Imperatorowanie
Wesołych Świąt wam życzę! :D
Hux opadł na ziemie łapiąc oddech. Dawno nie brał tak intensywnych treningów. Chissowie przysłali na Arkanis za zgodą Huxa kapitana należącego do floty. Obserwował on ludzi na planecie a także organizacje Najwyższego Porządku. Hux próbował utrzymać się w formie, ale nie mógł ćwiczyć walki z Kylo, bo Ren używał mocy co zwiastowało wieczne porażki. Rudowłosy proponując Chissowi trening nie był świadom na co się pisze. I to było chyba jeszcze gorsze niż przegrana z Renem. Wtedy mógł wymówić się tym, że tamten ma moc. Co do Chissa... Hux nie znajdował za wielu wymówek. Zresztą nie miał za bardzo na to czasu. Zwykle zajęty był parowaniem ciosów albo wypluwaniem płuc na ziemi. Chiss jednak nigdy nie dawał po sobie poznać ani triumfu, ani politowania w ogóle nie przejawiał żadnych konkretnych uczuć. Jeśli w ogóle się odzywał były to uwagi co do techniki. Hux nie wiedział co gorsze rozbawienie Rena czy lodowata nicość Chissa stojącego obok z rękoma za plecami.
- Mam jeszcze pracę, musimy na dziś skończyć.
-Naturalnie. Jeśli mógłbym coś zasugerować Imperatorze...-Hux skinął głową podnosząc się. - Nie wybieraj się sam w miejsca co do których bezpieczeństwa nie masz pewności. Rudowłosy właściwie nie widział innego wyjścia niż się zaśmiać.
- Czyżbyś nie wierzył w moje umiejętności w walce?.... -Z pewnością robisz postępy. Jednak to nie wystarczy. Świadomość swoich słabości jest istotnym etapem w drodze do zwycięstwa nad wrogiem. Nie jestem pewien czemu kontynuujemy trening.
- Stwierdziłeś, że robię postępy.
-Owszem. Ale z pewnością masz świadomość, że nadal miałbyś znaczne problemy z pokonaniem przeciwnika. - Hux prychnął zirytowany, co wcale nie zniechęciło Chissa - wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę. Nie uszło mojej uwadze, że zawsze masz przy sobie blaster i nóż. To jednak może nie wystarczyć. Wielka władza to wielu wrogów.
-Mam Rena. I tak łazi za mną wszędzie. Świetny z ciebie obserwator więc z pewnością zauważyłeś, że jest jednoosobowym batalionem.
- Mądry wojownik jest przygotowany na odparcie każdego niebezpieczeństwa.
-Co sugerujesz?
-Nie chce podważać lojalności Lorda Rena ani twoich ludzi, ale powiniens rozważyć możliwość ataku także z ich strony.
-Pokonałem raz Rena.
- Jestem pewien, że wyciągną z tego wnioski. Hux zaczął się śmiać. Był pewien, że to najzabawniejsza rzecz jaką usłyszał od paru tygodni.
-Musisz jeszcze trochę poobserwować Lorda Rena kapitanie. Chiss przyjął to poważnie i skinął głową.
-Tak zrobię.
****
Hux opadł na łóżko zamykając oczy i uśmiechnął się na myśl o Kylo wyciągającym wnioski. Ren pojawiał się w ich pokojach parę godzin później, kiedy Hux czytał. Spojrzał na niego rozbawiony. Stwierdzenie Chissa nadal go bawiło.
-Co?
-Nic, nic. - odłożył tablet kładąc się na boku i przyglądając się Renowi z zadowoleniem.
-Panie Imperatorze.
-Czego? - usiadł i spojrzał na adiutanta.
- Miałem przypomnieć o spotkaniu z Gubernatorami. Do tego kapitan Tannakri prosi o audiencje.
- Przyjmę go po spotkaniu... Może... Będę na czas. - adiutant skinął głową. Rudowłosy podniósł się i poszedł przebrać. - Nie rozsiadaj się idziesz ze mn.
- Po co? - Ren odrzucił pelerynę na fotel.
- Na spotkanie z gubernatorami, żeby ich wystraszyć, a na spotkanie z Tannakrim pilnować żebym go nie zabił.
- Nieprawda.
- Co?
- Nie zabiłbyś go za bardzo się go boisz. - Hux odwrócił się gwałtownie przodem do niego i zmrużył oczy.
- Słucham? - Ren obserwował go przez moment i wstał.
- Boisz się go, Armitage. Trzymasz go jak najdalej od siebie, degradujesz... - Hux zacisnął usta i poprawiając kołnierz i odwracając wzrok. - Więc czemu mam tam z tobą iść?
- Rozmawiałeś z Phas, tak?
- Nie. Nasz niebieski znajomy zwrócił na to moją uwagę.
- Niech go szlag. - warknął rudowłosy.
- Czemu mam tam z tobą iść, Hux? - Ren objął go rozbawiony, obserwując jak tamten powoli się poddaje.
- Bo muszę mieć pewność, że będę w stanie z nim rozmawiać, co ważniejsze bronić się. Potrzebuję cię tam. - Kylo uśmiechnął się z satysfakcją.
*******************
- Sugerujesz, że tamtejsza ludność wznieci bunt? - Gubernator zmieszał się, kiedy Hux spojrzał na jego hologram.
- To... Nie jest wykluczone Imperatorze. - odpowiedział za niego Zolan. - ludzie zamieszkujące planetę, którą powierzyłeś w zarząd Gubernatorowi El są... konserwatywni w swoich poglądach. Mogą nie chcieć władzy imperatora, który wyszedł za mąż. Do tego mają ambiwalentny stosunek do mocy.
- Kapitanie wie pan coś na ten temat? - Hux spojrzał na Chissa. Czerwonooki skinął głową.
- To co mówi Gubernator Zolan jest prawdą. Ich społeczeństwo jest hermetyczne.
- Podobnie jak Chissowie.
- Owszem jednak staramy się poszerzać horyzonty, takie są zadania naszej floty.
- Powiedzmy... - mruknął Hux. - Co z ciebie za Gubernator, skoro nie potrafisz rozwiązać problemu.
- P. Panie...
- Trafił pan w punkt, Imperatorze. Myślę, że kontrolowane bunty pod czujnym okiem silnego Gubernatora nie byłby by problemem dla twojego autorytetu. Taki Gubernator mógłby nawet sprawiać wrażenie przeciwnemu tobie wtedy ludzie się podporządkują. - Hux rozważał przez chwilę te słowa przyglądając się wejściu do sali. Zanim zdążył coś powiedzieć do środka wkroczył Tannakri, a za nim awanturujący się żołnierz, któremu rozkazano pilnować wejścia. Były Generał zmierzał szybko w stronę Huxa. Rudowłosy był bliski wyskoczenia ze swojego tronu i podjęcia się odwrotu taktycznego, kiedy usłyszał znajomy dźwięk wysuwania się miecz. Ren zamachnął się i przystawił czerwoną klingę do gardła mężczyzny. Hux uśmiechnął się z satysfakcją. Tannakri natomiast gotował się od środka.
- Ośmieliłeś się nas uwięzić, zdegradować, zabić jednego z nas! Milczałem, ale odpierdol się od mojej rodziny! Słyszysz bękarcie!?... - Armitage skrzywił się i milczał. O co mu chodziło? Pewnie o kolejną falę poborów. Czyżby stary generał nie chciał, aby dzieci poszły w jego ślady. Tannakri chyba zorientował się, że powiedział parę słów za dużo, zauważył zebranych w sali. - Armitage... to są moje dzieci.
Ren uderzył go w twarz i pchnął na kolana.
- Imperatorze. To po pierwsze, a po drugie takie psy jak ty mówią z podłogi, jeśli w ogóle. Twoją audiencje wyznaczono po spotkaniu z Gubernatorami. - w umyśle Hux pojawiła się pewna szalona myśl zbyt nierozsądna i niebezpieczna jak na niego. Spojrzał na Rena, rycerz uśmiechnął się szeroko. Hux pokręcił szybko głową.
- Wykluczone. Nie Ren. Wyprowadź go stąd. - warknął. Nie przyjął już starego generała. Z Renem zobaczył się dopiero w łóżku przeglądając wieczorne raporty. Poczuł pocałunki na karku i jęknął zastanawiając się jak to możliwe, że nie usłyszał, jak wchodzi. - Nie teraz... pracuję.
- Wiecznie pracujesz, gdyby mnie to zniechęcało to spałbym w innym pokoju. - zabrał mu tablet i odłożył na szafkę. Hux obrócił się na plecy wywracając oczami i spojrzał na niego.
- Wysłałem widomość do Tannakriego. Ma się wynosić z rodziną na tamtą cholerną planetę. Na miejscu się dowie, że zastąpi Gubernatora. Jeśli coś pójdzie nie tak ty lecisz to sprzątać.
- Oczywiście, Imperatorze. - Zamruczał rozbawiony. - Zawsze sprzątnę bałagan, który narobisz.
- Całkiem miła odmiana.
************************
Rudowłosy uchylił oczy i spojrzał na zasypiającego Rena. Usiadł ostrożnie i sięgnął pod tablet.
- Idź spać Armitage. -Ren złapał go za nadgarstek i objął. Hux prychnął zirytowany i położył się.
- Coś dziś z tobą nie tak, Ren.
- Muszę na jakiś czas opuścić Arkanis. – Hux spojrzał na niego. – Zostawię ci dwóch rycerzy. – Armitage milczał patrząc na niego. -Hux.
Jak on śmie. Rudowłosy przyglądał się rycerzowi beznamiętnie. Jak on śmie, to Hux był Imperatorem to on decydował kto i kiedy mógł odlatywać. Zresztą byli małżeństwem. Jednak, czy gdyby zabronił, czy to by coś zmieniło? Czy tylko dowiodłoby iluzoryczności jego władzy nad Renem? Nie chciał sprawdzać. Uniósł lekko głowę.
- Zostawisz wszystkich.
- Co?
- Wszystkich rycerzy. Możesz lecieć, ale sam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro