Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziewięć

Obudziłaś się zatopiona w miękkiej pościeli, która delikatnie otulała twoje rozespane ciało. Przeciągnęłaś się i poczułaś jak coś trzyma twoją koszulkę do spania na miejscu.

Potarłaś oczy i pożyłaś dłonie na brzuchu. A raczej chciałaś. Twoja skóra zetknęła się z rozpalonym ciałem. Spojrzałaś na lewo, by zobaczyć spokojnie śpiącego szatyna.

Wystraszona odskoczyłaś przed co spadłaś na podłogę. Syknęłaś cicho pod nosem i podniosłaś się do siadu rozmasowując łokieć. Skąd się tutaj wzięłaś? I dlaczego jesteś ubrana w jego koszulkę.

Potrząsnęłaś głową i spostrzegłaś, że jeszcze chwilę temu leżeliście jedynie na jednej połowie. Czy ten mężczyzna nie zna pojęcia przestrzeń osobista?

Spojrzałaś na spokojnie śpiącego Baekhyuna. Bujne włosy rozsypały się na poduszce. Zauważyłaś, że były lekko falowane. Jego twarz gdy był pogrążony we śnie, wyglądała niezwykle łagodnie i uroczo. Jakby ten mężczyzna wcale nie był po stronie szatana.

Wreszcie odwróciłaś wzrok od
przystojnego oblicza szatyna i potarłaś buzię. Jak ty się tu znalazłaś?

Pamiętałaś jedynie, że Baekhyun pokazywał ci różne konstelacje gwiazd. Byliście wtedy tak blisko, że wasze oddechy mieszały się ze sobą. Ale ty nawet tego nie zauważyłaś zbyt zajęta podziwianiem nieba.

A potem ciepło ciała chłopaka i psów spowodowały, że wymęczona zasnęłaś na jego ramieniu. Czyli ten młody Bóg przyniósł cię tutaj... I przebrał?

Podniosłaś się szybko na równe nogi jak poparzona. Czyli widział twoje ciało? Złapałaś się za piersi upewniając czy nadal jest tam stanik. Był.

Odetchnęłaś z ulgą i zaczesałaś włosy do tyłu. Ruszyłaś w poszukiwaniu łazienki. Już chciałaś wyjść z pokoju, kiedy zdałaś sobie sprawę, że są tutaj drzwi do osobnej toalety.

Szybko udałaś się w tamtym kierunku i zaskoczona stwierdziłaś, że wszystkie twoje kosmetyki są w szafkach i na półeczkach. Rozejrzałaś się. Wasze szczoteczki stały obok siebie. W pewien sposób było to urocze.

Wiele razy wyobrażałaś sobie idealny obraz mieszkania z ukochanym. Wyglądał dokładnie tak. Wszystko pokazywało w delikatny i uroczy sposób, że jesteście razem. Dzieliliście ze sobą szafę, przestrzeń osobistą.

Czy ten mężczyzna znalazł to w twoich myślach i urządził jak pragniesz?

Wybiłaś sobie ten pomysł z głowy szybko trzęsąc głową. Co za głupota.

Pewnie większość dziewczyn o tym marzy, a on na pewno przed tobą miał ich kilkadziesiąt, albo może i kilkaset. W końcu jeśli był tym synem z opowieści to żył tu o wiele dłużej niż jego 'dwadzieścia siedem'.

Po za tym, na pewno nie zmieniałby wszystkiego tylko dla ciebie. To jego mieszkanie, nie twoje. I nie ma mowy tutaj o żadnym uczuciu. Ty jesteś dla niego wyzwaniem, a on dla ciebie podstępnym demonem.

Odrzucając już wszystkie myśli załatwiłaś podstawowe poranne czynności i szybko wymknęłaś się z sypialni by zejść do kuchni, i coś zjeść. Kiedy znalazłaś się w przestronnym pomieszczeniu musiałaś chwilę poszperać w szafkach, by chodź odrobinę zorientować się w otoczeniu.

Zrezygnowałaś z jakiegoś wielkiego śniadania. Po prostu zrobiłaś sobie herbatę i płatki. Usiadłaś przy stole i pijąc parujący napój zauważyłaś zegarek. Była dziesiąta.

Jedyny i niezaprzeczalny plus tej sytuacji był fakt, że mogłaś spać do późna. Wreszcie chodź trochę odespałaś dni szkolne.

- Smacznego - usłyszałaś szept przy swoim uchu, a ciepło ciała mężczyzny przeszło przez ciebie.

Niemal wyplułaś płatki do miski krztusząc się wystraszona. Baekhyun delikatnie i z troską poklepał cię po plecach, przez co uspokoiłaś się i zawstydzona kiwnęłaś głową dziękując.

Mężczyzna zrobił sobie kawę i usiadł naprzeciwko ciebie z małym uśmiechem. Próbowałaś zakryć się włosami uciekając spod jego natarczywego spojrzenia.

- Jak rano zniknęłaś to się trochę wystraszyłem - powiedział w końcu. - Ale cieszę się, że się rozgościłaś - posłał ci uroczy uśmiech, a ty odwróciłaś głowę po prostu patrząc przez okno.

Nie może ci tak robić. Nie ma prawa. Nie ma prawa mówić to z taką łatwością i jakby naprawdę mu na tym zależało. Był demonem i prędzej czy później pokaże ci swoją złą stronę. Każda twoja pokusa karmiła go, pozwalała stać się silniejszym, a ciebie pchała coraz dalej drogi zagłady.

- Kiedy ty wreszcie się do mnie przekonasz? Nie każe ci przecież oddać mi swojej duszy - zaśmiał się, a ty wreszcie spojrzałaś na niego wściekła.

- Czy ty siebie słyszysz? Doskonale wiesz, że znam o was historię - wstałaś od stołu gwałtownie, przez co nogi krzesła przesunęły się z piskiem po podłodze. - Nie muszę tobie oddawać duszy, ale ty oddasz ją samemu diabłu! Wszystko robisz tylko po to, żebym się zatraciła. Chcesz bym nie widziała świata po za tą cudowną rzeczywistością. Żyła w jakiejś popieprzonej bajce gdzie wszystko jest takie jakie sobie wymarzyłam! - uniosłaś się patrząc w oczy mężczyzny. - Znam prawdę Baekhyun - zakończyłaś i ruszyłaś szybko, by wyjść z domu i zaczerpnąć świeżego powietrza.

Niestety nie zdążyłaś dojść do drzwi, bo zostałaś mocno złapana i pchnięta na ścianę. Nim pomyślałaś by się ruszyć jego dłonie i ciało odgrodziły cię od jakiejkolwiek drogi ucieczki. Spojrzałaś na niego groźnie, ale pod wpływem jego lekko czerwonych tęczówek twój zapał osłabł.

- Denerwujesz mnie - powiedział cicho pod nosem. - Dlaczego nie możesz być cholerną zwykłą nastolatką, która chce korzystać z życia i myśli, że wszystko jej się należy? Dlaczego mi się tak opierasz? Skoro jesteś na mnie skazana powinnaś się poddać i żyć jak ci się podoba. Czy to nie jest idealne? - uśmiechnął się łagodnie.

- Nie. To nie jest życie. Jak mam cieszyć się gdy nie będzie w tym żadnego smutku? Nie rozumiesz jakie życie jest piękne, bo nigdy go nie mogłeś przeżyć - odepchnęłaś zszokowanego chłopaka, ale szybko ponownie się do ciebie zbliżył niemal przygniatając swoją osobą. - Całe życie miałam pod górkę Baekhyun, i chodź było mi cholernie ciężko, to przyzwyczaiłam się. A chwilę spokoju i radości smakowały wtedy najlepiej. Myślisz, że jest idealnie, bo wszystko możesz. Gówno prawda ty po prostu boisz się żyć - warknęłaś.

- Odszczekaj to - jego spojrzenie, dotyk i oddech paliło twoją skórę.

Był za blisko. I był wściekły, bałaś się go, ale wstąpiłaś na drogę bez powrotu. Nie mogłaś teraz nagle dopuścić, bo się wystraszyłaś.

- Nie jestem psem - syknęłaś i z całej siły odepchnęłaś chłopaka, a moment później ciężkie drzwi wejściowe zatrzasnęły się z hukiem odcinając cię od wkurzonego szatyna.

Oddychałaś nerwowo i twój szarpany oddech dostarczał nieregularną porcję tlenu do płuc. Ale byłaś z siebie dumna. W końcu postawiłaś się temu podmiotowi zła. Nie uległaś pokusie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro