Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21


Siedziałem na zamkniętej klapie sedesu, obserwując w hotelowym lustrze jak Roy powoli centymetr po centymetrze, kosmyk po kosmyku obcina moje włosy. Umyłem je, wysuszyłem i nie nałożyłem żelu, stwierdzając, że to czas najwyższy pozbyć się jeża i... Zasadniczo, to nie wiem jak teraz będą wyglądać. Całkowicie zdałem się na łaskę i wizję Harpera, ryzykując ogoleniem włosów na łyso lub wycięciem z tyłu napisu pokroju „siusiak".

- Wiecie co? - spojrzałem kątem oka, na siedzącego na brzegu wanny Wally'ego. Roy wyglądał na zbyt zaabsorbowanego obcinaniem moich włosów, bo nawet nie mrugnął - Skro na Kryptonie był duet „Nightwing i Flamebird" - a właśnie, wyjaśniłem im skąd Nightwing i w ogóle - To na ziemi też powinien taki istnieć, prawda?

- Co sugerujesz? - spytałem, patrząc na niego podejrzliwie.

- Cokolwiek to jest - nie zgadzaj się. Mnie tak kiedyś naciągnął na kupno szczeniaka. - rzekł niezrozumiale przez grzebień w ustach Arsenal.

- Co powiecie na trójkąt...

- Nie, Wally. Żaden z nas nie ma ochoty robić z tobą tego. - westchnąłem. West przez chwilę analizował to, co usłyszał.

- Aaa... Co powiedziałem?

- Zaproponowałeś nam trójkąt. - odparłem.

- Znowu. - burknął starszy rudzielec.

Kid Flash potrząsnął głową.

- Nie, nie, nie...! Miałem co innego na myśli! - uderzył się dłonią w udo - Trójca bohaterów! Arsenal, Nightwnig i Flamebird!

Głos zamarł mi w gardle. On... On chce zostać moim Flamebirdem?

- Zawsze lepsze od Kid Flasha. - wzruszył ramionami Roy, strzepując z moich ramion włosy - Może być.

Harper odłożył narzędzia na umywalkę i podparł się pod boki.

- Jestem za. - poparłem pomysł. Wstałem i przejrzałem się w lustrze. Moje włosy nie sięgały już ramion, część kosmyków opadało na twarz - Dobra robota, Roy! - pochwaliłem kumpla, klepiąc go po ramieniu - Dobra panowie! Zbieramy się! Za trzy dni mam bardzo pilne spotkanie w dokach... - wyszedłem z łazienki, a za chwile znów tam zajrzałem, posyłając Harperowi najbardziej sadystyczny uśmiech na jaki było mnie stać - W. Star. City.

Chłopak pobladł, najprawdopodobniej spodziewając się, co przy okazji szykuję i co to dla niego oznacza.

- Ruchy, ruchy! - zawołałem, wychodząc z zamiarem spakowania rzeczy do plecaka.

Usłyszałem jeszcze słowa Wally'ego skierowane do Roya.

- Spoko, Royś. Pocieszę wujcia Jima po twojej śmierci.

Pomimo licznych prób ucieczek Roya, udało nam się dojechać do Star City w dwa dni pod wieczór. Mam nadzieję, że Rudy Cwel niczego nie spapra i Arrow zgodzi się nas przenocować. A jak nie, to włamiemy mu się do garażu i przekimamy się pod tymi jaguarami czy czym on jeździ.

- Idę o zakład, że nie będzie go w domu. - mamrotał pod nosem w ostatnich próbach uratowania się Arsenal. Wywróciłem oczami i przycisnąłem guzik na domofonie przy bramie.

Po chwili z urządzenia odezwał się czyjś głos.

- Konichiwa. Tu lewa ręka pana Queena, Halinka Jordan. - omal nie parsknąłem śmiechem, słysząc Hala Jordana, mówiącego słodziutkim kobiecym głosikiem - Pan Queen jest aktualnie zajęty byciem posuwanym przez pana Wayne'a i Luthora, ale może mogę umówić na inny-

- Odsuń się od tego Hal, bo nie ręczę za siebie. - usłyszeliśmy drugi głos, który należał do głównego zainteresowanego.

- Oj, wyluzuj, stary!

- Nie rżyjcie tak. - usłyszałem za plecami głos Roya. Po chwili zrozumiałem, że mówił do mnie i Wally'ego - Wy skończycie tak samo.

Nastała chwila ciszy.

- Roy...?

- Kurwa! Usłyszał mnie! - Arsenal już miał się rzucić do ucieczki, ale West w porę zdołał go zatrzymać - Puszczaj mnie!

Kilka minut później w piątkę siedzieliśmy w salonie Queen Manor. Jedynie Wally sprawiał wrażenie, jakby nie ruszała go napięta atmosfera panująca w pomieszczeniu. Ja i Lantern również próbowaliśmy udawać rozluźnienie, ale było to ciężkie, kiedy obaj widzieliśmy jak Oliver najpierw ze zmartwieniem próbował złapać kontakt wzrokowy z Royem, który uparcie uciekał wzrokiem po całym pokoju, więc gdy starszy łucznik to w końcu zauważył, zaczął patrzeć na niego z rosnącą irytacją, a poddenerwowanie Harpera przemieniło się narastające wkurwienie.

- Roy, mógłbyś-

- Nie wiem do kogo mówisz.

Wymieniłem z Halem porozumiewawcze spojrzenie, podczas gdy Wally wpychał do ust kolejne ciastko z lukrem.

- Co ty znowu-

- Sam powiedziałeś, że dla ciebie nie istnieje. - burknął, po raz kolejny nie pozwalając mu dojść do słowa. Queen łypnął na niego wściekle. Miałem wrażenie, że jego twarz robiła się powoli czerwona ze złości.

- Nie przypominam sobie. - brnął dalej blondyn, na co rudzielec prychnął, uśmiechając się do siebie krzywo.

- Bo ty zawsze widzisz, słyszysz i pamiętasz to, co ci odpowiada.

Zapadła cisza, a ja powoli zacząłem żałować, że zaciągnąłem tutaj Roya.

- Panowie, powinniście pogadać jak dorośli mężczyźni... - zaczął dyplomatycznie Jordan, ale został zgromiony wzrokiem przez gospodarza - To może my trzej pójdziemy do kuchni, a wy tu sobie pogadajcie... - bąknął cicho pod nosem, łapiąc mnie i Wally'ego za kołnierze i pociągnął ku drzwiom. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, ostrożnie zamknął drzwi i przycisnął do nich ucho. Spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

- No co? - zdziwił się - Lepiej mieć sprawę pod kontrolą. - wywrócił oczami i wrócił do nasłuchiwania. West zaraz przyległ obok niego i również rozpoczął operację szpiegowską. Po rozważeniu wszelkich za i przeciw, dołączyłem do nich.

Po chwili ciszy usłyszeliśmy Olivera.

- Roy, ja naprawdę nie rozumiem, czemu masz do mnie jakiekolwiek pretensje... - westchnął, próbując zachować spokój - Dałem ci dach nad głową, nie chodziłeś głodny i miałeś czyste ubrania. Zawsze o ciebie dbałem, a ty odwdzięczyłeś mi się wydawaniem moich pieniędzy na narkotyki.

Harper wybuchł gorzkim śmiechem.

- Widzisz? Widzisz to, co chcesz. Dach nad głową? Jedzenie? Ubrania? Nie prosiłem o to. Nikogo. Po śmierci Brave sam chciałem umrzeć. Dbałeś o mnie? Niby kiedy? Wszystko zawsze było na pokaz. Byłem jedynie elementem idealnego obrazka, który ty chciałeś stworzyć. - przerwał na chwilę, zapewne oczekując jakiejś reakcji ze strony Olivera - Błagam cię, Oliverze! Nigdy cię nie było! Całe dnie spędzałem sam jak palec w tej pieprzonej, zimnej rezydencji! Jeśli spędzaliśmy razem czas, to na patrolach, kiedy robiłem za tragarza twojego kołczanu. Jeśli byłeś, to byłeś napity w trzy dupy i musiałem sprzątać twoje rzygi lub wysłuchiwać różnych obelg, które czasem były skierowane w moim kierunku!

- Ileż tu można się dowiedzieć...

- Wally, cicho!

- Albo przychodziłeś z jakimiś... dziwkami! Albo i to, i to! - Oliver dzielnie słuchał postawionych mu przez Roya zarzutów. A może Roy nie dawał mu dojść do słowa? - To nie jest normalny widok dla dzieciaka, wiesz? To takie dziwne, że kiedy zostawiłeś mnie na kilka miesięcy samego, żebyś mógł bawić się z Halem - Lantern spuścił głowę. Pewnie obwiniał się za to całe bagno - to już nie wytrzymałem? Że uciekłem w świat narkotyków, żeby nie musieć się już czuć tak samotnie? Czy to, aż tak dziwne, że miałem dosyć? Że chciałeś się zaćpać na amen?

Poczułem ucisk w gardle na samą myśl, że gdyby nieco inny scenariusz, to dziś mógłbym co najwyżej stanąć nad grobem przyjaciela. Spojrzałem na Wally'ego, który wydawał się być również wstrząśnięty tym, co właśnie usłyszeliśmy.

- N- Nie! Nie podchodź do mnie, Oliv- Przestań! Nie chcę cię dotykać! Odsuń się ode mnie, Queen! - ostatnie zdanie przypominało rozpaczliwy krzyk o ratunek.

- Roy, proszę...

- Nie! Pieprz się!

Usłyszeliśmy szybkie kroki zmierzające w naszym kierunku. Jak oparzeni odskoczyliśmy od drzwi, które chwile potem otworzył się z hukiem, a z salonu wybiegł Harper, ocierając oczy tak, jakby płakał.

- Roy! - Hal od razu rzucił się za nim, jak w jakimś ojcowskim odruchu.

Razem z Westem powoli zajrzeliśmy do pokoju, gdzie na środku stał załamany Queen, patrząc ze smutkiem na korytarz, w którym zniknął przed chwilą Roy.

Batman odrzucił Robina.

Speedy odrzucił Green Arrowa.

Protegowani pomylili mentorów.

Nauczyciele pomylili uczniów.


To teraz ogłoszenia parafialne: Po pierwsze, przypominam o Q&A na zakończenie tego opowiadania. Przyjmuje je do 21 marca włącznie w komentarzach, na pw i maila, który jest podany na profilu. Tylko zaznaczcie, że to do Q&A, bo znając mnie, nie ogarnę bez tego.

Po drugie, nasz Zakon ma już założoną grupę na fb. Jeszcze się tym trochę bawię, bo to moja pierwsza, ale ten... Po południu roześlę wam linki, wy dołączycie, a jutro zmienię ustawienie grupy na tajne, coby nasz Zakon był super, hiper tajny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro