ROZDZIAŁ 2.2.ASYSTENTKA
Odgłos był niewyraźny, a akustyka tego miejsca jeszcze bardziej go zniekształcała. Raz wydawało mi się, że słyszę go z oddali, po chwili miałam wrażenie, że szepcze tuż za moim uchem. Odwróciłam się gwałtownie, ale z tyłu ziała tylko nieprzenikniona czerń tunelu. Nie byłam w stanie dostrzec ani wyjścia, ani dziewczyn i ogników.
- Świetnie, po prostu świetnie... - mruknęłam, przeklinając swoją głupotę.
Nabrałam ogromnej ochoty by zawrócić biegiem, ale coś smyrgnęło mnie w ramię. Czując, jak serce podchodzi mi do gardła poświeciłam latarką w tamtą stronę. I wydałam z siebie najbardziej przerażający krzyk, jakiego nie powstydziłyby się bohaterki najlepszych horrorów
Snop bladego światła padł na stwora, który wyciągał w moim kierunku swoje długie, skostniałe łapska. Wyglądał trochę jak połączenie żaby i człowieka. Pokraczny z pękatym brzuchem i sterczącym przyrodzeniem. Żółte, wyłupiaste ślepia pożerały mnie wzrokiem, a płaski nos łapczywie połykał powietrze, by po chwili buchnąć białą parą. Rzadkie, długie pasma mokrych włosów przyklejały się mu do czaszki i ramion, a sama głowa przypominała bardziej pysk buldoga z obwisłymi polikami i wargami. Do tego ten nerwowo oblizujący usta język, i zapach zgnilizny który zaczął przyprawiać mnie o mdłości.
Ruszyłam biegiem kompletnie zdając się na instynkt samozachowawczy. Zastrzyk adrenaliny do krwi sprawił, że poczułam nową siłę, która pchała mnie do przodu. Byle dalej od tego potwora. On jednak był szybszy i lepiej przystosowany do panujących tu warunków. Szarpnął mnie za ramię i pchnął twarzą na ścianę. Mocno ścisnął moją szyję, podduszając mnie, a do mojego umysłu w całym tym zamieszaniu dotarło, że ma on błony między palcami. Ta myśl wydała mi się absurdalna, ale wolałam się skupić na tym, walcząc o każdy chlust powietrza, niż myśli, że jego twardniejące przyrodzenie wbija się w moje udo, a język zostawia mokrą ścieżkę na szyi.
- Taka piękna... Taka pachnąca... - sapał nad moim uchem. - Czemu moja magia na ciebie nie działa?
Szarpnęłam się ze łzami w oczach, ale on tylko wzmocnił uścisk.
- Nie musiałabyś się tak bać, gdybyś nie broniła się przed moim urokiem - szeptał dalej chrapliwie. - Widzę go w twoim umyśle. Tego jedynego... Arystokratę o bladej cerze i kręconych włosach. I tych seksownych kłach, które mogłyby zatopić się w twojej szyi.
Zaraz, zaraz? Czy on opisywał wampira Lestata?
- A może to lepiej? - zaśmiał się, choć w pierwszej chwili wzięłam ten dźwięk za kaszel. - Będziesz musiała żyć ze świadomością, że posiadłem cię w takiej formie. Będziesz już zawsze moja. Nawet, jeśli jakimś cudem mi umkniesz, już zawsze będziesz myśleć o mnie... Każdy mężczyzna będzie dla ciebie tak samo obrzydliwy i odrażający.
Złapał mnie brutalnie za pierś, a kolanem starał się rozchylić nogi.
- Moja na zawsze...
Jego oddech i lepki dotyk sprawiały, że czułam skurcze w żołądku, a całe moje ciało spięło się. Był oślizgły w każdym tego słowa znaczeniu. Paraliżujący strach odbierał mi zdolność logicznego myślenia. Umysł krzyczał by walczyć i uciekać, ale kończyny odmawiały posłuszeństwa wpadając w spazmatyczne drgawki.
- Zapach przerażonej dziewicy jest najpiękniejszy - sapnął, zaciągając się wonią mojego ciała, a we mnie coś pękło.
Żadna bohaterka z moich ulubionych książek, czy filmów nie pozwoliłaby sobą tak pomiatać. Niektóre z nich może i by wyczekiwały, aż książę na białym koniu pojawi się w swojej lśniącej zbroi i uratuje księżniczkę z łapsk złego potwora. Ja jednak nienawidziłam takich protagonistek. Z resztą, jak bałamutnik udowodnił, mój książę istniał tylko w telewizyjnej fikcji.
Wypełniła mnie złość. Oślepiający, buzujący gniew. Nienawiść i obrzydzenie. Moje ciało zareagowało samo i jestem pewna, że normalnie nie potrafiłabym powtórzyć tego wyczynu. Jednak w tamtym momencie wiedziałam co robić. Z całej siły uderzyłam potylicą w jego twarz, jednocześnie przydeptując piętą śródstopie oślizgłej, żabiej łapy. Uniosłam ramiona i jedną ręką złapałam jego dłoń, by nie był w stanie mnie mocniej przydusić, drugą odepchnęłam się od ściany, wyrzucając biodra do tyłu. Rozluźnił uścisk i udało mi się go od siebie odtrącić. Powinnam była posłuchać tych podszeptów zdrowego rozsądku i uciekać do wyjścia, jednak mój umysł w całości pochłonęła dzika furia.
- Ty chory zboczeńcu! - wydarłam się na całe gardło. - Przebrzydły dewiancie! Twoja na zawsze? Teraz to ty mnie popamiętasz!
Kopnęłam najpierw w to sterczące przyrodzenie. Od ścian odbił się nieprzyjemny chrzęszczący dźwięk, a ja z satysfakcją obserwowałam, jak stwór łapie się między nogami z przeraźliwym krzykiem na ustach. Potem celowałam w głowę, aż coś chrupnęło pod moją stopą. Po jego twarzy spłynęła gęsta krew, a rozdzierające jęki niosły się echem daleko w tunel. Kopałam dalej na oślep pogrążona w tym słodkim i wyniszczającym jednocześnie amoku.
- To za Katarzynę! - Wymierzyłam mocny zamach. - To za Nikolę! Za Marię i Ewelinę! Popamiętasz je wszystkie.
Kopałam i tłukłam, aż zdarłam sobie rajstopy i skórę na stopach.
- I z Ankę, bydlaku!
Ten przeraźliwy krzyk odbijał się w mojej czaszce, gdy znów trafiłam w najwrażliwsze miejsce. Wzięłam kolejny zamach, gdy nagle obezwładnił mnie żelazny uścisk czyiś ramion. Kolejny przypływ adrenaliny sprawił, że poczułam nową siłę, szarpiąc się i krzycząc.
- Już dobrze. Jesteś bezpieczna - dopiero po chwili dotarł do mnie uspokajający głos Krzysztofa.
Jego przyjaciel podbiegł do bałamutnika i rzucił na niego jakiś czar, przez który potwór zwiotczał.
- Jeszcze nie skończyłam! - wydarłam się wściekle.
- Jeszcze jeden cios i go zabijesz - mówił nie wypuszczając mnie z ramion.
- I dobrze tak gnojowi!
- Nie jesteś mordercą - przekonywał. - Nie pozwolę, żebyś splamiła swoją duszę takim wynaturzeniem, jak bałamutnik.
- Odstawię go w miejsce, gdzie dostanie gorszą nauczkę - dodał drugi z mężczyzn. - Będzie jeszcze żałować, że go nie zabiłaś. Obiecuję.
Dopiero wtedy ochłonęłam. Serce wciąż galopowało w zawrotnym tempie, ale adrenalina powoli ze mnie schodziła. Zrobiło mi się zimno, a oczy zapiekły.
- Nie płacz. Już wszystko dobrze - pocieszał Krzysztof, rozluźniając uścisk.
Podniosłam dłoń do twarzy i ze zdziwieniem stwierdziłam, że faktycznie ciekną po niej łzy. Próbowałam nad nimi zapanować, mając w duchu absurdalną myśl, że nie powinnam się teraz rozkleić. Moje ciało jednak nie chciało słuchać głowy. Wpadłam w drgawki a cichy szloch ledwie zdołałam zdławić w gardle.
- Zabierz ją stąd. Ja zajmę się tym potworkiem. - Mężczyzna posłał mi współczujące spojrzenie i odwrócił się do bałamutnika.
Krzysztof tylko przytaknął i wziął mnie na ręce.
- Postaw mnie. Mogę iść sama - zaprotestowałam jękliwie.
- Nie możesz - uciął twardo i złapał mnie mocniej.
Szczerze mówiąc nie miałam siły protestować. Tak naprawdę nie ufałam swoim nogom. Mogły zmięknąć w każdej chwili, a ja znów wylądowałabym w tej mokrej rzece pełnej błota i nieczystości. Ta wizja skutecznie ucięła moje protesty, a w jego ramionach było mi przyjemnie ciepło i bezpiecznie. Przez myśl przemknęło mi, że może i ja doczekałam się rycerza na białym koniu. No... z białym kotem, uśmiechnęłam się widząc, jak futrzak wyłania się z ciemności.
- Co cię tak rozbawiło? - zapytał, ciekawie mi się przyglądając.
- Nic takiego. - Pokręciłam głową. - To czym właściwie jesteś? Obiecałeś mi wyjaśnienia.
- Mało ci wrażeń na jeden dzień? - prychnął, ale zaraz się uśmiechnął.
- Nie będę mogła spać spokojnie, póki się nie dowiem - powiedziała, klepiąc go w ramię.
- Jestem byłym demonem - wypalił bez ociągania się.
- Oszust! - zawołałam, gdy do mnie dotarł sens jego słów. - Nie można być byłym demonem.
- A widzisz, jestem jedynym takim przypadkiem - odparł ponuro - Zostałem za karę wygnany z piekła i wtrącony w ciało człowieka.
- Coś jak opętanie? - Poczułam zimny dreszcz na karku.
- Nie do końca - westchnął, ale tłumaczył dalej. - To ciało zostało stworzone na podobieństwo mojej prawdziwej powłoki. Jest moim więzieniem. Nie mogę umrzeć, bo to oznaczałoby ucieczkę od kary. A Król Piekieł nie chce mnie z powrotem na dole.
- Czyli Piekło i Niebo istnieją! - Otworzyłam szerzej oczy.
- To nie dyskusja na dzisiaj - zaśmiał się.
Wtedy zobaczyłam obcych ludzi z latarkami, którzy okazali się być ekipą śledczą i ratownikami. Krzysztof przekazał mnie w ręce rosłego mężczyzny, który przy pomocy specjalnej uprzęży pomógł mi się wydostać na górę, gdzie zajęła się mną lekarka.
Upierałam się, że nie potrzebuje jechać do szpitala. Tak na prawdę pozostałe dziewczyny zostały bardziej skrzywdzone niż ja. Zapytałam panią, co się z nimi stało.
- Zostały przetransportowane karetkami do szpitala na Szczecińskiej - wyjaśniła. - I ty też powinnaś. Tu nie jestem w stanie cię przebadać.
Pozwoliłam sobie zmierzyć puls, ciśnienie i saturację, a potem opatrzyć wszystkie powierzchowne rany. Znalazły się nawet dla mnie klapki. Co prawda o dwa rozmiary za duże, ale lepsze to niż bieganie w podartych rajtuzach.
Wtedy zobaczyłam jak Krzysztof wraz ze swoją kotką oddalają się w stronę ciemnej gęstwiny drzew. Poczułam dziwny uścisk w sercu. Wiedziałam, że jeśli teraz nie zareaguje wszystkie tajemnice tego świata przepadną już na zawsze. To była moja ostatnia szansa. Zerwałam z palca pulsoksymetr i wybiegłam z karetki ignorując głośne protesty pani doktor.
- Hej! Zaczekaj! - zawołałam biegnąc za nim, ale wtedy znów poczułam te irytujące wibracje.
Sięgnęłam dłonią w jego kierunku wbiegając między drzewa, a świat przed moimi oczami zafalował. I nagle upadłam na drewnianą podłogę.
- Nie uwolnię się od ciebie, co? - zapytał siadając za wysokim, zawalonym papierami biurkiem.
Podniosłam się na nogi, ciekawie rozglądając się dookoła. Znaleźliśmy się w niewielkim pomieszczeniu przypominającym gabinet. Wspomniane wcześniej biurko z komputerem, przemysłowe szafki pełne segregatorów i książek. Skórzana kanapa, dwa fotele a przy nich stolik kawowy i skromny aneks kuchenny.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam podekscytowana.
- W moim domu - westchnął ciężko, zaplatając ramiona na piersi. - I co ja mam z tobą zrobić?
- Zatrudnij mnie! - zażądałam, opierając się o jego biurko.
- Co?
- Zatrudnij mnie - powtórzyłam. - Po bałaganie, który tu panuje, widzę że potrzebujesz asystentki. Nadaje się idealnie. Akurat szukam pracy.
- Nie ma mowy - zaprotestował szybko. - Omal dzisiaj nie zostałaś zgwałcona. Jesteś jakąś masochistką, czy co?
- Nie dramatyzuj. Poradziłam sobie - brnęłam twardo. - Poza tym, jego magia na mnie nie działała. Gdyby nie ja, nigdy byś się stamtąd nie wydostał.
- Gdyby nie ty, nigdy bym się w to nie wpakował - zauważył rezolutnie.
- Właśnie. Odkryłam, gdzie doszło do porwań w ciągu jednego dnia. Jednego! Policja nie mogła sobie z tym poradzić od miesiąca - rzucałam argumentami.
I nagle kotka zastrzegła uszami, a Krzysztof podniósł wzrok. Do mnie z kolei dotarły te dziwne wibracje, a w pomieszczeniu pojawił się mężczyzna, który pomógł nam uratować porwane.
- O nasza "fajterka" - ucieszył się na mój widok.
- A ty tu czego? - burknął Krzysztof. - Naprawdę nie mogę mieć chwili spokoju?
- Już nie zgrywaj takiego samotnika, Crisp - zaśmiał się. - Poza tym musimy ustalić wspólną wersję wydarzeń. Jutro muszę oddać raport.
- Ty na serio jesteś z policji? - nie dowierzałam.
- Czyli wątpiłaś moje słowa? - Przybliżył się do mnie. - Czy te oczy mogą kłamać?
Nachylił się nade mną, a ja znów utonęłam w tym głębokim spojrzeniu. W jednej sekundzie poczułam potworne gorąco. Ogarnęła mnie fala pożądania, rozchodzące się falami ciepło kumulujące się powoli w podbrzuszu, przyjemne dreszcze i pragnienie, nad którym nie byłam w stanie zapanować. Nie mogłam się skupić na niczym innym niż twarz mojego towarzysza. Jego jasne włosy oplatające idealnie skrojoną głowę, pełne usta, które były coraz bliżej i bliżej, aż poczułam na skórze jego ciepły oddech.
- Wystarczy tego żigolo! - Krzysztof zerwał się zza biurka i odciągnął mężczyznę za kołnierz.
- Czym ty jesteś?! - Odsunęłam się gwałtownie, gdy dotarło do mnie, co się stało.
- Inkubem - wypalił z łobuzerskim uśmiechem.
- Trzymaj się ode mnie z daleka, zboczeńcu kolejny! - wrzasnęłam, kojarząc nazwę z erotyków, które przypadkowo wpadły w moje ręce.
- Już, już - zaśmiał się. - Tylko żartowałem. Byłem ciekaw, czy na moją magię też jesteś odporna. Nie zrobiłbym nic bez twojej zgody.
- Jeśli jeszcze raz naruszysz moją przestrzeń osobistą, to przerobię cię na miazgę - zagroziłam stawiając gardę.
- Będę grzeczny, obiecuję - odparł, unosząc dwa palce w górę. - Widziałem twoje możliwości, Mała i nie mam zamiaru ci podpaść. Crisp, tak się o nią martwiłeś, a wcale nie potrzebowała naszej pomocy.
- Ma nie po kolei w głowie - westchnął detektyw. - Najpierw sama wpakowała się w łapy bałamutnika, a teraz bredzi, że chce zostać moją asystentką.
- To żadne brednie, a poważna propozycja - broniłam się.
- I to nie głupi pomysł - odparł poważnie mężczyzna. - Z jakiegoś powodu magia tego słowiańskiego pomiotu na nią nie działała. Czułbym się bezpieczniej wiedząc, że masz kogoś takiego przy sobie.
- To bardzo zły pomysł - ciągnął dalej Krzysztof.
- To bardzo dobry pomysł - kłóciłam się.
- Co z wami jest nie tak? - denerwował się detektyw.
- Lubię ją - poparł mnie jego przyjaciel. - I przyda ci się pomoc. Z całym szacunkiem, ale Bastet jest marnym towarzyszem.
Wtedy kotka zjeżyła się i syknęła na niego.
- Dzisiaj nie byłaś w stanie nic zrobić - zauważył odpowiadając na pytanie, które tylko on usłyszał. - Ta Mała za to wydostała się z podziemi i zdołała nas zaprowadzić do Crispa.
Kotka fuknęła i odwróciła się obrażona.
- Crisp? Ciągle to powtarzasz? - zauważyłam ciekawie.
- Ah, nie przedstawił ci się porządnie, co? - zaśmiał się. - Krzysztof to tylko ksywka, której używa na potrzeby tego biznesu. W podziemiach znany jest jaki Crispin.
- Zamknij się już, co Kornelku? - detektyw pacnął go otwartą dłonią w ramię.
- Ja jestem znany jako Kornel Tomaszewski - przedstawił się. - Jednak wolę imię Corin.
- Natalia Nowak, alias Akasha - również podałam swoje imię.
- Osobliwe - skwitował, podając mi dłoń.
- To czym ty jesteś, Złotko? - zapytał po chwili.
- Ciągle o to pytacie - zirytowałam się. - Jestem człowiekiem. Mam wam to przeliterować?
- Pachniesz jak człowiek, wyglądasz jak człowiek... - mruknął Kornel pod nosem. - Nie wyczuwam w tobie magii, ale jednak...
- Zobacz na jej bark - wtrącił Crispin i obaj zaczęli mnie oglądać, jak jakiś okaz w zoo.
- O! A to już wygląda jak magia! - zaciekawił się.
Chciałam coś odburknąć, ale zauważyłam w tym swoją szansę.
- Tym bardziej powinnam tu pracować - upierałam się. - Przydam się tu i przy okazji będę mogła rozwikłać zagadkę tego znamienia.
- Przyznaj, Crisp, sam jesteś ciekawy - prowokował go Corin. - Lubisz takie zagadki.
Detektyw zmarszczył brwi, bacznie mi się przyglądając.
- Może być niebezpiecznie. Nawet bardziej niż dzisiaj. Nie jestem w stanie zagwarantować ci stuprocentowej ochrony - odparł w końcu, a ja wiedziałam, że postawiłam na swoim.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Liczę na owocną współpracę. - Wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
- Widzę cię tu jutro o ósmej - odpowiedział, ściskając mocno moją rękę.
- Gratuluję - dorzucił Kornel ze śmiechem.
Wtedy poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Poczułam, jak krew mi odpływa z twarzy.
- Co tak pobladłaś? - Corin przyglądał mi się z uniesionymi brwiami.
- Marianna mnie zabije - wyszeptałam grobowym tonem.
- To jednak jest, coś, czego się boisz - zaśmiał się Crispin.
- Przy Mariannie wymiękł by sam Szatan - powiedziała poważnie i odebrałam telefon. - Cześć babciu. Wybacz, że nie dzwoniłam. Dostałam pracę!
Miałam nadzieję, że ta informacja ją trochę udobrucha.
- Tak, wiem, która jest godzina - ciągnęłam w odpowiedzi na monolog ze słuchawki. - Zabalowałyśmy z Malwiną. Będę późno. Nie czekaj na mnie.
- A to kłamczuszek - Corin dokuczał mi, klepiąc mnie w ramię.
- Mogę tu trochę przeczekać? - zapytałam z nadzieją.
- Nie ma mowy! - uciął szybko detektyw. - Taka byłaś stanowcza i odważna, to wracaj do domu zmierzyć się ze swoimi demonami.
- Wypomnę ci to, gdy następnym razem nadziejesz się na jakiś pręt - wytknęłam mu wystawiając do niego język, jak rozpuszczony bachor. - Do jutra!
Posłałam im zmęczony uśmiech i zaczęłam szukać numeru na taksówkę, zazdroszcząc im w duchu tego numeru z teleportacją.
~~***~~
Tym rozdziałem kończymy pierwsze akta, które wprowadzały nas w historię Akashy i Crispa. :)
A w przyszłą niedzielę zapraszam was na pierwszą sprawę.
Poniżej kolejna piosenka do playlisty:
https://youtu.be/FfoQRo2k7XA
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro