Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzydzieści pięć

Od waszych oświadczyn minęły już dwa tygodnie. Wszystko wróciło do normy. Albo może nie? Baekhyun zmienił się. Stał się bardziej... ludzki.

Bywało, że miał humorki. Pracował i wracał zmęczony. Nie utracił oczywiście swojego poczucia humoru i ciągłego uśmiechu. Nadał bym tym mężczyzną, którego kochałaś ponad życie.

Chłopak wrócił do domu i rzucił marynarkę na kanapę po czym sam na nią opadł. Westchnął cicho łapiąc się za nasadę nosa.

- Więc to jest ból głowy - jęknął padając na kanapę. - Jak wy możecie z tym żyć? - złapał poduszkę i nałożył ją na twarz. - Kochanie umieram - zawył.

- Nie umierasz - zaśmiałaś się i wyciągnęłaś z szafki leki przeciwbólowe.

Nalałaś wodę do szklanki i ruszyłaś w stronę mężczyzny. Zabrałaś poduszkę co spotkało się z jego niezadowoleniem. Uśmiechnęłaś się delikatnie i przejechałaś dłonią po jego włosach.

- Proszę, pomoże ci - podałaś mu przedmioty.

Baekhyun z wdzięcznością połknął wszystko. Złapał cię za ręce i posadził na kanapie. Chwilę później jego głowa znalazła się na twoich kolanach. Uśmiechnął się szeroko zadowolony z siebie i wtulił w twój brzuch. Parsknęłaś śmiechem i wsunęłaś palce w jego miękkie włosy.

- Jak było w pracy? - zapytałaś.

- Ciężko... I nudno - westchnął. - Niby prezes firmy, a jestem uzależniony o jakiś głupich dyrektorów. Muszą wyrazić zgodę na projekt żebym dostał od nich dofinansowanie - fuknął obrażony niczym małe dziecko.

Jeszcze trochę rozmawialiście o dzisiejszym dniu. Baekhyun skarżył się na nudnych pracowników, a także na tych wesołych. Wyznał, że spotkał się dzisiaj z Junmyeon'em i razem robili żarty. Włączyliście jakiś film, ale był taki nudny, że zasnęliście.

Śniły ci się przyjemne sny, które nagle zmieniły się w koszmary.

Widziałaś Baekhyun'a, który biegł w twoją stronę. Uśmiechnęłaś się do niego machając, co szatyn szybko odwzajemnił. I nagle usłyszałaś dźwięk wystrzału. Kula przebiła jego skroń na wskroś.

Chłopak wytrzeszczył oczy patrząc w twoje. Przerażona zaczęłaś biec w jego stronę. Szatyn upadł na ziemie, a jego wiecznie błyszczące tęczówki szybko zmatowiały.

- Baekhyun!- złapałaś jego ramiona mocno nim potrząsając.

Ludzie mijali was na ulicy, jakby nic się nie stało. Krzyczałaś błagając o pomoc i próbując obudzić twojego narzeczonego. Na próżno.

Zamknęłaś oczy starając się  powstrzymać łzy. Nic z tego.

Kiedy uchyliłaś powieki siedziałaś na miękkiej trawie, a kawałek dalej stał Baekhyun śmiejąc się do ciebie. Zaskoczona otarłaś policzki i odwzajemniłaś uśmiech.

Jednak twoja radość nie trwała długo. Mężczyzna złapał się za serce i opadł na kolana nie mogąc złapać powietrza. Chciałaś ruszy w jego stronę, ale nie mogłaś.

Szatyn wystawił dłoń w twoją stronę, a niewidzialna ściana oddzielała was od siebie. Baekhyun zdzierał ziemie swoimi paznokciami pragnąć powietrza.

I nagle wszystko znikło. Przed tobą pojawił się znajomy mężczyzna. Spanikowana podniosłaś się. Otarłaś łzy i patrzyłaś w jego oczy.

- Co się dzieje Yifan? - zapytałaś wystraszona.

- Baekhyun oddał swoją duszę anulując wszystkie twoje grzechy. Ale to tobie będą się śniły koszmary. Będziesz cierpieć w snach - odezwał się spokojnie.

- Czemu coś takiego? - załkałaś zdruzgotana, twoje serce długo nie wytrzyma czegoś takiego.

- To przykłady w jaki sposób on zginie. Oddał siebie, przez co umrze o wiele szybciej niż powinien. Na twoich oczach. W cierpieniach - mruknął odwracając się tyłem do ciebie. - Szatan zmusi cię do rozpaczy. Złamie, by dostać ciebie - uśmiechnął się pod nosem. - To jest cena zastąpienia - zakończył poważnym tonem.

- Czyli jeśli Baekhyun nie oddałby swojej duszy za mnie, to żylibyśmy normalnie? - zapytałaś podnosząc wzrok na ciemne tęczówki posłannika Boga.

Yifan przytaknął głową. Szybko złapałaś jego dłoń. Brunet spojrzał na ciebie zaskoczony.

- Zabierz mnie do niego! Błagam, ja muszę sprawić, żeby wszystko było jak powinno! On nie może umrzeć za mnie - padłaś na kolana błagając.

- Nie wiesz na co się piszesz. Zginiesz w przeciągu kilku lat. Nie jesteś tak wytrwała jak Baekhyun. To prawda, zaburzył harmonie i przez to będzie cierpiał wieczność służąc w otchłaniach... Ale musisz być tego pewna - jego wzrok niemal palił twoje tęczówki.

- Jestem pewna - przytaknęłaś.

Szybko znaleźliście się przed bordowymi drzwiami. Yifan otworzył je, a ciebie zaatakowało krwistoczerwone wnętrze. Czułaś jak ci gorąco. Piekielnie gorąco.

Rozejrzałaś się za powodem twojej wizyty w gehennie. I zamarłaś. Po raz kolejny poczułaś się oszukana przez cały świat. Jak dużo jeszcze nie wiesz?

Przed twoimi oczami stał ubrany na czarno Kim Donghan idol, którego muzykę naprawdę lubiłaś. Szczególnie ostatni singiel. Mężczyzna spostrzegł cię i uśmiechnął się półgębkiem.

Przełknęłaś ślinę wpatrując się w ciemnoczerwone oczy samego diabła. Chłopak wstał do ciebie i oparł się pewny o biurko.

- Witam w piekle, skarbie - przeczesał swoje włosy.

Zestresowana odwróciłaś się do Yifan'a, ale on zniknął. Zostałaś sam na sam ze złem wcielonym. Odchrząknęłaś chcąc dodać sobie pewności. Rozejrzałaś się po jego gabinecie i dostrzegłaś powieszone zdjęcia.

Zaskoczona podeszłaś do fotografii, która ukazywała dwójkę chłopaków. Byli szczęśliwi i obejmowali się niczym najlepsi przyjaciele. Zrozumiałaś, że to Hyungsik i Donghan.

- Poznajesz tego mężczyznę? To mój starszy brat - wskazał na zdjęcie. - Kiedyś się lubiliśmy, ale potem ja zstąpiłem na tak zwana "zła ścieżkę" - zrobił cudzysłów śmiejąc się szeroko.

- Dlaczego to robisz? - szepnęłaś.

- Wiesz przez trochę byłem tym dobrym, więc znam wiele ludzkich słabości. Najpiękniejsze jest to, że ludzie mylą pokusę z dobrocią - otarł niewidzialną łzę.

Spojrzałaś na mężczyznę z obrzydzeniem. Wykorzystywał mankamenty człowieczeństwa bawiąc się przy tym w najlepsze.

Szatan podszedł do ciebie i niemal przyparł do ściany. Spojrzał głęboko w twoje tęczówki. Czułaś jak próbuje przedrzeć się przez twoje serce, duszę i umysł. Ale nie mógł. Nie do końca. Pozostało wiele niewiadomych, ale tyle mu wystarczyło.

- Wiesz, najbardziej kocham jak przychodzą do mnie takie niewinne duszyczki. Takie, które powinny iść do Boga, ale wielce zakochane oddają życie za swojego ukochanego - zaśmiał się. - Więc kogo mam uratować? - spojrzał zadowolony w twoje oczy odsuwając się.

- Baekhyun'a - powiedziałaś. - Weź moją dusze zamiast jego - podeszłaś blisko mężczyzny.

- Zdajesz sobie sprawę jaką wagę mają wasze życia? Jego jest cenniejsze - zaśmiał się, a ty spanikowana przełknęłaś ślinę. - Ale to twoją słodką i niewinną duszyczkę wole zabrać. Dzięki temu mój brat zobaczy jak bardzo ludzie są słabi - uśmiechnął się nieznacznie. - Podpisz. Krwią - przed tobą ukazał się sztylet i paragraf.

Szybko przeczytałaś waszą umowę, i zrobiłaś to co kazał. Przecięłaś skórę sycząc cicho pod nosem. Szkarłatna ciecz wsiąkała w kartkę, a szatan patrzył na ciebie z rosnącą satysfakcją. Oczy błyszczały tak mocną czerwienią jakiej jeszcze nigdy nie widziałaś.

Zawarłaś pakt z diabłem.

I to był twój dziewiąty grzech. Poświęciłaś się dla mężczyzny, który zawładnął twoim sercem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro