Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.Jiwoo

Leżałam wtulona w pierś Lee, wsłuchując się w równomierny rytm jego oddechu. Czułam, jak jego klatka piersiowa delikatnie unosi się i opada pod moją głową, a jego skóra była ciepła i miękka, jakby idealnie dopasowana do mojego ciała. Mój wzrok błądził po jego ramionach, szyi, aż w końcu zatrzymał się na czymś, czego wcześniej nie zauważyłam – blizna. Niewielka, ale wyraźna, ciągnąca się tuż pod sercem, jak niemy świadek czegoś, czego nie chciał opowiedzieć.

— Co to jest? — zapytałam cicho, podnosząc delikatnie głowę i dotykając opuszkami palców blizny. Zmarszczył brwi, jakby mój dotyk go irytował, ale nie odsunął się.

— Nic ważnego — odpowiedział szorstko, odwracając wzrok. Ton jego głosu mówił jasno, że to temat, którego nie zamierzał poruszać. Ciekawość we mnie rosła, ale wiedziałam, że nie naciskanie było teraz najlepszym wyjściem.

Przełknęłam więc pytania, które chciałam mu zadać, i wtuliłam się znów w jego pierś, zamykając oczy. Czułam się przy nim bezpiecznie, co było dziwne, bo przecież to właśnie on wciągnął mnie w ten cały niebezpieczny świat. A mimo to... przy nim świat wydawał się mniej groźny, jakby nic złego nie mogło się wydarzyć, dopóki trzymał mnie blisko.

— Powinnam iść na zajęcia — powiedziałam po chwili, spoglądając na zegar na ścianie. Było już późno, a ja nie chciałam się spóźnić. Czekały mnie obowiązki, rzeczywistość, którą musiałam w jakiś sposób pogodzić z tym, co się działo między mną a Heeseung'iem.

— Jeszcze chwilę — wymruczał, przyciągając mnie bliżej siebie, jakby nie chciał, żebym kiedykolwiek wychodziła z tego łóżka. Jego ciepłe dłonie sunęły po moich plecach, a ja czułam, jak moje ciało reaguje na każdy jego dotyk, mimo że w głowie już planowałam, co muszę zrobić, kiedy dotrę na uczelnię.

— Heeseung, serio muszę się zbierać. Jeśli nie pójdę teraz, spóźnię się — powiedziałam bardziej stanowczo, choć nie mogłam powstrzymać delikatnego uśmiechu, gdy widziałam jego niechęć do wypuszczenia mnie z ramion.

Westchnął i w końcu puścił mnie, podnosząc się z łóżka. Sam widok jego zaspanej twarzy, zmierzwionych włosów i lekko rozleniwionego ciała sprawiał, że chciałam jeszcze zostać, ale musiałam myśleć racjonalnie. Wstałam, zaczęłam szybko zbierać swoje rzeczy, a on patrzył na mnie, jakbym robiła coś, czego zupełnie nie rozumiał.

— Odwiozę cię — powiedział nagle, kiedy stałam już przy drzwiach, gotowa wyjść. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale po chwili tylko kiwnęłam głową. Wiedziałam, że to nie była propozycja, którą mogłabym odrzucić.

Chwilę później jechaliśmy razem w jego samochodzie. Słońce przebijało się przez szyby, a miasto zaczynało budzić się do życia. Czułam lekkie napięcie w powietrzu, jakby każdy moment spędzony w ciszy miał nagle eksplodować. Było między nami coś, czego oboje nie potrafiliśmy nazwać – coś, co nie pozwalało nam być obojętnymi, mimo że każde z nas próbowało udawać, że to wszystko to tylko gra.

— Jak się czujesz? — zapytał nagle, łamiąc ciszę, która zapadła między nami od momentu, gdy wsiedliśmy do samochodu.

— Lepiej — odpowiedziałam, zerkając na niego kątem oka. — Po prostu... wczoraj przesadziłam.

— To ja powinienem cię przeprosić — powiedział, ale w jego głosie nie było skruchy. Raczej chłodna pewność siebie, którą zawsze miał w sobie. — Za to, że nie zareagowałem wcześniej, zanim do tego wszystkiego doszło.

Nie odpowiedziałam. Wciąż nie wiedziałam, jak odnaleźć się w tej całej sytuacji. Czułam, że coś się zmienia, ale nie wiedziałam, co. A może po prostu bałam się przyznać przed sobą, że między nami rodzi się coś, czego oboje nie planowaliśmy.

Gdy dotarliśmy na miejsce, zaparkował tuż przed budynkiem ASP. Nie patrzyłam na niego, próbując zebrać swoje myśli, kiedy zbliżył się do mnie, łapiąc moją dłoń. Jego dotyk był pewny, mocny, a kiedy się odwróciłam, nasze spojrzenia się spotkały.

— Dziękuję — wyszeptałam, lekko się rumieniąc. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko się działo.

Uśmiechnął się subtelnie, po czym nachylił się i delikatnie musnął moje usta swoimi wargami. Ten pocałunek był inny. Nie był pełen namiętności, jak ten wczorajszy. Był bardziej... czuły, intymny, jakby w ten sposób chciał mi powiedzieć coś, czego nie potrafił wyrazić słowami. Czułam, jak moje serce przyspiesza, a w głowie znów pojawiły się pytania, na które nie znałam odpowiedzi.

— Widzimy się później — powiedział zadziornie, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, że będziemy się jeszcze spotykać. A ja tylko kiwnęłam głową, z trudem ukrywając uśmiech, który chciał wpełznąć na moje usta.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wejścia do budynku, czując jego wzrok na sobie. Nie obejrzałam się, ale wiedziałam, że patrzy. I wiedziałam też, że to wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane.

Od chwili, gdy Heeseung mnie pocałował na pożegnanie, czułam, jak moje wnętrze kruszy się pod ciężarem emocji, które próbowałam zdusić. Serce biło mi mocniej, jakby nie mogło zdecydować, czy to z powodu euforii, czy z obawy przed tym, co się wydarzy. Z jednej strony nie mogłam zaprzeczyć – Lee był inny niż wszyscy. Coś w nim przyciągało mnie jak magnes, który nie pozwalał mi go puścić, niezależnie od tego, jak bardzo próbowałam udawać, że to nic nie znaczy. Z drugiej strony wiedziałam, że nasza relacja to droga, która prowadzi prosto w przepaść.

Weszłam na zajęcia z głową pełną myśli. Rozsiadłam się w swoim kącie pracowni malarskiej, starając się skupić na pędzlu i płótnie przed sobą, ale obrazy, które powstawały w mojej głowie, miały niewiele wspólnego ze sztuką. Każdy ruch pędzla wydawał się chaotyczny, jak moje emocje. Powinnam była malować coś spokojnego, skoncentrować się na technice, ale nie potrafiłam. Moje myśli były gdzie indziej, a dokładnie przy nim.

To nie powinno się dziać – powtarzałam sobie w myślach. Heeseung był niebezpieczny, to wiedziałam od samego początku. Ten świat, w który mnie wciągnął, nie był moim światem. Nie miałam w nim miejsca. A jednak... nie mogłam go odrzucić. Każda chwila spędzona z nim sprawiała, że pragnęłam więcej. Był jak trucizna, która powoli zatruwała moją duszę, a ja nie potrafiłam przestać jej pić.

Zacisnęłam dłonie na pędzlu, starając się skupić, ale to na nic. Obrazy przeszłości, naszych wspólnych chwil, przewijały się przed moimi oczami. Pocałunek, który wciąż czułam na ustach, jego ciepłe dłonie na mojej skórze, to jak mnie dotykał, jak patrzył na mnie. To wszystko było zbyt intensywne, zbyt realne, bym mogła to zignorować.

I wtedy, w tym chaosie moich myśli, nagle zorientowałam się, że czegoś brakowało. Kang. Zazwyczaj był na zajęciach, zawsze gdzieś w pobliżu, flirtując, zaczepiając, uśmiechając się do mnie w sposób, który miał być uroczy, ale zawsze pozostawał dla mnie nieco sztuczny. Dzisiaj go nie było. Rozejrzałam się po sali, szukając znajomej twarzy, ale jego miejsce było puste.

Poczułam, jak w moim żołądku coś się ściska. To nie było normalne. Może się spóźnił? Może odpuścił zajęcia? Ale wiedziałam, że to nie w jego stylu. On nigdy nie opuszczał okazji, żeby zwrócić na siebie uwagę. Może... może miało to coś wspólnego z wczorajszą nocą? Obrazy z klubu zalały moją świadomość. Przypomniałam sobie jego dłoń na moim nadgarstku, jak mnie zatrzymywał, jak nachylał się zbyt blisko, jak próbował mnie pocałować. I wtedy Heeseung się pojawił. Jakimś cudem zdążył na czas, ale to, co wydarzyło się między mną a Kangiem, nie mogło tak po prostu zostać zapomniane.

Nie chciałam myśleć o tym, co Heeseung mógł zrobić. Widziałam, jak jego oczy płonęły gniewem. Był gotów rozszarpać Choi, ale powstrzymał się. Powstrzymał się dla mnie. Tylko dlatego, że nie chciał, żebym była świadkiem przemocy, którą nosił w sobie. Ale Kang... on nie był kimś, kto tak po prostu odpuści. Znając jego charakter, mogłam się spodziewać, że będzie chciał się odegrać. A teraz go nie było.

Zacisnęłam zęby, starając się nie panikować. Może po prostu odpuścił zajęcia. Może potrzebował czasu, żeby ochłonąć. Przecież nikt nie zniknąłby tak nagle... prawda?

Ale to, że go nie było, tylko pogłębiało moje rozdarcie. Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że to, co czuję do Heeseung'a, nie jest zwykłym zauroczeniem. To nie było chwilowe. Każda myśl, każda emocja prowadziła mnie z powrotem do niego. Do jego dotyku, do sposobu, w jaki mnie trzymał, jak patrzył na mnie, jakby byłam dla niego wszystkim, choć wiedziałam, że nie powinnam. Zakochałam się w nim. I to było najgorsze, co mogłam sobie uświadomić.

Zakochałam się w kimś, kogo nie powinnam kochać.

Poczucie winy ściskało moje serce. Lee nie był odpowiednią osobą. Nie powinnam mieć z nim nic wspólnego. Zbyt wiele rzeczy nas dzieliło – jego przeszłość, to, czym się zajmował, niebezpieczeństwa, które wiązały się z jego światem. Ale mimo wszystko byłam w to wciągnięta. Każda komórka mojego ciała pragnęła go coraz bardziej, a jednocześnie każda myśl przypominała mi, że powinnam uciekać jak najdalej.

Zostawiłam pędzel i odchyliłam się na krześle, zamykając na moment oczy. Musiałam jakoś to uporządkować. Znaleźć sposób, żeby zapanować nad tym chaosem w mojej głowie. Kang zniknął, Heeseung wydawał się być wszędzie w moich myślach, a ja... ja byłam coraz bardziej zagubiona.

Westchnęłam ciężko i otworzyłam oczy. Musiałam skupić się na sobie, na swojej przyszłości. Nie mogłam pozwolić, żeby moje uczucia do Lee zniszczyły wszystko, co budowałam. Ale jednocześnie... jak miałam to zrobić, kiedy on był jedyną osobą, o której teraz myślałam?

Nie widząc innej opcji, postanowiłam dokończyć pracę malarską. Skupić się na tym, co miałam przed sobą. To był jedyny sposób, żeby chociaż na chwilę uciszyć burzę emocji, która toczyła się wewnątrz mnie.

Gdy zbliżała się umówiona godzina, czułam, jak serce bije mi szybciej z każdym krokiem. Pomyślałam, że to przez nerwy związane z całą sytuacją, z którą się teraz mierzyłam. Byłam wplątana w coś, co miało swoje korzenie znacznie głębiej niż mogłam przypuszczać. Cały plan, który Heeseung opracował, wydawał się prosty na papierze, ale rzeczywistość rzadko kiedy była tak łaskawa.

Idąc w stronę baru, z każdym krokiem miałam coraz gorsze przeczucia. Miejsce wyglądało na opuszczone, przynajmniej o tej porze. Z daleka widziałam kilka osób palących na zewnątrz, ale żadna z nich nie wyglądała podejrzanie. Wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić.

Weszłam do środka. Bar był ciemny, a oświetlenie nad ladą migotało, co potęgowało uczucie niepokoju. Rozejrzałam się, szukając osoby, z którą miałam się spotkać, i w końcu dostrzegłam sylwetkę siedzącą w rogu. Na pierwszy rzut oka wydawał się zwyczajnym studentem – luźna bluza, zniszczone jeansy, ciemne włosy opadające na czoło. To jednak nie był Heeseung. Zdziwiona, podeszłam bliżej.

Gdy zbliżyłam się wystarczająco, serce zamarło mi w piersi. Kang.

— Nie spodziewałem się, że po tym wszystkim będziesz chętna na kolejne spotkanie — powiedział z uśmiechem, który sprawiał, że moje wnętrze ścisnęło się z obrzydzenia.

Poczułam, jak moje ciało instynktownie cofa się o krok, ale starałam się zachować spokój.

— Nie przyszłam tu dla ciebie — rzuciłam chłodno, choć w środku walczyłam z narastającym lękiem. Kang miał coś w oczach, co mówiło mi, że nie zamierza się cofnąć.

— Nie bądź taka spięta, Jiwoo. Po co ta cała gra? Obie wiemy, po co tu jesteś — uśmiechnął się szerzej, wyciągając z kieszeni woreczek z towarem. Jego ruchy były spokojne, kontrolowane, jakby wszystko miał pod ścisłą kontrolą. Wsunął narkotyki w moją stronę, ale kiedy wyciągnęłam rękę, chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie.

— Ostatnio trochę nam nie wyszło, ale jestem pewien, że tym razem będzie inaczej — szepnął niskim, zadowolonym tonem. Zbliżył się do mnie, a ja poczułam zimny pot spływający po karku.

— Puść mnie, Kang — syknęłam, starając się wyrwać, ale on był silniejszy. Zacisnął palce na mojej ręce, a jego twarz zbliżyła się niebezpiecznie blisko. Serce biło mi w piersi jak oszalałe. Nie tak to miało wyglądać. Miałam tylko odebrać towar, a potem wszystko miało się skończyć. Nie sądziłam, że to właśnie on... że Kang był tym, który podszywał się pod Heeseunga.

— Przestań udawać, że cię to nie interesuje. Widziałem, jak patrzysz na mnie — warknął i gwałtownie przyciągnął mnie do siebie, próbując mnie pocałować. Jego ręka znalazła się na mojej talii, a ja poczułam, jak panika wzbiera w moim ciele. Z całych sił odepchnęłam go, ale nie miałam tyle siły, ile on.

Wtedy drzwi baru otworzyły się z hukiem. Choi momentalnie puścił mój nadgarstek, a ja upadłam na podłogę, próbując złapać oddech. Kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam grupę mężczyzn wchodzących do środka. Ich twarze były kamienne, a postawy twarde, jakby nie zamierzali się z nikim patyczkować. Wszyscy skierowali się prosto w naszą stronę.

Na czele szedł Heeseung. Jego twarz była nieruchoma, ale w oczach błyszczało coś mrocznego – gniew i determinacja. Obok niego szedł Sunghoon, który wyglądał równie poważnie. Kang, widząc ich, nagle stracił swój zuchwały uśmiech. Cofnął się, próbując udawać, że to wszystko to tylko żart, ale to było zbyt późno.

— Zbieraj się — rzucił Heeseung, nie patrząc nawet na mnie, ale wiedziałam, że mówił do mnie. Jego głos był lodowaty, pełen chłodnej kalkulacji, jakby to, co się właśnie działo, było częścią precyzyjnie opracowanego planu.

Kang jednak nie miał zamiaru tak po prostu się poddać. Spróbował sięgnąć po coś w kieszeni, ale zanim zdążył to zrobić, jeden z ludzi Heeseunga ruszył do przodu i wytrącił mu z ręki niewielki nóż, który Kang próbował wyciągnąć. To wszystko stało się tak szybko, że nie zdążyłam nawet zareagować.

— Nie musisz tego robić, Heeseung — rzucił Kang z desperacją w głosie, cofając się o krok. — To wszystko to tylko nieporozumienie.

Lee nie odpowiedział od razu. Spojrzał na niego chłodno, jego oczy przypominały dwie puste studnie, pozbawione emocji.

— Nieporozumienie? Podszywasz się pode mnie, sprzedajesz lichy towar i myślisz, że to nieporozumienie? — Lee przeszedł powoli w stronę Choi, jego krok był spokojny, ale każdy gest mówił, że sytuacja jest już przesądzona. — Masz szczęście, że nie zabiję cię teraz na miejscu.

— P-przepraszam, stary, nie wiedziałem, że tak to odbierzesz. Możemy to jakoś załatwić, tak? — Kang spróbował się uśmiechnąć, ale w jego głosie dało się wyczuć strach.

— Załatwimy to — odpowiedział Heeseung chłodno. — Ale nie tak, jak myślisz.

W tym momencie Sunghoon wykonał szybki gest ręką, a dwóch ludzi ruszyło w stronę Kanga. Złapali go za ramiona, wyprowadzając z baru, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Jego protesty i próby oporu były bezskuteczne. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, był przerażony wyraz jego twarzy, zanim zniknął za drzwiami.

Zostałam sama z Heeseungiem i Sunghoonem. Wciąż nie mogłam złapać tchu, wciąż czułam na skórze zimny dotyk Kanga. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Wszystko działo się tak szybko, a ja nie potrafiłam nadążyć za tym, co właśnie się wydarzyło.

— Jesteś cała? — zapytał Heeseung, patrząc na mnie z dziwną mieszanką gniewu i troski. Lecz nie byłam pewna, co odpowiedzieć. A potem zdarzyło się coś, o czym nawet nie mogłam pomyśleć.


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro