49. Adrianna Konieczna
Pocałowała w policzki rodziców na pożegnanie i zgarnęła ze stołu swoje drugie śniadanie. Mama popatrzyła na nią zamglonymi oczami i tylko delikatnie uniosła kącik ust ku górze, bo migrena męczyła ją od samej pobudki. Tata czytał Temi* i nie wyglądało, jakby planował już wyjeżdżać do pracy, więc Adriannie nie udało się załapać na podwózkę do szkoły.
W uszach rozbrzmiewała jej ścieżka dźwiękowa z La La Land, motywując ją do podjęcia jednej z trudniejszych decyzji w swoim życiu. Uśmiechnęła się do Marcela, który przytrzymał jej drzwi wejściowe i nadal nie wyciągając słuchawek z uszu, kierowała się na pierwsze piętro, gdzie swoją pierwszą lekcję w poniedziałek miała odbyć klasa 3a. Piosenki uważała za swoją tarczę, bo kojarzyły jej się ze wszystkim tym, czego nie lubił Michał.
– Możemy porozmawiać? – Stanęła przed chłopakiem z wysoko uniesioną głową i nierównym oddechem. – Na osobności – dodała, gdy zauważyła zaciekawione spojrzenie Halvora.
Popatrzył ze zmarszczonymi brwiami na Michała. Nie rozmawiała z nim ani z Feliksem od czasu, kiedy wyszła afera z gazetkami, choć Dyrektorem kazał im rozwiązać zagadkę w s p ó l n i e.
Michał pokiwał w zrozumieniu głową, jakby już wiedział, o co chodziło Adriannie. Popatrzył porozumiewawczo na Halvora i razem oddalili się w róg korytarza.
Adrianna czuła, jak kompletne sprzeczności odbijały się w jej głowie i sama już nie wiedziała, co dokładnie zamierzała powiedzieć Michałowi. Bo gdy przyglądał się swoimi granatowymi oczami z napięciem wymalowanym na twarzy, żadne słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Język stawał kołkiem, ale w końcu zebrała się w sobie i najpierw wyciągnęła słuchawki z uszu.
– Michał, ja myślę, że powinniśmy zerwać.
Kiedy w końcu to z siebie wydusiła, stwierdziła, iż nie było to tak trudne, jak myślała, że będzie. Spuściła głowę na dół i przyglądała się czubkom swoich butów.
– Masz rację. To nie miało sensu – powiedział wreszcie Michał.
Adrianna zadarła głowę do góry i spojrzała w granatowe oczy. Wydawał się być pewny siebie i dziewczyna nie widziała śladu zawahania czy smutku na jego twarzy. Posłał w jej stronę szeroki uśmiech i wyciągnął dłoń.
– Przyjaciele?
Adrianna odetchnęła w duchu z ulgą. Bała się, że Michał zacznie odstawiać sceny na środku korytarza albo obrazi się na śmierć i tak skończy się jej przygoda z zespołem, który dawał jej mnóstwo radości i satysfakcji.
*
– Zerwałam z Michałem.
Adrianna sama nie wiedziała, czemu powiedziała to, gdy tylko spotkała Ritę. Musiała z kimś się tym podzielić, a dziewczyna sama się napatoczyła. Dominik w dalszym ciągu nie siedział z nią w ławce, ale ostatnio na zajęciach sportowych wydawało się, że zaśmiał się z jej żartu o blondynce.
– I co? Mam ci pogratulować? – zapytała z przekąsem i ściągnęła szalik. – Od początku wiedziałam, że wam nie wyjdzie.
– Dlaczego? W ogóle wiedziałaś, że byliśmy razem?
Rita wzruszyła ramionami. Skoro wiedziała, że Kasia Dereń w czwartej klasie została wyrzucona z chóru, to nie mogła nie wiedzieć o związkach rówieśników. Żadnym z nich się zbytnio nie interesowała, ale nie przeszkodziło jej to w zebraniu paru ciekawych faktów na ich temat.
– Bo oboje mieliście tę samą pasję, a to nigdy dobrze nie wróży. – Przed oczami stanął jej Radek ze swoim zawadiackim uśmiechem i przekrzywioną na bok czapką, gdy wspólnie rozwiązywali testy z Kangura Matematycznego.
– To dlatego tak odpychasz od siebie Marcela?
Rita posłała jej spojrzenie żądne mordu i pokręciła z niedowierzaniem głową. Marcel był kompletnie inną historią i nawet gdyby potrafił tańczyć w balecie czy konstruować statki kosmiczne, nie zmieniłaby swojego podejścia do chłopaka. No, może gdyby załatwił jej lot w kosmos, by być z dala od ludzkich półgłówków, byłaby dla niego troszeczkę milsza.
– I odpowiadając na drugie pytanie: tak, wiedziałam, bo wiem wszystko o wszystkich. Albo prawie wszystko – dodała, chowając rękawiczki do kieszeni kurtki.
Znalezienie odpowiedniego nagrania i pozwolenie na udostępnienie im nagrania przez Dyrektorka zajęło im sześć dni, ale dziewczynom wydawało się, że minęły wieki, zanim Jadźka zaprosiła je do sekretariatu. Szły ramię w ramię, nic nie mówiąc, bo obie czuły, że znajdowały się o krok od rozwiązania tajemnicy. Gdy tylko weszły, minęła je Jadźka, spiesząca po cukier do kawy. Poklepała dwójkę pocieszająco po ramieniu i pochwaliła, że i tak zrobiły bardzo dużo.
– Witam was, moje najdroższe. – Dyrektorek odszedł do nich z otwartymi ramionami, jakby chciał je przytulić.
Rita odruchowo odsunęła się i ukryła za Adrianną, w razie gdyby przyszło mu coś głupiego to tej jego łysiejącej głowy.
– Jestem naprawdę pod wrażeniem tego, że wpadłyście na pomysł oglądnięcia taśm z kamer. – Prowadził je do swojego gabinetu, co rusz poprawiając uwierający w szyję krawat. – I naprawdę nie wiem jak ja, człowiek, który powinien znać tę szkołę jak własną kieszeń, nie pomyślałem o czymś tak oczywistym. Należą wam się gratulacje.
Adrianna wiedziała, że coś było nie w porządku. Co prawda Dyrektorek rozwodził się nad ich inteligencją i przebiegłością, ale nisko nad nimi ciążyło jakieś nieszczęście i dziewczyna była pewna, że w głosie Woźniaka można było usłyszeć niewypowiedziane „ale".
– Ale – powiedział w końcu Dyrektorek – nie udało nam się dowiedzieć, kto stoi za tym haniebnym czynem.
Nastała cisza, a Adrianna wbiła paznokcie we wnętrza dłoni. Dyrektorek grał im na emocjach, co na apelu spotkałoby się z ogólną aprobatą, ale w tej sytuacji tylko niemiłosiernie je denerwowało.
– Ale co się stało? Przecież kamera była skierowana dokładnie na miejsce, w którym rozwiesili plakaty. Chyba się nagle nie obróciła? – Rita wpatrywała się w mężczyznę z zaciętą miną.
Dyrektorek pokręcił głową.
– W nieszczęśliwym wypadku kamera uległa uszkodzeniu, zaraz przed przerwą świąteczną. Nie było czasu na jej naprawę, bo wiadomo święta i te sprawy, więc zostawiliśmy ją tak, jak była. W sekrecie wam powiem, że niektóre kamery w szkole są zwykłą podpuchą i ich celem jest wyłącznie zastraszanie uczniów – dodał konspiracyjnym szeptem.
– Co to był za nieszczęśliwy wypadek, co? Ktoś przypadkiem zamalował jej obiektyw? Czy przypadkiem ją zerwał ze ściany z wysokości ponad dwóch metrów?
Woźniak posłał Ricie karcące spojrzenie.
– Właściwie to chłopcy zrobili sobie mały trening piłki nożnej i przypadkiem ją uszkodzili.
Gdy Adrianna usłyszała trening piłki nożnej, od razu w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.
– A co to byli za chłopcy?
Dyrektorem znowu poprawił krawat i Rita stłumiła chęć zerwania mu go z szyi. Tata nauczył ją je wiązać i trzeba było przyznać, że wychodziło jej lepiej niż Adamowi.
– Właściwie to był Feliks.
Adrianna z Ritą wymieniły znaczące spojrzenia.
Wyszły chwilę po tym, jak wróciła Jadźka z cukrem i kawą dla Dyrektorka. Postawiła parujący napój na biurku. Miała wychodzić, ale jeszcze raz odwróciła się do Woźniaka.
– Mogę zadać panu jedno pytanie?
Dyrektorek wertował jakieś papiery, które dostał od drugiej sekretarki, i za nic nie wiedział, co powinien z nimi zrobić. Przyjął zamyśloną minę i udawał, że czyta je z zainteresowaniem, a tak naprawdę liczył litery w pierwszym słowie, którego nie potrafił nawet wymówić na głos. Siedemnaście.
– Właśnie to pani zrobiła – mruknął. – Ale niech zna pani moją życzliwość, proszę pytać dalej.
Jadźka przywykła do zachowania Woźniaka i dotąd aż nie wchodził w jej obowiązki, i suma summarum pozwalał prowadzić szkołę własną ręką, nie zgłaszała żadnych obiekcji.
– Dlaczego oni? Dlaczego ta czwórka została do tego wybrana? Bo wydaje mi się, że nie był to czysty przypadek.
Dyrektor uśmiechnął się pod nosem.
– Bo są jak dzikie kwiaty. Nie do ujarzmienia. Chodzą własnymi ścieżkami i będą rosły tylko tam, gdzie będą chciały. Jeżeli ktoś spróbuje zasadzić je we własnym ogrodzie, prędzej zwiędną, niż pozwolą się uprawiać. A to dla mnie wytłumaczenie prawdziwej młodzieńczej wolności.
*Temi – największy tygodnik w Tarnowie
Kurka, nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko 4 rozdziały i koniec.
Gotowe na jazdę bez trzymanki? 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro