Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwadzieścia osiem

Baekhyun od dwóch tygodni zachowywał się co najmniej dziwnie. Znikał za drzwiami pokoju z fortepianem i przygrywał nieznaną ci melodię. Często nucił coś pod nosem lub zapisywał nuty.

Bywało, że często był nieobecny w domu. Martwiłaś się o niego gdyż wracał lekko poobijany i często na granicy wściekłości.

Jednak gdy na ciebie patrzył uśmiechał się łagodnie i wtulał w twoje ciało mimo wyraźnego bólu. Wiele razy prosiłaś go, by powiedział ci o co chodzi, ale twierdził, że to niespodzianka.

Nie byłaś pewna czy jej chciałaś. Nie wtedy kiedy on cierpiał.

Kiedy Baekhyun znikał zawsze pojawiał się jakiś jego brat, a psy były spuszczone, by bronić domu przed napastnikiem. Musiałaś przyznać, że się bałaś. Mężczyźni charakteryzowali się dużą ostrożnością. Każdy dźwięk sprawiał, że byli gotowi do ataku.

- Chanyeol powiedz mi wreszcie co się dzieje - warknęłaś wściekła, gdy każdy jak zawsze zbywał twoje pytanie.

A ty po prostu się martwiłaś. Może to przez twoją głupią ludzką cechę, ale nie mogłaś tak po prostu patrzeć na Baekhyun'a i nic nie zauważać.

W dodatku wiedziałaś, że jedyną osobą, która w tej kwestii będzie z tobą szczera to ten mężczyzna z odstającymi uszami przed tobą. Patrzyłaś ostro w jego oczy chcąc wymusić na nim odpowiedź.

- Mówiłem ci, że trzeba odrzucić wszystkie uczucia. Hyung tego nie zrobił. I teraz cierpi - powiedział bawiąc się kubkiem między jego palcami.

- I to wszystko doprowadza go do takiego stanu? Jego uczucia do mnie? - nie mogłaś nic zrozumieć.

- Stara się dokonać czegoś, co jest wręcz niemożliwe bez ofiary - odpowiedział spoglądając przez okno. - Trafił na drogę bez powrotu i teraz zamiast ranić innych, rani siebie - spojrzał w twoje oczy powodując, że nie mogłaś przełknąć śliny.

- Ale... - urwałaś nie umiejąc ubrać swoje myśli w słowa.

- Nie jestem na ciebie zły. Ani żaden z braci, choć powinniśmy. Nasz brat zginie przez głupie uczucia względem człowieka. Ale to on sam do tego doprowadził. Jest dorosły i mądry. To uczucie owładnęło nim zanim jeszcze cię zdobył. Nie czuj się winna - tłumaczył. - Wspieraj go. To najlepsze co możesz zrobić - dotknął delikatnie twojej dłoni i uśmiechnął się.

A ty nie odwzajemniłaś tego. Po raz pierwszy. Bałaś się o niego i to cholernie. To nie było normalne.

Usłyszeliście dźwięk drzwi wejściowych i zerwaliście się na równe nogi. Widząc Baekhyun'a niemal od razu się na niego rzuciłaś. Złapałaś jego twarz w dłonie i oglądałaś delikatnie przecięty łuk brwiowy.

Cieszyłaś się, że nie jest człowiekiem. Dzięki temu rany szybko się goiły i nie mógł umrzeć. A przynajmniej tak wszyscy twierdzili.

- Stęskniłaś się za mną, kochanie? - uśmiechnął się, a spokój wpływał na jego ciało przez twój dotyk.

- Cokolwiek robisz, przestań - powiedziałaś od razu czym zbiłaś mężczyznę z tropu.

- O co ci cho...- urwał widząc jak Chanyeol starał się uciec z mieszkania. Zmarszczył brwi i spojrzał na ciebie. - Co on ci powiedział?- złapał mocno twoje ramiona.

- Nie za dużo. Ale to wystarczy. Przestań. Nie mogę cię stracić, a tym bardziej oni - twoje gardło zaciskało się od powstrzymywania płaczu.

- Nie martw się o mnie. Przecież wiesz, że nie mogę umrzeć - uśmiechnął się zakładając ci kosmyk włosów za ucho.

- Przestań mnie zwodzić i powiedz mi prawdę! Chciałeś być traktowany jak człowiek, więc mnie też tak traktuj. Potraktuj mnie tak jak powinieneś, Baekhyun. Nie jak głupszą i gorszą od ciebie - odsunęłaś się od mężczyzny.

Szatyn patrzył w twoje oczy. Łagodność i spokój szybko zanikała zastąpiona złością i wzburzeniem.

- Nie zmuszaj mnie do stania się demonem [T/I] - odezwał się wreszcie zaciskając mocno szczękę. - Nie zrozumiesz chociaż bym ci powiedział. Tak trudno pojąć, że robię to wszystko dla ciebie? Dla nas? - zrobił krok w twoją stronę.

Widziałaś jego spięte mięśnie. Nie był sobą. Był ponownie tym przerażającym upadłym synem, który starał cię zwodzić. Każdy jego ruch przyprawiał cię o małą palpitację serca. Nie wiedziałaś do czego jest zdolny.

- Dla mnie? Dla nas? Wiesz czego chce? Chce po prostu z tobą żyć, Baekhyun! - powiedziałaś zła.

Szatyn złapał twoją twarz i brutalnie wbił się w twoje usta. Jego pocałunki były zachłanne i dominujące. Chciałaś go odepchnąć. Naprawdę pragnęłaś tego z całego serca.

To nie był twój uroczy chłopak. To ktoś, kto nie powinien się tu znaleźć. Nie odczuwałaś żadnej przyjemności z jego pieszczoty, to było jednostronne pragnienie.

Znalazłaś w sobie ostatki sił i pchnęłaś mężczyznę, który zrobił krok w tył. Niewiele się zastanawiając uderzyłaś go w twarz. Szatyn złapał się za policzek, na którym pojawiał się czerwony ślad.

Zszokowany mrugał kilka razy patrząc na rękę jakby doszukując się na niej krwi. Spojrzał na ciebie. Oddychałaś szybko i płytko. Wszystko cię przerażało. Przerastało twoje wyobrażenia.

- [T/I]... - powiedział łagodnym tonem i chciał cię dotknąć, ale odsunęłaś się.

- Wiele razy mówiłam ci żebyś mnie nie dotykał, Baekhyun - odpowiedziałaś patrząc twardo w jego oczy. - Zaufałam ci, zaczynałam coś do ciebie czuć, ale ty nigdy się nie zmienisz - mówiłaś.

- Nic nie wiesz. Nie masz pojęcia. Po raz pierwszy robię to co podpowiada mi serce i umysł. Po raz pierwszy w swoim cholernym życiu robię to czego naprawdę chce. Dlaczego tak ciężko ci to zaakceptować? Nie widzisz jak się staram? - jego głos zaczął się łamać. - Przestań mnie odrzucać - szepnął.

Szatyn spuścił wzrok i nie potrafił go podnieść. Czułaś jak twoje serce łamie się na kawałeczki. Może rzeczywiście zareagowałaś zbyt ostro. Ale był dla ciebie kimś bliskim i nie mogłaś nic poradzić na to, że się martwiłaś.

- Baek, przepraszam - mruknęłaś czując skruchę.

- Proszę, nie kłóć się ze mną więcej - objął cię szybko ramionami przyciągając do gorącego i umięśnionego ciała. - Pamiętaj, że nawet gdybym umarł to jako najszczęśliwszy mężczyzna na świecie. Wiesz dlaczego? Bo mam ciebie - cmoknął czubek twojej głowy.

A ty po prostu się rozkleiłaś. Kto normalny z takim spokojem mówi o swojej śmierci. A do tego uwzględnia ciebie na pierwszym miejscu. Po prostu płakałaś w jego ramie, a on stał tak z tobą pozwalając pozbyć się wszystkich emocji.

I gdy tego wieczora zasypiałaś w jego ramionach, które dawały ci poczucie bezpieczeństwa, dziękowałaś Bogu, że spotkałaś go na swojej drodze.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro