Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 3.1: PIERWSZA SPRAWA


Marek Potocki wyhamował z piskiem opon na podjeździe swojej rodzinnej posiadłości. Czteropiętrowa willa odznaczała się na nocnym, bezgwiezdnym niebie licznym oświetleniem mającym jeszcze bardziej podkreślić majestatyczność budowli. Wysokie, przeszklone ściany frontowe zostały zaprojektowane tak, by ich lustrzana tafla odbijała panoramę miasta znajdującego się daleko za murami odgradzającymi dom od świata zewnętrznego. Zamiast spadzistego dachu, który był tak charakterystyczny dla tego regionu Europy właściciele postanowili zrobić tam basen, przy którym odbywały się liczne imprezy, zwłaszcza, gdy Marek i jego siostra bliźniaczka byli jeszcze studentami, a rodzice znikali na długie miesiące by cieszyć się urokami małżeńskiego pożycia.

Mężczyzna wysiadł pospiesznie zatrzaskując drzwi swojego Chevrolet'a Camaro z 1967 roku. Co prawda miał w swojej kolekcji kilka nowszych i bardziej dostosowanych do polskich dróg aut, jednak coś w tym muskularnym, agresywnym designie, ryku silnika, przy którym współczesne sportowe auta wymiękały niczym wystraszone kociaki, dotyku oryginalnej tapicerki i ognistej czerwieni lakieru sprawiało, że czuł się, jakby to auto powstało specjalnie dla niego. Jakby odzwierciedlało jego duszę. Dbał o nie, jak o najprawdziwszy skarb i nie pozwalał go dotknąć nawet rodzonej siostrze.

Rzucił ostatnie spojrzenie, upewniając się, że samochód stoi w bezpiecznym miejscu i ruszył wyłożoną kamieniami ścieżką prosto do drzwi frontowych. Jakieś dwie godziny temu ojciec poprosił go o pilne spotkanie. Norbert Potocki często wzywał syna o późnych godzinach by przedyskutować kolejną strategię biznesową, omówić przyszłość firmy, albo po prostu posiedzieć przy drinku jak ojciec ze swoim pierworodnym, jednak tym razem coś w głosie seniora szczerze zaniepokoiło Marka.

Wystukał kod dezaktywujący alarm i znalazł się w oświetlonym ledami salonie. Wnętrze domu było ciche i spokojne. Wręcz wymarłe. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że o tej godzinie służba rezydująca w posiadłości może już dawno spać, jednak wyczuwał w powietrzu napięcie, którego nie był w stanie wyjaśnić słowami. Coś było nie tak i choć zdrowy rozsądek podpowiadał, że nie ma się czym martwić, całe jego wnętrze krzyczało, że dzieje się coś złego.

Ciało mężczyzny opanowało gorąco, a w oczach zatańczył mały płomień zmieniający jego tęczówki w dwa rozżarzone węgielki. Zwykle był opanowany i nie pozwalał, by druga natura manifestowała się tak gwałtownie, jednak teraz nie potrafił tego kontrolować. Wbiegł po schodach na drugie piętro i od razu skierował się do gabinetu ojca.

- Tato? Jesteś tu? - zapytał, pukając. - Wchodzę.

Uchylił drzwi. Gabinet wyglądał tak, jak zwykle. Wypolerowany parkiet, jedwabny, ręcznie tkany, turecki dywan, mahoniowe regały pełne zbieranego latami księgozbioru i skórzana kanapa ze stolikiem kawowym, który zrobił na zamówienie dobry przyjaciel i jednocześnie partner biznesowy Norberta z Danii. A pod wysokim, otoczonym ciężkimi kotarami oknem stało ręcznie rzeźbione, antyczne biurko, które jego ojciec sprowadził z Włoch, gdy firma zaczęła przynosić pierwsze zyski. Uporządkowany blat oświetlała równie designerska, co funkcjonalna lampka rzucająca snop żółtego światła na nieruchomą sylwetkę Norberta Potockiego.

- Tato? Wszystko w porządku? - Marek podbiegł do nieprzytomnego mężczyzny i zaczął potrząsać go za ramię.

W pierwszej chwili mężczyzna pomyślał, że jego ojciec po prostu usnął przy biurku. Może wypił o jedną szklankę whisky za dużo, albo przytłoczony problemami dnia nie miał siły wspiąć się na czwarte piętro do sypialni. Ta chwila prysła niczym bańka mydlana, zmieniając jego rzeczywistość w najgorszy koszmar, który majaczył z tyłu jego głowy, gdy tylko odebrał telefon od Norberta. Ciało starszego Potockiego było blade i zimne. Marek uniósł je delikatnie i zobaczył, że na blacie biurka, jak i na nieruchomej twarzy seniora zalegają krwawe wymiociny, a puste spojrzenie pozbawionych blasku oczu skierowane jest ku niebu.

Przerażony odsunął się od ojca, a widok jego martwego ciała wypalił mu się w umyśle, tak, że nawet, gdy zamykał oczy, wciąż miał je przed sobą. Czuł, jak płomienie powoli przejmują nad nim kontrolę. Płuca palił żywy ogień, który chciał się wydostać na zewnątrz, ale mężczyzna stłumił ten wybuch manifestujących się emocji i drżącą ręką sięgnął po telefon wybierając numer alarmowy. Gdy dyspozytor zaczął mu zadawać konkretne pytania, jego umysł nieco otrząsnął się z szoku. A w głowie zakiełkowało kolejne ziarno niepokoju.

- Mama!

Zignorował głos po drugiej stronie słuchawki i rzucił się biegiem na korytarz, a potem do schodów na czwarte piętro. Bez pukania wbiegł do sypialni rodziców.

- Nie, nie, nie... To się nie dzieje!

Nieruchome ciało jego matki leżało w nienaturalnej pozycji przy toaletce. Jedną ręką trzymała się lustra, druga bezwładnie wisiała wzdłuż jej ciała. Tak, jak głowa i baldachim siwych włosów. Koszulę nocną pokrywała ta sama plama krwawych wymiocin, co biurko ojca.

- Mamo! Nie! - wrzasnął na całe gardło i rzucił się na pomoc kobiecie.

Nie zauważył jednak, że perfumy matki spadły na ziemię i potoczyły się po podłodze. Gdy wdepnął w nie stopą było już za późno. Runął z głośnym hukiem u nóg kobiety, widząc z dołu jej martwe spojrzenie i wykrzywione w bólu usta.

Nie potrafił już dłużej tłumić ognia w swoim ciele. Chciał by płomienie wybuchły pełną gamą rozpaczy, strachu i złości, jakie go teraz wypełniały. Był właśnie u granic wytrzymałości, gdy coś przykuło jego uwagę. Coś, co na pierwszy rzut oka nie wydawało się podejrzane, ale jego intuicja krzyczała, że przedmiot ten emanował czystym złem. Ostrożnie sięgnął pod krzesło by wydobyć mały, czarny woreczek, a gdy jego palce zetknęły się z aksamitnym materiałem, przez jego ciało przeszedł prąd. Uczucie, którego nie mógł pomylić z niczym innym, choć niewiele miał okazji w życiu, by go doświadczyć.

Jednego był pewien. Tak jego ciało reagowało na czarną magię.

***

- Spóźniłaś się - zarzucił mi zirytowany głos, gdy ledwo przekroczyłam próg biura.

- Wybacz, szefie. Nie każdy potrafi się teleportować na zawołanie - mruknęłam zziajana. - Obcas mi się złamał i uciekł mi autobus.

Podniosłam na wysokość oczu parę koszmarnie niewygodnych czółenek, które wspaniałomyślnie kupiła mi Marianna, gdy oznajmiłam, że poprzednie się rozleciały.

- Wciąż nie przyznałaś się babci, gdzie pracujesz? - Uniósł kpiąco brew, tasując mój ubiór. A miałam na sobie komplet klasycznej biurwy, czyli bezkształtne, workowate i niewygodne szmatki, których tak nienawidziłam.

- Lepiej dla nas obu, aby wierzyła, że pracuję nad strategiami marketingowymi - odparłam stanowczo.

- Przypomnij mi, ile ty masz lat? Piętnaście? - drwił.

- Moje życie, moja sprawa - fuknęłam i wyciągnęłam z torby rzeczy na przebranie. - Proszę szanownego szefa, żeby nie mieszał mojego życia prywatnego ze sprawami zawodowymi.

- Jeśli przez te prywatne sprawy wciąż będziesz się spóźniać, będę zmuszony obciąć ci to z pensji - zagroził, zaplatając ręce na piersi.

- Jakbyś płacił tu takie kokosy... - mruknęłam pod nosem.

- Co powiedziałeś? - zapytał ostrzegawczo.

- Cieszę się, że mam takiego wyrozumiałego szefa! - Posłałam mu wymuszony uśmiech.

- Właśnie. A teraz przebieraj się. Za godzinę jedziemy na spotkanie z klientem - oznajmił i udał się do aneksu kuchennego po śniadanie.

Poczułam podekscytowanie. Minęły dwa tygodnie od kiedy Crispin zgodził się mnie przyjąć na swoją asystentkę i do tej pory tylko sprzątałam biuro i przeglądałam raporty ze starych spraw. Dlatego pospiesznie zmieniłam garsonkę na wygodne jeansy, koszulę zastąpił mój ulubiony t-shirt z napisem "Books, because murder is wrong", a stopy otuliły wygodne trampki.

- Co to za sprawa? - zapytałam sięgając po jego kanapkę, ale sprawnie przesunął talerz poza zasięg moich rąk. - Mam coś zabrać ze sobą?

- Zdrowy rozsądek i trochę cierpliwości - odparł, ściągając plaster szynki z kanapki, by podać go Bastet. - Klient nie chciał zdradzić szczegółów przez telefon. Wszystkiego dowiemy się na miejscu.

- To gdzie się udajemy? I kto nas wynajął? - dopytywałam podekscytowana.

- Marek Potocki.

- Potocki... Coś mi to mówi - zamyśliłam się.

- I ty naprawdę chcesz zostać detektywem? - prychnął rzucając na blat dzisiejszą gazetę.

- Akcje największego magnata energetycznego w Polsce drastycznie spadają - przeczytałam nagłówek z pierwszej strony. - Czy tragiczna śmierć prezesa Potockiego pociągnie spółkę na dno?

- Masz godzinę żeby dowiedzieć się wszystkiego na temat Potockich i spółce Igni - oświadczył twardo. - Przepytam cię po drodze.

Był poważny, dlatego przeklinając swoją ignorancję zaczęłam research.

***

Zeszliśmy po schodach i tylnym wyjściem na parking prosto pod czarnego Passata.

- Nie teleportujemy się? - zapytałam zawiedziona.

- Jak ty sobie to wyobrażasz? - żachnął się. - Pojawimy się w środku wieżowca pełnego ludzi i jak gdyby nigdy nic udamy się na spotkanie?

- No coś w tym stylu - mruknęłam niepewnie.

Rzucił mi tylko zmęczone spojrzenie i otworzył tylne drzwi, by Bastet mogła wskoczyć do specjalnie zamontowanego tam dla niej kojca podróżnego. Ja zajęłam miejsce pasażera obok kierowcy i odruchowo zapięłam pas. Wnętrze auta było zagracone i zaśmiecone. Pod nogami walały się puste butelki po wodzie i stare opakowania po frytkach i burgerach. Ze schowka wystawało coś, co przypominało japoński talizman, a urządzenie w kieszonce przy drzwiach do złudzenia przypominało paralizator. Tylko czemu miało wymalowany czerwonym flamastrem pentagram? Już miałam sięgnąć po niego, by się lepiej temu przyjrzeć, ale Crisp wskoczył za kierownicę i odpalił silnik. Z głośników popłynęły ostre, gitarowe dźwięki.

- Getadelt wird wer Schmerzen kennt...*- Zawtórowałam wokaliście. Rammstein.To do niego pasowało.

- Nie podejrzewałem cię o znajomości dobrej muzyki. - Posłał mi zdziwione spojrzenie. - Myślałem, że wolisz tych koreańskich chłopaczków, których teraz mnóstwo w radiu.

- Jestem pełna niespodzianek - wyszczerzyłam się.

- Lepiej powiedz, co udało ci się wygrzebać na temat Potockich i Igni? - zmienił temat, ściszając muzykę.

- Dwadzieścia lat temu Norbert Potocki wykorzystał sytuację na giełdzie i wchłonął mniejsze spółki energetyczne - zaczęłam dzielić się wynikami mojego śledztwa. - Kryzys polityczny i krach sprawiły, że szybko wyprzedził konkurencję, a Igni zyskało praktycznie monopol w całym kraju.

- Czym zajmuje się obecnie spółka? - zapytał, zatrzymując się na światłach.

- Wytwarzaniem, dystrybucją i sprzedażą energii elektrycznej oraz cieplnej - odpowiedziałam bez zająknięcia. - W ich posiadaniu są elektrownie węglowe i gazowe, ale po wprowadzeniu przepisów mających ograniczyć emisję dwutlenku węgla zaczęli inwestować w odnawialne źródła energii. Na przykład te farmy wiatrowe za miastem są ich dziełem.

- Dobrze, a co udało ci się znaleźć na samych Potockich? - drążył nie spuszczając oczu z drogi.

- Historia Potockich sięga szesnastego wieku, gdy rodzina była właścicielem większości ziem na tym obszarze. - mówiłam, zerkając w notatki. - Byli znaczącą potęgą nie tylko ze względu na majątek, ale liczni przedstawiciele rodu udzielali się także politycznie. Aż do Drugiej Wojny Światowej, gdy większa część męskich potomków Potockich straciła życie w wojsku i obozach koncentracyjnych.

- A bardziej współczesne? - wtrącił, przerywając mój wykład.

- Po wojnie rodzina wyemigrowała do Anglii - podjęłam kolejny wątek. - Niecałe dwa pokolenia później okazało się, że jedynym żyjącym członkiem rodu Potockich jest Antonina Potocka, która odziedziczyła cały ocalały majątek. Na początku dwutysięcznego roku wróciła do Polski wraz z mężem, Norbertem, który przyjął po niej nazwisko, a ród Potockich znów stał się ważnym graczem na arenie politycznej i społecznej w Polsce.

- Same suche fakty... - skwitował nieco zawiedziony. - Nic ciekawszego nie znalazłaś?

- Ich rodzina to jakaś pieprzona szlachta! - wybuchłam rozemocjonowana. - To szalenie ciekawe. I tylko potwierdza moją teorię, że trzeba się dobrze urodzić, żeby coś osiągnąć w tym kraju.

- Popatrz na to inaczej - mówił cierpliwie. - To, czego się dowiedziałaś daje nam jakiś ogólny pogląd na klienta. My jednak musimy być krok do przodu. Wiedzieć, z kim mamy do czynienia jeszcze zanim uściśniemy mu dłoń.

- No dobrze... - westchnęłam. - Trafiłam jeszcze na kilka rzeczy, kiedy ich prześwietlałam.

- Dajesz!

- Po pierwsze Norbert Potocki - wyliczałam. - Poznali się z Antoniną podczas jej wakacji w Polsce, ale nie byłam w stanie nic więcej znaleźć na jego temat. Same ogólniki. Jakby przed małżeństwem w ogóle nie istniał. Nawet nie byłam w stanie potwierdzić, w którym regionie Polski się wychował. Może gdyby to był zwykły Kowalski, to bym była w stanie uwierzyć, że Internet nie ma nic na jego temat, ale ludzie pokroju Norberta Potockiego wzbudzają ciekawość mediów. Obecnie jesteśmy w stanie wyśledzić trzy pokolenia wstecz każdej osoby publicznej. A tu nic.

- To już coś - pochwalił. - A po drugie?

- Po drugie, najmłodsze pokolenie Potockich. - Uniosłam dwa palce, aby podkreślić swoje słowa. - Marek i Kinga. Cudowne bliźnięta. O nich media aż huczą. Oboje znacznie wyróżniali się na tle swoich rówieśników. Marek ukończył z wyróżnieniem MBA na Harvardzie**. Jednak najwięcej plotek dotyczy jego życia intymnego. A raczej jego braku. Nigdy nie przyłapano go na żadnym skandalu ani nawet na kawie z kobietą, dlatego podejrzewają, że może być gejem.

- No tak, te wszystkie pseudo media, jak nie potrafią dogrzebać się do faktów, to coś wymyślą - skrzywił się, włączając kierunkowskaz.

- Nie sądzisz, że coś w tym może być? - dopytywałam, ciekawa jego zdania.

- Brak zainteresowania płcią przeciwną nie zawsze oznacza homoseksualizm - powiedział poważnie.

- A co innego? - prychnęłam.

- Brak śmiałości. Brak pewności siebie. Jakiś duży sekret, który uniemożliwia normalne relacje. Ile ludzi, tyle powodów - wyjaśnił, ignorując moje sceptyczne spojrzenie. - A co z Kingą?

- Jako nastolatka zaczęła karierę aktorską. Wystąpiła w kilku serialach i większych, polskich produkcjach, takich jak "Kocham cię na zabój", czy "Tu i teraz". Nic ciekawego, moim zdaniem. Niemniej jednak, jej kariera zapowiadała się obiecująco aż do wypadku sprzed pięciu lat.

- Wypadku?

- Tak. W domku letniskowym nad morzem, gdzie byli wraz z Markiem i grupą znajomych rozpętał się pożar - opowiadałam dalej. - Zginęli wszyscy poza bliźniakami. Kinga doznała poważnego poparzenia twarzy, co uniemożliwiło jej dalszą karierę. Było o tym dość głośno.

- Coś wiadomo o samym wypadku? - dociekał.

- Tylko tyle, że była to wina wadliwej instalacji - odpowiadałam. - Każdy normalny człowiek zorganizowałby śledztwo, żeby pociągnąć do odpowiedzialności dewelopera, czy monterów i wyciągnąć pieniądze z ubezpieczalni, ale oni przekazali pokaźną darowiznę rodzinom ofiar i nawet założyli fundację dla osób, które straciły dobytek przez ogień.

- I co o tym myślisz?

- Podejrzane... - mruknęłam sceptycznie. - W mediach też było wiele spekulacji. Najpopularniejsza jest taka, że to któreś z bliźniąt jest piromanem. Jednak od tamtej pory Kinga zniknęła ze świata celebrytów, udzielając się jedynie podczas największych wydarzeń związanych z firmą. A światło reflektorów skupia na sobie Marek, który był przygotowywany przez Norberta do przejęcia spółki.

- Dobra robota - pochwalił, wyjeżdżając przez szlaban prowadzący do siedziby głównej Igni - Możesz wejść na rozmowę ze mną, ale zachowaj wszystkie podejrzenia i przemyślenia na później.

- A właściwie czemu wziąłeś tą sprawę? - zapytałam, gdy parkował. - Nie wygląda, na to, żeby jakieś byty nadnaturalne maczały tu palce.

- Z takimi starymi rodami nigdy nic nie wiadomo - podsumował, wzruszając ramionami. - Poza tym, ludziom takim jak Marek Potocki zwyczajnie się nie odmawia.

- No i na pewno nie będzie żałował pieniędzy - zaśmiałam się, patrząc na wrastający przed nami kompleks wieżowców.

- Taką też mam nadzieję. - Posłał mi porozumiewawczy uśmiech.

~~***~~

*W tym rozdziale został wykorzystany fragment piosenki grupy Rammstein - Feuer frei, co w tłumaczeniu (przez translator Google) oznacza na polski "Winni są ci, którzy znają ból"

**BA na Harvard Business School to prestiżowy program studiów magisterskich z zakresu zarządzania.

Zaczynamy pierwsze poważne śledztwo :)

Chociaż póki co dużo faktów, a mało wskazówek, to chętnie poczytam Wasze typy motywu i mordercy :)

A poniżej okładka, rozpoczynająca motyw związany z aktami:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro