Rozdział 19 Stań twarzą w twarz... ze strachem! +18
Jak w tytule - rozdział przeznaczony dla osób pełnoletnich <3 :D
Jadalnia tętniła życiem – szmer rozmów, szczęk łyżek i widelców o metalowe miski, a do tego nieustanne trzaski drewna palącego się w kominku. Nana weszła do środka z podniesioną głową, choć czuła na sobie spojrzenia niemal całego Korpusu. Wzrok obecnych palił ją niemal fizycznie, a każdy szept wydawał się głośniejszy niż zwykle. Próbowała zachować spokój, ale jej dłoń, ściskająca miskę z jedzeniem, lekko drżała.
Skierowała się w stronę Hanji, która siedziała w kącie pomieszczenia, pochłonięta gulaszem w sposób, który mógł sugerować, że nie jadła od tygodnia. Nana usiadła i szybko położyła miskę przed sobą, próbując nie patrzeć w stronę innych żołnierzy. Mimo to, czuła na sobie ich spojrzenia.
– Wszyscy się chyba na mnie gapią – stwierdziła, odwracając wzrok od grupy rekrutów, którzy szeptali coś, co wyraźnie wywoływało u nich niekontrolowane chichoty.
Hanji zerknęła na nią kątem oka i uśmiechnęła się lekko, jakby cała ta sytuacja była dla niej niezłą rozrywką.
– Dziwisz się? – powiedziała, zanurzając łyżkę w misce. – Twoja kłótnia z Petrą szybko rozeszła się po jednostkach. Teraz większość zastanawia się, czy po prostu pobiłyście się o kawałek mięsa, czy któraś faktycznie go dostała.
Nana zmarszczyła brwi.
– Ten kawałek mięsa to Levi? – mruknęła ironicznie, unosząc brew.
Hanji zachichotała, zakrywając usta dłonią, ale szybko się opanowała i spojrzała na nią z błyskiem w oku.
– Nie przejmuj się. Za jakiś czas ten kurz powinien opaść. Chociaż i tak wszystko zależy od faceta, wokół którego się kłębi.
– Mówisz jakbyś znała to z autopsji – Nana powiedziała lakonicznie, ale widząc minę Hanji, szerzej otworzyła oczy ze zdumienia – Byłaś w podobnej sytuacji?
Hanji oparła się wygodniej na krześle i wzruszyła ramionami.
– Oczywiście. Kiedy Erwin dostrzegał moje zalety i dawał mi coraz więcej obowiązków i zaufania, moje koleżanki z drużyny przestały się do mnie odzywać. Myślę, że w twojej sytuacji wszystko ułoży się szybciej, bo Erwin, w przeciwieństwie do Levia, ma wszystkie cechy idealnego amanta.
Nana uniosła brew lekko rozbawiona tym stwierdzeniem.
– Idealnego amanta?
– A ty myślisz, dlaczego połowa dziewczyn z oddziałów mdleje, gdy go widzi? – Hanji podniosła łyżkę, wskazując nią dramatycznie w powietrze. – Jest wysoki, zawsze idealnie uczesany, a ten jego chłopięco-męski wygląd robi kobietom sieczkę z mózgu. Levi natomiast jest jak „mała czarna" – uniwersalny, klasyczny, zawsze przyciąga uwagę i nigdy nie wyjdzie z mody. Nie wiem tylko jak radzisz sobie z tym jego słowotokiem, ale być może przejawiasz jakieś patologiczne cechy chęci rozmawiania ze ścianą.
Nana parsknęła niekontrolowanie, co od razu rozluźniło jej napięte ramiona.
– Ale wiesz co? – kontynuowała Hanji – Nie przejmuj się tym, co myślą inni. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie zazdrosny, niezależnie od tego, co zrobisz. A skoro Petra uznała, że jesteś zagrożeniem, to może oznacza, że widzi w tobie coś, czego ty jeszcze nie dostrzegłaś.
Nana spuściła wzrok na miskę gulaszu, czując, jak Hanji jednym zdaniem zmieniła ciężar tej sytuacji. Zamiast widzieć siebie jako epicentrum skandalu, przez chwilę widziała świat oczami Hanji – pełen absurdu, żartów i możliwości, żeby niczym się nie przejmować.
Ale mimo to... wzrok innych wciąż palił jej kark.
– To miłe, że próbujesz mnie pocieszyć, ale chyba nie przełknę niczego, gdy tyle ludzi się na mnie gapi.
– Zawsze do usług. Pamiętaj, Nana, ludzie zawsze będą gadać. Ale wiesz, co jest ważniejsze? Żebyś sama wiedziała, co masz i dlaczego jest to warte więcej niż wszystkie ich plotki razem wzięte.
Nana skinęła głową, czując, jak ciepło wsparcia Hanji rozlewa się w jej sercu. Nie zmieni to wszystkiego od razu, ale przynajmniej dzisiaj wystarczyło, by poczuła się trochę lżej.
.....................................
Nana szła szybko przez ciemny korytarz, unikając spojrzeń i rozmów. Miska z niedokończonym gulaszem została na stole obok Hanji, która jedynie spojrzała na jej oddalającą się sylwetkę z westchnięciem. Zamiast wrócić do pokoju, skierowała się ku wyjściu z twierdzy. Chciała opuścić mury, które same zdawały się szeptać plotki na jej temat, powielając słowa każdego, kto nimi przechodził. Jedynym miejscem, w którym faktycznie mogła zniknąć, była polana niedaleko lasu, na którą trafiła przypadkowo cztery lata temu, błądząc w poszukiwaniu bocznego traktu. Teraz cieszyła się ze swojego ówczesnego błędu, a odkąd wróciła, często odpoczywała w tym miejscu, który stał się jej azylem.
Nana zrzuciła buty przy wejściu na polanę, pozwalając stopom poczuć chłodną, miękką trawę. Noc była jasna, gwiazdy migotały na bezchmurnym niebie, a delikatny wietrzyk łaskotał jej skórę. Kwiaty, które porastały zbocze, kołysały się w ciszy.
Oparła się na kolanach, zamykając oczy. W tym miejscu czuła się wolna – bez oceniających spojrzeń i przytłaczającej obecności wszystkich wokół. A jednak gdzieś w głębi, samotność kłuła jak cierń.
– Uciekanie nie przystoi komuś, kto jest żołnierzem – rozległ się znajomy głos za jej plecami.
Nana zamarła, ale nie odwróciła się od razu. Wiedziała, kto to był – jego głos był zbyt charakterystyczny, by go pomylić. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Levi pojawił się obok, niemal bezszelestne. Stał tam, wyprostowany, ręce miał w kieszeniach, a jego stalowe spojrzenie przykuwało jej uwagę.
– Nie uciekam – odparła w końcu, choć głos miała cichszy niż zamierzała.
– Nie? – Levi uniósł brew, a jego ton brzmiał chłodno, ale nie ostro. – To, czemu jesteś tutaj, zamiast w swoim pokoju?
Nana westchnęła, spoglądając w górę na gwiazdy.
– Po prostu... – zawahała się, ale w końcu wyrzuciła z siebie: – Nie miałam ochoty na kolejne spojrzenia i głupie komentarze.
Levi milczał przez chwilę, jakby rozważał jej słowa. W końcu westchnął i usiadł obok niej, opierając przedramiona na kolanach.
– Ludzie gadają – powiedział w końcu. Jego głos był spokojny, niemal obojętny. – Zawsze będą. To, co mówią, nie ma znaczenia, dopóki sama wiesz, kim jesteś.
Nana spojrzała na niego z ukosa, jego profil oświetlony był delikatnym światłem gwiazd.
– Łatwo ci mówić – rzuciła, w jej głosie zabrzmiała nuta goryczy. – Ciebie nikt nie śmie oceniać.
Levi spojrzał na nią kątem oka, a kącik jego ust uniósł się ledwo zauważalnie.
– Naprawdę tak myślisz? – zapytał.
Nana zmarszczyła brwi.
– Nikt nie ma odwagi, żeby coś ci powiedzieć w twarz – dodała cicho. – A za plecami... Pewnie też się boją, że nawet wtedy usłyszysz.
Levi prychnął pod nosem.
– Nie różnię się od ciebie, Nana – Jego ton złagodniał, choć wciąż zachowywał surową nutę. – Różnica jest taka, że przestałem się tym przejmować. Jeśli chcesz coś osiągnąć, nie możesz pozwolić, żeby takie bzdury cię rozpraszały. Jestem kapitanem z podziemia, bez szkolenia wojskowego. Myślisz, że Żandarmeria wita mnie z otwartymi ramionami, gdy towarzyszę Erwinowi na spotkaniach?
– Mimo wszystko cię szanują – mruknęła, wbijając wzrok w trawę – też chcę, by mnie szanowano za moje umiejętności, a nie dlatego, że jestem elementem skandalu.
Levi przez chwilę milczał, jakby ważył kolejne słowa. W końcu odezwał się cicho, niemal łagodnie:
– Myślisz, że ja cię szanuję z innego powodu?
Nana uniosła głowę, zaskoczona. Spotkała jego spojrzenie – intensywne, niemal przeszywające. Levi nie odwrócił wzroku, pozwalając jej dostrzec coś więcej w jego spojrzeniu.
– Gdybyś była tylko głupią dziewczyną, która próbuje się wybić przez kogoś innego, nie byłabyś tutaj – powiedział stanowczo. – Jesteś tu, bo na to zasłużyłaś i myślałem, że już to zrozumiałaś. Nigdy więcej nie uciekaj, bo dasz więcej powodów do plotek.
Nana poczuła, jak coś w niej mięknie. W jego głosie było coś, co sprawiło, że chciała mu uwierzyć. Teraz Levi milczał, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo, ale jego myśli wcale nie były tak spokojne, jak mogłoby się wydawać. Każdy detal tej chwili zdawał się podsycać jego uwagę: zapach świeżości trawy, delikatny szum liści w oddali, miękki blask gwiazd na twarzy Nany.
Była tuż obok, tak blisko, a mimo to Levi czuł dystans, który sam sobie narzucał. Pragnął jej – to było niepodważalne. Pragnął nie tylko dotknąć jej, poczuć miękkość jej ciała, ale też zatopić się w tej bliskości, która była dla niego jednocześnie czymś nowym i przerażającym. A jednak nie mógł – i nie chciał – wymusić niczego. Nana zasługiwała na coś więcej, niż jego żądze i impulsy. Zasługiwała na wolność wyboru, nawet jeśli on sam czuł się teraz rozdarty i cholernie spragniony. Spojrzał na nią kątem oka. Oparła się na dłoniach, patrząc na horyzont, a w świetle księżyca wyglądała niemal nierealnie.
Levi mimowolnie przełknął ślinę, czując jak znajome napięcie ściska jego wnętrze. Kilka tygodni temu, gdy pierwszy raz się poddał tym emocjom, zobaczył ją w sposób, w jaki nigdy nie widział nikogo innego. Te wspomnienia wciąż były żywe – obraz jej ciała, dźwięk jej urywanych oddechów, sposób, w jaki patrzyła na niego, gdy byli razem. I choć tamta noc była dla niego wszystkim, wciąż nie mógł pozbyć się cienia wątpliwości.
Pamiętał, jak wyglądała następnego dnia – obolała, ale milcząca, próbująca ukryć swoją słabość i zażenowanie. Od tamtej pory trzymał dystans. Nie wiedział, czy była gotowa na powtórkę ich uniesień, czy te kilka tygodni wystarczyło, by odzyskała siły – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie.
Przesunął wzrok na jej twarz. Nawet nie zauważyła, że jej się przygląda – była zbyt pogrążona w swoich myślach. Levi nie był typem człowieka, który łatwo tracił kontrolę – nad sobą, nad sytuacją – ale przy Nanie wszystkie jego zasady zdawały się kruszyć.
Jego dłoń, jakby mimochodem, dotknęła jej ramienia. Nie był to nachalny gest – raczej jakby chciał sprawdzić, czy może to zrobić. Nana zamarła na moment, zaskoczona gestem, ale nie odsunęła się. Levi czuł, jak jej oddech przyspiesza pod wpływem jego bliskości, a to było dla niego cichym przyzwoleniem, którego potrzebował. Jego usta ledwie muskały jej wargi, jakby badając teren, zanim zdecydował się na coś więcej. Jego dłoń przesunęła się z jej ramienia na szyję, delikatnie ją obejmując, a kciuk powoli zataczał kręgi na jej skórze.
Gdy Nana oddała pocałunek, poczuł, jak napięcie w nim eksploduje, zmieniając się w coś gorącego i trudnego do opanowania. Jej miękkie ustai i delikatny dotyk działały na niego jak ogień podsycający jego pragnienia. Levi przysunął się bliżej, sprawiając, że dystans między nimi zupełnie zniknął. Pocałunek stał się głębszy, bardziej namiętny, a jego opanowanie, które dotąd tak skrupulatnie pielęgnował, zaczęło się rozpadać.
Dłoń, która dotykała jej szyi, powoli zsunęła się wzdłuż jej ramienia, by w końcu spocząć na jej talii. Nana w odpowiedzi położyła dłoń na jego piersi, zaciskając palce na materiale jego koszuli. Levi poczuł, jak przez jego ciało przechodzi dreszcz, gdy jej dotyk przebił się przez jego warstwę samokontroli.
Choć nie mógł tego przyznać na głos, nie chciał się już powstrzymywać. Przesunął dłonią na jej plecy, przyciągając ją bliżej, aż poczuł jej ciało przyciśnięte do swojego. Jej ciepło, jej zapach – wszystko to działało na niego niemalże narkotycznie. Levi przerwał pocałunek, choć z trudem, opierając swoje czoło o jej. Oddychali ciężko, próbując złapać oddech, a on, spoglądając na jej twarz w delikatnym świetle księżyca, widział coś więcej niż tylko jej urok. Była tu, była jego, a on nie chciał tego spieprzyć.
– Na pewno czujesz się już dobrze? – powiedział, a jego głos był niski i ochrypły.
Nana spojrzała na niego zdezorientowana, ale po chwili pojęła co miał na myśli i znów poczuła jak Levi dotyka jej duszy, martwiąc się o nią w każdym aspekcie. Faktycznie, po ich pierwszym seksie, jej ciało i jej wnętrze było nadwrażliwe, ale już po kilku dniach nie czuła żadnego dyskomfortu. Zamiast odpowiedzieć wprost, przesunęła palcami po jego szczęce, zatrzymując się na jego wargach. Jej gest był niemym potwierdzeniem, że nie chciała, by przestawał. Levi wyczuł w tym drobne zaufanie, które sprawiło, że wziął głęboki wdech, starając się nie zatracić całkowicie.
Jego usta znowu odnalazły jej, a dłonie przesunęły się po jej biodrach, jakby chciał zapamiętać każdy ich zarys. Czuł, jak jej ciało delikatnie reaguje na każdy jego dotyk – jak odchyla głowę, jak zaciska dłonie na jego ramionach. Levi działał ostrożnie, ale i z pewnym rodzajem determinacji, sygnalizując jej, że jest juz gotów zrobić krok dalej. Pieszczoty, które jej dawał, były subtelne, ale wystarczająco intensywne, by przekazać, co czuje. Jego usta wędrowały z jej warg na szyję, pozostawiając delikatne, ledwie wyczuwalne ślady, a dłonie trzymały ją w sposób, który dawał jej pewność, że jest bezpieczna, że to, co się między nimi dzieje, jest tak samo ważne dla niego, jak dla niej. W każdej sekundzie czuwał, gotów się zatrzymać, jeśli Nana dałaby mu jakikolwiek znak. Ale wszystko, co widział w jej oczach i czuł w jej dotyku, mówiło mu, że ona ufa mu bezgranicznie.
Każdy jej dotyk był dla niego jak iskra, która rozpalała jego zmysły do granic możliwości. Czuł, jak jej ciało reaguje na jego ruchy – drobne dreszcze, lekkie drżenie w odpowiedzi na jego pieszczoty. W tej chwili liczyła się tylko ona. Jej zapach, jej ciepło, jej każdy ruch – wszystko było dla niego jak zaklęcie, które zniewalało go całkowicie.
Levi powoli, niemal z namaszczeniem, położył Nanę na miękkiej trawie, która łaskotała jej nagą już skórę, a chłód nocy otulił jej ciało, kontrastując z gorącymi pocałunkami, które Levi składał na jej piersiach. Czuła delikatne podmuchy wiatru, który pobudzał jej biust, sprawiając, że brodawki stały się twarde i wyczulone. Tym razem ich seks był dla niej bardziej wyrazisty – wiedziała czego się spodziewać, wiedziała, że nie musi się wstydzić i że on ewidentnie jej pragnie, skoro go sam zainicjował. Niemal rozpływała się się, patrząc w jego oczy, które w świetle księżyca wydawały się niemal czarne, pełne emocji, których rzadko pozwalał sobie ujawniać. Tym razem jednak Nana odważyła się przejąć inicjatywę. Jej dłonie, dotychczas niepewne, teraz zaczęły badać jego ciało. Powoli przesunęła palcami po jego ramionach, czując napięte mięśnie pod materiałem. Jej dotyk był jak ciepło, które topiło jego samokontrolę kawałek po kawałku.
Uniosła się zmuszając go do zmiany pozycji, a mocno wpijając się w jego usta, zręcznie pozbyła się jego idealnie wyprasowanej koszuli. Naparła na niego swoim ciałem, a pocałunki skierowała na obojczyk i wyrzeźbione pod nim wgłębienie. Levi zareagował natychmiast. Jego ciało napięło się pod wpływem jej ruchów, a z jego gardła wydobyło się ledwo słyszalne westchnienie. Nie był przyzwyczajony do tego, by ktoś tak na niego działał. To nie był tylko instynkt czy pragnienie – to było coś głębszego, coś, co sprawiało, że czuł się jednocześnie bezbronny i pełen mocy.
Levi spojrzał na nią, a jego oddech był ciężki i nierówny. Jej twarz była lekko zaróżowiona, oczy błyszczały czymś, co mógłby nazwać odwagą, a jej usta były rozchylone, zapraszając go do kolejnego pocałunku. Levi zanurzył się w tym widoku, a gdy Nana zmagała się z dolną częścią jego garderoby, pomógł jej, dając się pochłonąć niecierpliwości. Widząc go teraz dokładnie, bez strachu i dziewiczego rozdygotania, pozwoliła, by nie tylko instynkt pchał ją do przodu. Chciała go uszczęśliwić, dać mu przyjemność, a czując, że teraz to ona panuje nad jego doznaniami, lekko chwyciła jego członka w dłoń i delikatnie go ścisnęła. Źrenice Levia zwężyły się chwilowo, ale dziewczyna nie była pewna, czy z zaskoczenia jej gestu czy może przyjemności.
Gdy była nastolatką z dziewczynami przekazywały między sobą pikantne powieści z których tak naprawdę czerpała sporą ilość seksualnej wiedzy, ale dopiero teraz w pełni rozumiała zawarte w nich opisy i tok akcji. Nie wiedziała, czy dobrze odtworzy pewne wątki, ani czy są na tyle wiarygodne by im ufać, ale w jej pamięci utkwiły szczegóły dotyczące przyjemności głównego bohatera. Mimo że w głębi duszy bała się swojej nieporadności i braku znajomości tematu w pełni, zaryzykowała. Zaczęła poruszać dłonią w górę i w dół, obserwując jak Levi tłumi westchnięcia przyjemności. Nie wiedziała jak długo powinna to robić, ale nie przestawała, przyspieszając ruch ręki, nie zapominając o delikatności, będąc jednocześnie zafascynowaną jak pod jej dłonią członek napręża się, twardnieje i pulsuje.
– Przez ciebie oszaleję Dreyer... – Levi w pewnym momencie złapał ją za ramiona i zmusił, by się na chwilę zrównali. Teraz Nana podparta na rękach usytuowanych po obu stronach jego głowy, poczuła jak Levi niecierpliwie napiera na jej kobiecość. Tym razem jednak jego ruchy były inne – mniej ostrożne, bardziej zdecydowane. Jego dłonie przesunęły się po jej biodrach, które „usadził" gwałtownie na swoich. Nana wstrzymała oddech i aż otworzyła lekko usta, czując jak w jednej chwili ich ciało połączyło się w jedno.
Levi westchnął głęboko, czując, jak pod jej dotykiem jego ciało zdaje się poddawać, jakby przestał być sobą, a stał się jedynie mężczyzną, który pragnął kobiety, która teraz siedziała na nim. Nana poruszyła biodrami, a widząc jak Levi przymyka oczy z przyjemności, zintensyfikowała ruchy, delektując się każdym doznaniem. Zauważyła, że w tej pozycji jest w stanie dokładnie wyczuć swoje ciało, a także dozować głębokość pchnięć Levia. Zdyszani i spoceni nie odwracali od siebie wzroku, a silne ręce mężczyzny coraz mocniej zaciskały się na jej przyspieszających biodrach. Czując znajome ciepło, które powoli zaczynało rozlewać się na jej podbrzuszu, ze zdziwieniem zauważyła, że Levi przewraca ich na bok i gwałtownie wychodzi, dysząc płytko.
Nana rozdygotana od własnego spełnienia, nie do końca rozumiała taki nagły zwrot akcji. Spojrzała w jego czarne oczy i spytała z nutą, obawy:
– Zrobiłam coś nie tak?
Levi, starając się uspokoić łomoczące serce, powoli na nią spojrzał, a jej zakłopotanie w spojrzeniu przypomniało mu, że Nana nawet nie zdawała sobie sprawy, że o mało co w niej nie skończył.
On, wychowany w okrutnym podziemiu, o seksie wiedział niemal wszystko, łącznie z tym gdzie kończy się szacunek, wzajemne spełnienie czy granica dobrego smaku w dążeniu do zaspokojenia swoich potrzeb. Ona natomiast nie znała nawet własnej seksualności wystarczająco dobrze, by zrozumieć, że doprowadzała go do seksualnej ekstazy.
Domyślił się po jej dzisiejszych działaniach, że zapewne czytała różnego rodzaju książki i powieści, które krążyły zawsze wśród nabuzowanych hormonalnie rekrutów, ale praktyka, a ubarwienie literackie były zgoła odmienne.
Levi westchnął ciężko, czując, jak jego serce bije szybciej, choć starał się zapanować nad emocjami. To była ta chwila, w której musiał przełamać swoją opanowaną naturę, by rozmawiać z Naną o seksie i stać się jej przewodnikiem po świecie, który dopiero poznawała.
Zerknął na nią, widząc jej zakłopotanie i niezrozumienie, dlatego wyciszył ją delikatnym gestem dłoni, gładząc jej policzek.
- Nana – zaczął mówić jeszcze lekko zachrypniętem głosem – Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak blisko byliśmy przekroczenia bezpiecznej granicy.
Spojrzał jej prosto w oczy, jakby chciał upewnić się, że zrozumie powagę sytuacji, ale Nana jeszcze bardziej poczuła się zdezorientowana.
– Seks to nie tylko kwestia... spełnienia – powiedział starając się dobrać słowa – Gdybym nie zareagował i nie zatrzymał cię w porę, mogłoby się to skończyć... nieplanowanymi konsekwencjami.
Nana zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc do końca, o czym mówi. Levi dostrzegł to i poczuł, jak ciążąca odpowiedzialność przytłacza go jeszcze mocniej.
– Chciałbym, żebyś zrozumiała, że to, co robimy, nie jest tylko fizycznym zbliżeniem. – Wstrzymał oddech, szukając odpowiednich słów. – Jeśli myślisz, że kąpiel w wodzie z octem cię zabezpieczy, to... muszę cię rozczarować. To nie wystarczy, żeby uniknąć zapłodnienia. – Levi poczuł, jak ta prawda staje się ciężka do wyjaśnienia, ale wiedział, że musiał to zrobić. Nana spojrzała na niego zaskoczona, jakby coś zaczęło do niej docierać i to nie tylko zażenowanie z powodu poruszenia tych tematów tak otwarcie.
– Więc... co teraz? – zapytała z niepokojem, zdając sobie sprawę, że jej antykoncepcja w takim razie nie była tak solidna, jak czytała.
Levi przez chwilę milczał, zastanawiając się nad tym, jak znaleźć odpowiedni balans. Nie mógł pozwolić jej żyć w nieświadomości, ale jednocześnie nie chciał przytłaczać jej swoją odpowiedzialnością.
– Nic. Po prostu nie zdziw się, gdy następnym razem też gwałtownie się wycofam. Dzięki temu nie musisz się o nic martwić. Po prostu o tę kwestię musimy zadbać wspólnie – powiedział prosto, nie chcąc dokładać im zażenowania roztkliwaniem się nad drobniejszymi szczegółami.
Nana poczuła ciężar tych słów. Zaczynała dostrzegać, jak niewiedza mogła prowadzić do katastrofy i zrozumiała ile kosztowało to Levia, by ją w tym uswiadomić. W korpusie treningowym uczono ją jedynie jak radzić sobie z miesiączkowym bólem i być zawsze użyteczną nawet niekomfortowego samopoczucia, a mimo to i tak czuła się bardziej doedukowana od swoich koleżanek na temat spraw intymnych. One bazowały na wiedzy z samych powieści, a ona jako wychowana w sierocincu widziała ile niechcianych dzieci trafiało pod jego główną bramę. Starsze dziewczyny często dzieliły się informacjami jak nie dopuścić do ciąży i głównie podkreślały jak w tym wszystkim jest cenny ocet lub cytryna oraz dobrze nasączona nimi gąbka. Teraz widząc swoją dziecinność, ignorancję i fakt, że Levi musiał jej to wyjaśnić, miała ochotę zapaść się pod ziemię, a jednocześnie poczuła się nieco spokojniejsza. Levi zbliżył się do niej, spojrzał jej w oczy, a potem delikatnie dotknął jej ramienia, jakby chciał jej przypomnieć, że to wszystko jest tylko częścią procesu, przez który muszą przejść razem.
Ciężar tematu był dla nich ogromny, dlatego wyjaśniając te nadrzędne kwestie zamilkli.
Levi wiedział, że to nie był moment na wyjaśnianie wszystkich kwestii, ale musiał wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co się wydarzyło i ewidentnie będzie zdarzać. To on był nauczycielem, a ona – jego uczennicą, choć nie tylko w kwestii wojskowości. Teraz musiał nauczyć ją także, jak stawić czoła konsekwencjom dorosłego życia.
Levi poczuł, jak napięcie, które przez chwilę wisiało między nimi, zaczyna słabnąć. Czuł, że musi dać jej chwilę, by przetrawiła zdobytą wiedzę. Zbliżył się do Nany, obejmując ją ramieniem, a potem zarzucił jej na ramiona swój płaszcz, starając się ogrzać ją nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie.
Nana ukryła swoją zawstydzoną twarz w jego ramieniu, a Levi, trzymając ją w objęciach, poczuł, jak jej oddech staje się spokojniejszy. Wiedział, że to była tylko jedna z wielu lekcji, które musieli razem przejść.
Gwiazdeczki!
To był jeden z dłuższych moich lemonów xD
Mam nadzieję, że Wam się podobało, a także Levi jako nauczyciel WŻR xD
Dajcie znać w komentarzu - są dla mnie niezwykle ważne i cenne i nie zapomnijcie zostawić gwiazdki!
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri/Deki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro