Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. Feliks Lech

 Długi listopadowy weekend minął szybko i Feliks sam nie pamiętał, aby opuszczał na dłużej szkołę. Gdy wrócił wszystko było na swoim miejscu: stosy niepoprawionych kserówek, niewygodne krzesła u Dyrektorka i brudne zasłony w salach.

 Po rewelacji związanej z gazetkami nie było już śladu; zaledwie parę z nich walało się na biurkach nauczycielki, którzy prawili długie wywody, żądając, aby redaktorzy się ujawnili. Cała czwórka siedziała jak mysz pod miotłą i stara się nie zwracać na siebie uwagi.

– To co chcecie mi powiedzieć? Że pan Woźniak sam je pisze? – wykrzyknęła Danuta Wolska podczas lekcji historii i potoczyła wzrokiem po uczniach.

 Feliks siedział jak trusia. Wbił wzrok w stolik, nie rozumiejąc, do czego nauczycielka dążyła.

"Przecież nie ma w nich nic złego, więc co im tak na tym zależy?" zastanawiał się.

– Jeszcze się wszystkiego dowiem – obiecała.

– Czyli zorganizuje pani własne śledztwo? – zapytał Kuba. – Pani będzie Sherlockiem, a ja mogę być Watsonem. Co pani o tym myśli?

– Myślę, że lepiej, abyś poszukał swojej Mary, bo dawno nie widziałam jej na Kółku Miłośników Historii.

 Kuba wzruszył ramionami. Celina, przynajmniej tak się wydawało Feliksowi, że o niej była mowa, od początku roku pracowała na wolontariacie z Zuzką i Agatą i nie miała na razie ochoty zmieniać swoich priorytetów. Dzwonek na przerwie ucieszył uczniów i czym prędzej wypadli na korytarz.

– Feliiiks! – Rozległ się głos po korytarzu, a chłopak odwrócił się i pobiegł do toalety.

Zaledwie zamknął drzwi, a na korytarzu Zuza pytała, czy ktoś nie widział "jej Feliksiątko".

– Ale wstyd. – Ktoś cicho zagwizdał, z Feliks odwrócił się.

 Ze słuchawek, które zwisały Michałowi wokół szyi, płynął heavy metal, kontrastująca z wyglądem chłopaka. Kuzyn Feliksa tego dnia założył czarne dżinsy i błękitną koszulę, która w niektórych miejscach delikatnie się zmięła.

– Cześć, Michał – przywitał się Feliks. – Co słychać?

– Iron Maiden. The Trooper – mruknął.

 Feliks powstrzymał uśmiech, cisnący mu się na usta.

– Chodziło mi o to, jak jest u ciebie – powiedział.

– Aha. – Uśmiechnął się pod nosem. – Wszystko dobrze. Niezmiennie od obiadu u babci.

 Podszedł do suszarki w rogu i pomachał rękami kilka razy. Urządzenie nie zareagowało. Popukał w bok, ale nadal nie zadziałało.

– Ech, polska szkoła w pigułce – mruknął i wyciągnął chusteczki z kieszeni.

 Feliks powiódł wzrokiem po obudowie i wzdłuż kabla. Ciągnął się od środka tylnej ścianki do góry i zahaczał o kontakt. Zahaczał, bo wtyczka dyndała tuż obok, patrząc na nich jakby z triumfem; czarne, niegdyś złote końce, były skierowane wprost w Feliksa. Zastanowił się chwilę i zdecydował się nic nie mówić kuzynowi.

– Coś ty taki elegancki? – zapytał zamiast tego.

 Michał machnął ręką.

– Miałem mieć przesłuchanie do zespołu w Solskim*, ale odwołali, bo prowadzący się pochorował. I teraz chodzę jak debil i muszę się każdemu spowiadać. A ty, Feliksiątko? Co cię tu przywiodło?

 Feliks nabrał powietrza w płuca i popatrzył się na kuzyna.

"Taki to ma dobrze. Bez dziewczyny, bez problemu, z najlepszym przyjacielem znają się od dawna i mogą na sobie polegać, ma pasję i się w niej realizuje" pomyślał z rozrzewnieniem.

"Całkowite przeciwieństwo ciebie" dodał głosik w jego głowie.

– Zuzka stała się ostatnio strasznie nieznośna. – Zmarszczył nos. – Cały czas łazi i prosi mnie, abym poszedł z nią na tę komedię do kina. Wiesz, tę, o której pisali w gazetce. A ja... – urwał.

 Zastanawiał się, co powinien powiedzieć; że już raz ją widział, a nawet recenzował? Przecież zdawał sobie sprawę, że nie może pisnąć ani słówka. W przeciwnym razie wylot ze szkoły miał zagwarantowany. Dyrektorek ostrzegł ich, że dałby delikwentowi takie referencje, że musiałby powziąć się nauczania domowego.

– A ty, co? Słuchaj, byłem na tym. Sam – zaznaczył. – Nie było to coś, na co wydałbym czternaście złotych, (te ceny w Marzeniu są zdecydowanie za wysokie!), ale jeśli poszedłbym na randkę z dziewczyną, która by mi się podobała, może i bym czerpał z tego jakieś korzyści. – Michał zmarszczył brwi. – To zabrzmiało dosyć dwuznacznie, nie sądzisz? – Zaśmiał się.

– Bo są pary, które chodzą do kina i które chodzą na film.

– Skończmy, zanim to zajdzie za daleko – przerwał mu Michał.

 Feliks uderzył się w czoło z głośnym plaśnięciem i oboje się roześmiali.

– To dlaczego nie zaprosiłeś żadnej dziewczyny? – zapytał Feliks. – Myślę, że niejedna by się zgodziła.

 Michał nic nie odpowiedział. Wzruszył ramionami, a w szkole rozległ się dzwonek na lekcje.

*

 Feliks starał się niezauważalnie wymknąć ze szkoły. Nic mu z tego nie wyszło. Najpierw spotkał Ritę. Dziewczyna rzuciła w jego kierunku plik ulotek z kina. Udało mu się złapać dwie, reszta spadła na ziemię.

– Jaka ciapa – mruknęła Rita, gdy Feliks zbierał je i otrzepywał z brudu. – Dobrze, że nie padało, bo gdyby się zepsuły, musiałbyś po nie biec.

– Mogłaś ich nie rzucać – wytknął Feliks.

– Mogłeś mieć większy refleks. – Wywróciła oczami. – Chyba trenujesz piłkę nożną, więc wiesz, że jak spóźnisz się o parę sekund, twoi przeciwnicy zdążą ci strzelić gola.

– O, widzę, że ktoś się tu zainteresował futbolem. A Mundial też oglądałaś?

– Pewnie, wypatrzyłam cię w polskiej drużynie. Przecież strzeliłeś gola.

 Feliks zmarszczył brwi i popatrzył na Ritę pytającym wzrokiem.

– Nie bój nic. – Westchnęła. – Samobójczego. Nie miałeś siły, aby biec do przeciwnej bramki.

 Feliks parsknął śmiechem i przyjrzał się dziewczynie. Miała czerwoną twarz.

"Może biegła?" zastanawiał się.

– Humor dopisuje?

– Wiesz, jak patrzę na ciebie, to chce mi się tylko płakać – skwitowała.

 Uczniowie szli na przystanek, raz po raz rzucając zaciekawione spojrzenia w stronę tej dwójki. Niektórzy nawet zatrzymywali się i próbowali usłyszeć, o czym mówili, ale wtedy Rita posyłała im spojrzenie pełne mordu i znikali z horyzontu.

– Myślę, że skoro ostatnio byliśmy na komedii romantycznej, w piątek wybierzemy horror – oznajmiła Rita.

 Feliks zdał sobie sprawę, że słowo "oznajmiła" było bardzo adekwatne do sytuacji.

– W ten piątek? – dopytał.

– Nie mów, że masz coś zaplanowane. Rano powiedziałam Celinie, że nie mogę się z nią w piątek wieczorem spotkać, a do szesnastej mam zajęcia. Pewnie się przeciągną i seans o siedemnastej mi pasuje – skwitowała z triumfalną miną. – Nie po to zwolniłam się z fakultetów, żebyś mi teraz wybrzydzał, Feliksiątko.

 Feliks zgromił ją wzrokiem, ale kompletnie nie wywarło na niej żadnego wpływu.

– Powiedz mi, u ilu osób będę już Feliksiątkiem?

– Czy ja wiem? – Wzruszyła ramionami. – Na pewno słyszało o tym całe gimnazjum, więc sądzę, że masz przechlapane. Na razie – powiedziała, gdy ze szkoły wyszła Zuzka. – I nie zapomnij!

 Zuza bez ostrzeżenia przytuliła go, a Feliks patrzył, jak sylwetka Rita znika w autobusie.

– Szukałam cię cały dzień! – wybuchnęła Zuza. – I nigdzie cię nie było! Chowałeś się przede mną? – zapytała oskarżycielsko. – O! Masz ulotki z kina. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.

 Zuza zaczęła gadać bez przerwy, pokazując chłopakowi kolejne propozycje filmowe. Feliks jednym uchem wpuszczał informacje, a drugim one samoistnie wylatywały. Ruszyli w kierunku przystanku.

– I w piątek idziemy na tę nową bajkę Disneya – zarządziła Zuza.

– W piątek nie mogę – odparł machinalnie Feliks.

– Jak to nie możesz? Przecież nie masz treningu! A poza tym, kiedy byliśmy ostatnim razem w kinie? – Feliks nie odpowiedział. – Właśnie, nie pamiętasz. Ja też nie przypominam sobie, żebyś mnie choć raz zabrał. A Agata? Co chwilę łazi do kina!

– Ale on nie ma chłopaka – wtrącił Feliks.

 Zuza popatrzyła na niego buntowniczo.

– I ja chyba też niedługo nie będę miała – rzuciła i odwróciła się na pięcie.

Feliks nie pobiegł za nią. Wiedział, że najlepiej będzie przeczekać.




* Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro