Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śpiąca królewna


Armitage nie docenił wyobraźni Rena. Nigdy by tego nie przyznał, ale to było dla niego za wiele. Zostawił go z generałami pod jakimś głupim pretekstem i uciekł do kwater. Wiedział, że Ren będzie mu to wypominał przez kolejne miesiące, ale ilość krwi, która tego wieczora popłynęła przerosła jego nerwy. Szczególnie kiedy następnego ranka Kylo oświadczył mu ze szczególną dla niego złośliwością, iż jego generałowie żyją. Zamknął ich w celach, gdyby Najwyższy Przywódcą chciał ich odwiedzić. Hux skwitował to tylko wykrzywieniem ust. Na wspomnienie poprzedniego wieczoru robiło mu się niedobrze, a jego ręce odmawiały posłuszeństwa jego woli i zaczynały się trząść. Hux, więc wolał nie wspominać.

-Najwyższy Przywódco! Dobrze widzieć cię trzeźwego jesteś nieco blady wszystko dobrze? - Zanstasu podszedł do niego.

-Oczywiście - mruknął cicho Hux ze wzrokiem utkwiony w kosztorysach i raportach z poborów.

-Nic mu nie jest - odpowiedział stojący za nim Kylo - chociaż należy zapamiętać, że ma nie tylko słabą głowę, ale i żołądek. - rudowłosy zacisnął usta.

- Proszę wyjść rycerzu Zanstasu - wycedził. Zan nie oponował. Został jednak w pobliżu kwater, na wszelki wypadek. - zdejmij tą maskę, Ren. - wstał i odwrócił się w jego stronę. Rycerz nie ruszył się obserwując Huxa. - Zdejmuj, ale już. - warknął Armitage. Kylo zrobił to i odłożył maskę na biurko.

-O co chodzi, Hux?... Masz jakieś sugestie?

-Sugestie? Tak. Mam sugestie... Nasze przepychanki to nasza sprawa. Najważniejsze jest dobro Najwyższego Porządku. Jeśli będziesz podważał mój autorytet wobec każdej istoty na tej cholernej planecie nic nie osiągniemy. Masz traktować mnie z szacunkiem...- syknął- przynajmniej przy podwładnych... - mruknął uciekając wzrokiem za okno. Nienawidził w tej chwili siebie bardziej niż zwykle. Prawda była jednak prosta. Nie miał szans z Renem. Nie w obecnej sytuacji. Kiedy Kylo miał za sobą innych rycerzy, a armia była w rozsypce. Ren uśmiechnął się z satysfakcją.

- Miło mi słyszeć, że wiesz, gdzie twoje miejsce. - poszedł do bliżej - Hux... - Armitage siłą woli powstrzymał się przed krokiem w tył. - Twoje sugestie są słuszne, wezmę je pod uwagę. Coś jeszcze?

- Tak. Skoro masz mnie poniżać miej chociaż tyle odwagi, żeby robić to bez maski. - spojrzał na niego pogardliwie. - A najlepiej zdejmuj ją w mojej obecności.

- Nie zapominaj się.

-Nie zapominam. Jestem Najwyższym Przywódcą. Nie ma już nad nami nikogo, nie jesteś już wyjątkowym uczniem Snokea. Zostaliśmy tylko we dwoje. Na czym zależy Ci bardziej.? Na zniszczeniu mnie dla swojej satysfakcji? Czy na zniszczeniu Ruchu Oporu, który panoszy się tworząc nowe struktury? Masz te swoje magiczne sztuki, ale bez armii, planu, strategii... Na co ci one?... I chociaż ledwo przechodzi mi to przez gardło musimy współpracować, chociaż w minimalnym stopniu... - Ren przyglądał się mu przez chwilę. Obszedł biurko i usiadł na krześle z drugiej strony.

- Armia, plany, strategie. Jak ci idą Hux? Mamy jakieś? - Armitage też usiadł, nieco skonsternowany spojrzał na raporty.

- Pobory idą znośnie. Jedna 75% nie ma doświadczenia wojskowego takiego jakiego byśmy wymagali. Potrzebny byłby skrócony kurs. Chociaż podstawy. Reszty nauczą się w praktyce. Moglibyśmy zaadaptować część budynku na centrum szkoleniowe. -Mamy na to czas? -Z raportów wynika, że Ruch Oporu jest świadom naszej obecności na Arkanis. Ale ze względu na przychylny stosunek władz planety do nas nie atakują. Nie jestem wstanie określić jak długo potrwa ten impas. Ale nie mamy wyjścia. Musimy uzupełnić braki. Kilka jednostek odebrało nasze sygnały. Na Arkanis nie ma jednak odpowiedniego lądowiska, aby posadzić wszystkie, szczególnie masywniejsze... Skupujemy broń i pancerze z okolic, Akademia też była nieźle wyposażona więc tego raczej nie zabraknie. Musimy czekać. Nie mają broni pokroju Starkillera, zresztą niszczenia planet nie jest zajęciem, które Ruch oporu by pochwalał. Na razie jesteśmy tu w miarę bezpieczni. Ren skinął głową.

- Rycerze Ren patrolują przestrzeń. Sprawdzają wszystkie statki, które chcą lądować. - Hux podniósł na niego wzrok.

- Dlatego nie widuje reszty. - mruknął. - Myślę, że Generał Organa będzie próbować środków dyplomatycznych. - podjął po chwili - Jesteśmy na przegranej pozycji, musi zdawać sobie z tego sprawę tak dobrze jak my. Nie dziwiłbym się gdybyśmy niedługo otrzymali listę warunków naszej kapitulacji.

-Myślę, że ty otrzymasz taką listę. Z żądaniem mojej głowy. Hux przyglądał się mu przez chwilę z rezerwą. Otworzył jeden z plików, dostał wiadomość wczoraj w nocy prywatnym kanałem. "Gratuluję awansu Hux - Ren znieruchomiał słysząc głos Lei. - Musisz jednak zdawać sobie sprawę z beznadziei sytuacji. Dobijmy targu. Na pewno cenisz swoje życie. Dostarczysz mi wszystkich koniecznych danych do namierzenia i zestrzelenia Rycerzy Ren. Rozkażesz swoim ludziom poddać się bez walki. Zrobisz wszystko co w twojej mocy, aby utrudni Kylo Renowi walkę, po czym opuścisz planetę. Nie oczekuje po tobie zbyt wiele. Nie będziemy cię ścigać. Przemyśl to

Nagranie skończyło się. Hux zawiesił wzrok na Renie, rycerz zaciskał dłonie na oparciach krzesła przyglądając się tabletowi intensywnie. Przeniósł potem wzrok na rudowłosego.
- Co odpowiedziałeś? - spytał cicho, z wyraźną groźbą w głosie.
- Nic. Gdyby odpowiedział pewnie już by mnie tu nie było. Ale miło, że dzięki mojej osobie odnajdujesz w sobie wspólne cechy z matką. Oboje macie wątpliwe zdanie o mojej lojalności i sprawia wam przyjemność poniżanie mnie. - otworzył szeroko oczy czując jak braknie mu powietrza. Szlag. Szlag. Szlag. Czuł, że uścisk nabiera coraz więcej mocy. Czy to właśnie jest ten moment, w którym zakończy się jego życie? Może powinien przyjąć propozycje Lei... Wyrzucał sobie walcząc o oddech, z każdą chwilą słabnąc.
- Nie jest moją matką. Zapamiętaj to dobrze, Hux. - ucisk na gardle zelżał powoli. Przed oczami rudowłosego migały ciemne plamy. - Pamiętasz, jak się nazywam, Hux...? - Kiedy Armitage zorientował się, że rycerz czeka na odpowiedź, wbił w niego wzrok starając się przezwyciężyć omdlenie. Nie chciał jeszcze żegnać się z życiem.
-Kylo Ren.
- Właśnie. I tak zostanie już na zawsze. Kontynuuj. Doceniam, że nie zataiłeś przed mną nagrania.
Hux odchrząknął. Miał drobne problemy z zebraniem myśli, ale podjął po chwili.
- To była prywatna wiadomość, Generał spróbuje oficjalnej drogi. - kontynuował powoli ochrypnięty, walcząc z bólem - jeśli i na to nie doczeka się odpowiedzi zapewne zaczną coś szykować, nie wiemy, ile mamy czasu. Dlatego szkolenia powinny być priorytetem.
Ren skinął głową. Hux zaczynał żałować, że rycerz nie ma maski. W jego spojrzeniu było coś co przyprawiało go o dreszcz.
- Kontynuuj podjęte działania i zawiadamiaj mnie natychmiast o wszystkich wiadomość ze strony przeciwnej...
-Oczywiście - wyskrzypiał Hux. Ren zabrał maskę zakładając ją i wyszedł. Armitage zablokował tablet i przetarł twarz przymykając oczy. Przetarł gardło mając nadzieję, że Ren nie uszkodził mu czegoś za bardzo. Przez kolejne parę dni Hux wydawał polecenia ściszonym głosem. Co zabawniejsze, przełożyło się to na ich szybsze wykonywanie. Ren zastosował się do jego sugestii. Hux nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek widział go tak często bez maski, ale to wcale nie poprawiło jego samopoczucia. Jeśli Hux uważał kiedyś, że nie widzenie twarzy Kylo podczas rozmowy jest uciążliwe, to teraz oddałby całkiem sporo, żeby jednak nie widzieć chociaż jego oczu. Oczu, które wwiercały się w niego przy każdej okazji. Z irytacją zauważył również, że nadal mówił do Ren z niższego poziomu. Liczył na to, że zdjęcie maski odbierze rycerzowi parę centymetrów, jednak jego nadzieję spełzły na niczym. Ren podszedł właśnie do niego z Zanem.

- Kazałeś uwolnić generałów.

- Owszem, są w punkcie medycznym. Akademia potrzebuje instruktorów, z raportu medycznego wynika, że będą w stanie się tym zająć. Zabijanie ich byłoby marnowaniem zasobów.

- Marnowaniem zasobów? Sądziłem, że nie przepadasz za tymi zasobami.

- „Nie przepadam" to nieprecyzyjne określenie, Ren. Jednak będą nam potrzebni. Ile masz rycerzy?

- Siedmioro. – odpowiedział niechętnie Ren.

- A ty jesteś Śpiącą Królewną? – wypalił rozbawiony zanim zdążył ugryźć się w język. Zansatsu zaśmiał się.

- Może chciałbyś być księciem, Najwyższy Przywódco? Jestem gotowy podjąć negocjacje. Jednak Królewna nie pierze i nie gotuje, jest raczej bojowo nastawiona. – Hux zaśmiał się cicho. Kylo, który z początku wyglądał na wściekłego teraz był bardziej zdezorientowany.

- O czym wy mówicie? – warknął.

- To taka... arkanisjańska bajka. O siedmiu krasnoludkach i – Hux przerwał i odchrząknął widząc wzrok Rena. – W bazach danych nie ma informacji co do waszego uzbrojenia, organizacji, liczebności. Nie ma jakichkolwiek danych.

- I ma ich tam nie być...

- Potrzebujemy chociaż szczątkowych, aby ocenić nasze siły. Baza danych powinna być uzupełniona inaczej...

-Inaczej co? Będziesz miał koszmary?

- Ren może... - zaczął Zan.

- Nie odzywaj się krasnoludku. Dane o naszym uzbrojeniu i strukturach nie są ci potrzebne, Hux. Wystarczy ci wiedza, że oprócz mnie jest siedmioro rycerzy i mają porównywalne zdolności do moich. Coś jeszcze?

- Chciałbym żebyś oddelegował część rycerzy do Akademii.

- Po co? Wśród rekrutów nie ma nikogo wrażliwego na moc.

- Ale kadra jest mocno ograniczona. Jestem pewien, że znajdą się dziedziny, w których możecie się przydać. Nawet jeśli niezwiązane z mocą.

- Przemyślę to.

- Doskonale. – mruknął Hux. -Jeszcze jedno... Miejscowe władze wystosowały zaproszenie na bankiet z okazji święta. Stosownie byłoby się pojawić.

- Co to za święto?

- Tydzień Solarny.

- Czy wtedy w końcu przestanie padać?

- Władze planety zawsze starają się wyliczać daty Tygodnia Solarnego tak aby przypadał na dni słoneczne, ale nie zawsze z powodzeniem. Niezależnie od pogody to nasi sojusznicy i ważne dla nich święto. Dla nas dobra okazja na zacieśnianie naszych znajomości. Nie ukrywa, że dużo lepiej by nam szło gdybyśmy zdobyli wsparcie paru możnych.

- Czyli idziesz się sprzedać.

- Nie, Ren. Idziemy. Najwyższy Przywódca nie powinien poruszać się bez chociaż jednego członka swojej osobistej gwardii, prawda? Bankiet jest za dwa dni. Wieczorem. – Hux oddalił się szybko, zarzucając peleryną. Na tyle szybko, aby Kylo nie zdążył zareagować.

- Tydzień Solarny. – mruknął Ren. – Cudownie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro