Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. Halvor Mazur

 Halvor tylko przyglądał się, jak Michał biegał po całej szkole, dopinając występ na ostatni guzik i udając, że niczym się nie stresował. Zaledwie kilkanaście minut temu jego włosy wydawały się znaleźć swoje miejsce, ale teraz wszystko na powrót odstawało w każdą możliwą stronę.

– Nie ma jej, no, nie ma! – jęczał i kolejny raz wystukiwał numer Adrianny.

 Dziewczyna przyszła do szkoły (a przynajmniej Wiktoria ją rano widziała, gdy wchodziła przez drzwi), ale potem rozpłynęła się w powietrzu. W szatni została jej kurtka, więc było mało prawdopodobne, by wyszła na zewnątrz. Jednak przeszukali całą szkołę, a po Adriannie nie było ani śladu.

– Jo żem gadał, że ona jest zestresowana i żeby sobie coś na te nerwy wzięła, ale nie! Prychnęła na mnie wczoraj wieczorem i zeżarła pół paczki ciastek.

 Michał złapał się za głowę.

– Ale od ciebie też nie odbiera?

– Nie, a to oznacza tylko jedno. – Zrobił dramatyczną pauzę, a oczy całego zespołu i Halvora zwróciły się w jego kierunku. – Sytuacja jest tragiczna.

 Agata wstała, poprawiła sukienkę i spojrzała na Dominika z wyrzutem.

– Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru tu bezczynnie siedzieć, co nie? Znajdę Adriannę, nawet jeśli musiałabym rozebrać tę szkołę do ostatniej cegły, bo nie zamierzam teraz uczyć się całych tekstów piosenek.

 Ostentacyjnie odrzuciła włosy do tyłu i wyszła z sali.

 Halvor obserwował, jak cały zespół wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna. Michał po chwili rzucił się do stosu kartek, na którym były zapisane wszystkie piosenki i organizacja występu.

– Wiktoria? – zapytał i podniósł kilka stron do góry.

 Dziewczyna pokręciła głową.

– Nie ma nawet takiej opcji. Jak chcesz, to weź sobie jakąś dziewczynę z chóru, ale ja odpadam. W dodatku – popatrzyła na niego ze zmarszczonymi brwiami – twoja dziewczyna zniknęła, a ty zamiast jej szukać, zajmujesz się występem?

 Michał wzruszył ramionami. Mimo że Halvor ostatnio pokłócił się z Adrianną i obwiniał ją za zgrzyty w jego przyjaźni z Michałem, to zachowanie przyjaciela nie podobało mu się.

„Chociaż, może dzięki temu zerwą i znowu wszystko wróci do normy?" zastanawiał się.

 Wiedział, że było to nie w porządku w stosunku do Adrianny, ale jak na każdej wojnie są zyski i straty.

 Wtedy rozdzwonił się telefon Wiktorii. Dziewczyna szybko po niego sięgnęła. Uniosła wysoko brwi, widząc imię dzwoniącego i pokazała go reszcie.

– Co tam, Agata?

Sieroty jedne, sprawdziliście łazienkę na parterze? – zagrzmiał jej głos, a w tle było słychać ciche pochlipywanie.

– Którą łazienkę na parterze?

Kurka, a ile jest damskich łazienek na parterze? Tę naprzeciwko jedynki. Podpowiem, że jedynka to ta sala, w której aktualnie siedzicie, co nie?

 Marcel zerwał się z krzesła i wypadł z klasy jak z procy. Zostawił otwarte drzwi i pociągnął te do łazienki. Wciąż stojąc z telefonem przy uchu, Agata groźnie spojrzała na cały zespół. Wskazała na pierwszą kabinę od wejścia. Pozostała czwórka weszła do łazienki i z większym spokojem spojrzała na drzwi. Zza nich faktycznie dochodził cichy płacz.

 Łazienka nie była duża. Przestrzeń koło zlewu została przeznaczona dla maksymalnie czterech osób, a wąski korytarz między ścianą, a kabinami, zdecydowanie nie powinien być nazywany korytarzem. Musieli więc się bardzo ścieśnić, a dla spokoju zamknęli drzwi.

– Adrianna? – Wiktoria zapukała do kabiny, w której miała być dziewczyna. – Coś się stało?

 Odpowiedziała im cisza, więc wszyscy odwrócili się i popatrzyli wyczekująco na Agatę. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, ze środka wydobył się głos.

– Nigdzie nie idę, nie występuję, dajcie mi święty spokój! – krzyknęła Adrianna.

 Wiktoria westchnęła. Spojrzała w stronę reszty, szukając pomocy, ale nikt nie kwapił zostać mediatorem między nimi, a Adrianną. Dominik pokazał jej uniesione do góry kciuki, co nie wiedzieć czemu, okropnie zdenerwowało Halvora.

– Ale dlaczego nie chcesz z nami wystąpić? Nie lubisz nas?

 Adrianna pociągnęła nosem.

– Nie o to chodzi.

– To o co? Przecież wiesz, że nam możesz powiedzieć o wszystkim. Jesteśmy jak rodzina i spróbujemy ci pomóc, o ile będziemy w stanie.

– Ale nie będziecie w stanie!

 Nastąpiła cisza, którą przerywało pociąganie nosem Adrianny.

– Dobra, powiem wam, ale obiecajcie, że nie będziecie się śmiać.

 Kiwnęli do siebie głowami.

– Obiecujemy.

– Dostałam okropnego trądziku, przez co mam zdeformowaną twarz – powiedziała na jednym wdechu i rozryczała się jak bóbr.

– Ale przecież widziałam cię wczoraj wieczorem. – Wiktoria nadal próbowała ją nakłonić do wyjścia z kabiny. – I nie było tak źle! A nawet było bardzo dobrze. Proszę cię, Adrianna, wyjdź do nas.

 Czekali w napięciu, co dziewczyna zamierzała zrobić. Halvor ze zdziwieniem stwierdził, że Wiktoria wstrzymała oddech. Jej klatka piersiowa trwała w bezruchu, kiedy usłyszeli skrzypienie zasuwy i drzwi powoli zaczęły się otwierać. Adrianna stanęła w nich z zaczerwienionymi oczami i... o zgrozo! Może dziewczyna nie dostała nagłego wysypu trądziku, ale wielka krosta na brodzie...

– O kurde! Jakby był trochę w prawo, to nie przyciągałoby to tak uwagi, ale w tym stanie... – Skrzywiła się Agata. – Może decyzja o nieopuszczaniu łazienki nie jest takim złym pomysłem?

 Adrianna zmrużyła oczy i zaniosła się płaczem, zamykając się ponownie w kabinie.

 Wiktoria rzuciła sarkastyczne „dzięki" w stronę Agaty i wzięła głęboki wdech. Cała ta sytuacja wydawał się Halvorowi co najmniej dziwna i z chęcią wyszedłby z łazienki, zabierając ze sobą Michała, ale on wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła Adrianna, i nie wyglądało, jakby chciał odpuścić.

 Dominik prychnął. Przepchnął się do drzwi i mocno w nie załomotał.

– Wyłaź, Ari!

– Nie mów do mnie Ari, bo spalę ci dom!

– Przynajmniej stąd wyjdziesz!

 Halvorowi wydawało się, dziewczyna cicho się zaśmiała. Po chwili drzwi znowu się otworzyły i Adrianna stanęła w nich, robiąc coś na kształt uśmiechu.

 Wiktoria podeszła do niej i oglądnęła brodę.

– Nie jest znowu tak źle – pocieszyła ją. – Pamiętam, że ja raz występowałam z wielkim guzem na czole. Mówię ci, on był tak wielki i fioletowy, że pod koniec występu podeszła do mnie Wolska i zapytała, czy mnie biją w tym zespole. – Uśmiechnęła się na wspomnienie. – Odpowiedziałam, oczywiście, że tak. Do dzisiaj pamiętam jej minę.

 Dziewczyny wybuchnęły cichym śmiechem.

 Michał pokręcił głową, podszedł do dziewczyny i ją przytulił. Halvor widział, jak szepnął jej coś do ucha, na co roześmiała się jeszcze bardziej.

– A jakbyś jej to zamalowała? – zwrócił się do Wiktorii. – Nie znam się na tych waszych sztuczkach i eliksirach, ale może to by coś pomogło?

 Dziewczyna kiwnęła głową.

– A może jakby ktoś ją uderzył i spuchłoby jej z drugiej strony? Tak symetrycznie, co nie? – wtrąciła Agata.

*

 Halvor mógłby przysiąc, że występ udał się znakomicie. Adrianna jakby zapomniała o wszelkich problemach z rana, a jej broda, nawet z pierwszego rzędu, niczym się nie wyróżniała. Cały czas Michał nie spuszczał z niej wzroku, a podczas fragmentów o miłości i związkach, złapali z dziewczyną kilka razy kontakt wzrokowy i uśmiechali się, starając się nie położyć przedstawienia. Kiedy całość dobiegła końca, zostali nagrodzeni gromkimi brawami, a nawet zagrali bis.

 Halvor kierował się do sali, w której miało odbyć się tradycyjne dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń. Zauważył, że szedł za Ritą i Feliksem. Bardzo cicho rozmawiali, a dziewczyna miała jeszcze bardziej groźny wyraz twarzy niż zazwyczaj. Miał się przywitać, ale usłyszał ich rozmowę.

– Tak! Masz rację! Ja też nie wiem, po co Adrianna jest w gazetce! – prychnął Feliks.

 Halvor zatrzymał się w półkroku, przez co idąca za nim dziewczyna nie wyhamowała i z impetem uderzyła w jego plecy. Przeprosiła, ale Halvor nie zwrócił na to uwagi. Nie spuszczał oka z dwójki, która szła po schodach i rozmawiała w najlepsze. Nie wiedział, czy powinien mówić o tym Adriannie. Właśnie szła przytulona do Michała i śmiała się z czegoś, co powiedział Dominik. Halvor odwrócił się na pięcie i pognał do klasy.

„To nie moja sprawa" skwitował w myślach.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro