Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Postanowienie

Bakugou zapukał za nią do drzwi chociaż domownicy doskonale wiedzieli, że już tutaj są. Shuryuno ze zdenerwowania przestępowała z nogi na nogę pomimo bólu rozchodzącego się po jej udzie. Gdy drzwi się otworzyły dziewczyna zamarła i zacisnęła pięści aby opanować emocje.

- Matka nie chce Cię widzieć. - powiedział mężczyzna o czarnych włosach nie wysilając się na odrobinę grzeczności.

Był bardzo wysoki i postawny, oczy miał spokojnej, brązowej barwy a głos niski i zachrypnięty. Twarz zdobiły zmarszczki a ciemne półksiężyce pod oczami świadczyły o stałym wyczerpaniu.

- Muszę z nią porozmawiać. - bohaterka zrobiła krok w jego stronę.

- Doskonale wiesz jak to się skończy, Ikamiko. - westchnął zmęczony.

- Ale Tato! - krzyknęła gdy brunet zaczął zamykać drzwi.

Jednak Katsuki przeszkodził mu kładąc swoją silną dłoń na drzwiach.

- Proszę nas wpuścić. - wycedził blondyn przez zaciśnięte zęby.

- A kim Pan jest? - zapytał poirytowany ojciec Shuryuno.

- Bakugou Katsuki, chodziłem z Ikamiko do szkoły. - odpowiedział nadal przytrzymując drzwi czując jak brunet cały czas stara się je zamknąć.

- Proszę tato, pozwól mi z wami porozmawiać. - wtrąciła się kobieta błagalnym tonem.

Mężczyzna spojrzał w żółte oczy córki i jego wzrok natychmiast złagodniał.

- Dobrze, wejdźcie. - z westchnięciem wpuścił ich do środka.

W korytarzu zdjęli buty w kompletnej ciszy po czym ojciec Ikamiko zaprowadził ich do salonu gdzie w fotelu siedziała kobieta o brązowych włosach, surowym wyrazie twarzy, mocno zarysowanych kościach policzkowych i bursztynowych oczach. Z całej jej osoby bił chłód i pewność siebie.

- Mamo. - Ikamiko przywitała się cicho. - To jest Bakugou Katsuki. - przedstawiła blondyna stojącego za nią.

Czekali na jakąś odpowiedź ale nic nie uzyskali.

- Nie masz zamiaru nic mówić? - zapytała żółtooka lekko poirytowana.

I teraz nie doczekawszy się odpowiedzi westchnęła tylko i pociągnęła za sobą bohatera na kanapę. Młoda kobieta wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy zbierając myśli.

- Skoro nie masz zamiaru się odzywać to ja powiem Ci wszystko co mnie boli. - zaczęła otwierając oczy i patrząc prosto na matkę. - Miałam dwanaście lat gdy umarła najbliższa mi osoba, gdy została zabita z zimną krwią. Jak myślisz jak się czułam? - zapytała przez ściśnięte gardło. - Chciałam być taka jak Chiko bo gdy ona dostała rekomendację do Shiketsu, gdy została bohaterem byłaś z niej bardzo dumna. Chciałam żebyś była też dumna ze mnie. Ty jednak wolałaś żebym zajęła się zwykłą praca w biurze. - dodała a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.

- Bo praca bohatera jest niebezpieczna. - odpowiedziała jej po raz pierwszy kobieta.

- To dlaczego pozwoliłaś Chiko zostać bohaterką? - szepnęła zanosząc się szlochem.

- Bo wtedy jeszcze śmierć nie była tak realna. - westchnęła opierając się na fotelu.

- Bohaterowie umierali i wtedy! - krzyknęła z pretensją. - Doskonale to wiedziałaś. - dodała już spokojniej.

- Umarła moja córka! Nie chciałam tracić mojego drugiego dziecka! - odkrzyknęła zaciskając palce na podłokietnikach.

- To jest moje życie Mamo i powinnaś uszanować moje decyzje. - odpowiedziała zaciskając szczękę ze złości.

- Gdybyś nie poszła do UA nadal bylibyśmy szczęśliwą rodziną! - pazury kobiety wbijały się w miękki materiał siedzenia.

- Gdybyś mnie nie wyrzuciła z domu to też nadal bylibyśmy szczęśliwą rodziną! - odkrzyknęła cała spięta.

Matka Ikamiko wpatrywała się w córkę bez słowa a spomiędzy jej włosów wyłoniły się gepardzie uszy.

- Jestem na Ciebie zła za to, że nie poświęcałaś mi tyle uwagi co Chiko. Mam do Ciebie żal o to, że to ona była dla mnie bardziej matką niż Ty. - powiedziała Shuryuno patrząc szatynce w oczy. - Zrób z tą informacją co chcesz, ja nie będę więcej błagać o kontakt z Tobą. - dodała wstając z kanapy. - Myślisz, że teraz twoja złość ma jakieś znaczenie? Skoro jestem bohaterem i tego nie zmienię? - zapytała po czym nie czekając na odpowiedź pociągnęła Bakugou za rękaw.

Skierowali się do wyjścia mijając ojca Ikamiko w przejściu.

- Do zobaczenia Tato. - uśmiechnęła się do niego przez łzy.

- Dbaj o siebie. - dopowiedział bez emocji.

Po założeniu butów i zabraniu kurtek wyszli z domu rodzinnego kobiety.

- Co teraz? - zapytał Katsuki stojąc obok towarzyszki.

- Najchętniej to bym się napiła. - przyznała unosząc twarz ku chmurom, z których zaczął kropić deszcz.

- Nie ma mowy. - burknął blondyn szczelnie otulając się swoją skórzaną kurtką. - Ściemnia się, wracajmy. - mruknął wyciągając telefon z kieszeni.

Zadzwonił po taksówkę, która parę minut później zatrzymała się przed nimi. W milczeniu dojechali pod blok Ikamiko i weszli na najwyższe piętro.

- Zaraz przyjdzie do Ciebie Itagaki. - poinformował bohater przeczesując palcami mokre od deszczu włosy.

- Dzięki. - mruknęła wchodząc głębiej do mieszkania. - Dziękuję, że ze mną pojechałeś. - dodała niechętnie.

- Jasne. - westchnął ściągając buty.

- Pójdę spać. - poinformowała i nie czekając na odpowiedź zamknęła za sobą drzwi sypialni.

Nie spała. Nie mogła zasnąć i tylko przewracała się z boku na bok. Poczuła jakiegoś rodzaju ulgę po wyrzucenie z siebie chociaż części żali. Jakiś ciężar z niej spadł po tym jak powiedziała matce to co zawsze trzymała w sobie. Lecz pomimo tego nadal nie rozumiała jednej rzeczy - dlaczego nie czuje w sobie kota?

Po trzydziestu minutach słyszała rozmowę dwóch mężczyzn w salonie. Keisuke dostał wszystkie niezbędne informacje po czym blondwłosy bohater opuścił mieszkanie kobiety. Tak jak się spodziewała drzwi od jej sypialni uchyliły się a zza nich zobaczyła niebieską czuprynę.

- Nie śpię. - poinformowała z twarzą przyciśniętą do poduszki.

- Jak się czujesz? - zapytał wchodząc i zamykając za sobą drzwi.

- Okropnie. - przyznała siadając na łóżku.

- Bakugou powiedział mi, że byliście u Twojej matki. - powiedział siadając obok przyjaciółki.

Przytaknęła mu głową nie mając siły nawet na wydobycie z siebie głosu.

- Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, prawda? - szepnął przytulając do siebie żółtooką.

- Nienawidzę jej. - mruknęła wtulając twarz w jego koszulkę. - Gdyby zabroniła Chiko zostać bohaterem tak jak mi to ona nadal by żyła. - warknęła a w jej czach zaczęły wzbierać łzy. - Jakby nauczyła Chiko lepiej korzystać z geparda to by do tego nie doszło. - zatrzęsła się pod wpływem fali płaczu.

- Gdybanie nie ma sensu, kocie. - odpowiedział głaszcząc ją po włosach.

- Już nie jestem kotem, Keisu. - zaszlochała zaciskając pięści na jego koszulce.

- Jak to? - spojrzał na bohaterkę zdziwiony.

- Nie czuję w sobie geparda, Keisuke. - podniosła na niego zrozpaczone, żółte oczy. - Straciłam dar. - dodała patrząc prosto na chłopaka.

Niebieskie oczy błysnęły przerażeniem, Itagaki nie widząc co zrobić tylko przytulił mocno dziewczynę pozwalając jej się wypłakać i wyrzucić z siebie nienawiść do całego świata.

~

Obudziła się w ramionach przyjaciela i z oczami sklejonymi od płaczu. Szturchnęła niebieskowłosego aby i on się obudził co przyjął z niechętnym pomrukiem.

- Kirishima zaraz przyjdzie. - burknęła i zanim zdążyła dokończyć zdanie usłyszeli pukanie do drzwi. - Właściwie to już tu jest. - westchnęła siadając na łóżku.

Keisuke z pomrukiem niezadowolenia zwlókł się z łóżka i poszedł aby wpuścić czerwonowłosego bohatera. Po chwili drzwi od sypialni się otworzyły a w nich stał uśmiechnięty od ucha do ucha Kirishima ukazując rząd ostrych zębów.

- Dzień dobry, wyspałaś się? - zapytał podchodząc do łóżka.

- Nie. - westchnęła przecierając oczy.

- To zdrzemnij się jeszcze a ja zrobię Ci śniadanie. - zaproponował odwracając się od niej.

- Nie. - zaprzeczyła zatrzymując go wpół kroku. - Ja zrobię nam śniadanie. - poprawiła go wstając z łóżka.

Minęła chłopaka patrzącego na nią z lekkim uśmiechem. Wstawiła wodę na herbatę dla siebie, wyjęła produkty kupione dwa dni wcześniej przez Eijiro i zajęła się przygotowywaniem naleśników. Pomiędzy smażeniem kolejnych placków zrobiła mężczyźnie kawę w ekspresie i postawiła ją przed nim na blacie.

- Dziękuję. - powiedział siadając na stołku barowym.

Po chwili pojawiły się przed nim też naleśniki z dżemem, bo tylko to miała w domu.

- Słyszałem, że miałaś intensywny dzień z Bakugou. - zagaił szykując się do wzięci pierwszego gryza.

- Mhm. - mruknęła z pełnymi ustami.

- Niewiele mi mówił ale koniecznie chciał się wieczorem napić. - kontynuował pochłaniając naleśniki.

- Byliśmy u mojej matki. - wyjaśniła z obojętnym wyrazem twarzy.

- No i co w tym takiego? - zapytał nic nie rozumiejąc.

- Moja mama wyrzuciła mnie z domu gdy dowiedziała się, że idę do UA. - wzruszyła nieznacznie ramionami. - Po śmierci Chiko zabroniła mi zostać bohaterem. - dodała podnosząc na niego wzrok.

- Martwiła się o Ciebie. - stwierdził ze smutkiem w oczach.

- Teraz już nie będzie musiała. - westchnęła spuszczając wzrok.

- To znaczy? - zapytał marszcząc brwi.

- Straciłam dar, Eijiro. - szepnęła a pojedyncza łza kapnęła do kubka z herbatą, który trzymała w dłoniach.

Popatrzył łagodnym wzrokiem na złamaną kobietę przed sobą.

- Nie straciłaś daru, Ikamiko. - powiedział kładąc swoją dłoń na tej Shuryuno. - Zbyt długo miałaś na sobie niwelujące pęta. - dodał pokrzepiająco.

- Co na sobie miałam? - zdziwiła się pociągając nosem.

- Te liny, którymi byłaś związana. - wyjaśnił podając jej chusteczkę. - Wysysają one energię życiową i uniemożliwiają używanie daru.

- Czyli jest szansa, że znowu będę mogła używać geparda? - upewniła się z nadzieją.

- Tak. - skinął energicznie głową. - Musisz tylko wrócić do treningów i przestać wierzyć w słowa Dabiego. - uścisnął mocno jej doń.

- Dobrze, Eijiro. Postaram się. - obiecała z błyskiem w oku i nadzieją w sercu.

-----

Siemka

Wracam do pisaniaaaa

A przynajmniej taką mam nadzieję

-----

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro