Rozdział 1
Julia była liczącą sobie 20 wiosen małą kobietką. Mimo, że jej naturalny kolor włosów wpadał w brąz od lat oszukiwała świat rozjaśniając je do białego koloru, co uważała pasowało jej do bladej cery. Mimo, że jej typ mężczyzn jawnie wskazywał na zamiłowanie do ciemnowłosych mężczyzn o ciemniejszej aurze (którzy woleli alternatywki) Julia nigdy takową nie została. Może dlatego jeszcze nikogo nie miała???
Takie myśli miała białogłowa przechadzając się wieczorem po ciemnym (już) lesie. Wyszła gdy jeszcze słońce było na niebie, ale pod wpływem oczyszczenia myśli nie zaprzestała swojej wędrówki i takim sposobem znalazła się w głębi lasu. Nie wiedząc gdzie jest. Warto wspomnieć, że również nie była z tej miejscowości i znalazła się w niej zupełnie przypadkowo, ale to temat na inną rozmowę. Gdy zaczęła się już stresować, że jest po środku niczego, zobaczyła w oddali lekkie światło. Przyspieszyła i już po paru chwilach stała przed ogromną, straszną bramą która otaczała ogromną posiadłość. Zamczysko bo tak to można było nazwać było w kolorze głębokiej czerni, po obu jej bokach były widoczne wieże w stylu gotyckim, a okna których było całkiem sporo miały witraże w różnych kolorach, ale zdecydowanie były one ciemniejsze. Budynek trochę przypominał kościół i wyglądał jakby miał odstraszać tych którzy nie powinni tu być.
Julia tu była więc uznała, że za daleko jest by się cofać do chwilowego miejsca zamieszkania i jedna noc nic jej nie zrobi w tej posiadłości, a przynajmniej nie zmoczy jej deszcz, który chwilę temu zaczął padać i nie zapowiadało się żeby miał przestać. Chwilę szamotała się z bramą, ale ustąpiła pod siłą nacisku. Gdy przechodziła po ścieżce prowadzącej do drzwi zauważyła, że jest pełno kwiatów, ciemnych, ale zdecydowanie kwitnących. Nie wyglądały zbyt żywo, ale martwe na pewno też nie były. Gdy złapała za klamkę od drzwi ustąpiły one pod siłą małego nacisku, co było dziwne patrząc na to jak ogromne one były. W środku było zdecydowanie czysto. Za czysto patrząc na to, że chyba nikt tu nie bywa. Nie było pajęczyn, a wszystkie meble w korytarzu i schody wijące się do góry były bez kurzu i wyglądały na bardzo zadbane. Cała posiadłość wydawała się zadbana. Gdy spojrzała jeszcze raz na schody i podniosła wyżej wzrok zauważyła cień.
Ludzki cień a przynajmniej tak jeszcze myślała. Postać zaczęła powoli schodzić w jej kierunku i powoli miała wgląd w całokształt. Najpierw zauważyła, że mężczyzna (bo to na pewno był on) jest wyższy od niej około o głowę, sylwetkę ma smukłą, ale przyjemną a na nią założone ma luźne eleganckie spodnie i zwiewną koszulę, której guziki były rozpięte tuż pod szyją. Włosy miał długie, ciemne i lekko zawiłe, a twarz to chyba Michał anioł rzeźbił!!!! Oczy miał ciemne i duże, nos ładnie skrojony proszący się o miejsce na siedzenie, a usta były pełne w łagodnym kształcie. Skórę miał bladą, ale wyglądał jakby miał włoskie korzenie. Minę miał surową gdy do niej przemówił.
- Co ty tutaj robisz - powiedział, a kobiecie zmiękły nogi pod wpływem niskiej i przyjemnej barwy głosu. Pomyślała że na pewno umiałby dobrze zaśpiewać jej ulubioną piosenkę.
- Zgubiłam się, a jest już bardzo ciemno i gdy zobaczyłam światło pomyślałam że mogę wejść i się schronić....
Czuła wyjątkowe zawstydzenie, które raczej nie obejmowało ją gdy rozmawiała kiedykolwiek z innymi mężczyznami. Lecz która by się oparła takiej postaci.... na pewno nie ona, a jej brak bielizny pod ubraniami (taki nawyk) zdradzał, że głos potrafi bardzo dużo zdziałać.
- Jak możesz zauważyć jest to prywatna posesja więc zmykaj stąd, mała owieczko - rzekł mężczyzna i zaczął się kierować coraz głębiej w posiadłość.
Dziewczyna szybko podbiegła i złapała mężczyznę za rękę, a on szybko się odwrócił i mimo, że nie wyszarpał ręki spojrzał się na nią chłodno.
- Proszę, tylko jedną noc. Jutro już mnie nie będzie, obiecuję! - błagała dziewczyna i spojrzała się na niego swoimi niebieskimi oczami.
Zapadła cisza w której mężczyzna dokładnie prześwietlał twarz kobiety. Chyba uznał, że jest coś interesująco bo podniosł kącik ust do góry.
- Dobrze, ale musisz mi coś dać.
- Oczywiście, co zechcesz!
I wtedy postać pochyliła się i ugryzła ją w szyję.
Myślała, że poczuje nagły ból, ale mimo lekkiego dyskomfortu odczuwała pewną satysfakcję z tej sytuacji mimo, że nie do końca rozumiała co się dzieje. Najwidoczniej jej ciału też się to zaczęło podobać bo przysunęła się jeszcze bliżej, a ciemnowłosy złapał ją w talii i zaczął jeszcze bardziej podgryzać. Nie wiadomo jak, ale para osunęła się na schody i tak..... na pewno nie tylko leżeli.
**blblblblbl
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro