Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 2.1.ASYSTENTKA

Drogi czytelniku, projekt jest oznaczony jako +18, ale czuję się w obowiązku, aby uprzedzić, że w poniższym rozdziale znajdują się sceny mogące wzbudzić niepokój, bądź obrzydzenie. Jest też trochę brutalności, próba gwałtu i przekleństwa.
Wszystko opisane tutaj jest fikcją literacką i jako autor nie zgadzam się z toksycznymi i brutalnym postawami.
Dziękuję za uwagę i zapraszam do lektury. M. 😉

~~***~~

Ukryty pod iluzją obserwował mijające go kobiety, szukając tej jedynej, idealnej, która będzie pasować do jego kolekcji. Ale żadna nie miała odpowiedniego zapachu. W tych dziwnych czasach ciężko było spotkać kobietę, która byłaby nie skalana męskim nasieniem. Bywało, że wyczekiwał tak w ukryciu całymi dniami i nie był w stanie spotkać odpowiedniej kandydatki.

I wtedy ją dostrzegł. Pachniała tak pięknie i świeżo. Jasne, spięte w kucyk włosy kołysały się w rytm jej kroków, a pełne piersi podskakiwały kusząco, tak, że nie mógł oderwać od nich wzroku. Potrafił sobie wyobrazić, jak wypełniają jego dłonie, czuł aksamitność skóry, kontrastującą z szorstkością jego własnej i twardniejące pod palcami sutki. Długa, smukła szyja i pełne, różowe wargi, aż się prosiły, by zwilżyć je językiem. Krew gwałtownie napłynęła do jego przyrodzenia, sprawiając, że wyczekiwał z niecierpliwością, aż dziewczyna znajdzie się w jego ramionach. Była idealna.

Tylko odziana była jakoś tak dziwnie, chociaż wcale mu to nie przeszkadzało. Nie mógł przyzwyczaić się, do tego, jak wyzwolone były w tych czasach kobiety. Spodnie opinające się na nogach niczym druga skóra. Spódnice tak krótkie, że wystarczyło schylić się, by zobaczyć, co kryje się pod cienką warstwą materiału. Koszule podkreślające krągłości i smukłe szyje.

Uśmiechnął się pod nosem i sięgnął delikatnie swoją magią do jej umysłu. Badał najskrytsze pragnienia dziewczyny, wyciągał z jej umysłu kolejne cechy, które powinien mieć jej idealny partner i po chwili jego pokraczną sylwetkę pokryła magia iluzji. Poczuł się pewnie, przeczesując gęste, kręcone włosy i równo przystrzyżony zarost. Sylwetki pozazdrościłby mu niejeden wojownik, a kolorowe tatuaże zdobiące przedramiona były zarazem intrygujące, jak i niepokojące.

Wyszedł z ukrycia i od razu ruszył w jej kierunku. Dziewczyna był zapatrzona w swój telefon. Stworzył więc podobny przedmiot w swojej dłoni i wpadł na nią, tak, że straciła równowagę, a on bohatersko ją złapał i uratował przed upadkiem.

- Ojej, przepraszam! Nie patrzyłam na drogę - zafrasowała się, podnosząc na niego wzrok. I nie mogła go już od niego oderwać, a na jej polikach zakwitł uroczy rumieniec.

- Nie, nie. To moja wina. Byłem zamyślony - powiedział, odgrywając scenariusz z jej głowy. - Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę?

Twarz dziewczyny pojaśniała, a w jej oczach zatańczyły psotne iskierki. Uśmiechnął się w duchu, czując słodki smak zwycięstwa.

I wtedy poraził go prąd. Jego bariera została naruszona, a efektem tego było zawirowanie magii, które na chwilę osłabiło czar, pokrywający jego ciało. Oczy dziewczyny rozszerzyły się z przerażenia, a te piękne, kształtne usta wykrzywił grymas obrzydzenia. Jej pisk omal go nie ogłuszył. Pozwolił jej uciec i wściekły ruszył z powrotem do swojego gniazda

***

Dopiero pierwszy wdech świeżego powietrza uświadomił mi, jak tam na dole cuchnęło. Najgorsze, że cała przesiąkłem tym zapachem. Musiałam jednak odsunąć od siebie wizję prysznica. Miałam zadanie do wykonania.

Zostawiłam właz otwarty i skryłam się w cieniu drzew. Słońce chowało się już za horyzontem, toteż łatwo było wtopić się w otoczenie. Telefon bez problemu odblokował się, gdy wklepałam cztery szóstki, a Bezużyteczny Kobieciarz był na pierwszym miejscu w ostatnich połączeniach.

Chwilę walczyłam ze sobą, by zadzwonić najpierw na policję, ale z drugiej strony, jak miałam im to wszystko wytłumaczyć? W głowie kotłował mi się dialog z dyspozytorem, któremu opowiadam o bałamutnikach i barierach, a wizja, w której finalnie zamiast patrolu przyjeżdża po mnie karetka ze smutnymi panami i kaftanem bezpieczeństwa ostatecznie ostudziła mój zapał. Chcąc nie chcąc, musiałam zaufać temu dziwnemu detektywowi.

Wcisnęłam zieloną słuchawkę. Kobieciarz odebrał po trzech sygnałach.

- Co się dzieje, Crisp? Bastet pojawiła się u mnie mówiąc, że zgubiła twój trop. Miałeś też wyłączony telefon.

- Pan Krzysztof jest chwilowo niedysponowany - zaczęłam, ale mi przerwał.

- Kto mówi? Czemu masz telefon Krzyśka?

Wytłumaczyłam najprościej, jak umiałam, co nam się przydarzyło i poprosiłam o pomoc.

- Cholera, nie mamy czasu do stracenia! - skwitował przejętym głosem. - Gdzie dokładnie jesteście?

- W parku przy Osiedlu Wrzosowym. Wyślę pinezkę - zaproponowałam i po chwili jednak wyraziłam swoje wątpliwości: - Nie powinniśmy zawiadomić policji?

- Ja jestem z policji - wyznał sucho. - Zaraz tam będę, tylko musisz mi powiedzieć, czy nikogo innego nie ma w pobliżu?

- Nikogo nie widzę - odparłam, rozglądając się dookoła.

- A kamery? Są tam jakieś? - dopytywał.

- Jedna. Przy lampie - Zlokalizowałam sprzęt, choć wydawało mi się dziwne, że pyta o takie rzeczy.

- Dobra, widzę cię na monitoringu. Odejdź tak z dziesięć kroków w stronę tych gęstych krzaków za tobą - poinstruował.

Walcząc z niepokojem zrobiłam, o co prosił. Wtedy też poczułam te dziwne wibracje, a świat jakby zafalował. Jedno mrugnięcie powiekami, a przede mną pojawił się wysoki, niesamowicie przystojny mężczyzna. Miał modnie ścięte blond włosy z wygolonym bokiem i kilkudniowy, ale zadbany zarost. Całość aż kipiała testosteronem, sięgając zakamarków mojej wyobraźni. Tylko to łagodne spojrzenie ciemnoniebieskich oczu sprawiało, że można było w nich utonąć.

- Pewnie pierwszy raz widzisz, jak ktoś się teleportuje, ale zamknij te śliczne usta, bo jeszcze pomyślę, że to moja uroda cię tak zachwyciła - zaśmiał się i delikatnie dłonią podniósł moją brodę, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.

I wtedy dotarło do mnie, że faktycznie przed chwilą byłam świadkiem teleportacji. Otworzyłam znów usta, ale nie umiałam się wysłowić. Z opresji wybawił mnie biały kot z czerwonymi ślepiami, który znikąd pojawił się u stóp nieznajomego i fuknął z irytacją.

- Wcale z nią nie flirtuję, Basted - mruknął w kierunku futrzaka. - Wiem przecież, że twój pancio jest w niebezpieczeństwie.

Mężczyzna wrócił do mnie wzrokiem i zapytał:

- To gdzie Krzysiek? Zaprowadź nas do niego.

- Wszyscy są uwięzieni w kanale burzowym - wyjaśniłam wskazując palcem.

- Chodźmy! - zadecydował i ruszył w tamtym kierunku.

Kotka nas wyprzedziła w mgnieniu oka doskakując włazu. Wsunęła łepek w ciemny otwór by po chwili odbić się tylnymi łapami i wskoczyć do środka. Krzyknęłam przerażona przypominając sobie, jak tam jest wysoko.

- Spokojnie, nic jej nie będzie - odparł lekko. - Ona zawsze spada na cztery łapy.

Sam podszedł do włazu i go odsunął z zadziwiającą łatwością. Zerknął w dół i również skoczył, a mnie po sekundzie dobiegł głośny plusk, gdy jego stopy zderzyły się z podłożem. Przysiadłam na krawędzi i popatrzyłam jego śladem, lecz od wysokości zakręciło mi się w głowie. Jako jedyna nie byłam w stanie powtórzyć tego kociego wyczynu, więc ostrożnie odwróciłam się i zaczęłam stawiać stopy na kolejnych szczeblach drabiny.

- Czemu nie zostałaś na górze? - Nieznajomy rzucił mi zdziwione spojrzenie.

No właśnie, dlaczego? Zdrowy rozsądek podpowiadał, że jest tu niebezpiecznie i powinnam uciekać, gdzie pieprz rośnie. Serce za to mówiło, że drugiej takiej okazji mieć nie będę. Zdławiłam więc strach w zarodku i uśmiechnęłam się do mężczyzny:

- Krzysztof jest mi winny wyjaśnienia.

Wzruszył tylko ramionami i ruszył w kierunku krat.

- Hej! Crisp?! Jesteś tu?!

- Tutaj! - dotarł nas z ciemności głos Krzysztofa. - Uważaj na barierę!

- Jaką...

Nie zdążył dokończyć zdania, gdy zderzył się z niewidzialnym polem siłowym, a to z kolei odrzuciło go prosto na mnie. Uderzyłam z impetem w ścianę, nabijając sobie drugiego guza, a z płuc uszło mi całe powietrze.

- Kurwa! - Mężczyzna doszedł szybciej do siebie. - Czemu wcześniej nie mówiliście?

Usłyszałam krótki śmiech Krzysztofa, ale dochodził jakby z bardzo daleka. Udało mi się tylko wydać z siebie ciche jęknięcie.

- Hej? Mała, wszystko w porządku? - zapytał, oglądając moją głowę.

- Bywało lepiej - udało mi się wymamrotać dopiero po chwili.

- Mógłbym cię uzdrowić, ale musiałbym cię pocałować - odparł poważnie.

Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam. Może oberwałam w głowę bardziej niż mi się wydawało? I chociaż sam pocałunek przez tego przystojniaka, jak i wizja znikającego bólu głowy wydawały się kuszące, to wciąż miałam w pamięci bałamutnika i osiwiałą Ankę.

- Nie ma mowy - odparłam, unikając jego wzroku.

- Twoja strata - zaśmiał się. - Bastet, przypilnuj jej. Ja zajmę się barierą.

Biała kotka fuknęła, ale przysiadła przy moich nogach. Spoglądała na mnie ciekawie i jakby... z pogardą?

- Ty też jesteś jakimś magicznym stworzeniem? Chowańcem może? - zagadnęłam wyciągając w jej kierunku dłoń.

Ona odskoczyła, jak oparzona, a ja poczułam w swojej głowie ucisk.

~ Zważaj na słowa, gówniaro! Koty nie są niczyimi niewolnikami! - Usłyszałam w swoim umyśle. - I trzymaj te brudne łapy przy sobie.

- Gadający kot... - nie dowierzałam, a zdrowy rozsądek podpowiadał, że to jednak bardzo poważny wstrząs mózgu.

~ Trochę szacunku - fuknęła i zaczęła wylizywać futerko w miejscu, które musnęły moje palce.

Spoglądałam na nią chwilę, zastanawiając się, czy na pewno sobie tego nie wyobraziłam, ale kotka skończyła toaletę i przysiadła na tylnych łapach obserwując czujnie poczynania mężczyzny. Poszłam jej śladem i zauważyłam, że nieznajomy, tak jak wcześniej Krzysztof, wyciągał ostrożnie dłonie w kierunku miejsca, w którym musiała być bariera. Stał do mnie tyłem, toteż nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że wypowiada półgłosem jakieś słowa. Po chwili znów poczułam te charakterystyczne wibracje, co w połączeniu z pulsującym guzem wywołało falę mdłości. Nie miałam już czym wymiotować, toteż wyplułam nadmiar kwaśnej śliny, a nieprzyjemne skurcze sprawiały tylko, że czułam się jeszcze gorzej. Kotka zastrzegła uszami, ale mój stan jej w ogóle nie przejął.

I nagle wibracje ustały, a wraz z nimi przyszła dziwna ulga. Jakby ktoś wyciszył irytujący szum w mojej głowie, ale uświadomiłam sobie jego istnienie dopiero, gdy zniknął. To mi pozwoliło podejrzewać, że bariera została zdjęta. A, gdy nieznajomy podbiegł do Krzysztofa, wiedziałam, że mam rację. Biała kotka, widząc, że może w końcu spotkać się ze swoim panem, zerwała się i pobiegła wskakując mu w ramiona.

Krzysztof wyczochrał jej lśniące futerko i odstawił na ziemię. Nie odstępowała go już na krok, pilnując się jego nogi. W tym czasie obaj mężczyźni zaczęli podchodzić do pogrążonych w transie kobiet. Kucali przy nich i dotykali dwoma palcami ich czół. Musiało być to jakieś antyzaklęcie, które wyrwało je z otumanienia, gdyż kolejno odzyskiwały zdrowy rozsądek.

Pierwsza doszła do siebie Katarzyna Nowakowska, potem Nikola i Maria. Ewelina po odzyskaniu świadomości zaczęła głośno płakać. Najgorzej szło im jednak z Anią, której nie mogli docucić. Krzysztof wziął ją na ręce i razem z Kobieciarzem ruszyli do drabiny.

- Potrzebujemy wsparcia - odparł nieznajomy. - Musimy wyjść na górę. Telefony nie mają tu zasięgu.

- Poczekaj tu z pozostałymi - poprosił detektyw. - Nie są w stanie same stąd uciec, a boję się, że pozostawione same sobie mogą wpaść w panikę.

Pokiwałam tylko głową. Krzysztof pomógł zarzucić Anię na plecy drugiemu mężczyźnie i asekurując go zaczęli wychodzić na zewnątrz. Ja tymczasem ostrożnie się podniosłam i ruszyłam w stronę dziewczyn. Wyglądały na zdezorientowane. Spoglądały po sobie nie rozumiejąc, co się dzieje.

- Spokojnie, pomoc jest już w drodze - starałam się brzmieć pewnie.

- Co się tu wyprawia? Gdzie my jesteśmy? - zapytała piskliwym głosem Maria.

- Właśnie? Przed chwilą byłam na plaży na Hawajach - dodała Nikola. - Surfowałam z ... Bradem Pitt'em?

- Maciek? Gdzie jest Maciek? - dopytywała Katarzyna, łapiąc mnie za ramiona.

- Wszystko wam wyjaśnię - obiecałam, uwalniając się z jej objęć.

- Jesteśmy w jakimś programie telewizyjnym? To efekty specjalne, prawda? - wypaliła podejrzliwie Ewelina, pokazując na unoszące się w powietrzu ogniki. - Jestem pewna, że był tu Ed Sheeran.

- To nie żaden program. Zostałyście odurzone - postanowiłam przekazać im. Nie mijałam się przy tym do końca z prawdą. Przemilczałam tylko, że magicznie. - Zaraz przyjdzie pomoc. Musimy spokojnie poczekać.

Dziewczyny jednak nie słuchały. Rozglądały się podejrzliwie nawołując swoich wyimaginowanych kochanków. Ewelina zaczęła nerwowo krzyczeć, co tylko podsyciło panikę. Wtedy wróciły wibracje. Tym razem jeszcze gorsze niż poprzednio.

- Zamknijcie się! - wrzasnęłam. Może było to mało taktowne, ale skuteczne.

Dziewczyny umilkły, a mnie dotarł odgłos jakby cichego płaczu.

- Też to słyszycie? - jęknęła Maria.

Uciszyłam ją gestem, nasłuchując dźwięków. Odgłos dochodził z głębi ciemnego tunelu. Spojrzałam na Bastet, która również czujnie zerkała w tamtym kierunku nadstawiając swoje kocie uszy.

- Powiadom Krzysztofa. Ja sprawdzę, co to - odparłam w jej stronę.

~ To nie jest dobry pomysł. - Rozległo się wewnątrz mojej głowy.

- To może być kolejna dziewczyna potrzebująca pomocy - upierałam się.

~ Albo demon...

- Tym bardziej powinnaś się pospieszyć.

Kotka fuknęła, ale posłuchała. Dziewczyny zgromadziły się obok siebie, czując się bezpieczniej w grupie.

- Nie ruszajcie się stąd - poprosiłam z pokrzepiającym uśmiechem i ruszyłam w kierunku dziwnego dźwięku.

Katarzyna próbowała coś powiedzieć, ale zrezygnowała zaciskając usta w wąską kreskę. Wyciągnęłam telefon, gdy znalazłam się poza zasięgiem ogników i włączyłam latarkę. Stawiałam ostrożnie kroki, a woda nieprzyjemnie pluskała pod moimi stopami. Z każdym kolejnym metrem robiło się coraz zimniej, aż dostałam gęsiej skórki, a włoski na moim karku stanęły dęba.

- Hej? Gdzie jesteś? - zapytałam ostrożnie, ale mój głos zadrżał.

Powtarzałam sobie w duchu, że nie ma czego się bać, że muszę być odważna. Nie skończę przecież jak bohaterka jakiegoś tandetnego horroru, prawda? Jednak słyszałam w głowie karcący głos Malwiny. Być może był to najgłupszy z moich pomysłów. I do tego ostatni...

~~***~~

Już w następnym rozdziale bałamutnik wkracza do akcji. A tym samym Akasha pokaże, na co ją stać :)

Do zobaczenia w niedzielę!

A poniżej okładka w pełnej rozdzielczości:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro