Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Robert ty knujący potworze!

Andreas

Impreza kończąca sezon letni zakończyła się około drugiej, ale ja i moja narzeczona zmyliśmy się wcześniej, bo musieliśmy odebrać córkę od Waltera. Kiedy stanęliśmy przed progiem jego pokoju, zdał nam szczegółową relację z opieki nad Sarą. Podziękowaliśmy mu, na co odparł, że to była sama przyjemność i poleciał tańcować z Mirankiem w rytm disco polo. My tymczasem zanieśliśmy Sarę do przenośnego przedmiotu, który przypominał składane łóżeczko. Dostała je od swojego "ulubionego wujka Waltera", aby móc jeździć z nami na konkursy. Po kilku minutach my również drzemaliśmy. Około trzeciej w nocy obudził mnie płacz Sary. Zuzia niespokojnie zaczęła się kręcić, aż w końcu usiadła i chyba zamierzała wstać, jednak powstrzymałem ją lekko wciskając w materac, na co spojrzała na mnie pytająco.

-Mam jutro zawody? Nie. Muszę być wyspany? Nie. A ty powinnaś odpocząć, bo to prawie zawsze ty zrywasz się w środku nocy żeby ją nakarmić. Okey, dopóki nie jadła z butelki i tak nie mogłem pomóc, ale teraz, kiedy już z niej je, mogę czasem cię wyręczać-powiedziałem z mocą

Kiedy Polka zobaczyła, że i tak ze mną nie wygra, ustąpiła i opadła na poduszki. Już miała zacząć mi mówić, jak należy zrobić mleko, jednak spojrzałem na nią udając oburzonego.

-Sądzisz, że sobie nie poradzę? Nie jestem Hoferem i nie musisz mi tego cały czas przypominać-wywróciłem oczami wyjmując z szafki butelkę i biały proszek

-No dobra, przepraszam-ziewnęła, a ja schowałem rzeczy do torby, po czym przewiesiłem ją przez ramię, a na ręce wziąłem dziecko

Wychodząc posłałem ukochanej buziaka, po czym opuściłem pokój. W kuchni hotelowej znalazłem się po kilku minutach. O tej porze nie było tam żywego ducha, więc spokojnie rozłożyłem prezent od jej przyszłego chrzestnego i ułożyłem tam dziewczynkę. W spokoju zagotowałem wodę, zalałem mleko i ostudziłem, je, a następnie zacząłem karmić Sarę. Po skończeniu tej czynności sprzątnąłem po sobie, spakowałem do torby nasze rzeczy i ruszyłem na górę. Przechodząc obok jednego z korytarzy zauważyłem Johannsona, który majstrował coś przy drzwiach. Po dokładnym zbadaniu sytuacji zauważyłem, że są to "wrota" do pokoju Daniela i Stursy. Wybłagali trenerów o wspólny pokój, aby uczcić wysokie miejsce w klasyfikacji LGP tego pierwszego. Gdyby nie Sara zasypiająca w moich ramionach, wyskoczyłbym zza rogu i naskoczył na Norwega z pytaniem, co tu robi. Niestety musiałem odejść nie zaspokoiwszy swojej ciekawości. Z rana obudziłem się koło dziewiątej i po otworzeniu oczu spostrzegłem, że moja narzeczona mi się przygląda. Cmoknąłem ją w usta i powiedziałem, że już musimy się zbierać na śniadanie, bo Sara zacznie marudzić. Niechętnie się ze mną zgodziła i po kilku minutach wchodziliśmy już do stołówki. Od samego wejścia "cesarz" Walter porwał naszego szkraba i stwierdził, że go nakarmi. Podałem mu więc torbę, a sam udałem się z Zuzą do Daniela, Vojtecha, Domena i Kasi. Mieli dość niewyraźne miny, zwłaszcza Czech, który miętolił w dłoniach jakąś karteczkę. Kiedy Polka spytała, co jest powodem tych wręcz grobowych min Stursa podał to, co trzymał w dłoni, a dziewczyna czytając pokazała mi. Na papierze napisane było:

"Daniel i tak będzie mój, więc lepiej z nim zerwij, a nic nikomu się nie stanie"

Spojrzałem współczująco na parę.

-Wiecie kto to mógł być?-spytała moja ukochana

-Nie. Od samego rana nad tym debatujemy-przypomniał mi się Robert grzebiący coś w zamku do drzwi chłopaków

-A może to był Johannson?-spojrzeli na mnie jak na idiotę-No co? Kiedy w nocy wracałem z Sarą z kuchni widziałem, jak coś tam u was majstrował

-Nie wierzę ci. Nie zrobiłby mi tego-powiedział Tande i poszedł po dolewkę herbaty, tymczasem Czech wstał

-Powiecie mu, że poszedłem pobiegać?-spytał, na co my kiwnęliśmy głowami

Kiedy opuszczał stołówkę ja i Zuza wracaliśmy od szwedzkiego stołu z talerzami jedzenia. Po posiłku odebraliśmy małą z rąk wujka i poszliśmy do pokoju się spakować. W między czasie leciał jakiś dziwny, turecki serial, który starałem się na początku ogarnąć, lecz kiedy przegapiłem dosłownie pięć minut, aby wziąć rzeczy z łazienki, pogubiłem się już w tym, kto kogo z kim i kiedy zdradził, zabił czy zamordował. Walizki spakowaliśmy akurat w momencie, kiedy zaczęły lecieć napisy końcowe odcinka. Gdy zmęczeni padliśmy na łóżko, a ja zamierzałem pocałować moją ukochaną, drzwi gwałtownie się otworzyły i wpadł przez nie zdyszany Tande.

-Vojtecha nigdzie nie ma! zostawił mi w pokoju kartkę, że wróci po godzinie, a tym czasem nie ma go już od trzech!-zaczął panikować i usiadł na krawędzi łóżka

Zuzia przysunęła się do niego i objęła go ramieniem, gładząc po plecach.

-Już, spokojnie, zawołam Kasię i Domena, i pójdziemy go poszukać, zgoda?-Norweg kiwnął głową, a kobieta szybko opuściła pokój

Domen

Siedziałem z Kasią opowiadając jej jakąś zabawną historię, kiedy do naszego pokoju wleciała Zuzia i pokrótce wyjaśniła nam o co chodzi. Kasia, kiedy tylko usłyszała, że Vojtech zaginął popędziła za przyjaciółką, a ja nie miałem innego wyjścia, jak do nich dołączyć. W pokoju polsko-niemieckiej pary postanowiliśmy omówić co wiemy. Stanęło na tym, że Tande zaczął przekonywać się do pomysłu, że Robert mógł zrobić coś takiego. Postanowiliśmy więc sprawdzić jego pokój. Ponieważ dzielił go z Fannisem blondyn bez problemu nas wpuścił, a nawet pomógł trochę poszperać w rzeczach kolegi. Po kilku minutach Welli znalazł coś na kształt planu. Ostatnim, a właściwie przedostatnim punktem było "Zepchnięcie problemu do wody z klifu". Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i pędem ruszyliśmy na najbliższy klif. Dotarliśmy tam akurat w chwili, gdy Johannson pytał:

-Jakieś ostatnie życzenie?-Razem z Niemcem szybko podbiegliśmy do Norwega i odciągnęliśmy go od Stursy

Daniel tym czasem błyskawicznie znalazł się przy swoim chłopaku, zamykając go w mocnym uścisku i odciągając od krawędzi. Widać było, że płakał ze szczęścia, że nic mu nie jest i szeptał ukochanemu uspokajające słówka i gładził Czecha po głowie. Kątem oka, wciąż przytrzymując rzucającego się Johannsona, dostrzegłem, że Zuzia gdzieś dzwoni. Po kilku minutach na miejsce zajechał radiowóz z włączoną syreną. Przechwycili od nas Roberta i zakuli w kajdanki, po czym wsadzili na tylne siedzenie w samochodzie. Jeden z policjantów podszedł do wciąż trwającej w uścisku pary.

-Przepraszam, który z panów to pan Vojtech Stursa-spytał, ale mężczyźni jakby go nie zauważyli- Halo, proszę panów!-podniósł głos

Zamiast pytanych odezwała się Kasia.

-Niech pan da spokój. Są w szoku. Nigdy im się nic takiego nie zdarzyło. Kiedy tylko ochłoną, dopilnuję, żeby do pana zadzwonili, okey?-spytała śląc mu groźne spojrzenie

-Niech pani będzie-wywrócił oczami, wsiadł do pojazdu i z Robertem z kanapie z tyłu odjechał

Powoli pomogliśmy roztrzęsionym skoczkom dotrzeć do ich pokoju hotelowego, a następnie odprowadziliśmy Zuzię i Andiego, którzy przejęli Sarę na powrót od Waltiego. Sami zaś ruszyliśmy do pokoju po walizki, gdyż za półtorej godziny mamy samoloty. Na lotnisku mocno przytuliłem Kasię na pożegnanie i pocałowałem. Kiedy po raz ostatni zapowiadano jej lot do Krakowa musiałem ją puścić, ale wciąż patrzyłem za nią dopóki nie zniknęła mi z oczu i postanowiłem:

-Niedługo już mnie nie opuści na tyle czasu-i sam udałem się na lot

______________________
Lubię ten rozdział. A już na pewno bardziej niż miejsce gdzie jesteśmy. Mimo że da się przyzwyczaić, to prawie całkowity brak wifi jednak dane w kość. Może wstawię coś jeszcze w tym tygodniu, ale nic pewnego. Rozdział dla mojej @emulka1 Nie utopić się tam❤💘💓 oraz dla całej reszty, która przebywa ze mną aktualnie w pokoju.
Zuzia
Ps. Pozdrawiam o 1:40😁 (u nas godzinę później xd)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro