Rozdział 16
- Ale, jakim cudem-?!
- Nie wiem! Nie pytaj mnie! Powtarzam po raz ostatni - ani razu nie obejrzałem pokemonów!
- Jakim cudem?! Gdzieś ty się uchował, żeś pokemonów nigdy nie widział?
- Nie wiem! Może w rezerwacie Indian?
- A może w łóżku Arrowa z nogą przykutą do ramy? - mruknąłem cicho, wbijając wzrok w czubki butów. Po chwili przywaliłem w coś, a raczej w kogoś. Tym kimś był Roy, który widocznie dosłyszał moje słowa, podobnie jak Wally, i teraz stali, patrząc na mnie z mieszanką zniesmaczenia oraz zaskoczenia. Uniosłem wzrok i spojrzałem na nich w milczeniu, zastanawiając się, jak wybrnąć z tego, co powiedziałem - Eeee... To, co z tymi Indianami?
- Swoją drogą - zaczął West, tracąc zainteresowanie mną i skupiając na sobie uwagę Harpera - To minusowe pięćdziesiąt punktów do twojej fajności.
- Co proszę?
- No wiesz, wychowywałeś się wśród Indian, a wszyscy wiemy, że są, no cóż, słabi i wypadają mdławo przy kowbojach. - Wally uśmiechnął się lekko i wzruszył ramieniem. Roy przez chwilę milczał i już obstawiałem w jaki sposób obije mu mordę za ten tekst.
- Wiesz jaka jest różnica między kowbojem a tobą? - odezwał się w końcu łucznik.
- Nie, jaka?
- Kowboj nie jest tobą. - parsknąłem śmiechem, chociaż nie koniecznie mnie rozbawił sam tekst, a sam sposób w jaki Roy to wypowiedział oraz zmieszana mina Wally'ego, kiedy próbował zrozumieć odpowiedź.
Najstarszy z towarzystwa, poprawił pasek swojej torby i powolnym krokiem skierował się do naszych motorów.
Od naszego wypadu do klubu minęło kilka dni, a my nadal nie ruszyliśmy w dalszą podróż, ponieważ, no, siła wyższa - mój kac plus ci dwaj ciągle się o coś kłócili. Przez ten czas siedzieliśmy u szybkonogiego. Jak się okazało, jego rodzice byli na jakimś wyjeździe, delegacji czy coś takiego. Nie wiem. Chyba byłem zbyt zajęty wymiotowaniem, żeby wyłapać szczegóły.
- Co to niby miało znaczyć? - pokręciłem głową, uśmiechając się pod nosem. No tak. Z nami zawsze jest głośno i wesoło. I ja, i Roy, wsiedliśmy na swoje mechaniczne rumaki i zaczęliśmy przygotowywać się do odjazdu, jednak Westowi nie było to w głowie - No? Co? Już pękasz, Indianinie od ośmiu boleści?
- Od siedmiu, Wally, od siedmiu boleści... - poprawił go z politowaniem wymalowanym na twarzy.
- Nie pouczaj mnie! Dobrze wiem, co mówię!
- Uspokój się i posadź zadek na swoim motorze. Chcielibyśmy...
- Nie zmieniaj tematu, Strzałeczko!
- Dobra. Teraz to już ci przywalę. - oznajmił podnosząc się, na co piegus odskoczył do tyłu z mało męskim piśnięciem.
Miałem zamiar im przerwać i ich uspokoić, ale wtedy poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Sięgnąłem po urządzenie i odblokowałem.
Nowa wiadomość. Od C.K. Pełen sprzecznych uczuć otworzyłem SMS'a
Witam z rana, Roy Harper się kłania! Z tytułu, że Eev popadła w ten dziwny stan rozpaczy, smutku i płakania jak bóbr(wszystko bez powodu! Nawet okresu nie ma!), to ja przejmuję pieczę nad tym wattpadem! Do odwołania to ja publikuję i odpisuję na wasze komentarze!
A, i Eev kazała was przeprosić za ten rozdział. Chyba chodziło o długość, ale w jej obecnym stanie mogło chodzić nawet o to, że nie został napisany po chińsku czy fińsku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro