22. Rita Stankiewicz
Rita uważała się osobę, która nie potrafi płakać. Naprawdę sądziła, że płakanie nie zostało wpisane w jej kod genetyczny i upust złym emocjom, kłębiącym się w jej ciele, musiała dawać w jakiś inny sposób.
Jedyny raz zdarzyło się, gdy miała cztery lata. Tata mieszkał wtedy z nimi i razem z jej mamą bardzo się kochali. A przynajmniej sprawiali takie pozory. Był piękny słoneczny dzień, idealny do spędzenia czasu z rodziną. Rita pojechała z rodzicami na wakacje do Rabki Zdrój, bo droga dłuższa niż dwie godziny nie wchodziła w grę, przez chorobę lokomocyjną córki.
Wspomnienie samego miasta wydaje się Ricie bardzo wyblakłe; pamięta tylko liczne place zabaw, na których bawiła się wieczorami, fasadę białego hotelu, drzewa na każdym kroku i Rabkoland, gdzie pokonywała swoje pierwsze lęki. Wszystko to mieszało się w głowie, a urywki wspomnień pojawiały się niespodziewanie. Wielkie karuzele; muzyka z automatów do gier; szelest liści nad głową; skrzypienie huśtawek; zapach oscypków; wielkie, wygodne łóżko w pokoju rodziców.
Spacerowali parkiem; Rita siedziała na plecach taty, a rodzice trzymali się za ręce. W koronach drzew wesoło śpiewały ptaki i dziewczynka była pewna, że ten dzień będzie dobry. Tak zawsze mówiła - dobry. Nie: wspaniały, idealny, fajny, perfekcyjny; po prostu dobry. Bo każdy dzień powinien zasługiwać na miano dobrego, jeśli spędza się go z osobami, które się kocha. Wtem tata przystanął, a Rita podniosła wzrok znad kwiatków, które mama zerwała jej w prezencie.
- Czy to nie jest ta dmuchana superzjeżdżalnia, o której marzy moja córeczka? - zapytał tata.
Rita poklaskała w ręce.
- Tak, tak, tak! - wykrzykiwała. - Mamuś, mogę iść, prawda? - Zamrugała oczkami i wiedziała, że ma mamę w garści.
- No nie wiem. Ta wydaje się jeszcze większa niż zwykłe - powiedziała.
- To będzie jeszcze bardziej fajnie! - Uniosła rączki do góry. - Proszę, mogę iść?
Mama przypatrywała się z niepokojem dmuchanej zjeżdżalni. Ricie wydawało się, że sięga nieba. Żółty kolor odcinał się na tle zielonych liście, sprawiając, że nie dało się jej nie zauważyć podczas spaceru.
- Daj jej się pobawić - powiedział tata. - Przecież nic jej się nie stanie. Nim się zorientujemy, dorośnie i nie będzie mogła chodzić na takie rzeczy. - Wskazał ręką na zjeżdżalnie. - I pomyśl, co będzie później opowiadać; że mama nie pozwoliła jej zjechać na jej wymarzonej zjeżdżalni?
Tata Rity, Sławek Stankiewicz, miał niesamowitą zdolność przekonywania swojej żony; a może to Karolina nigdy nie potrafiła oprzeć się prośbom swojego męża? W pewnym sensie udało jej się otworzyć oczy, ale zdecydowanie za późno. I Rita nie wiedziała, czyja to była wina.
- To chodź, księżniczko. Spełnimy twoje marzenie o superzjeżdżalni.
Rita wydała okrzyk szczęścia, a tata ściągnął ją ze swoich ramion i postawił na ziemi. Dziewczynka pobiegła, ile miała sił w nogach w stronę zjeżdżalni. Usłyszała cichy chichot mamy, która spokojnym krokiem z tatą szli w jej stronę.
- A co dla ciebie, żabko? - Usłyszała za sobą głos i mimowolnie się spięła.
Powoli odwróciła się do tyłu. Na plastikowym krześle, które w tamtym momencie wydało jej się dziwnie niestabilne, siedział opasły mężczyzna z papierosem między palcami. Zaraz obok niego była kobieta, chuda jak tyczka, z farbowanymi na czerwono włosami i kolczykiem nad wargą. Miała święcące na niebiesko powieki i przypominała Ricie bazyliszka.
- Mama mówi, że nie wolno palić. - Dziewczynka wskazała na papierosa.
Mężczyzna zaśmiał się gardło, co przypominało bardziej rechot żaby.
- Kochana, gdybym cały czas słuchał się mamy, niczego bym się nie dorobił - powiedział i wydmuchał dym prosto na kobietę obok.
Oboje się zaśmiali, a Ricie zajęło dużo czasu, zanim zrozumiała, o czym mówił.
- Dzień dobry - przywitała się Karolina, krzywiąc się na widok mężczyzny.
Odwróciła się do Sławka i szepnęła mu coś na ucho. Mąż pokręcił głową i zaczął:
- Ile kosztuje zabawa na tej zjeżdżalni? - zapytał, łapiąc żonę za nadgarstek.
Karolina posłała mu wrogie spojrzenie. Chciała coś dodać, ale Sławek ścisnął ją mocniej za rękę, na co zacisnęła zęby.
- Jak dla pana siedem złoty - odparł mężczyzna, puszczając kółko papierosem.
- A jak dla córki? - Wskazał na stojącą Ritę ze skrzyżowanymi ramionami.
Mężczyzna rzucił na nią wzrokiem i uśmiechnął się sztucznie.
- Niech stracę. Pięć złotych. - Wyciągnął w jego stronę otwartą dłoń.
Sławek wręczył mu pieniądze, a Rita zapominając o niemiłym mężczyźnie, szybko zdjęła buty i wspięła się na sam szczyt. Mama miała rację - to najwyższa zjeżdżalnia, na jakiej była Rita. Drzewa zdominowały cały widok, ale gdzieniegdzie prześwitywał Diabelski Młyn z Rabkolandu. Rita spojrzała w dół na rodziców. Mama stała nieco z boku, osłaniając oczy przed słońcem i śledząc każdy ruch dziewczynki. Tata prowadził żywą dyskusję z mężczyzną i kobietą-bazyliszkiem, raz po raz wybuchając śmiechem. Rita pomachała mamie i zjechała na dół. Czuła, jak żołądek podchodził jej do gardła, i wiatr, który rozwiewał jej włosy. Ziemia wydawała się okropnie zwyczajna.
- Mamuś, widziałaś mnie? Jak byłam tak, tak wysoko! - Podniosła ręce nad głowę, usiłując wskazać na odpowiednią wysokość.
- Oczywiście, ale ledwo, ledwo. Tak daleko od ziemi byłaś, że wzrok mnie zaczął zawodzić - odparła Karolina z uśmiechem. - Nie bałaś się?
- Ani trochę. - Rita pokręciła głową. - A ty byś się bała na moim miejscu?
- Och, oczywiście. Mi by nawet do głowy nie przyszło, aby tam wchodzić. Jesteś niesamowicie dzielna!
Rita wypięła dumnie pierś.
- A ty, tato, widziałeś mnie? - zapytała.
Sławek nie spojrzał nawet w jej kierunku, tylko roześmiał się z czegoś, co powiedział mężczyzna. Dopiero Karolina zawołała męża, a on odwrócił się ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Popatrzył na córkę i mruknął:
- Tak, bardzo dzielna.
Mama chciała przytulić Ritę, ale dziewczyna pobiegła na górę. Gdy była na samym szczycie, spojrzała na dół. Mężczyzna wręczył tacie papierosa, a on z ochotą go przyjął. Rita czuła, jak jej serce na chwilę się zatrzymało. Mama podeszła do grupy i zaczęła krzyczeć na tatę. Do Rity nie dolatywały żadne słowa. Zamarła nad krajem zjeżdżalni i czuła, jak pierwszy element jej poukładanego świata oderwał się od całości i skruszył, pozostawiając po sobie jedynie smutek. Nie pamięta, aby zrobiła krok do przodu, ale nagle cały świat zawirował i poczuła, jak powietrze uciekło jej z płuc, gdy z impetem uderzyła plecami o ziemię. Potem usłyszała krzyk mamy i swój płacz. Dotknęła prawego łokcia. Coś lepkiego i ciepłego okleiło jej palce. Podniosła dłoń do oczu i z przerażeniem stwierdziła, że to krew. Podniosła się czym prędzej, a mężczyzna, kobieta-bazyliszek i tata śmiali się na cały głos, pokazując palcem w jej stronę.
- Nic ci nie jest, kochanie? - Mama uklękła tuż przy niej. Jako jedyna nie uśmiechała się, tylko była przerażona tak samo jak córka.
- Tata - wydukała i zaczęła płakać.
Łzy lały się strumieniem z oczu, a ona mimo wszystko nie mogła nic na to poradzić.
- Karolina ucisz ją, dobra? - mruknął Sławek od niechcenia. Papieros tlił się między palcami, a on co chwilę wydmuchiwał dym.
- Słucham?! - Mama poderwała się na równe nogi. - To to nie jest twoja córka?
Tata zmierzył Ritę wzrokiem i odparł:
- Moja córka nie jest beksą.
Kolejny kawałek świata oderwał się i spadł na ziemię z cichym łoskotem, obracając się w proch.
Rita pamięta, że tamtego dnia, gdy już wrócili do hotelu, a on leżała w swoim łóżku z zabandażowanym łokciem, poprzysięgła sobie, że już nigdy nie uroni ani jednej łzy.
Nie płakała, gdy spadła z roweru i rozbiła sobie kolano; nie płakała, gdy zgubiła na plaży łopatkę, a tata wyzywał ją od niezdar i oferm; nie płakała, gdy rodzice głośnio się kłócili, a rozwód zbliżał się wielkimi krokami; nie płakała, gdy mama wyszła uradowana z sali sądowej i podbiegła do Adama, zapominając o córce; nie płakała, gdy tata wynosił swoje ubrania, bez przerwy krzycząc. Miała wtedy ochotę podejść do taty i powiedzieć:
- Patrz, tato, nie jestem beksą.
Ale czy cokolwiek by to zmieniło? Od tamtego dnia nigdy nie zobaczyła już taty, a wszelkie wspomnienia z nim związane, ukrywała w zakamarkach mózgu. Pozwalała sobie tylko na to jedno, gdy zbierało jej się na łzy. Przecież nie jest beksą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro