Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Heeseung

Gotowanie zawsze było dla mnie czymś automatycznym. Jakby to był jeszcze jeden element mojego świata, który mogłem kontrolować – wszystko zorganizowane, wszystko zgodne z planem. Miałem wprawę w przygotowywaniu prostych potraw, które sprawiały wrażenie bardziej wyrafinowanych, niż były w rzeczywistości. Tak było też dzisiaj. Wyciągnąłem składniki na japche – jedno z tych dań, które każdy zna, ale mało kto robi dobrze. Miałem zamiar zrobić je tak, by Jiwoo zapamiętała ten smak.

Gdy kroiłem warzywa, podświadomie zerknąłem na nią. Siedziała na krześle przy kuchennej wyspie, wyraźnie niepewna tego, co się dzieje. Była zła, to było widać. Ale nie próbowała uciec, nie walczyła już. Może była zmęczona. Może zaczynała rozumieć, że to, co się dzieje między nami, nie podlega prostym regułom. Była częścią mojego planu, a ja... byłem częścią jej życia. Nie mówiliśmy tego głośno, ale oboje to czuliśmy.

— Lubisz japche? — zapytałem, stawiając wodę na makaron z batatów.

—Nie jestem wybredna — odpowiedziała, choć wyraźnie próbowała brzmieć obojętnie. To była taka odpowiedź, jakiej się spodziewałem. Zawsze miała wokół siebie tarczę, nie chciała odsłonić ani fragmentu swojego prawdziwego "ja". Ale ja już zaczynałem ją czytać. W końcu... to było częścią mojej gry, a ona była kartą, którą zamierzałem zagrać, gdy przyjdzie na to czas.

— A co lubisz robić poza studiowaniem? — rzuciłem luźno, mieszając warzywa na patelni.

Zamarła, a ja poczułem, że popełniłem błąd. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że zobaczyłem zaskoczenie na jej twarzy. Coś, czego nie spodziewała się usłyszeć. Coś, czego ja nie powinienem pytać.

— Dlaczego cię to interesuje? — Jej głos zabrzmiał ostro, jakby w jednej chwili zamknęła się w skorupie, gotowa do walki.

Dlaczego mnie to interesuje? Sam tego nie wiedziałem. Normalnie takie rozmowy były mi obojętne. Ale teraz, stojąc tutaj w kuchni, robiąc japche i rozmawiając z nią o głupotach, czułem, że to nie jest normalne.

Uśmiechnęła się, ale to nie był zwykły uśmiech. W jej oczach pojawiła się iskra, jakby wyczuwała, że coś się zmienia. Czułem, jakby ta rozmowa stawała się jakąś grą, w której oboje stawiamy na szali coś więcej niż zwykłe słowa. Chciałem zrozumieć, dlaczego rozmowa z nią była inna.Spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się cień podejrzliwości.

— Może dlatego, że nigdy wcześniej nie miałem okazji z tobą tak normalnie pogadać — odpowiedziałem, udając, że to nic wielkiego. — Czysta ciekawość — wzruszyłem ramionami, choć tak naprawdę nawet nie wiedziałem, dlaczego zadałem to pytanie. W mojej głowie był chaos. Nigdy nie interesowały mnie sprawy prywatne ludzi, których wciągałem do swojego świata. Ale z nią było inaczej. Chciałem wiedzieć więcej. Chciałem ją poznać.

— Ta, jasne. — Jej głos był chłodny, ale po chwili wzrok złagodniał. — Cóż... Lubię muzykę. To moje hobby. Pomaga mi się odprężyć.

Gdy to powiedziała, nagle poczułem, jak ta rozmowa zmienia ton. Było w niej coś prawdziwego, coś, czego wcześniej nie dostrzegłem. Gra na gitarze? Nigdy bym tego nie zgadł. Zawsze wydawała się być skupiona na czymś większym, bardziej praktycznym. A jednak ta mała część jej życia była czymś, czego nigdy bym nie podejrzewał.

— Muzyka? — zapytałem, zaskoczony. — To interesujące. Nigdy nie myślałem, że to coś, czym się zajmujesz.

Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, jakby chciała powiedzieć, że nie wszystko musi być tak, jak wygląda na pierwszy rzut oka.

— Czasem ludzie mają więcej warstw, niż to, co widać na zewnątrz — odpowiedziała tajemniczo.

To, jak to powiedziała, sprawiło, że poczułem dziwną ciekawość. Nigdy wcześniej nie czułem potrzeby, by zrozumieć kobiety, z którymi miałem do czynienia. Zawsze traktowałem je jak elementy układanki, ale z nią... było inaczej. Coś w niej sprawiało, że chciałem dowiedzieć się więcej. Chciałem zrozumieć, kim naprawdę jest, jakie ma słabości, co kryje się za jej obronną postawą.

Gotowanie stało się tylko pretekstem, by przedłużyć naszą rozmowę. Zawsze myślałem, że kobiety są prostsze do przewidzenia, że ich intencje łatwo odczytać. A jednak z Jiwoo było inaczej. Im dłużej rozmawialiśmy, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że ona gra w grę, w której nie jestem pewien, czy kontroluję wszystkie zasady.

Gotowałem, ale w mojej głowie wciąż krążyły myśli. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego rozmowa z Jiwoo była tak... swobodna. Zwykle nie zwracałem uwagi na to, co mówią kobiety, a już na pewno nie na ich przemyślenia, hobby czy pasje. One były dla mnie tylko środkami do celu, pionkami w większej grze. A jednak teraz... coś było inaczej.

— Gram na gitarze — powiedziała nagle, przerywając ciszę.

Spojrzałem na nią, zdziwiony. Gra na gitarze? Nie spodziewałem się tego. Jiwoo zawsze wydawała mi się taka... kontrolująca, chłodna. A tu nagle mówi mi o czymś tak... osobistym.

— Serio? — zapytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. — Nigdy bym tego nie zgadł.

— A co, nie wyglądam na kogoś, kto może mieć pasje? — Uśmiechnęła się lekko, ale w jej głosie było coś, co sprawiło, że poczułem się jak głupek. Jakbym ją niedocenił. I chyba właśnie to zrobiłem.

Patrzyła na mnie, czekając na moją odpowiedź, ale ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Wszystko w tej rozmowie wydawało mi się dziwnie lekkie, jakbyśmy zapomnieli, dlaczego w ogóle się tu znaleźliśmy. Była moja, a jednak teraz czułem, jakbym odkrywał jej fragmenty, których wcześniej nie dostrzegałem.

— Po prostu... Nie spodziewałem się — przyznałem w końcu. — Zawsze wydawałaś się taka poważna.

— Może dlatego, że w twoim świecie nie ma miejsca na ludzi, którzy mają hobby — odpowiedziała cicho, ale jej głos miał w sobie cień prowokacji. Jakby sprawdzała, czy się obronię.

— Mój świat? — uniosłem brew, odwracając się do niej. — Myślisz, że wiesz, jak wygląda mój świat?

Spojrzała na mnie, a w jej oczach błysnęło coś, co sprawiło, że poczułem dreszcz. Ona była inna. Zaczynałem to rozumieć. To nie była zwykła dziewczyna, którą mogłem kupić, manipulować i porzucić, kiedy przestanie być użyteczna.

Była wyzwaniem. I to mi się podobało.

— Cóż, może nigdy nie dowiem się, jak wygląda twój świat — odpowiedziała po chwili. — Ale wiem, że dla ciebie wszystko musi być pod kontrolą. Widziałam to już wcześniej.

Jej słowa uderzyły we mnie bardziej, niż chciałem przyznać. Owszem, kontrola była wszystkim. Była podstawą mojego życia. Ale teraz... z jakiegoś powodu, rozmowa z nią wytrącała mnie z równowagi. I to mi się nie podobało.

— Może nie wszystko jest tak, jak myślisz — odpowiedziałem cicho, kończąc mieszanie warzyw i przerzucając je na talerz. Postawiłem przed nią japche, a ona spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

Zastanawiałem się, dlaczego ta rozmowa była tak swobodna. Dlaczego pozwalałem sobie na takie luzackie rozmowy z dziewczyną, która powinna być jedynie kolejnym pionkiem w mojej grze. Ale była inna. Była bystra, miała cięty język i potrafiła postawić mnie do pionu. Nigdy wcześniej nie spotkałem kobiety, która wzbudzałaby we mnie taką ciekawość. Która sprawiałaby, że chciałem dowiedzieć się więcej, niż to, co widać na pierwszy rzut oka.

— Nigdy nie interesowały cię kobiety, prawda? — zapytała nagle, jakby czytała w moich myślach.

Spojrzałem na nią, zaskoczony jej śmiałością.

— Może dlatego, że żadna nie była dla mnie wystarczająco interesująca — odpowiedziałem, nie odrywając od niej wzroku.

— A co z tobą? — zapytała nagle, odwracając role. — Czym się zajmujesz, gdy nie trzymasz ludzi na smyczy?

Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Jeszcze nikt wcześniej nie postawił mi takiego pytania w taki sposób. Zawsze byłem tym, który miał przewagę, który znał odpowiedzi. Ale ona? Śmiała się ze mnie, a jednocześnie prowokowała. Było to... odświeżające.

— Ja? — uśmiechnąłem się lekko, zastanawiając się, jaką odpowiedź jej dać. — Cóż, zajmuję się tym, co widzisz. Mam swoje interesy, swoje życie. I lubię kontrolować sytuację.

Spojrzała na mnie i uniosła brew, jakby czekała na coś więcej. Ale ja nie zamierzałem się tak łatwo odkryć. Nawet jeśli zaczynała mnie intrygować, nadal była częścią mojej gry. I nawet jeśli ta rozmowa wydawała się lżejsza, bardziej swobodna, to nie zmieniało faktu, że ona miała spełnić swoją rolę.

— To wszystko? — zapytała, biorąc kęs warzywa, które jej podałem.

— Na dzisiaj tak — odpowiedziałem z uśmiechem. Zaczynała mnie rozbrajać, a to było coś, czego nie mogłem pozwolić, by się rozwinęło.

Jiwoo przygryzła wargę, jakby zastanawiała się, co dalej powiedzieć. Widziałem, jak powoli się otwiera, jak jej maska opada. Ale jednocześnie ja czułem, że również coś się we mnie zmienia. Ta rozmowa była inna. A ja nie byłem pewien, czy to dobrze.

— Mam nadzieję, że ci zasmakuje — powiedziałem, chociaż nie chodziło tylko o jedzenie.

Chciałem, żeby zrozumiała, że niezależnie od tego, co mówiła, od tego, jak próbowała walczyć, była już częścią mojego świata. A teraz, gdy ta rozmowa tak dziwnie się potoczyła, nie byłem pewien, kto naprawdę wygrywał.

Po skończonym posiłku czułem, jak atmosfera między nami staje się gęstsza. Jiwoo była spokojniejsza, choć w jej oczach wciąż dostrzegałem cień niepewności, jakby nie była pewna, czego może się po mnie spodziewać. Nie dziwiłem się jej. W końcu wiedziała, w co się pakuje, a ja nie byłem typem, który cokolwiek ułatwia.

Podszedłem do niej, stawiając ręce na oparciu krzesła, na którym siedziała. Jej oczy wbiły się w moje, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Delikatnie pochyliłem się i musnąłem jej usta swoimi. Początkowo była zaskoczona, ale po chwili odwzajemniła pocałunek, choć nieco ostrożnie, jakby wciąż miała wątpliwości. Moje dłonie przesunęły się na jej ramiona, a ja nachyliłem się bliżej, czując, jak jej ciało reaguje na moją bliskość. Kiedy w końcu się odsunąłem, w jej oczach widziałem mieszaninę pożądania i czegoś jeszcze – czegoś, czego nie potrafiłem do końca zrozumieć.

— Czas na ciebie — powiedziałem, wyciągając telefon z kieszeni i pisząc szybko wiadomość. — Szofer odwiezie cię do domu.

Jiwoo spojrzała na mnie zaskoczona, jakby nie spodziewała się, że już zamierzam ją odesłać. Zawsze była czujna, gotowa do obrony, a mimo to z każdą chwilą traciła kontrolę. Lubiłem to w niej – tę nieprzewidywalność.

— A ty? Co teraz zamierzasz? — zapytała po chwili milczenia. Jej głos był spokojny, ale ja dobrze znałem ten ton. Ukrywała swoje myśli, ale widać było, że coś ją trapiło.

Oparłem się o blat kuchenny, spoglądając na nią z lekko zadziornym uśmiechem.

— Chcę, żebyś kupiła towar od tego fałszywego Heeseung'a — odpowiedziałem, nie owijając w bawełnę. Wiedziałem, że nie ma sensu jej owijać w te plany. Jiwoo była mądra, a przede wszystkim była sprytna. Dlatego to właśnie ją wybrałem do tej roboty.

— Co? — zmarszczyła brwi, patrząc na mnie podejrzliwie. — Chcesz, żebym z nim handlowała?

Kiwnąłem głową na potwierdzenie.

— Tak. Ale to nie jest zwykła transakcja. To będzie pułapka.

Jiwoo opuściła wzrok na chwilę, jakby analizowała każdy szczegół moich słów. Nie wiedziałem, co dokładnie siedzi w jej głowie, ale nie zamierzałem jej naciskać. W końcu podniosła na mnie oczy.

— A jak dokładnie to sobie wyobrażasz? — zapytała ostrożnie.

Zacząłem tłumaczyć plan, który od dawna chodził mi po głowie. Chciałem, żeby Jiwoo wkupiła się w łaski tego fałszywego Heeseunga, zrobiła transakcję, a kiedy ten poczuje się bezpiecznie, my wpadniemy. To było proste, a jednocześnie wymagało precyzji i sporej dozy zaufania. To ostatnie było jednak towarem, którego rzadko udzielałem.

— Zrobisz transakcję, a my będziemy tuż za rogiem — wyjaśniłem. — W odpowiednim momencie wpadniemy i go złapiemy. Cała operacja powinna być szybka i bez większych komplikacji. Oczywiście, jeśli będziesz działać zgodnie z planem.

— A co, jeśli coś pójdzie nie tak? — Jej głos stał się cichszy, jakby już teraz rozważała każdy możliwy scenariusz. Przybliżyłem się do niej, opierając dłonie o blat za nią. Nasze twarze były blisko, a ja czułem jej oddech na swojej skórze.

— Wtedy ja zajmę się resztą — powiedziałem z pewnością w głosie. — Nie musisz się martwić. Zawsze wszystko mam pod kontrolą.

Ona jednak nie wyglądała na przekonaną. Przez chwilę wydawało mi się, że rozważa różne opcje – ucieczkę, bunt, a może nawet współpracę. Ale w końcu westchnęła i kiwnęła głową.

— Dobrze. Ale jeśli coś pójdzie nie tak, będziesz mnie winny — powiedziała, a ja wiedziałem, że ta rozmowa ma drugie dno. Jiwoo była silniejsza, niż się wydawało, i potrafiła wynegocjować swoje warunki.

Uśmiechnąłem się lekko, odsunąłem się od niej i spojrzałem na zegarek.

— Dobrze, umówmy się, że dostaniesz swoją zapłatę, jeśli plan się uda. Ale... pamiętaj, to ja tu rządzę. Ty masz tylko wykonać swoją część.

Jej oczy zmrużyły się, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że nie ma wyboru.

Kiedy drzwi zamknęły się za Jiwoo, przez chwilę stałem nieruchomo, wsłuchując się w dźwięk odjeżdżającego samochodu. W mieszkaniu zapanowała cisza, a ja nagle poczułem dziwną pustkę. Przesunąłem dłonią po ustach, jeszcze czując na nich ciepło jej warg. Uśmiechnąłem się mimowolnie, ale zaraz ten uśmiech zniknął, zastąpiony przez chłodny racjonalizm, który zawsze starałem się utrzymać.

Od dawna nie gotowałem. A nigdy, przenigdy nie gotowałem dla kobiety. To nie była moja rola, nigdy nie czułem potrzeby, żeby zabiegać o czyjąś uwagę w taki sposób. A jednak... z Jiwoo było inaczej. Nawet teraz, patrząc na puste talerze, zastanawiałem się, dlaczego właściwie to zrobiłem. Czy chodziło tylko o to, żeby ją zatrzymać, pokazać, że potrafię zdominować sytuację? A może to było coś więcej?

Pokręciłem głową, próbując pozbyć się tych myśli. Zawsze byłem dobry w oszukiwaniu samego siebie, więc teraz też nie powinno to być trudne. Jiwoo była tylko pionkiem w mojej grze. Potrzebowałem jej, żeby doprowadzić do końca sprawę fałszywego Heeseunga. Tak, dokładnie to sobie powtarzałem. Nic więcej.

Usiadłem na kanapie, opierając się wygodnie i spoglądając na pustą przestrzeń przede mną. Ale nie mogłem się skupić. Moje myśli ciągle wracały do niej – do tego, jak wyglądała, gdy stała w kuchni, jak z początku opierała się moim gestom, a potem oddawała pocałunek. Miałem wrażenie, że widziałem w jej oczach coś więcej niż tylko strach i gniew. Czasem zdawało mi się, że była zagubiona, jakby sama nie wiedziała, czego chce. To sprawiało, że była jeszcze bardziej interesująca.

Mimo wszystko, nie mogłem przestać myśleć o tym, jak bardzo chciałem ją kontrolować, jak chciałem być tym, który trzyma ją na krawędzi. Zawsze lubiłem władzę – to nie było nic nowego. Ale Jiwoo miała w sobie coś, czego nie mogłem do końca zrozumieć. Coś, co mnie przyciągało, nawet jeśli wiedziałem, że to nie powinno mieć znaczenia.

Oparłem głowę na dłoni, próbując zebrać myśli. Może to przez nią czułem tę dziwną mieszaninę podniecenia i frustracji. Ale przecież nie mogłem sobie pozwolić na to, by zatracić się w tej grze. Była tylko zabawką. Niczym więcej. A ja byłem tym, który rozdaje karty.

Przestań, Heeseung. Wiesz, jak to działa, pomyślałem. Zawsze wiesz, kiedy coś jest tylko zabawą.

Tylko że to nie było już takie proste, jak kiedyś. Czułem to. Każde jej spojrzenie, każda reakcja na mój dotyk – wszystko to sprawiało, że chciałem więcej. Ale nie mogłem sobie pozwolić na zaangażowanie. Związek, relacja – te rzeczy były dla mnie bezwartościowe. Nie mogłem sobie pozwolić, by coś takiego mnie rozpraszało.

Wstałem z kanapy, podszedłem do stołu i zebrałem talerze. Kiedy ostatni raz jadłem z kimś w ten sposób? A tym bardziej gotowałem? Nie pamiętałem. Wolałem zapomnieć. To nie miało znaczenia. Przy każdym kroku próbowałem się przekonać, że Jiwoo była dla mnie tylko narzędziem. Krok w stronę wyeliminowania problemu ze zdrajcą. Moje działania miały jasny cel, a jej udział w tym był tylko koniecznością. Musiała wykonać swoją część, a ja miałem nadzieję, że zrobi to dobrze.

Ale po co te rozważania? Wszystko to przecież było tylko grą. Zabawą. Bawiłem się nią, tak jak robiłem to z każdą inną osobą, która stanęła mi na drodze. Jednak z nią... to było inne. Czułem, że każde nasze spotkanie, każdy moment, kiedy byłem blisko niej, budował coś więcej. To mnie irytowało. Nienawidziłem myśleć, że ktoś może mieć na mnie jakikolwiek wpływ.

Wszystko wracało do jednej prawdy: to ja rządzę. Zawsze. Tylko tym razem miałem nadzieję, że uda mi się samemu siebie przekonać, że to uczucie nie jest realne.

Zająłem się sprzątaniem po posiłku, starając się nie wracać myślami do pocałunku ani jej dotyku. To wszystko nie miało znaczenia. To była tylko rozgrywka, a ja byłem w niej mistrzem.

Jiwoo była tylko kolejnym elementem tej układanki. Przypomniałem sobie jej spojrzenie, kiedy mówiłem jej o pułapce na fałszywego Heeseunga. Wtedy wiedziałem, że była przekonana, że może się ze mną bawić. Ale to nie była zabawa. To było życie.


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro