5 cz.2
Piątek wieczorem (późnym wieczorem)
Odebrałam walizkę spowrotem i zadzwoniłam do Hemmingsa.
-Ej żyrafo to gdzie ty tam mieszkasz?-Spytałam się chłopaka.
-Jezu zezu... To ty już w Sydney?! Pojade po ciebie karaluchu-powiedział i słyszałam iż Luke się przemieszcza.
-Nie,nie ja już mam taksówke więc adres podaj.
- *tutaj niby mówi ulice,tak tylko pisze bo nie moge nic kreatywnego wymyślić* będziesz pewnie za 20 minut więc powinienem trochę ogarnąć pokój bo boje się że jak wejdziesz to C O Ś na ciebie może wskoczyć...
-Wiesz że w 20 minut tego nie ogarniesz?
-A wiesz że wróżby,wróżbity Michaela się spełniają? Przepowiedział mi że zdąrze więc no...
-Aha... Dobra,ja kończe bo już jest taksówka.
-okej to dowidzenia.
Dla kierowcy podałam adres no i jechałam postanowiłam napisać do przyjaciółek że już przyjechałam.
Pstrąg: jestem już na miejscu
CaroH: to dobrze... Myślałam że walnełaś się w jakiś słup elektryczny a potem spotkałaś mędrca i walnełaś go butem...
Rudzielec: a potem mędrca wskazał ci drogę
Pstrąg:o co chodzi?
CaroH: Dylan czytał opowieść tą wiesz,dalsze części tamtej książki co ostatnio czytaliśmy
Pstrąg:okej...
-Dla panienki to za darmo podwózke zrobie- powiedział taksówkarz.
Nie wiem co mam zrobić... No bo on był młody przystojny i ten teges i może że ja taka ładna jestem to za free...
-Eee... No dobrze to dziękuje...
Wyjełam walizki i podeszłam do brązowych drzwii domu Hemmingsa.
Puk,puk
Nie patrząc kto otwiera,przytuliłam go.
-ekeh a my się znamy? -powiedział jakiś facet z czarnymi włosami.
Spaliłam się jak burak i odpowiedziałam:
-yyy a tu Hemmings nie mieszka?
-Tamten dom -wskazał na dom po prawej stronie.
-Aha dziękuje i przepraszam.
Gdy podeszłam już do właściwych drzwii od razu otworzył mi już blondyn.
-co to było ahahhahag-zaczął się śmiać zapewne z mojego nie udanego wstępu do "jego" domu.
-A może tak przytulas na przywitanie?-spytałam.
Luke wziął mnie i przytulił z całej siły.
-Dobra,dobra Robert trochę lżej bo mnie udusisz.
-Przepraszam...
Weszłam do domu i zdjełam szybko buty. Razem z chłopakiem,rozmawiając o tym że cieszymy się ze spotkania itp,weszliśmy do salonu gdzie siedzieli : Ash,Michael i oczywiście Calum.
-Ej gdzie Sami/Carolina?-krzykneli w tym samym czasie Cal i Mike.
-Ee.. No ee w Londynie no - powiedziałam zmieszana i znowu czerwona ze wstydu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć,ani jak się zachować.
-Przecież żartujemy!-Krzykną Cal,który chyba zauważył moje zmieszanie.
No to taki pierwszy rozdział z Hemmo i wog spotkanie taki man fangirl ahahha
W następnym rozdziale będzie się dziać hehehe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro