Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Feliks Lech

 Wyrzuty sumienia nie pozwoliły Feliksowi spać przez kilka dni. Słowa Rity dźwięczały mu w głowie za każdym razem, kiedy zamykał powieki, powstrzymując nadejście snu. Minęło sześć dni, w ciągu których prawie nie zmrużył oka. Bez przerwy był rozdrażniony, prześlizgiwał się korytarzami za plecami Zuzki lub kolegów, a z zajęć z angielskiego napisał sobie zwolnienie, chcąc uniknąć spotkania z dziewczyną.

 W piątkowy poranek, kiedy słońce leniwie pięło się do góry, a zegarek koło łóżka wskazywał piątą trzydzieści sześć, Feliks zarezerwował dwa bilety na thriller psychologiczny o siedemnastej. Gdy usłyszał kroki na korytarzu, wyłączył komputer i zakrył się kołdrą, udając, że śpi.

 Ktoś próbował bezszelestnie przemieścić się po pomieszczeniu, ale musiał uderzyć stopą o kant, bo rozległ się zduszony jęk, a podłoga zatrzęsła się od podskakiwania.

 Feliks uchylił jedną powiekę. Norbert zagryzł usta do czerwoności i złapał się za bolącą stopę.

– Widać, że ten pokój cię nie lubi – powiedział Feliks.

 Norbert pokiwał głową ze zbolałą miną i podskoczył kilka razy w stronę łóżka. Materac ugiął się pod jego ciężarem. Ze zmarszczonym nosem wpatrywał się w biurko naprzeciwko i nic nie mówił.

 Feliks objął ramionami nogi i czekał na ruch brata. Przyglądnął się jego profilowi i stwierdził, że są do siebie naprawdę podobni. Oboje mieli blond włosy, które wyglądały, jakby dopiero co wstali z łóżka, mimo że pastwili się nad nimi z grzebieniem dobre półgodziny. Niebieskie oczy odziedziczyli po mamie, choć te Feliksa przypominały niezapominajki, a Norberta połyskiwały zimnem, tak jak u taty. Ich lekko garbate nosy nosiły na sobie oznaki piegów w czasie słonecznych dni. Norbert przez swój wiek miał ostrzejsze rysy twarzy i musiał golić brodę, podczas gdy Feliks cieszył się każdym pojedynczym włoskiem, o których Jan Lech mówił, jako o oznakach męskości.

– Wyjeżdżam w niedzielę wieczorem – powiedział Norbert.

 Feliks zmarszczył brwi. Nie rozumiał, o czym mówił brat.

– Ale gdzie?

– Wracam do Norwegii.

 Zapadła cisza. Feliks poczuł, jak zapada się w duchu. Wyjazd Norberta równał się z zostaniem z ojcem sam na sam.

– Ale dlaczego? Przecież studiujesz i masz pracę.

 Norbert odwrócił wzrok.

– Gdybym miał wybór, zostałbym tu, w Polsce, ale go nie mam. A przynajmniej na razie. Ale obiecuję ci, że wrócę.

 Feliks prychnął.

– Wrócisz? Kiedy? Kiedy nie będę miał już odwrotu? Kiedy całe moje życie pójdzie do kosza? Obiecałeś, że mi pomożesz i co? Nic. A teraz obiecujesz, że wrócisz i co? Myślisz, że mogę ci zaufać?

 Norbert zwiesił głowę. Dobrze rozumiał, dlaczego brat ma do niego pretensje. Gubił się w obietnicach i sam już nie wiedział, czy dobrze postępował. Ale nie chciał nikogo zawieść. Wiadomość spadła na niego jak grom z jasnego nieba, chociaż tyle się przed nią wzbraniał.

– Feliks, spróbuję ci pomóc, dobrze?

– Ach! Teraz tylko spróbujesz? Bo co? Bo wiesz, że nic z tego nie wyjdzie?

– Naprawdę nie mam na ciebie siły. – Norbert podniósł się z łóżka. – Rób, co uważasz za słuszne. Ja muszę załatwić swoje sprawy, a ty powinieneś wziąć się w garść. Nie jesteś małym chłopcem, którego trzeba prowadzić za rękę.

 Norbert odczekał chwilę, wpatrując się w oczy brata, które tak bardzo przypominały mu jego samego. Nienawidził siebie za bezsilność, jaka owładnęła go od kilku dni. Wszystko, do czego się zabierał, rozsypywało się jak domki z kart i miał tego dość. Dla kogoś, kto nie wiedział o nim nic, wyjazd do Norwegii mógł się wydawać wyjazdem wypoczynkowym. Ale był ktoś, kto doskonale wiedział, dlaczego wyjeżdża do kraju wikingów. I szczerze żałował, że tą osobą nie był Feliks.

 Obrócił się na pięcie i zamknął za sobą drzwi, pozostawiając Feliksa w jeszcze gorszym stanie niż po sześciu nocach bezsenności.

*

 Naprawdę nie wiedział, jakim sposobem udało mu się przekonać Ritę, aby ta przyszła w piątkowe popołudnie do kina, a tym bardziej, aby towarzyszyła jemu.

– To, że tu przyszłam, nie oznacza, że zmieniłam o tobie zdanie – zaznaczyła na samym początku.

 Feliks pokiwał głową. Od rana myślał tylko o sytuacji z Norbertem, więc nie obchodziło go to, co mówiła dziewczyna.

– Coś ty taki sztywny? Połknąłeś kij od miotły czy jak?

 Chłopak wzruszył ramionami.

 Rita przyjrzała mu się uważnie. Miał lekko przymrużone i przekrwione oczy, jakby próbował zasłonić to, że niedawno płakał. Blada cera kontrastowała z ciemnymi ustami, które, Rita mogłaby przysiąc, były przygryzione do krwi.

– Coś się stało? – zapytała łagodnie.

 Feliks popatrzył na nią ze zdziwieniem. Nigdy nie widział, aby przejmowała się kimś innym niż sobą (może od czasu do czasu Celiną), a tym bardziej, żeby przybierała zmartwiony wyraz twarzy.

– Właściwie, to pytanie powinno brzmieć, czy coś się nie stało – odparł.

 Rita przewróciła.

– Ale jesteś depresyjny. Jak twoja dziewczyna, gdy dostała czwórkę z matematyki w podstawówce; albo jak Celina, gdy nie dostanie głównej roli w przedstawieniu; albo jak Halvor, gdy kreska w obrazie jest o 0,2 milimetra za bardzo w lewo; albo jak Adrianna, gdy ktoś powie, że Daniel Andre Tande ładnie wygląda w nowych włosach; albo jak ja, gdy ktoś jest tak bardzo depresyjny!

 Feliks uśmiechał się za każdym razem, kiedy Rita przybierała dramatyczną pozę: kładła dłoń na czole i wyginała plecy w łuk, mówiąc przy tym najbardziej zbolałym głosem, jaki kiedykolwiek słyszał.

– Potrafisz być miła.

– Nie przyzwyczajaj się. Poza tym, nie jestem miła. Jestem po prostu tak bardzo depresyjna. – Przyjęła swoją pozę i udała, że łka.

– A kogo moje oczy tu widzą?

 Nastolatek z blond włosami, które w niektórych miejscach przypominały rudy, obrzucił Feliksa i Ritę zdegustowanym spojrzeniem.

– Słodka parka? Zuza ci już nie wystarcza?

– Szymon, odpuść – mruknął Feliks. – Nie jesteśmy na boisku. Moglibyśmy się zachowywać jak cywilizowani ludzie?

 Szymon potarł brodę, udając, że mocno zastanawiał się na słowami Feliksa.

– W tym towarzystwie widzę tylko dwie postaci, pasujące do tego określenia. – Obdarzył Feliksa jadowitym spojrzeniem.

– Masz rację – zaczęła Rita. – Ty jeszcze nie przeszedłeś ewolucji od małpy. No, może jakby zamknęło się jedno oko i drugie oko, uznaliby cię za australopiteka?

 Szymon pokręcił głową.

– Bardzo śmieszne. Widzę, że koleżanka ma strasznie niewyparzony język. Zamieniłeś na nią Zuzę? Nic dziwnego. Zuzka jest strasznie głupia.

 Rita miała ochotę przytaknąć, ale chciała pomóc Feliksowi pozbyć się tego padalca.

– Jeśli chcesz wiedzieć, nikt mnie na nic nie zamienił, to po pierwsze; po drugie – jeżeli uważasz się za jakże inteligentnego i błyskotliwego, uderzając w dziewczynę, której tu nie ma, jesteś skończoną świnią, czyli jednak nie możesz być australopitekiem; po trzecie – zawsze zastanawia mnie, jakim cudem rodzeństwo może się tak różnić. Przecież twoja siostra to jedna z najmilszych dziewczyn na świecie; po czwarte – ostatnie – daj nam wejść do kina, bo choć przyszłam oglądać horror, to za to zapłaciłam. Jeżeli będę spłukana, zadzwonię do ciebie. Na sam widok dostaję gęsiej skórki.

 Rita ominęła go i weszła do budynku. Feliks jeszcze raz rzucił okiem na zbitą z tropu minę Szymona i podążył jej śladem.

– Dziękuję – powiedział, gdy kobieta w granatowym uniformie skontrolowała im bilety i usiedli na swoich miejscach. – A tak właściwie, to kim jest siostra Szymona i skąd ich znasz?

– Nie wiesz, kto jest siostrą Szymona? – Rita uniosła wysoko brwi.

 Feliks pokręcił głową.

– A, nie znasz chyba. Nie ważne. – Machnęła ręką.

– Okej. – Feliks wzruszył ramionami i usadowił się wygodnie w fotelu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro