47. Halvor Mazur
Majka obudziła Halvora o szóstej rano i z miną zbitego szczeniaczka poprosiła, by poszedł po ogórki kiszone do sklepu. Chłopak zmierzył ją wściekłym spojrzeniem, bo właśnie został wyrwany ze snu, podczas którego prawie ujawniło się, kto stał za aferą z plakatami.
– A ten twój kochaś nie może? – syknął.
Nie doczekał się odpowiedzi siostry, bo ta wypadła z pokoju jak strzała i zamknęła się w łazience. Po chwili słyszał spuszczaną wodę i odetchnął z ulgą, że dziewczyna zdążyła opuścić jego pokój. Z sypialni wybiegła zaniepokojona mama rodzeństwa i zastukała w drzwi łazienki.
– Majka, wszystko dobrze?
Halvor stwierdził, że w takiej sytuacji słoik ogórków może okazać się zbędny i wrócił zadowolony do swojego pokoju. Wtulił głowę w miękką poduszkę i nakrył się ciepłą kołdrą. Zamknął oczy i miał wrażenie, że wystarczy chwila, a ponownie zapadnie w zbawienny sen, którego tak potrzebował. Mijały jednak minuty, a Halvor leżał z szeroko otwartymi oczami. Bez przerwy coś uwierało go w bok. W końcu zdecydował się tego pozbyć, więc wstał. Na prześcieradle nic nie było, więc ściągnął je i zrzucił na podłogę. Gdy zobaczył znalezisko, zmarszczył ze zdziwienia brwi i podniósł je, by lepiej widzieć.
Pierwszy numer gazetki trochę się wymiął i nie wyglądał już tak dobrze, jak na początku. Uśmiechnął się na widok swojego artykułu o pani Wrednej. Dokładnie pamiętał moment, w którym go pisał.
Było dawno po północy, a jego pokój rozświetlała lampka na biurku. Z przejęciem uderzał w klawisze, raz po raz kasując gorsze zdania. Dostał niespodziewanego przypływu weny i chęci do pisania, co wyjaśniało, dlaczego siedział w pidżamie. Sprawdzanie zakończył kilka minut przed pierwszą w nocy. Wysłał pracę na grupę i miał wyłączyć komputer i iść spać, ale zielona kropka przy nazwisku dziewczyny sprawiła, że wahał się tylko przez chwilę, a potem włączył czat.
Halvor Mazur
co to się w nocy robi? Nie powinnaś
spać???
Adrianna Konieczna
uwierz mi są lepsze rzeczy do robienie
niż sen. na przykład oglądanie powtórki
pucharu świata!!!!!
Halvor Mazur
nie boisz się, że będziesz nieżywa
jutro?
Adrianna Konieczna
o to samo mogłabym cię zapytać ;)))
ale tego nie zrobię, bo szanuję twoją
prywatność
Halvor Mazur
ach, dziękuję ci, nie wiem, co bym
bez ciebie zrobił :)))))
Adrianna Konieczna
;))))))))
prawdopodobnie wszystko to, co ze
mną, więc nie widzę związku
Halvor Mazur
co myślisz o gazetce?
Adrianna Konieczna
nawet spoko pomysł, ale rita wydaje
się okropną snobką
Halvor wyłączył komputer. Rozglądnął się po pokoju, a jego wzrok padł na obraz z chłopcem wkraczającym do jaskini. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale w tamtym momencie czuł się jak on.
*
Halvora zdziwił widok Adrianny i Rity, idącej obok siebie i żywo gestykulujących. W pewnym momencie Rita wybuchnęła śmiechem, co zainteresowało go na tyle, że podążył za nimi w rozsądnej odległości. Dziewczyny nie zwróciły na niego uwagi, co nie było trudne, zważywszy na fakt, iż otaczały ich całe hordy nastolatków, a Halvor nie wyróżniał się na ich tle niczym szczególnym. Adrianna zapukała do sekretariatu, a Rita bez zbędnych ceregieli pchnęła drzwi i obie zniknęły w pomieszczeniu.
Chłopak zaklął w duchu. Nie miał odwagi wejść do środka za nimi, co na pewno byłoby podejrzane. Jeszcze nie wiedział, co planowały zrobić. Rozejrzał się po korytarzu i zauważył znajomą twarz.
Feliks stał przy wejściu do biblioteki i słuchał wywodu Zuzki. Wydawał się nieprzytomny, jakby śnił na jawie albo nadal się całkowicie nie wybudził.
Gdy Halvor zbliżał się do dwójki, stopniowo zaczął słyszeć spanikowany głos dziewczyny, która wymachiwała rękami i najwidoczniej chciała coś wytłumaczyć Feliksowi.
– To jedna wielka bujda! Przecież nie zrobiłabym czegoś takiego przyjaciółce, więc powtarzam...
– Cześć, Halvor – przywitał się Feliks, wyrywając się z transu.
Zuzka otworzyła w zdumieniu usta i przyjęła naburmuszoną pozę. Chciała coś powiedzieć, ale Feliks posłał jej pytające spojrzenie, na co tylko tupnęła nogą.
– Możemy porozmawiać? Mam sprawę w związku z... – zawiesił głos i miał nadzieję, że chłopak domyśli się, o co mu chodziło. Jeszcze raz spojrzał na Zuzkę, która udawała, że nie zwracała na nich uwagi i spoglądała na zegarek.
– Zaraz się zacznie lekcja, więc nie macie za dużo czasu, a jakbyś nie widział, ja z nim rozmawiam i myślę, że to bardzo niekulturalne, aby...
– Co masz na pierwszej lekcji? – wszedł jej w słowo Feliks i machnął na dziewczynę ręką, jakby odpędzał natrętną muchę. Zanim jednak zdążył usłyszeć odpowiedź, popukał się w czoło. – No tak, przecież wszystkie trzecie klasy mają w tym samym czasie lekcję wychowawczą. – Zastanowił się chwilę. – Myślę, że jedna nieobecność nam nie zaszkodzi, prawda?
Halvor dopiero po chwili zrozumiał, co mówił chłopak. Przytaknął głowę, przyzwyczajony do niemartwienia się szkołą. Zdziwiła go jednak postawa Feliksa. Z tego, co mówił Michał, jego kuzyn chciał się dostać do szkoły sportowej, a rekrutacja niczym nie przypominała tej do zwykłego liceum. Jeśli choć raz zostało się przyłapanym na wagarowaniu, drzwi szkoły sportowej zamykały się przed tobą z hukiem i nikt nie miał zamiaru słuchać twoich wyjaśnień, że poszła cała klasa, a w dodatku to było na początku pierwszego roku.
– Feliks, ostrzegam cię, że jeżeli tam pójdziesz, to... – Nie dokończyła.
Chłopak prychnął pod nosem. Położył ręce na jej ramionach i zmusił, aby spojrzała mu w oczy.
– Zuza, jesteś wspaniała dziewczyną, zazwyczaj, ale my do siebie nie pasujemy. I nie obchodzi mnie, co zrobiłaś kiedyś komuś, bo planowałem już wcześniej z tobą zerwać. Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto doceni cię w stu procentach. Ja najwyraźniej nie potrafiłem.
Halvor widział, jak Zuzie zeszkliły się oczy. Z jej ust wyrwał się cichy szloch, więc nie mówiąc nic więcej, pobiegła do łazienki, a drzwi zatrzasnęły się po niej z hukiem.
– Chodź, zanim jakiś nauczyciel nas zauważy.
Popchnął go w kierunku wyjścia. Halvor ze zdziwieniem przyglądał się Feliksowi, który wepchnął ręce do kieszeni kurtki, naciągnął czapkę na uszy i niepostrzeżenie wyszedł ze szkoły. Podążał jego śladem, a kiedy znaleźli się na zewnątrz, ucieszył się, że tego dnia nie zdążył jeszcze ściągnąć kurtki. Przebiegli wzdłuż boku szkoły, potem przecięli boisko, a leżący na nim śnieg, wpadł Halvorowi kilka razy do buta i zmoczył skarpetki. W końcu weszli na osiedle, na którym mieszkał Halvor, i ruszyli na plac zabaw, na samym końcu ulicy. Halvor miał zaproponować, by usiedli u niego w domu, ale zdał sobie sprawę, że Majka nie byłaby zadowolona z tego obrotu spraw, a tym najbardziej Norbert, który nadal nie przedstawił nikomu swojej dziewczyny, matki jego dziecka.
Feliks odgarnął ręką śnieg zalegający na jednej z ławek, ale ostatecznie nie usiadł, bojąc się odmrożonego tyłka.
– Adrianna i Rita chyba zawiązały sojusz – powiedział bez owijania w bawełnę Halvor.
Feliks uniósł wysoko brwi i spojrzał na chłopaka. Nigdy nie sądził, że Rita będzie z kimkolwiek zdolna do współpracy, a tym bardziej z kimś, kto był Adrianną.
– Skąd wiesz?
Halvor rozgrzebywał śnieg piętą. Dotarł do bladej trawy, która w niczym nie przypominała tej z czasów, gdy słońce świeciło przez większą część dnia, a temperatura nie spadała poniżej dwudziestu stopni.
– Widziałem, jak dzisiaj wchodziły do sekretariatu. Razem. I rozmawiały.
Feliks wzruszył ramionami.
– To o niczym nie świadczy.
Dziura w śniegu powiększała się coraz bardziej, a teraz Halvor zataczał kręgi całą nogą.
– Uwierz mi, znam dziewczyny i wiem, kiedy ze sobą współpracują.
Zamilkli. Halvor przyglądnął się Feliksowi. Chłopak intensywnie nad czymś myślał. Oprawił czapkę, która opadła mu na oczy.
– Sądzisz, że będą chciały nas wkopać?
– Co masz na myśli? – zapytał Halvor.
Feliks odchrząknął. W jego ust uleciała para, a policzki zaczerwieniły się na mrozie. Przy każdym słowie w gardle czuł szpileczki zimna. Pomyślał, że może się rozchorować. Choć na dobrą sprawę przydałaby się mu przerwa. Odkąd skończył z piłką, mógł sobie na nią pozwolić.
– Myślę, że ani ja, ani ty nie mieliśmy z tym nic wspólnego.
Halvor pokiwał głową.
– Uważam, że coś takiego mogła zrobić tylko dziewczyna. – Jego głos nabierał coraz większej pewności. – Skoro one planują coś przeciwko nam, powinniśmy udowodnić, że nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Ot, cała filozofia.
Wyciągnął w jego kierunku dłoń.
– Sojusz?
Halvor nie zwrócił uwagi na dziwne wyznanie kolegi. Nie zwrócił uwagi także na tajemniczy błysk w jego oku, ani na pojawiający się na ustach dziwny uśmieszek. Zamiast tego uścisnął mu ochoczo dłoń. Bądź co bądź, niedługo mieli zostać rodziną, więc zacieśnianie więzi powinni rozpocząć jak najszybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro