Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Feliks Lech

Gdyby nie umowa z trenerem, Feliks nie poszedłby dzisiaj do szkoły.

Ale Grzegorz Giera i rodzice postawili mu warunek – będzie trenował piłkę nożną, jeśli jego oceny będą w normie. W miarę możliwości miał pisać wszystko w pierwszym terminie, uczęszczać na lekcje i jakimś cudem zdać do następnej klasy.

Spakował książki do plecaka, pożegnał się z rodzicami i wsiadł do piątki. O tej godzinie autobus był zapchany po brzegi. Głównie przez uczniów – część z nich odrabiała na ostatnią chwilę prace domowe, inni odsypiali poprzednią noc, a reszta stała wpatrzona w telefony komórkowe. On też postanowił sprawdzić, czy świat go nie potrzebuje. Telefon wydał dźwięk starej trąbki przy rowerze, zwracając uwagę wszystkich na Feliksa. Chłopak uśmiechnął się, starając się ukryć zawstydzenie i wyciągnął telefon z kieszeni spodni.

Zuza <3

Dyrektorek cię szuka. Mam nadzieję,
że czegoś nie odwaliłeś :*

Feliks zmarszczył brwi. Co Dyrektorek, Marian Woźniak, od niego chciał? Czyżby zapomniał o czymś ważnym? Zastanowił się chwilę. Właściwie, to urwał się zevszkoły w zeszły wtorek, ale czy ktoś by się tym tak bardzo przejmował, skoro nie był to pierwszy raz? Dyrektorek ze wszystkich sił starał się wspierać Feliksa – dzięki niemu mógł przychodzić na mecze drużyny ucznia za darmo i pokazywać się z największymi szychami. Poza tym, często jeździł z Feliksem na rozdania stypendiów sportowych i zawsze udawało mu się dostać do mównicy, i powiedzieć parę pochwał o szkole i sobie samym.

– Nie trzymaj go w spodniach, bo nie będziesz miał dzieci. – Usłyszał Feliks, więc podniósł oczy znad telefonu.

– Cześć, Agata – przywitał się.

Agata Mróz przyjaźniła się z Zuzą od końca szkoły podstawowej, kiedy jego dziewczyna pokłóciła się ze swoją ówczesną przyjaciółką. Feliks nie znał szczegółów, bo Zuza nie lubiła o tym rozmawiać, a dzięki plotkom usłyszał tyle wersji, że przestał wierzyć w którąkolwiek. Agata miał złote włosy, które na czas wakacji zawsze farbowała na fioletowo i nie wiedzieć czemu, Feliksowi kojarzyła się wtedy z krową z Milki. Nigdy nikomu tego nie powiedział, bo mógł sobie wyobrazić reakcję swojej dziewczyny lub jej przyjaciółki.

– Byłaś wczoraj na przesłuchaniu, prawda? – zapytał, nie chcą, żeby Agata znowu narzekała do Zuzy na niego i jego małomówność.

Agacie zaświeciły się oczy i Feliks wiedział, że opowie mu o wszystkim bardzo wyczerpująco.

– Tak. To w ogóle była jakaś totalna masakra! – Złapała się za głowę. – Powiedzieli, że będą nas przesłuchiwali klasami, co nie? I możesz sobie wyobrazić, co się stało, co nie? Musiałam czekać, aż cała dzieciarnia się wydrze. A ich chyba z dwadzieścia było. I każde jedno gorsze od drugiego, co nie? I ja czekałam, i czekałam, a oni przesłuchiwali te dzieciaki. W ogóle nie wiem po co, co nie? Przecież co ci zaśpiewa taki pierwszak? „Wlazł kotek na płotek" albo „Jedzie pociąg z daleka"? Przecież to jest taka masakra, co nie? One są takie dziecinne. Przecież pierwszaki to w ogóle jakaś masakra, co nie?

„Byłaś dokładnie taka sama, a nawet jeszcze gorsza" pomyślał Feliks, ale trzymał buzię na kłódkę.

Feliks pozwolił sobie odpłynąć. Patrzył na dziewczynę i wyłapywał pojedyncze „co nie?", na co kiwał głową. Dopiero kiedy Agata wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, a z jej ust nie wydobywało się żadne słowo, ocknął się.

– Jeszcze raz? – poprosił

– Pytałam się, na jaki projekt się zapisałeś – powtórzyła.

Feliks popatrzył na nią ze zdziwieniem, a Agata ostentacyjnie przewróciła oczami.

– W zeszły wtorek były zapisy na projekty edukacyjne. Nie pamiętasz?

Feliks poczuł, jak cała krew odpłynęła mu z twarzy i gdyby nie barierka, której się trzymał, na pewno leżałby już na ziemi. Podrapał się z roztargnieniem po głowie, a kolejne wydarzenia ułożyły się w logiczność całość. Telefon od Dominika, kiedy zniknął ze szkoły, narzekania innych uczniów, zamknięta biblioteka i zaproszenie od Dyrektorka.

– To było obowiązkowe, prawda? – upewnił się.

– Oczywiście. Przecież mówiłam ci, że zespół też jest brany jako projekt, co nie? Szkoda, że nie jestem rok starsza, co nie?

Feliks nawet nie przytaknął. Kiedy tylko autobus zatrzymał się na przystanku, wyszedł z niego jako pierwszy. Usłyszał tylko głos Agaty, która rozmawiała przez telefon:

– Mówię ci, że jest jakiś dziwny. Weź go ogarnij, bo jakiś przypał będzie, co nie?

Otworzył drzwi szkoły, a jej wnętrze wydawało mu się dziwnie zwykłe. Może to przez wychowanie, miał wrażenie, że wieść o jego sytuacji rozejdzie się po szkole jak błyskawica; że będzie szedł korytarzem, a za plecami usłyszy szepty i zobaczy palce, które będą wskazywać jego. Nic takiego się nie stało. Nastolatkowie zachowywali się normalnie, nie mając pojęcia, co on musiał przechodzić.

Jeszce raz oglądnął się za siebie. Przez drzwi wchodzili kolejni uczniowie, a pomiędzy ich głowami dostrzegł też Agatę. Nie odrywała telefonu od ucha i nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.

Spuścił wzrok i zamyślił się.

„Może nie będzie tak źle? pocieszał się. „Przecież to nic wielkiego. Zaledwie projekt edukacyjny. Zapiszę się do Króla. Przecież wuefista zawsze mnie rozumiał."

– Feliks!

Podskoczył, kiedy głos wyrwał go z przemyśleń. Spojrzał na Zuzę, która kręciła głową.

– Czy rozumiesz, co to znaczy, kiedy ci piszę, że Dyrektorek cię szuka? – Wzięła się pod boki. – To znaczy, że chce, żebyś do niego poszedł. Poza tym, cześć – przywitała się.

– A wiesz, czemu mnie wzywa? – zapytał, machając ręką.

Zuza otwierała już usta, ale rozdzwonił się jej telefon.

Czego ty jeszcze chcesz? – powiedziała do Agaty. Zakryła telefon i zwróciła się do Feliksa: – Idź teraz. – Pokazała w kierunku gabinetu. – Nie, nie ty masz iść. Agata, jestem w szkole!

Feliks pierwszy raz w życiu poczuł, jak to jest mieć nogi z waty. Z bijącym sercem skierował się do sekretariatu. Zapukał, wziął głęboki oddech i wszedł do paszczy lwa.

Pomieszczenie wyglądało na żywcem wyciągnięte z czasów, kiedy na ulicach ciągnęły się kolejki po wędliny. Zaraz obok wejścia wisiał tablica z podziałem godzin. W rogu na mosiężnych stojakach stały paprotki z gałązkami ciągnącymi się do samej ziemi. Na samym środku znajdowało się biurko z brązowej sklejki z trzema stanowiskami. Feliks nigdy nie dowiedział się, co robią sekretarki, ani po co ich aż tyle. Wzdłuż ściany po prawej stronie ciągnęły się szafki z mnóstwem teczek i segregatorów. Tuż przy wejściu umiejscowiono cztery krzesła z niebieskim obiciem. Od wejścia do sekretariatu do drzwi do gabinetu Dyrektorka prowadził brązowy dywan, przetarty w paru miejscach. Z wielkich okien z lewej strony rozciągał się widok na rowerownię i parking koło sali gimnastycznej.

– Feliks Lech, prawda? – zapytała Jadźka, sekretarka.

Feliks pokiwał głową, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Usiądź sobie, musimy jeszcze chwilę poczekać. – Uśmiechnęła się w jego stronę życzliwie.

Feliks zajął miejsce i od razu tego pożałował. Krzesło niebezpiecznie się chwiało, przychylając się w prawo. Feliks musiał przynieść ciężar ciała na druga stronę, ciągle opierając się na nogach dla bezpieczeństwa.

– Dzień dobry, ja do pana dyrektora. – W drzwiach pojawił się Halvor, o ile Feliks dobrze pamiętał.

Jadźka pokazała mu miejsce koło Feliksa. Halvor z uśmiechem usiadł na o wiele stabilniejszym krześle.

– Cześć. – Podał Feliksowi dłoń.

– Cześć. – Przywitał się.

Halvor otworzył usta, ale po chwili się rozmyślił. Feliks miał nadzieję, że chłopak zacznie rozmowę, ale ten uporczywie wpatrywał się w podłogę, a sam nie miał za wiele odwagi.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro