Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zmiany

Zasnęła jak tylko przyszedł Kaminari, doskonale wiedziała, że ten nadpobudliwy mężczyzna nie da jej spokoju jeśli nie zamknie się ona w swojej sypialni. Obudziły ją promienie słońca wdzierające się do pokoju przez niezasłonięte okno. Usiadła na łóżku i przetarła oczy ziewając szeroko. Przy pomocy kuli wstała i wyszła do salonu.

- Pamiętaj o zmianie opatrunków. - usłyszała niski głos gdy tylko zamknęła za sobą drzwi sypialni.

- Bakugou. - stwierdziła z przekąsem.

- Przyjdź do mnie jak już się wykąpiesz. Recovery dała mi wszystkie potrzebne maści. - powiedział ignorując zniesmaczenie Ikamiko.

- Dobra, dobra. - burknęła kuśtykając do łazienki.

Pozbyła się piżamy, bandaży i napuściła wody do wanny. Odprężyła się w ciepłej wodzie i przymknęła oczy. Niektóre rany trochę ją piekły ale nie był to ból nieznośny. Westchnęła pozwalając każdemu z mięśni się rozluźnić. Miała już dość tego wszystkiego, myślenia o siostrze, Dabim, rodzinie i przeszłości. Żałowała, że przyjechała do Musutafu, została bohaterem, że urodziła się tak słaba. Była wściekła, że ma właśnie taki dar, że w ogóle ma jakąkolwiek zdolność.

Wyszła z wanny, mocno wytarła swoje ciało ignorując ból po czym owinęła się ręcznikiem. Otwierając drzwi do łazienki buchnęła z niej para wodna świadcząca o wysokiej temperaturze kąpieli.

- Gdzie te maści? - zapytała wchodząc do salonu.

- Chodź. Wiem co jest do czego. - machnął na nią ręką siadając na sofie.

- Poradzę sobie. - burknęła krzyżując ręce na piersi.

- Siadaj. - rozkazał wskazując na miejsce obok.

Z westchnięciem posłuchała i usiadła na skraju sofy.

- Ściągnij ręcznik i odwróć się do mnie tyłem. - polecił wyciągając z siatki trzymającej na kolanach kolejne słoiczki.

- Nie będę się przed Tobą rozbierać! - oburzyła się marszcząc czoło.

- Widziałem Cię nago. - przypomniał a na jego skroni zaczęła pulsować żyła irytacji.

Wymamrotała przekleństwo pod nosem i wstając zrzuciła z siebie ręcznik. Oczom Bakugou ukazały się liczne blizny, niektóre blade, drugie czerwone, rozległe ślady po oparzeniach, otarcia i nierównomierny koloryt skóry. Złość na Dabiego tylko w nim wzrosła a jedyne na co miał teraz ochotę to uwolnić całą wściekłość w postaci ogromnego wybuchu.

Opanował się gdy kobieta usiadła tyłem do niego na kanapie pokazując niegdyś gładkie plecy teraz pokryte bliznami po biczowaniu. Na palec nabrał trochę maści i chociaż delikatność nie była jego mocną stroną to starał się nie urazić dziewczyny. Miał w sobie coś na kształt poczucia winy, przecież Aizawa kazał mu mieć na nią oko. Doskonale wiedzieli, że Dabi jest niebezpieczny a jednak nikt jej nie pilnował nawet jeśli złoczyńca był w areszcie.

- Nie chcę być już w Twojej drużynie. - powiedziała przerywając ciszę.

- Co? - zamarł z dłonią wpół ruchu.

- Nie zasługuję na pracę pod twoim dowództwem. - mruknęła spuszczając głowę.

- Odwróć się do mnie. - polecił stanowczo.

Usiadła przodem do niego zakrywając klatkę piersiową ręcznikiem.

- O co tym razem chodzi? - warknął marszcząc brwi.

- Jestem za słaba. Drużyna przeze mnie straci siłę, będę tylko przeszkadzać. - wyjaśniła patrząc w czerwone oczy mężczyzny. - Wiesz Bakugou, zawsze Cię podziwiałam. - przyznała z lekkim uśmiechem. - W liceum chciałam być tak silna jak Ty więc bardzo dużo trenowałam. Jednak teraz jestem bezużyteczna i nie chcę osłabiać zespołu. - wyjaśniła spokojnie.

- Nie obchodzi mnie Twoje zdanie, Shuryuno. - warknął tworząc na dłoni wybuchy. - Masz się wyleczyć jak najszybciej i wracać ze mną na patrole bo mam dość siedzenia przy Tobie i niańczenia Ciebie! - krzyknął wykrzywiając twarz w grymasie.

- Nic nie rozumiesz ty cholerny narwańcu! - krzyknęła wstając z kanapy.

- Nie krzycz na przyłożonego! - podążył za nią i też wstał.

- Ja się poddałam Katsuki! - z jej oczu zaczęły lecieć łzy i nic nie robiła sobie ze stania przed blondynem zupełnie nago. - Poddałam się i chciałam żeby mnie zabił! Złamał mnie, rozumiesz?! Nie jestem godna być pod Twoim dowództwem! - patrzyła na niego zaczerwienionymi oczami od płaczu.

- A mnie to gówno obchodzi, Ikamiko! - warknął zbliżając się do niej. - Ogarnij się bo żyjesz! Wrócisz do sprawności to wrócimy do treningów i masz przestać pieprzyć takie głupoty bo tego się nie da słuchać. - wysyczał patrząc na nią z góry.

Wydała z siebie stłumiony okrzyk złości i odwróciła się od niego. Ruszyła do sypialni lecz zanim tam weszła zatrzymała się w przejściu.

- Nienawidzę Cię! - krzyknęła po czym trzasnęła za sobą drzwiami.

- Z wzajemnością! - odkrzyknął ponownie siadając na kanapie.

Rzuciła się na łóżku zalana łzami wściekłości lecz w środku poczuła jakąś ulgę, coś się w niej poruszyło. Jakaś nuta życia i chęci powrotu do dawnego życia.

~

Obudziło ją pukanie w drzwi. Zasnęła tak jak się położyła czyli zupełnie nago i zapłakana.

- Obiad. - usłyszała niski głos stłumiony przez drzwi.

- Zaraz przyjdę. - burknęła podnosząc się z łóżka.

Założyła na siebie bieliznę i pierwsze lepsze dresy oraz bluzę. Z potarganymi włosami i opuchniętymi oczami pokuśtykała do kuchni.

- Dlaczego chodzisz bez kuli? - Bakugou zganił ją wzrokiem.

- Bo jej nie potrzebuję. - westchnęła siadając do stołu. - Mam nadzieję, że nie jest tak ostre jak poprzednie. - spojrzała na parujące curry przed sobą.

- Nie dodałem nawet pieprzu. - odparł siadając naprzeciwko niej.

- Smacznego. - mruknęła sięgając po pałeczki.

Biorąc kolejne kęsy patrzyła jak mężczyzna wsypuje do swojego talerza kilogramy ostrych przypraw. Musiała przyznać, że jedzenie było naprawdę smaczne.

- Na noc przyjdzie do Ciebie ten Twój przyjaciel. - poinformował z pełnymi ustami.

- Keisu? - dopytała podnosząc na niego wzrok.

- Tak i za godzinę będzie psycholog. - dodał zerkając na zegar wiszący na ścianie.

- No dobrze. - westchnęła biorąc kolejną porcję ryżu w pałeczki.

Po skończonym posiłku wstała zabierając swój i jego talerz po czym zaniosła je do zlewu z zamiarem pozmywania.

- Jak pozmywasz to muszę Ci wreszcie założyć te cholerne bandaże. - przypomniał po czym wyszedł do salonu.

Uśmiechnęła się pod nosem, była mu wdzięczna, że nie zabrania jej wykonywania prostych czynności. Może jednak nie jest taka bezużyteczna?

~

Zamknęła drzwi za psycholożką wyspecjalizowaną w pracy z bohaterami. Z zaciętym wyrazem twarzy weszła do kuchni gdzie Bakugou pił herbatę oparty tyłem o blat.

- Chcę odwiedzić matkę. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Co ta baba Ci nagadała? - uniósł jedną brew skonsternowany.

- To jest nieistotne. - uniosła rękę w geście kończącym wszelkie dyskusje. - Ubieraj się. - rzuciła wychodząc z pomieszczenia.

W sypialni przebrała się w ciuchy odpowiedniejsze niż dresy lecz nadal na tyle wygodne, że nie podrażniały one bandaży.

- Zamówiłem taksówkę! - usłyszała krzyk z salonu.

Z telefonem w kieszeni wyszła z mieszkania a zaraz za nią Katsuki. Długo zajęło im dostanie się na parter przez mocno uszkodzoną nogę dziewczyny. Gdy już znaleźli się na zewnątrz przed blokiem stała taksówka do której wsiedli.

- Poproszę na Marunouchi dom 2, 4-8. - powiedziała do kierowcy.

- Oczywiście. - odpowiedział jej po czym odpalił silnik.

Całą drogę milczała zupełnie jak Bakugou po jej lewej stronie. Była zdecydowanie zbyt zestresowana żeby się z nim kłócić.

Zatrzymali się przed średnich rozmiarów domem jednorodzinnym. Wysiedli z samochodu regulując rachunek i stanęli na chodniku patrząc się na budynek.

- Po kim masz dar? - zapytał blondyn z ciekawości lub dla zabicia skrępowania.

- Po matce. - odpowiedziała nie odrywając wzroku od swojego dawnego domu. - Ojciec ma inny dar, potrafi powiększać swoje ciało. - dodała drżącym głosem.

- Umiesz to robić? - spojrzał na nią kątem oka.

- Próbowałam. - przyznała niechętnie. - Nie wyszło. - mruknęła masując ręką spięty kark. - Jakie Ty masz relacje z matką? - zapytała wreszcie na niego patrząc.

- Uciekanie od wejścia tam nic Ci nie da. - burknął krzyżując ręce na piersi.

- Odpowiedz. - poprosiła wpatrując się w wyższego mężczyznę.

Westchnął wznosząc wzrok ku górze by po chwili odwrócić się do niej przodem.

- Zawsze się kłóciliśmy. - przyznał wkładając ręce do kieszeni jeansowych spodni. - Nigdy nie miała problemu z tym, że zostałem bohaterem. Chyba nawet na swój sposób była z tego dumna. - dodał po chwili zastanowienia. - Widujemy się tylko na święta i ważne wydarzenia ale nie przeszkadza mi to. - wzruszyła ramionami a zimny wiatr rozwiewał jego blond kosmyki. - Coś jeszcze? - burknął poirytowany.

- Po niej masz dar? - zapytała przekrzywiając głowę.

- Nie do końca, mój dar jest wynikiem połączenia daru matki i ojca. - sprecyzował marszcząc czoło ze znudzenia.

- Takiemu to dobrze. - westchnęła odwracając się przodem do budynku. - Chyba zostaliśmy zauważeni. - skinęła lekko głową w kierunku okna przez które widać było twarz wykrzywioną w gniewnym grymasie.

- Ma minę jak moja matka. - mruknął Katsuki wywołując parsknięcie śmiechu u Ikamiko. - Chodźmy. - powiedział robiąc krok w kierunku wejścia na podwórko.

Nadal rozbawiona poszła za nim lecz z każdym krokiem miała coraz więcej wątpliwości.

-----

Love you guys <33

-----

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro