Siedemnaście
Niepewnie usiadłaś i spojrzałaś na klawisze. Uśmiechnęłaś się do siebie. Były pełne sprzeczności jak wszystko w tym domu łącznie z mężczyzną. Biały i czarny tak bardzo różny, a tworzący niewyobrażalną harmonię.
Chłopak sięgnął nad tobą napierając klatką piersiową na twoje plecy. Poczułaś jak twoje serce uderza jeszcze mocniej i zaschło ci momentalnie w gardle. To był zupełnie inny rodzaj bliskości. Bardziej intymny, a przez to intensywniejszy.
Baekhyun złapał twoją dłoń. Twoja była zmarźnięta, jego gorąca. W dodatku zauważyłaś, że masz o wiele mniejsze ręce.
Szatyn ułożył ją na klawiszach, a na twoich palcach swoje. Naciskał delikatnie swoimi opuszkami wydobywając spod waszych dłoni spokojne, wysokie dźwięki.
Uśmiechnęłaś się do siebie czując się cudownie. Wyglądało to jakbyś to ty sama grała, przez co było ekscytująco. W dodatku bliski kontakt mężczyzny dodawał tej chwili magii.
Kiedy powtórzyłaś z nim kilka razy tą jedną powtarzającą się grupkę nut, Baekhyun zabrał swoją dłoń pozwalając ci samej grać. Poczułaś chłód, ale i dumę z tych kilku, choć mało znaczących, ale twoich dźwięków.
Uśmiechnęłaś się szeroko i spojrzałaś na mężczyznę, którego twarz była skupiona. Jednak gdy poczuł twój wzrok odzwajemnił grymas.
- Kiedy oprę podbródek o twoją głowę, zacznij proszę grać swoją część, w porządku?- zapytał, a ty ochoczo pokiwałaś głową.
Smukłe palce Baekhyun'a ustawiły się na klawiszach i delikatnie sunęły się po nich wydobywając spokojną i pełną uczuć melodię. Patrzyłaś na jego dłonie, które spokojnie mogłaś nazwać sztuką. Zauważyłaś też na lewym kciuku małego pieprzyka. Uroczy.
Poczułaś brodę szatyna na swojej głowie co było waszym znakiem. Zagrałaś swoją melodię, która pięknie współgrała ze sobą. Uśmiechałaś się szeroko słuchając tego wszystkiego z przyjemnością. Zagraliście to kilka razy po czym Baekhyun odsunął się wreszcie od ciebie.
Spojrzałaś na niego z szerokim uśmiechem, a mężczyzna szybko to odwzajemnił. Było ci gorąco od jego bliskości i przez chwilę czułaś się jak ze zwykłym chłopakiem. To było zupełnie coś nowego.
- Dziękuję - zdecydowałaś się w końcu odezwać.
- To była przyjemność - kiwnął mężczyzna. - Co powiesz na gorącą czekoladę. Poczułem, że trochę zmarzłaś - zaproponował.
- Chętnie - wstałaś ochoczo z miejsca i zostałaś przepuszczona w drzwiach, przez szatyna.
Nie wiesz czemu, ale od zawsze działały na ciebie takie drobne gesty. Uważałaś je za urocze. W końcu nie każdy teraz potrafi się tak zachować.
Usiadłaś przy wyspie kuchennej przypatrując się krzątającemu się mężczyźnie. Baekhyun co jakiś czas wysyłał ci małe uśmieszki, co wyjątkowo odwzajemniałaś ku jemu zadowoleniu.
Wreszcie postawił przed tobą kubek z gorącą czekoladą, a ty złapałaś go w dłonie i zaciągnęłaś się słodkim zapachem. Spotkało się to z uroczym śmiechem szatyna, na co spojrzałaś na niego karcąco.
Jego roześmiana twarz, jakoś dziwnie sprawiała, że sama się uśmiechnęłaś. Był cholernie przystojny i słodki jednocześnie. Wyglądał tak normalnie.
- Chciałbym cię bliżej poznać, pozwolisz mi? - zapytał nagle poważniejąc i spoglądając ci w oczy.
- Wydaje mi się, że wiesz o mnie wszystko. W końcu polowałeś na mnie kilka lat, znałeś się z moim ojcem, a do tego czytasz mi w myślach - wymieniałaś.
- Ale wolę dowiedzieć się tego od ciebie. Pozwól mi być zwyczajnym - spuścił wzrok na kubek znajdujący się w jego dłoniach.
Spojrzałaś na tego mężczyznę. Zachowywał się jakoś inaczej. Dziwnie.
Nie mogłaś stwierdzić o co chodziło, ale nie miałaś co narzekać. Między wami nie było już tego dziwnego napięcia po sytuacji z malinką. W powietrzu wisiała natomiast przyjazna, lekko intymna atmosfera.
- W porządku - przytaknęłaś. - Co chcesz wiedzieć - uśmiechnęłaś się i napiłaś łyka parującego napoju.
- Chciałbym wiedzieć co zrobić, byś mnie polubiła - powiedział prosto z mostu, a ciebie zatkało.
Czyli ten mężczyzna, przez cały ten czas zachowywał się tak dziwnie i nieadekwatnie do siebie, bo chodziło mu o twoją przyjaźń? To nie możliwe. To demon. Nie powinnaś mu ufać.
- Musiałbyś być człowiekiem - zaśmiałaś się. - I zapomnieć o całym tym kuszeniu. Nie mogę się zaprzyjaźnić z kimś komu nie ufam - dodałaś całkowicie poważnie.
- Nic z tego nie jest możliwe - westchnął cicho upijając czekoladę. - Nic nie mogę poradzić na to kim jestem i co robię - mruknął.
W kuchni zapadła cisza przerywana jedynie twoim kołataniem serca i dźwiękami stukających o blat kubków.
- Chciałbym żebyś mi zaufała. Nie chcę całować się z tobą ze świadomością, że patrzysz na mnie jako na potwora. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że może nam być razem dobrze. Nawet nie dajesz mi szansy [T/I]. A ja przecież naprawdę się staram - odezwał się wreszcie szatyn uwalniając swoje myśli.
- Baekhyun...- zaczęłaś, ale mężczyzna ci przerwał.
- Jeszcze ani razu nie odzwajemniłaś mojego pocałunku, wiesz? - zauważył, a ty przyznałaś mu rację. - Powiedz mi czego pragniesz, a ja to spełnię - spojrzał w twoje oczy.
- Chcę wolności. I chcę żebyś przestał się tak zachowywać - mruknęłaś.
- Jak? Jak mam przestać się zachowywać? - uniósł odrobinę głos.
- Jakbyś wszystko mógł mi dać. Nie lubię tego. Czuję się jakbyś robił to wszystko z łaski. Jakbyś czuł się zobowiązany i patrzył na mnie ze współczuciem. Odbierasz mi tak właściwie wszystko. Całe moje życie muszę spędzić z tobą. Nigdy nie znajdę prawdziwej miłości, nie założę rodziny. Wszystko co mnie spotka, będzie związane z twoją osobą. Będę żyła w tej złotej klatce - wyjawiłaś. - Więc przestań to robić. Nie chcę nic od ciebie, zrozum to - westchnęłaś.
- Dlaczego nie pozwalasz mi dać sobie wszystkiego czego pragniesz? Powiedz słowo, a każdy na ciebie spojrzy i padnie do twoich stóp - mówił, ale przerwałaś mu unosząc dłoń.
- Znowu to robisz - zauważyłaś. - To nie byłaby to prawdziwa miłość - dodałaś.
- Więc pozwól mi żyć ze sobą - powiedział, a ty wstrzymałaś oddech.
Czy on naprawdę to powiedział? Z niewiadomych przyczyn poczułaś się jakby co najmniej wyznawał ci uczucia, których nie ma i nigdy nie było.
- Wiesz Baekhyun, ciężko mi się do tego przyznać, szczególnie przy tobie... Ale w sumie to przyzwyczaiłam się do ciebie. I nawet odrobinę cię polubiłam - wyznałaś po chwili ciszy.
- Czyli pozwolisz mi? Pozwolisz mi stać się kimś kogo pragniesz? Będziesz żyła przy mnie mimo wszystko? - zadawał pytania patrząc w twoje oczy.
Było ci ciężko. Miałaś zaledwie osiemnaście lat, a to musiało ci wystarczyć by dorosnąć. I chociaż długo biłaś się z myślami, to nie do końca miałaś wybór. Mogłaś żyć z tym mężczyzną w nienawiści lub skomplikowanej przyjaźni. Jednak podjęłaś decyzję, już wtedy na dworze.
- Proszę spraw, aby moja mama o mnie zapomniała - wyszeptałaś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro