2
Wtorek
Bardzo cieszyłam się że będę mogła spotkać się z Luke'yem. Sama nie sądziłam że taka osoba jak Megan może być taka miła. Coraz bliżej Piątku ale minuty się tak dłużą,że chyba nie doczekam się piątku. Popatrzyłam na numer Luke'a i szybkim ruchem zadzwoniłam.
-Hej- powiedziałam niepewnie. To moja pierwsza z nim rozmowa więc sama się zdziwiłam że w ogóle coś powiedziałam.
-Hej- usłyszałam jego głos. Tak naprawdę to jego barwa głosu nie pasowała do charakteru. Przynajmniej do takiego jak mi opisywał.
-Wiesz że mam bilety? Dalej nie wierze że to się dzieje naprawdę!-Mówiłam z takim entuzjazmem że sama z siebie popłakałam się ze śmiechu.
Tak Luke też zrobił. Zaczął się lekko śmiać.
-Taak wiem.Zack powiedział mi że prawie tam zawału dostałaś. Ale to samo mogę powiedzieć o mnie. Cieszyłem się jak Michael kiedy od swojej mamy na urodziny dostał cały zestaw pokemonów i co najlepsze kucyków pony.
Dobra zaczęłam się śmiać. Myślałam że to tylko był jakiś żart że on lubi kucyki pony ale najwyraźniej się pomyliłam.
-Mój Boże on na prawdę się tak cieszył? Dobra never mind jak przyjadę do ciebie to zapoznasz mnie z nim,Calumem i Ashtonem.
-Tak,tak. Oni bardzo chcą cię poznać! Tylko tak to bywa że z naszego domu nie wyjdziesz NAWET NA PODWÓRKO jeśli Michael cię nie oznaczy (czyt. Pomaluje ci włosy). To trochę jak z tymi chipami (a/n nie wiem jak to się pisze hihi) dla psów. Żebyś się nie zgubiła- Sam zaczął się śmiać ze swojej głupoty.
-Spokojnie nie ucieknę wam. Tylko że kilka godzin lotu może pozbawić mnie życia.( czyt. Będzie tak zmęczona że po wyjściu padnie na ziemie)
-Jejku przyniosę w takim razie kawę abyś miała przynajmniej energię na wejście do samochodu bo to dziwnie by wyglądało jakbym cię ciągną. Nie sądzisz tak?
-Sądzę,sądzę. Poczekaj chwilkę Sami woła coś z dołu.
Położyłam telefon na łóżko i podbiegłam do Sami.
-Czego ty chcesz? Rozmawiam z Luke'yem- mówiłam zdenerwowana ponieważ przerwała mi rozmowę z blondynem.
-Po pierwsze:
Uhuuu coś się szykuje-otarła lekko rękę o rękę i popatrzyła się na mnie.
-Po drugie:
Uderzyłam się małym paluszkiem o kant twojej kanapy- udała że płacze.
-Ojejku nie boli? -Powiedziałam z ironią.
-No właśnie o to chodzi że boli-powiedziała a ja wywróciłam oczami.
-Jesteś na tyle duża że sama to załatwisz- powiedziałam i po chwili znowu byłam w pokoju.
-Dobra jestem- powiedziałam do Luke'a.
-Ej bo ogólnie to są strefy czasowe więc..- mówił Luke.
-Ojeju przepraszam pewnie chcesz iść spać dobra przepraszam przepraszam.Dobranoc blondynko- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Dobranoc Viki- powiedział i się rozłączył.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i szybko pobiegłam na podwórko.
Jejku chyba będą trochę dłuższe rozdziały ale mam nadzieje że się nie gniewacie xx Na Razie musi się trochę to wszystko rozkręcić ale potem będzie bardziej ciekawie.
Miłego dnia! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro