Megatron x human reader
-Megatronie , nie zgadzam się.-powiedziała młoda dziewczyna-ty zawsze chodzisz na te swoje bitwy ...I nic Ci one nie dają.
-Wkrótce mi się uda...-spojrzał na nią z góry.-bedę rządził tym światem...A Ty oczywiście ze mną.
-Tylko , że ja nie chcę....
-Mówisz tak tylko dlatego ,że masz dziś gorszy dzień.-dziewczyna usiadła na trawie tyłem do robota.
-Wcale nie...po prostu...Ja.....Ja nie chce władzy...-podniósł ją za ubranie i usadził sobie na dłoni.-Chciałabym abyś Ty także nie chciał....
-Nigdy nie miałaś nic przeciwko-odparł.
- Tak....Ale dziś coś do mnie dotarło. Twój wróg wcale nie jest tak słaby jak mówisz ...rosną w siłę ...I kiedyś w końcu im się uda to całkowicie. Nie chce Cię stracić-przytuliła się do metalu.
Megatron zaczął rozmyślać nad jej słowami, Może to racja...lecz jego duma nie dawała za wygraną. Chęć pozbycia się autobotów była ogromna.
-Nie mogę sobie tego odpuścić...Nie po tym co przeszedłem.
-Megatronie...ty nigdy mnie nie słuchasz....-odstawił ją na ziemię-mógł byś choć raz to zrobić...proszę- Megatron bardzo kochał swoją iskierkę , różniła się od niego. Ona była miła i miała dobre serce, nie takie jak jego. Zawsze jej słuchał...Ale teraz po prostu nie mógł...
- Nie...nie mogę Ci tego obiecać...te ścierwa muszą zostać zniszczone-odparł bez emocji.
-Megatronie...zrób to dla mnie...-przytuliła jego nogę. Niedługo potem się rozstali. Gdy Megatron przeprowadził atak na Autoboty, dziewczyna była w szkole. Zarzadzono ewakuację. Spanikowane dzieci wybiegł ze szkoły ku im domom lub innym miejscom gdzie można było się ukryć. Niestety nauczycielom nie udało powstrzymać się tej przerażonej zgrai. Młodsi jak i starsi po prostu zniknęli z ich Pola widzenia. (Twoje imię) dobrze wiedziała co ma robić. Od razu pobiegła poszukać Megatrona. Zajęło jej to chwilę, ale gdy dotarła na miejsce już było po fakcie. Wszędzie wlały się martwe ciała autobotów. Olbrzym wyczuł jej obecność w pobliżu.
-Zrobiłem to , moja Iskierko...-odwrócił się do niej. Lecz na jej twarzy nie zauważył żadnych emocji , podziwu czy triumfu.
-Megatronie...Ty ich zabiłeś!-Wpadła w furię. Robot wziął ją w swoją dłoń aby móc ją przytulić. Gdy oparł ją O swoją klatkę piersiową , ta zaczęła bić w nią pięściami-jak mogłeś?! To byli twoi bracia! Zabiłeś ich wszystkich!Wszystkich! Jesteś potworem Megatronie! Potworem!- jego mina zbledła , co z tego , że w końcu osiągnął swój cel , skoro jego ukochana uważała to teraz za bestię , prawdziwą bestię. Taką jaką jest w baśniach dla dzieci.
-Nie cieszysz się? Teraz będziemy mieć czas dla nas? Dla siebie nawzajem...-w jego głosie było słychać oznaki smutku.
- Nie!Nie!Nie!...Nie chcę...Nie chcę już z Tobą spędzać czasu...ja b-b-boje się Ciebie!-z jej oczu poleciał potok łez.
Megatron czuł się jakby ktoś rozpruł jego wnęczności od środka. Nigdy nie czuł tak wielkiego i nie pochamowanego bólu.
- Ale ja cię kocham ...Zrobiłem to dla ciebie- zaczął.
-Tylko ,że ja tego nie chciałam...prosiłam Cię...
W tym momencie do dowódcy Decepticonów dotarło jedno , a mianowicie to ,że chociaż bardzo by się starał , już nigdy nie odbuduje ich więzi....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro