12. Jiwoo
Gdy w końcu dotarłam do domu, było już późne popołudnie. Otworzyłam drzwi, próbując zachować pozory normalności, mimo że w głowie miałam mętlik. Od razu z korytarza usłyszałam odgłosy z salonu – głośna muzyka, coś jak wybuchy w tle i krzyki graczy w słuchawkach. Taehyung. Jak zwykle siedział przed telewizorem, zajęty swoją konsolą, w pełni zanurzony w wirtualnym świecie.
Przeszłam przez przedpokój, odruchowo zrzucając buty. Z każdym krokiem czułam narastającą frustrację. Miałam ochotę wejść do salonu i nawrzeszczeć na niego, wylać całą złość i irytację, która narosła przez ostatnie godziny. Zamiast tego zatrzymałam się na chwilę, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
Spokój, Jiwoo. To nie jego wina.
Weszłam do salonu, starając się wyglądać na zrelaksowaną. Taehyung siedział na kanapie z jedną nogą założoną na podłokietnik, w pełni skupiony na grze. Oczywiście nawet nie zauważył, że wróciłam. Typowo. Nacisnął kilka przycisków na kontrolerze, a na ekranie jego postać biegała po jakimś futurystycznym krajobrazie.
— Hej, wróciłam — rzuciłam od niechcenia, choć wiedziałam, że i tak mnie nie usłyszy.
Przypatrywałam mu się przez chwilę, czując wewnętrzną potrzebę, by go skonfrontować, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłam. Taehyung... Mój brat był jednym z powodów, dla których wplątałam się w tę cholerną sytuację. A teraz udawał, że nic się nie stało, żyjąc beztrosko w świecie gier. Zamiast się tym przejmować, cieszył się, że ma wolne ręce, a ja musiałam sprzątać po jego błędach.
— Jiwoo, to ty? — Głos babci z kuchni wyrwał mnie z zamyślenia.
— Tak, babciu — odpowiedziałam, czując, jak mięśnie napięcia powoli się rozluźniają. Babcia zawsze miała ten uspokajający wpływ na mnie, nawet jeśli nie rozumiała, co tak naprawdę się dzieje.
Weszłam do kuchni, gdzie starsza kobieta mieszała coś w garnku. Jak zawsze otoczona była delikatnym zapachem gotowanych potraw, który wypełniał dom ciepłem i bezpieczeństwem. Przysiadłam na stołku przy kuchennym stole, obserwując jej ruchy. To było moje małe schronienie. Chociaż wiedziałam, że w rzeczywistości nic nie jest w porządku, na chwilę mogłam udawać, że wszystko jest normalnie.
— Martwię się o ciebie — powiedziała nagle, nie odrywając wzroku od garnka.
Jej słowa zaskoczyły mnie. Babcia zawsze miała w sobie tę intuicję. Znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny, nawet jeśli nie wiedziała o wszystkich rzeczach, które działy się w moim życiu.
— Niepotrzebnie. Po prostu jestem zmęczona — skłamałam, próbując dodać trochę lekkości do głosu. — Zajęcia mnie wykańczają.
Odwróciła się do mnie, oceniając mnie wzrokiem, jakby chciała wyczytać prawdę z mojej twarzy. Czułam na sobie jej badawcze spojrzenie i bałam się, że dostrzeże więcej, niż bym chciała. Uśmiechnęłam się, próbując jeszcze raz udawać, że wszystko jest w porządku.
— Wiesz, że możesz mi powiedzieć, jeśli coś jest nie tak — powiedziała w końcu, a w jej głosie była ta typowa dla niej troska, którą kochałam, ale której czasami unikałam, bo wiedziałam, że mogłaby mnie złamać.
Kiwnęłam głową, choć wewnętrznie czułam, jakbym miała pęknąć. Chciałam powiedzieć jej wszystko. O tym, co zrobiłam, żeby uratować Taehyung'a, o Heeseung'u, o tym, jak teraz jestem uwikłana w coś, z czego nie ma łatwego wyjścia. Ale jak mogłabym to wyjaśnić? Jak miałabym spojrzeć w jej oczy i powiedzieć, że teraz pracuję dla kogoś takiego jak Lee?
— Po prostu jestem zmęczona, babciu. Zajęcia, projekty... wiesz, jak to jest. — Wymusiłam kolejny uśmiech, próbując zmienić temat. — Jak tam obiad?
— Wszystko gotowe, niedługo będziemy mogli zjeść — odparła, ale widziałam, że nie jest w pełni przekonana. Babcia zawsze wiedziała, kiedy coś mnie dręczy, ale nigdy nie naciskała, co doceniałam.
Wstałam z krzesła i pocałowałam ją w policzek.
— Idę się przebrać. Spotkamy się za chwilę na kolacji.
Wróciłam do swojego pokoju, czując, jak ciężar tego dnia zaczyna na mnie opadać. Zdjęłam koszulę, którą wciąż miałam na sobie po spotkaniu z Heeseung'iem, i od razu przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Jego dotyk, pocałunek, to, jak pewnie mnie przyciągnął, jakbym była czymś, co do niego należy.
Czułam, że to wszystko jest złe, że nie powinnam się w to angażować. Ale nie miałam wyboru. Musiałam to zrobić dla Taehyung'a. Musiałam grać według reguł Lee, przynajmniej na razie.
✯
Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit, próbując wyrzucić z głowy wszystkie myśli o dzisiejszym dniu. Było już późno, ale nie mogłam zasnąć. W głowie wciąż kłębiły mi się obrazy z ostatnich godzin – Heeseung, jego dotyk, sposób, w jaki mówił, jakby wszystko w moim życiu należało teraz do niego. Chciałam od tego uciec, choćby na chwilę, ale nie wiedziałam jak.
Telefon, leżący obok mnie na poduszce, zawibrował. Podniosłam go, myśląc, że to znowu Heeseung, ale nie – to była wiadomość od Kang'a. W pierwszej chwili poczułam ulgę. Kang był jednym z tych chłopaków z uczelni, z którymi zawsze się dobrze rozmawiało, ale nigdy nie myślałam o nim w ten sposób. Otworzyłam wiadomość, ciekawa, co ma do powiedzenia.
Choi Kang
Hej 🙂 Nie mogłem przestać myśleć o Tobie od naszej ostatniej rozmowy. Może spotkalibyśmy się kiedyś poza uczelnią? Wiesz Jiwoo... Podobasz mi się.
Zamrugałam, przetwarzając słowa, które właśnie przeczytałam. Kang zawsze był miły, trochę nieśmiały, ale nigdy nie przypuszczałam, że może patrzeć na mnie w taki sposób. Patrzyłam na ekran telefonu, zastanawiając się, co powinnam zrobić. Z jednej strony chciałam uciec od całego chaosu związanego z Heeseung'iem. Choi był bezpieczny, normalny, ktoś, z kim mogłabym porozmawiać bez ukrytych motywów. Ale z drugiej strony... jak miałabym mu odpowiedzieć, wiedząc, że teraz moje życie jest tak skomplikowane?
Niepewnie zaczęłam pisać odpowiedź, starając się nie brzmieć zbyt zobowiązująco.
Oh Jiwoo:
Hej. Miło to słyszeć 🙂 Może kiedyś się spotkamy. Na razie jestem trochę zajęta, ale na pewno dam Ci znać, kiedy znajdę czas.
Wysłałam wiadomość, a potem natychmiast poczułam się źle. Nie chciałam go wprowadzać w jakieś fałszywe nadzieje, ale nie wiedziałam też, jak inaczej odpowiedzieć. Nie byłam gotowa na żadne nowe relacje, zwłaszcza teraz, gdy Heeseung ciągnął mnie w swoją stronę, jakby w każdej chwili chciał zamknąć mnie w swojej sieci.
Telefon znów zawibrował, przerywając moje rozmyślania. Kang odpisał szybko, jakby czekał na odpowiedź.
Choi Kang:
Super! Będę czekać na Twoją wiadomość. Może wtedy pójdziemy na kawę, co ty na to? 🙂
Westchnęłam. Kang był miły, ale teraz wszystko wydawało się bardziej skomplikowane niż powinno. Nie mogłam skupić się na tym, co normalne, kiedy nad moją głową wisiał Heeseung i jego plany. Zamknęłam oczy, starając się skupić na tym, co naprawdę ważne – na tym, jak wyciągnąć się z tej sytuacji i jak chronić Taehyunga. W tym momencie nie mogłam myśleć o randkach czy uczelnianych flirtach.
Zanim znowu coś odpisałam, myśli o Lee znów zalały mój umysł. Z jakiegoś powodu nie mogłam wyrzucić go z głowy, a każda próba odciągnięcia myśli od niego kończyła się porażką. Był wszędzie: w moich wspomnieniach, świadomości, nawet w tym, jak patrzyłam na Kang'a. Jak mogłam myśleć o kimkolwiek innym, skoro Heeseung miał nade mną taką kontrolę?
W końcu postanowiłam odłożyć telefon i spróbować zasnąć. Czułam się, jakbym była zawieszona pomiędzy dwoma światami. Jednym, w którym mogłabym żyć normalnie, jak normalna zwykła studentka, w drugim, w którym Heeseung zmuszał mnie do gry według swoich zasad. A ja nie miałam pojęcia, jak to wszystko się skończy.
✯
Tej nocy śniło mi się coś, co wyrwało mnie z głębokiego snu, zostawiając mnie zalaną potem, z sercem bijącym jak oszalałe.
Zaczęło się od sceny, która wyryła się w mojej pamięci – momentu, gdy stałam obok szpitalnego łóżka mojej matki. Pamiętam, jej wygląd. Jej twarz była blada i zmęczona, a oczy, które zawsze były pełne życia, teraz wydawały się matowe. Lekarz coś mówił, ale nie mogłam skupić się na jego słowach. Wpatrywałam się tylko w mamę, próbując zrozumieć, co się dzieje, dlaczego jej stan się pogarszał.
Z każdą chwilą jej oddech stawał się płytszy, słabszy, aż nagle... cisza. Straszna, długa cisza, która jak echo roznosiła się w mojej głowie. Stałam tam, nie mogąc się ruszyć, a uczucie bezradności ogarniało mnie całkowicie. W tym momencie nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. Byłam sama. Czułam, jak moje serce łamie się na pół, rozpadając się na milion kawałków.
Ale to był tylko początek. Sen zmienił się szybko, jakby ktoś przewinął taśmę w zwolnionym tempie. Nagle siedziałam za kierownicą samochodu, jadąc zbyt szybko po krętej, nadmorskiej drodze. Droga była ciemna, a niebo zachmurzone, jakby nadciągała burza. Czułam, jak adrenalina pulsuje w moich żyłach, a strach ściskał mi gardło. Nie wiedziałam, dokąd jadę, ale wiedziałam, że muszę uciekać – od czegoś, przed czym nie mogłam się obronić.
Nagle straciłam kontrolę nad kierownicą. Samochód wpadł w poślizg, a koła straciły przyczepność. Kręciłam się wokół własnej osi, nie mogąc nic zrobić. Próbowałam odzyskać kontrolę, ale było już za późno. Samochód zjechał z drogi i z hukiem przebił barierkę ochronną, wpadając prosto do oceanu. Zanim zdążyłam zareagować, poczułam, jak zimna woda wdziera się do wnętrza pojazdu.
Chwytałam za drzwi, próbując je otworzyć, ale były zablokowane. Panika ogarniała mnie coraz bardziej, a woda zalewała mnie od stóp do głów. Czułam, jak tlen powoli opuszcza moje płuca, a ciemność zaczynała mnie otaczać. W moim umyśle pojawiła się myśl, że to koniec – że tu właśnie umrę, sama, w tej lodowatej wodzie.
Ale wtedy... pojawił się Heeseung.
Nie wiem, skąd się tam wziął, ani jak to możliwe, ale nagle widziałam jego twarz tuż przed sobą, jakby przebił się przez tę czarną otchłań, w której tonęłam. Jego oczy były ostre, skupione, a na twarzy nie widziałam żadnego strachu. Z łatwością wyciągnął mnie z samochodu, jakby miał nadludzką siłę. Czułam jego dłonie na mojej skórze, jak pociągnął mnie na powierzchnię, gdzie znów mogłam oddychać.
Kiedy otworzyłam oczy, leżałam na brzegu, na mokrym piasku, a nad sobą widziałam tylko ciemne niebo. Lee klęczał obok mnie, jego ubrania przesiąknięte wodą, ale jego spojrzenie było inne niż wcześniej. Zamiast zimnej kalkulacji, w jego oczach widziałam coś innego, coś bardziej... miękkiego. Delikatnie pogładził mnie po twarzy, a ja, mimo że powinnam była się bać, czułam tylko ulgę.
To był dziwny sen, który mieszał w sobie strach, żal i dziwną, nieoczekiwaną bliskość. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale kiedy się obudziłam, serce biło mi jak szalone, a ciało było spocone. Usiadłam gwałtownie, próbując zapanować nad oddechem, jakby wciąż czułam na sobie chłód wody, który omal mnie nie zabił. Miałam wrażenie, że sen był tak realny, że jeszcze czułam wilgoć na skórze, ale jednocześnie wiedziałam, że to tylko sen.
Spojrzałam na telefon, wciąż niepewna, co było prawdą, a co nie. Ale to nie miało znaczenia. Cokolwiek śniłam, cokolwiek ten sen próbował mi powiedzieć, Heeseung wciąż był obecny w moim życiu, niezależnie od tego, jak bardzo starałam się go unikać.
✯
Siedziałam przy płótnie z pędzel w dłoni, skupiona na każdym, najdrobniejszym detalu pracy. Kolory rozlewały się na powierzchni, tworząc obraz, który miał odzwierciedlać to, co czułam w ostatnich tygodniach. Chaos, zagubienie, a jednocześnie jakąś dziwną, wewnętrzną siłę, która popychała mnie naprzód, choć nie wiedziałam dokładnie, dokąd zmierzam. Farba powoli mieszała się na palecie, tworząc odcienie, które zaczynały idealnie współgrać z moim zamysłem.
Praca semestralna, którą malowałam, była dla mnie czymś więcej niż tylko kolejnym akademickim zadaniem. To był mój sposób na przelanie wszystkiego, co we mnie kotłowało – od gniewu i frustracji związanych z Heeseung'iem, po uczucie niepewności, które towarzyszyło mi od momentu, gdy wkroczył do mojego życia. Czasami zastanawiałam się, jakbym sobie poradziła, gdyby nie malowanie. Było to jedyne miejsce, gdzie mogłam się zatracić, zapomnieć o wszystkim.
Gdy pracowałam, czułam czyjąś obecność. Spojrzałam kątem oka i dostrzegłam Kang'a, który stanął tuż obok. Z początku nie zwracałam na niego uwagi, sądziłam, że po prostu przypadkiem przechodził obok. Jednak, jak na złość, nie zamierzał się ruszyć. Stał i przyglądał się mojej pracy z uśmiechem na twarzy.
— To wygląda niesamowicie — powiedział cicho, pochylając się nieco bliżej. — Jak zawsze.
Nie odpowiedziałam od razu, starając się skupić na pociągnięciach pędzla, choć jego obecność zaczynała mnie drażnić. Kang często kręcił się wokół mnie, odkąd zobaczył mnie z Heeseungiem. Podczas zajęć lubił komplementować moje malunki, a ja zazwyczaj przyjmowałam to z uśmiechem. Jednak dzisiaj miałam ochotę go po prostu zignorować. Byłam zbyt zmęczona, zbyt zagubiona w swoich myślach, by wdawać się w rozmowy.
Kiedy zauważył, że nie odpowiadam, nachylił się bliżej, a jego dłoń delikatnie musnęła moje ramię. Poczułam delikatny dotyk, który w pierwszej chwili mnie zaskoczył. Przerwałam malowanie i spojrzałam na niego. Miał w oczach ten sam, łobuzerski błysk, który widziałam już wcześniej.
— Jesteś naprawdę utalentowana, Jiwoo — mruknął, jakby to była jakaś wielka tajemnica. — Zawsze wiedziałem, że masz w sobie coś wyjątkowego.
Uśmiechnął się z tym swoim typowym urokiem, który działał na wiele dziewczyn z uczelni, ale na mnie... cóż, tego dnia na pewno nie. Jego flirtowanie wydawało mi się zbyt bezpośrednie, zbyt intensywne, jakby za wszelką cenę próbował zdobyć moją uwagę.
— Dzięki — powiedziałam sucho, starając się powrócić do pracy, ale nie odsunął się ani o krok.
— Może po zajęciach wybralibyśmy się na tę kawę? — zapytał, próbując nawiązać kontakt wzrokowy.
Westchnęłam cicho, zastanawiając się, jak delikatnie, ale stanowczo dać mu do zrozumienia, że nie mam na to ochoty.
— Jestem zajęta, Kang –— odparłam, licząc, że to wystarczy.
— Zawsze jesteś zajęta — zaśmiał się, jakby to miało wszystko wyjaśniać. — Ale może tym razem znajdziesz dla mnie chwilę?
Podszedł jeszcze bliżej, a jego dłoń znów dotknęła mojego ramienia, tym razem dłużej, jakby próbował nawiązać między nami jakiś kontakt fizyczny, którego wcale nie chciałam. Odchyliłam się lekko, udając, że poprawiam płótno, by uniknąć dalszego dotyku.
Nie miałam siły na takie zagrywki, zwłaszcza nie teraz. Kang był miłym chłopakiem, ale nie w tym momencie, nie w tej sytuacji. Jego uwaga była ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę po tym, co przeszłam z Heeseungiem.
— Naprawdę, Kang, może kiedy indziej — powiedziałam nieco ostrzej, niż zamierzałam.
Zauważył moją zmianę tonu i jego uśmiech nieco przygasł, ale nie dał za wygraną.
— Okej, rozumiem — odparł, unosząc ręce w geście poddania. — Ale nie zmienię zdania, wiesz? Prędzej czy później dasz się przekonać.
Zaśmiał się, jakby to było jakieś niewinne wyzwanie, a ja przewróciłam oczami. Kang był typem chłopaka, który zawsze uważał, że każdą sytuację da się obrócić w żart. To działało na inne dziewczyny, ale ja byłam zbyt zmęczona, by wchodzić z nim w jakiekolwiek gierki. Potrzebowałam spokoju, nie flirtu.
Kiedy w końcu odszedł, znowu poczułam ulgę. Chciałam wrócić do swojego malowania, ale czułam, że coś jest nie tak. Myślami wciąż krążyłam wokół Heeseunga. To było jak zacięta płyta – cokolwiek robiłam, gdziekolwiek byłam, jego obecność nie opuszczała mnie. Nawet teraz, gdy malowałam swoje emocje na płótnie, czułam, że to jego obraz wkradał się do mojego serca.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro