Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Siódma z chwil

Wieczorem wciąż siedział na Baker Street, pijąc z doktorem kolejne z rzędu piwo. Żaden z nich nie należał do najtrzeźwiejszych od dobrej już godziny.

-To dziwne uczucie- wyrzucił z siebie.- To... taka cholerna samotność, ty i ta ohydna cisza, która zjada cię od środka, a ty masz wrażenie, że to twoja wina i ci się należy. Pieprzona karma!- wybełkotał niewyraźnie, a Watson spojrzał na niego na wpół przytomnie.

-Paskudne uczucie- potwierdził, co nie zabrzmiało najlepiej, zważywszy na to, że gubił samogłoski.- Tak było, nim poznałem Sherlocka. Teraz jest dobrze, więc znajdź sobie Sherlocka. Ale nie mojego, mój Sherlock jest mój – doradził mu pijackim tonem.

-Chyba... chyba już znalazłem- odpowiedział niewyraźnie, otwierając kolejną puszkę i pociągając solidny łyk.

W tym samym momencie drzwi otworzyły się z łoskotem, a prawie pełna puszka upadła na podłogę i potoczyła się po niej, gdy zaskoczony Greg podskoczył i wyślizgnęła mu się z dłoni.

-Holmes!- zawołał wesoło, wstając raźnie i zatoczył się gwałtownie, prawie wpadając na Sherlocka, który wrócił do domu, na dokładkę z bratem. Gdyby był trzeźwy, zapewne byłby zdziwiony.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro