08. Jiwoo
Kiedy otworzyłam oczy, przez chwilę nie mogłam zorientować się, gdzie jestem. W pokoju panowała cisza, a w powietrzu unosił się zapach drogich perfum i... whiskey? Powoli docierała do mnie świadomość tego, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Z każdą sekundą czułam coraz większy gniew i wstyd. Co ja zrobiłam? Jak mogłam pozwolić, żeby to wszystko zaszło tak daleko?
Leżałam przez chwilę, przygryzając dolną wargę. Moje ciało było obolałe, a umysł rozbiegany, próbujący zebrać myśli. Wszystko krzyczało, żeby stąd uciec – natychmiast. Potrzebowałam dystansu, potrzebowałam oddechu. Odsunęłam kołdrę i wstałam z łóżka, czując, jak zimna podłoga kontrastuje z moją nagą skórą. Spojrzałam na siebie – nie miałam na sobie nic, absolutnie nic, co jeszcze bardziej wzbudziło we mnie złość. Rozejrzałam się po pokoju, szukając swoich ubrań.
Ale ich nie było.
Cholera jasna, pomyślałam, wpatrując się w puste miejsce, gdzie ostatnio widziałam swoje rzeczy. Jakby wyparowały. Prawie zaczęłam panikować, kiedy zauważyłam na krześle coś innego – koszulę. Koszulę, która ewidentnie należała do Heeseung'a. Szybko ją podniosłam, przyciskając do ciała, jakby miała mnie ochronić przed resztkami wspomnień z minionej nocy. Nie miałam wyjścia – musiałam ją założyć.
Nawet nie chciałam myśleć o tym, co to znaczyło. Na samą myśl, że Heeseung mógł to wszystko zaplanować, żołądek podszedł mi do gardła. Bez większego zastanowienia wciągnęłam na siebie jego koszulę, zapinając ją z szybkością, jakby od tego zależało moje życie. Była na mnie zbyt duża, sięgała niemal do połowy uda, ale to lepsze niż stanie tutaj kompletnie naga.
Zamierzałam się stąd ulotnić. Odciąć się od tego wszystkiego, zmyć z siebie całą tę sytuację i nigdy więcej nie patrzeć mu w oczy. Przycisnęłam dłoń do czoła, czując pulsujący ból głowy. Moje emocje szalały – gniew, żal, wstyd, a gdzieś w głębi tej burzy tliła się iskra czegoś, czego nie chciałam nawet nazwać. Musiałam stąd wyjść, teraz, zanim się złamię.
Otworzyłam drzwi od sypialni i rozejrzałam się po korytarzu. Cisza. Nigdzie nie było Heeseung'a, przynajmniej na razie. To była moja szansa. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie. Każdy krok zdawał się głośniejszy, niż powinien, a ja modliłam się, żeby nikt mnie nie zatrzymał, żebym mogła po prostu wyjść i zapomnieć.
Korytarz prowadził mnie w stronę schodów, a moje serce waliło jak młotem. Każdy krok zdawał się trwać wieczność, jakby przestrzeń wokół mnie rozciągała się w nieskończoność. Kiedy w końcu dotarłam do salonu, moje spojrzenie od razu padło na drzwi frontowe. Wyjście. To było jedyne, na czym mogłam się teraz skupić.
Z każdym krokiem czułam, jak zbliżam się do ucieczki. Ale wtedy poczułam to. Ten zapach – dym papierosowy i drogie perfumy. Heeseung. Stał na tarasie, plecami do mnie, z papierosem w dłoni. Przez chwilę wydawało się, że mnie nie zauważył. Może uda mi się przemknąć? Ale zanim zdążyłam zrobić kolejny krok, jego głos rozciął ciszę.
– Wychodzisz już? – zapytał, jakby to była zwykła rozmowa między znajomymi. Nie odwrócił się, ale wiedziałam, że wiedział, że tam jestem.
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam odpowiedzieć, stojąc w jego za dużej koszuli, z myślami zlepionymi w chaosie. Chciałam mu coś odpowiedzieć, cokolwiek, ale jedyne, co czułam, to gniew.
– Tak – powiedziałam ostro, bardziej do siebie niż do niego. – Wychodzę.
Heeseung odwrócił się powoli, a jego oczy przeszyły mnie na wskroś. Jego twarz nie wyrażała niczego szczególnego, jakby cała ta sytuacja była dla niego zupełnie normalna. Dla mnie jednak była daleka od tego. Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi grunt spod nóg.
— Nie zapomnij o umowie, Jiwoo — powiedział spokojnie, wypuszczając dym papierosowy z ust.
Słysząc to, wzburzenie we mnie narosło. Chciałam coś powiedzieć, wyrzucić z siebie gniew, wykrzyczeć, że nigdy się na to nie zgodziłam, że nigdy więcej nie chcę go widzieć. Ale moje słowa ugrzęzły w gardle. W końcu ruszyłam szybkim krokiem w stronę drzwi, czując na sobie jego wzrok. Przynajmniej nie próbował mnie zatrzymać.
Kiedy w końcu znalazłam się na zewnątrz, zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Moje dłonie drżały, a w głowie wciąż huczały jego słowa. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Stałam na podjeździe jego posiadłości, próbując złapać oddech i zebrać myśli.
Jedno było pewne, musiałam się stąd jak najszybciej ulotnić.
✯
Kiedy już prawie znalazłam się przy bramie, nagle poczułam na sobie mocny uścisk dłoni. Zanim zdążyłam się zorientować, zostałam gwałtownie odwrócona i wciągnięta w jego ramiona. Heeseung stał naprzeciwko mnie, a jego spojrzenie paliło mnie żywym ogniem. Było w nim coś surowego, niebezpiecznego, czego wcześniej nie zauważyłam – albo nie chciałam zauważyć.
— Co ty sobie wyobrażasz? — zapytałam, próbując wyrwać się z jego uścisku, ale był zbyt silny. Spojrzałam mu prosto w oczy, a jego wzrok przeszywał mnie na wskroś. Nie było w tym żadnego zażenowania, żadnej wątpliwości, jakby wiedział, że miał nade mną władzę.
— Dokąd się tak śpieszysz? — zapytał z drwiną, a jego palce zacisnęły się mocniej na moim nadgarstku. W jego głosie była nuta rozbawienia, jakby cała ta sytuacja była dla niego jedną wielką grą, którą tylko on kontrolował.
— Muszę wrócić do domu — odparłam stanowczo, czując, jak gniew zaczyna się we mnie gotować. — Mam dosyć twoich gierek. Puszczaj mnie.
Heeseung przechylił lekko głowę, jego oczy błądziły po mojej twarzy, jakby szukał czegoś, co sprawi, że złamię się przed nim. Z każdą sekundą, jaką spędzałam w jego uścisku, czułam, jak pożądanie bijące z jego oczu ściera się z moją determinacją, żeby nie dać mu satysfakcji. Wciąż miałam na sobie tę cholerną koszulę, jego koszulę, a on wydawał się czerpać z tego niewypowiedzianą satysfakcję.
— W mojej koszuli wyglądasz całkiem nieźle — powiedział z uśmiechem, a w jego głosie brzmiała nuta prowokacji, jakby chciał mnie jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi. — Ale powiem ci jedno — dodał, zniżając głos — jeszcze lepiej byłoby ci bez niej.
Poczułam, jak moja twarz płonie. Nie wiem, czy bardziej z wściekłości, czy z zażenowania, ale na pewno nie zamierzałam dać mu tej satysfakcji. Patrzyłam na niego z wyraźną niechęcią, starając się zachować chłodną twarz, mimo że jego bliskość zaczynała mnie męczyć. Wiedział, co robił. Każde jego słowo, każdy ruch miał wywołać we mnie reakcję, miał mnie złamać.
— Myślisz, że możesz mną tak manipulować? — rzuciłam ostro, próbując się wyrwać z jego uścisku. Jego uśmiech tylko się poszerzył, a jego oczy błyszczały tym samym, niebezpiecznym blaskiem. Jakby moje protesty go tylko bawiły.
— Wcale nie muszę — odpowiedział spokojnie. — Prędzej czy później i tak zrozumiesz, że nie masz wyjścia.
Jego pewność siebie sprawiała, że czułam się jak uwięziona. Wiedział, że był na silniejszej pozycji, że miał nade mną przewagę, a ja nie miałam gdzie się ukryć. Moje serce biło mocno, zderzając się z mieszanką gniewu i... czegoś jeszcze. Czegoś, czego nie chciałam przyznać przed sobą, a tym bardziej przed nim.
— Jesteś chory — syknęłam, czując, że cała sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Heeseung nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie tym samym pożądliwym wzrokiem, jakby chciał czytać w moich myślach. Jego dłoń przesunęła się po moim ramieniu, a ja natychmiast odskoczyłam, jakby jego dotyk mnie parzył.
— Może — odpowiedział, wzruszając ramionami, jakby to była błaha kwestia. — Ale ty, jesteś teraz w moim świecie.
Jego słowa przyprawiły mnie o dreszcze. Wiedziałam, że miał rację. Byłam w jego posiadłości, w jego przestrzeni, i choć próbowałam stawić opór, wiedziałam, że to on miał władzę. Ta świadomość była miażdżąca.
— Więc co teraz? — zapytałam, próbując utrzymać pozory kontroli, choć moje serce biło tak mocno, że prawie czułam, jak pęka mi klatka piersiowa. — Myślisz, że pozwolę ci się tak traktować?
Heeseung uśmiechnął się szeroko, patrząc na mnie tak, jakby dokładnie wiedział, co myślę.
— Zobaczymy — powiedział cicho, jego uśmiech był równie lodowaty, co jego słowa. Po chwili dodał zuchwale — pamiętaj, ja dyktuję zasady tej gry. A ty... Ty po prostu musisz się dostosować.
Patrzyłam na niego, czując, jak gniew miesza się z niepewnością. Heeseung nie był kimś, z kim mogłam sobie pozwolić na otwartą walkę, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. To wszystko było dla niego grą, grą, którą tylko on mógł wygrać.
— Zabawimy się, Jiwoo — dodał, zbliżając się jeszcze bardziej. — I choć teraz jeszcze tego nie wiesz, to już jesteś częścią mojego świata.
✯
Po całym tym zamieszaniu byłam wyczerpana. Czułam, jak każda komórka mojego ciała woła o odpoczynek. Nie chciałam tu być, nie chciałam być w tej sytuacji – a jednak byłam. Każda próba wyrwania się, każda próba oporu kończyła się tym samym: napotkałam na mur, którego nie mogłam przebić.
— Muszę wracać do domu — powiedziałam słabym głosem, patrząc na Heeseung'a, który stał przy drzwiach, opierając się o futrynę, jakby miał całkowitą kontrolę nad sytuacją. W jego oczach nie było ani śladu wahania, ani krzty wątpliwości. Był pewny siebie, jakby wiedział, że i tak ostatecznie zrobię to, czego ode mnie oczekiwał.
— Nigdzie nie pójdziesz — odpowiedział spokojnie, jakby moje słowa były jedynie cieniem wiatru, bez znaczenia. — Teraz jesteś tutaj. Ze mną.
— Heeseung, naprawdę muszę... — zaczęłam, ale przerwał mi jednym, szybkim ruchem. Podszedł do mnie, chwycił moją dłoń i zanim zdążyłam zaprotestować, zaprowadził mnie z powrotem do pokoju. Szłam za nim, niemal automatycznie, jakbym nie miała już siły się opierać. Z każdym krokiem czułam, jak gubię w sobie tę resztkę oporu, który starałam się zachować. Zbyt wiele się wydarzyło, zbyt wiele emocji naraz.
Pokój, do którego mnie wprowadził, był piękny. Przesadnie ekskluzywny, jak reszta jego domu. Ściany ozdobione były delikatnymi, jedwabnymi tkaninami, a meble lśniły bogactwem. Każdy detal, każda najmniejsza rzecz w tym miejscu wołała o luksus, jakby sam pokój miał przypominać mi, że teraz należę do jego świata. Nie chciałam tego. Ale jak mogłam z tym walczyć?
Heeseung nie pozwolił mi na długie myślenie. Pociągnął mnie za sobą w głąb pokoju, a ja poczułam, jak jego ręce zamykają się na mojej talii, przyciągając mnie bliżej. Byłam zmęczona, chciałam stawiać opór, ale coś we mnie krzyczało, że to na nic. Znał mnie, znał moje słabości, a w jego oczach dostrzegałam coś, co sprawiało, że moje serce zaczynało bić szybciej – mieszankę pewności i pożądania.
— Nie możesz mi tego robić — wycedziłam, ale moje słowa były tak słabe, jakby nie miały żadnej mocy. — Nie jestem twoją zabawką.
Heeseung zaśmiał się cicho, a jego uśmiech sprawił, że przeszły mnie dreszcze. Był blisko, zbyt blisko. Jego oddech muskał moją szyję, a ja czułam, jak jego dłonie przesuwają się po moich plecach, przyciągając mnie jeszcze mocniej do siebie.
— Może nie jesteś — odpowiedział, zbliżając twarz do mojej — ale teraz pracujesz dla mnie. A to oznacza, że jesteś częścią mojego świata. Musisz się do tego przyzwyczaić.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie dał mi szansy. Jego usta nagle znalazły się na moich, a ja poczułam, jak znów zanurzam się w tej dziwnej mieszaninie gniewu i pożądania. Nasze ciała zaczęły się poruszać w rytmie, którego nie mogłam kontrolować. Jego dłonie przesuwały się po moich plecach, po moich ramionach, a ja... Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Miał nade mną władzę, a ja nie umiałam tego zatrzymać.
Nasze pocałunki stały się coraz bardziej namiętne. Jego usta były gorące, a ja czułam, jak moje ciało poddaje się, jakbym nie miała już siły na walkę. Byłam zmęczona, ale jednocześnie czułam, jak rośnie we mnie coś, czego nie chciałam przyznać przed sobą. Oddawałam mu się – nie z przymusu, ale z jakiejś dziwnej, niewytłumaczalnej potrzeby.
Po chwili nasze ubrania zaczęły lądować na podłodze. Jego dłonie były wszędzie, a ja nie mogłam się od niego oderwać. Chciałam, żeby to się skończyło, ale jednocześnie... Nie chciałam, żeby przestawał.
Kiedy w końcu nasze ciała złączyły się w jeden, poczułam, jak moje zmysły zalewają emocje, które były zbyt silne, bym mogła nad nimi zapanować. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim – o długach Taehyunga, o jego grze, o tym, że pracuję dla Heeseung'a. Byłam tylko ja i on. A potem... wszystko zgasło.
Gdy wszystko się skończyło, czułam, jak moje ciało opada na łóżko. Byłam wyczerpana, zmęczona, ale jednocześnie... coś we mnie wciąż pulsowało. Heeseung nie powiedział ani słowa. Spojrzał na mnie, a potem zbliżył się jeszcze raz, pochylając się nad moim ciałem.
— Pamiętaj — wyszeptał, a jego słowa były jak nóż przeszywający ciszę. — Od teraz pracujesz dla mnie. A ja... będę cię pilnował.
✯
Wychodząc z posiadłości Heeseung'a, czułam, jak w mojej głowie kłębią się wszystkie informacje, które mi podał. Każde jego słowo było jak ostre cięcie, które zostawiało głęboką ranę. Wiedziałam, że wpakowałam się w coś, co daleko wykracza poza moje wyobrażenia o tym, jak może wyglądać świat ludzi takich jak on. Ludzi, którzy bez skrupułów dyktują warunki, którzy kontrolują życie innych, jakby to była jedynie partia szachów.
Pracujesz dla mnie – te słowa wciąż brzmiały w moich uszach, jak echo, którego nie mogłam się pozbyć. Owszem, zgodziłam się. Ale to, co czułam w środku, to była czysta nienawiść. Zgoda była tylko pozorem. Zrobiłam to, bo musiałam, ale w głębi duszy miałam inny plan.
Postanowiłam, że się zemszczę.
Pamięć o tym, co Heeseung zrobił Taehyung'owi, nie dawała mi spokoju. Był moim bratem, jedyną bliską mi osobą, a teraz był zagubiony, wplątany w ciemne interesy przez własną głupotę. Heeseung był tego głównym sprawcą. Jego pewność siebie, jego bezczelność... Wiedział, że ma nade mną władzę, ale nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się mylił. Ta władza była pozorna, a ja nie zamierzałam grać według jego reguł.
Idąc w stronę bramy posiadłości, czułam, jak moje emocje zmieniają się z każdą chwilą. Początkowo był to strach, zmieszanie – ale teraz była to złość, którą ledwo mogłam powstrzymać. Moje pięści zacisnęły się mimowolnie, gdy wyobrażałam sobie, jak Heeseung manipuluje ludźmi. Jak wciąga ich w swoje mroczne gierki, nie bacząc na to, kogo rani po drodze. Moje myśli krążyły wokół jednego – musiałam znaleźć sposób, by go pokonać. Był silny, bezwzględny, ale ja znałam jego słabości. Widziałam, jak reagował na mnie, na moje ciało, jak łatwo było go wytrącić z równowagi. Może to będzie moja przewaga.
Nawet gdy wychodziłam na ulicę, wciąż myślałam o nim. O tym, co zrobił, o tym, kim był. Ale im bardziej próbowałam się odciąć, tym trudniej było mi to zrobić. Mój brat, Taehyung... Przypomniałam sobie jego twarz, gdy po raz ostatni się widzieliśmy. Był załamany, pełen strachu, ale nie chciał przyznać się do błędu. Zawsze był taki, zbyt dumny, by prosić o pomoc. Zastanawiałam się, jak bardzo musiał być przerażony, skoro w końcu się do mnie odezwał. Wiedział, że jestem jego ostatnią nadzieją. A ja nie mogłam go zawieść.
Z tymi myślami ruszyłam w stronę uczelni. Każdy krok stawał się coraz cięższy, jakbym niosła na plecach cały ciężar świata. Moje serce biło niespokojnie, a umysł wciąż wracał do jednej osoby – Heeseung'a. Nienawidziłam go, ale jednocześnie coś we mnie sprawiało, że nie mogłam przestać o nim myśleć. Moje ciało pamiętało dotyk jego dłoni, jego pocałunki, choć teraz wydawało mi się to jedynie fałszywą iluzją. Dlaczego musiałam tak reagować na niego? Dlaczego musiałam czuć, jak serce przyspiesza na samą myśl o tym, co między nami zaszło?
Starałam się o tym nie myśleć, ale to było silniejsze ode mnie. W końcu, nawet jeśli go nienawidziłam, Heeseung miał w sobie coś, co mnie przyciągało. Jego niebezpieczna natura, sposób, w jaki patrzył na świat – to wszystko mnie fascynowało, choć wiedziałam, że powinnam od tego uciekać jak najdalej. Ale nie mogłam. Może dlatego, że podświadomie wiedziałam, że to właśnie on trzyma klucz do mojego problemu. Klucz do uratowania Taehyunga.
Dotarłam na uczelnię, próbując się skupić na tym, co przede mną. Wiedziałam, że muszę działać szybko i ostrożnie, by odkryć, kto podszywał się pod Heeseunga i upłynniał jego pieniądze. Ale w głowie wciąż miałam obraz jego twarzy, jego chłodnych, obojętnych oczu. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale teraz to ja miałam swoją grę do rozegrania.
Obiecałam sobie, że wygram. Bez względu na cenę.
Od Autorki: Rozdział pojawił się tylko ze względu na KookiesDaughter ^.^
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro