Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9



- Ale... - właśnie minęliśmy tablicę z napisem „Gotham żegna. Zapraszamy ponownie" - Możesz mi obiecać, że między tobą a Barbarą... Do niczego nie doszło, prawda?

Po drugiej stronie usłyszałem głośny śmiech Harpera. No naprawdę, cholernie śmieszne!

- Luz, Dickiebrid! - rzucił, gdy nieco opanował rozbawienie - Spała w sypialni staruszka, a ja u niej. Byliśmy grzeczni, naprawdę. - zapewnił z wyczuwalnym rozbawieniem w głosie. Odetchnąłem głęboko, czując jak pulsuje mi żyła na czole. Spokojnie, Dick. Nie możesz go zabić. Najpierw rzuć go na pożarcie Oliverowi, coby pocierpiał przed śmiercią - Ej, Dick.

Nie odpowiedziałem, postanawiając go zignorować na jakiś czas.

- Ej.

Znów nie się nie odezwałem.

- Dick.

Cholera. Nie da się kogoś ignorować, jak słyszy się tego kogoś zaraz przy uchu!

- Co? - mruknąłem niechętnie.

- Gdzie teraz jedziemy? -Cooo? Czyżby Royuś się bał, że faktycznie zaciągnę go przed oblicze wielkiego i strasznego Olivera Rozróby Queena? Ojej, biedactwo, ciągle ma nadzieję, że tegoż nie uczynię.

- Stwierdziłem, że we dwóch jest trochę nudno. - podjąłem się rozmowy. Może jak teraz z nim pogadam, to potem da mi spokój. Ta. Niedoczekanie moje.

- Jesteśmy w podróży niecałe dwa dnia, a ty już znudziłeś się moim towarzystwem. - stwierdził znudzonym głosem - A i tak sporo czasu spędziłeś z dala ode mnie. Czuję się niekochany.

- I już masz odpowiedź dlaczego przed Oliverem miałeś dwóch ojców, matki nie poznałeś, a trzeci ojciec wywalił cię na zbity pysk. - warknąłem.

- Ej, poczekaj. - wtrącił - Pragnę tylko zaznaczyć, że Dinah była dla mnie jak matka i po tym, jak Jełop Queen nawalił, to z Halem bardzo mi pomogli i w ogóle.

- Czyli miałeś jednak czterech ojców? Jak dobrze, że jesteś już pełnoletni. Chociaż nie wiem czy i tak nie ustanowiłeś jakiegoś rekordu.

I nastała cisza. Mózg Speedy'ego się przegrzał.

- Odeszliśmy od tematu. - a nie. Po prostu szukał dobrej wymówki, aby odejść od tematu jego patologicznej rodziny i patologicznego dzieciństwa. Ćpun jeden i pasożyt... - Ale wiesz, że to o ćpunie i pasożycie powiedziałeś na głos, prawda? - zapytał z bólem. Takim rzeczywistym bólem. Cholera.

- Roy, ja... - urwałem, nawet nie wiedząc co powiedzieć - Wiesz, że tak nie myślę...

- Czemu? Przecież to prawda. - powiedział, starając się zachować panowanie nad swoim głosem, choć był bliski płaczu. Trafiłem w czuły punkt, co? - Jestem byłym ćpunem. Byłem uzależniony od heroiny. Ćpałem za pieniądze Olivera. Wyszedłem z tego tylko dzięki poświęceniu Dinah. Zmarnowała na mnie dużo swojego czasu i nerwów, chociaż nie musiała. Jestem pasożytem.

A teraz ta niezręczna cisza. Bo co miałbym mu...? Nie no, nie róbcie sobie jaj. Wszyscy dobrze wiemy, że mam mu coś do powiedzenia na ten temat.

- A może byś tak w końcu przyjął do wiadomości, że są na tym świecie ludzie, którym na tobie zależy, co?! - warknąłem. Chyba go zatkało. A przynajmniej nic nie powiedział - Chociażby Dinah czy Hal! A nawet i ja z Wally'm! Nie pamiętasz kto nadstawiał karku i bronił cię przed wszystkimi obraźliwymi wyzwiskami, którymi uraczył cię Oliver?! Nie pamiętasz kto wymykał się z Batcave i zrywał się z treningów, żeby dotrzymać ci towarzystwa, pocieszyć, kiedy miałeś swoje odpały po odstawieniu hery?! Co?! Otwórz oczy, ty zasrany egoisto! Ciągle tylko jęczysz jaki to biedny jesteś i pokrzywdzony!

- Odezwał się! - przerwał mi wściekle - A kto ciągle przeżywa jak to źle potraktował go Batman i że Tytani się rozpadli?! A ostatecznie, nawet nie jesteś w stanie powiedzieć co się stało!


*Gamingowy kac*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro