Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ratuj nas!

Akcja:
Gdzieś przed "Czyżby Walter miał serce?!"

Andreas

Kolejny sezon się skończył. Dni mijały szybko i nim się spostrzegłem pozostałości po zimie, czyli śnieg i zamarznięte jeziorka i rzeczki, zniknęły. Po kilku dniach trzeba było już kosić trawę, a jedyne co zostało po sezonie to maleństwo, a właściwie dwa szkraby, które skrywał brzuch Zuzy. Z początku sam nie mogłem jej uwierzyć, ale kiedy pokazała mi USG z zaznaczonymi pętlą całkiem sporymi kształtami. Byłem naprawdę szczęśliwy, żałując tylko, że po pierwsze nie było mnie tam, a po drugie, że dzieci nie ustawiły się odpowiednio i nie można było zobaczyć płci. Markus i inni uznali ten dzień za wspaniałą okazję do urządzenia małego "grilla". Niestety wiązało się to z koszeniem trawy, za czym nie przepadam, ale czego się nie robi dla kumplów, no dobra, proszącej żony. Zuza podeszła do tego pomysłu rownie entuzjastycznie co chłopaki i w sobotę, czwartego kwietnia, kiedy chciałem sobie porządnie pospać zostałem zmuszony opuścić ciepłe łóżko już o dziewiątej i rozłożyć kosiarkę. Wyciąganie jej z garażu wiązało się najpierw z wyjechaniem samochotem, potem rowerami, aby na koniec wreszcie sięgnąć po potrzebny sprzęt. Dolałem paliwa, po czym rozpocząłem pracę. Byłem w połowie trawnika "za domem" kiedy przebiegła do mnie Sara. Miała swoją ulubioną, niebieską w białe kropki sukienkę, a włosy związane w dwa kucyki.

-Tata, tata, co lobis?-spytała gdy znalazła się bliżej, a ja wyłączyłem kosiarkę i chwyciłem ją na ręce

-Koszę trawę skarbie-odpowiedziałem całując ją w czoło

-Ja też ce brum brum!-krzyknęła wyciągając rączki w kierunku maszyny

-Nie ma mowy Saruś. To bardzo niebezpieczne-oznajmiłem stanowczo, ale widząc jej minę dodałem-Ale później, kiedy już wrzucę trawę do taczki, mogę cię przewieźć taczką-wskazałem ruchem głowy przedmiot stojący na rogu domu

-Tak! Tak!-krzyczała wesoło po czym usiadła na krzesełku i czekała niecierpliwie aż dokończę koszenie

Gdy tylko wsypałem ostatnią porcję trawy dziewczynka podeszła do mnie i wyciągnęła ręce tak, jakby chciała podciągnąć się na taczkę sama. Zrozumiałem przekaz i podniosłem ją na kupkę trawy, po czym rozpocząłem przejażdżkę po ogrodzie. Kilka minut później musiałem jednak tego zaprzestać i wywieźć trawę do punktu zbioru odpadów komunalnych.

-Jesce ce, jesce!-zaprotestowała Sara

-Następnym razem kochanie, obiecuję

Gdy wróciłem pół godziny później Sevi, Markus i Richard już siedzieli na tarasie w towarzystwie Zuzi i Sary. Kobieta podeszła do mnie i mocno przytuliła, po czym złączyła nasze usta w krótkim pocałunku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy poprowadziła mnie do stołu, po czym zaczęła nakładać jedzenie. Ja jesdak przypomniałem sobie, że nie mam jeszcze rozłożonego grilla, natychmiast się za to zabrałem. Po rozpaleniu węgla ułożyłem na ruszcie kiełbaski i karkówki, a potem wróciłem do stołu. Dużo rozmawialiśmy, a ja w miedzy czasie pilnowałem mięsa. W końcu kiedy znikło ono w naszych żołądkach przyszła pora na pierożki. Freund, Eisenbichler i Freitag dosłownie się na nie rzucili, jednak Markus po przełknięciu pierwszego kęsu zaczął się krztusić. Jako siedzący najbliżej poklepałem go po plecach, a kiedy wreszcie mógł normalnie oddychać i mówić stwierdził, ze moja żona dodała coś do pierogów, przez co stały się trujące. Zły spojrzałem na niego spode łba.

-Jakoś Severin i Rysiu też jedzą, a żyją-wywróciłem oczami, po czym kiedy Zuza uśpiła Sarę przyniosłem piwo

Po nim niestety Sevi nie mógł ich poodwozić do domów, więc zmuszeni byliśmy ich przenocować. Sami położyliśmy się do łóżka niedługo po nich i zmęczenim dniem zasnęliśmy. Obudził mnie, jak zresztą chyba wszystkich, pisk Zuzy. Przerażony, że dzieję się coś strasznego poderwałem się do pozycji siedzącej i spojrzałem w bok, po czym zamarłem. Moja ukochana Polka miała włosy pomalowane rudą farbą. I to nie jakieś wybrane pasemko, tylko calutką głowę! Przytuliłem ją, bo chciałem ją jakoś wesprzeć, a stres nie wpływa pozytywnie nawet na tak zaawansowaną (ok. 6-cio miesięczną) ciąże. W tym momencie goście wbiegli do pokoju. Wszyscy, oprócz Markusa, wydawali się być zdziwieni, on jednak tylko zaczął się śmiać.

-Gdybyś widziała swoją minę-zaśmiewał się, na co zamierzyłem go morderczym wzrokiem jednocześnie mocniej przytulając Zuzę

W tym momencie do pokoju weszła rozespana Sara.

-Tatusiu, co się dzieje?-spytała-I gdzie mamusia?-dodała

-Tutaj jestem-wtrąciła się Zuzi, a dziecko spojrzało na nią zdziwione

-Ale mamusia wygląda inacej-stwierdziła

-Wiesz skarbie, po prostu wujek Markus zrobił mamusi bardzo brzydki żart i mamusia musi tak troszkę pochodzić, ale idź spać. Jeszcze rano, dobrze słońce?-spytała

-Dobze... mamuś-wróciła do pokoju

-Rozprawię się z tobą Eisenbichler. Dostaniesz nauczkę-odgrażała się, aby wrócić do moich ramion z powrotem smutna

Odwróciłem głowę w ich stronę.

-Markus, lepiej idź do domu i szykuj się na zemstę z jej strony. Kobiety w ciąży bywają okrutne-dodałem, a on przerażony wybiegł z pokoju

Zaśmialiśmy się, a potem chłopaki pożegnali się i poszli do domu.

Domen

Do póki David i Laura nie przyszli na świat nie rozumiałem narzekań Zuzi i Andiego na nieprzespane noce. W ciągu tych trzech, prawie czterech, miesięcy, od których są z nami, zdążyłem się o tym przekonać. Gdyby nie fakt, że moja żona, pod opieką mojej mamy, została w domu, przez niewyspanie, nie byłbym w stanie normalnie funkcjonować, a nie wspominając już o wygraniu czegokolwiek. Niestety sielanka skończyła się w Planicy i od tamtej pory to ja zawsze do nich wstaję, bo jedzą już z butelki, a Kasia odsypia. Widać było po niej, że opieka nad dwójką dzieci ją wykończyła. Nie miałem jej tego za złe, a nawet podziwiałem jej wytrwałość, bo ja nie dał bym sobie rady sam. Z tego względu przejąłem wszystkie obowiązki domowe, takie jak sprzątanie, rozwieszanie prania czy gotowanie, a ją wysłałem na kilka dni do Polski, do rodziny, aby mogła odpocząć. chciałem dobrze, a wyszło jak zawsze. Myjąc podłogę zbiłem lustro (siedem lat nieszczęść), a przycinając drzewko przeszedłem pod drabiną sąsiada. Dodatkowo kiedy wyjmowałem pranie z pralki zgubiłem pary aż do trzynastu skarpetek! Jakby tego było mało, kiedy wracałem z Laurą i Davidem ze spaceru, drogę przebiegł mi czarny kot. Nie żebym wierzył w przesądy czy coś, ale kiedy Kasia jest ze mną nigdy coś takiego się nie zdarza. Bo same te zdarzenia wcale nie są złe, bo nawet lubię czarne koty, ale potem... zgubiłem dziecko. byłem w kuchni gotując obiad i w pewnej chwili usłyszałem płacz Laury. Szybko udałem się do ich pokoju, lecz po przekroczeniu pokoju nigdzie nie było Davida. Przetrząsnąłem calutki dom w jego poszukiwaniu, a tu nic. W pewnej chwili usłyszałem coś jakby chichot dziecka. Ponieważ dobiegał z dworu wyjrzałem przez okno i odetchnąłem z ulgą. Mój syn siedział w rabatce kwiatowej Polki i najnormalniej w świecie patrzył się na motyla. Natychmiast go z tam tąd zabrałem i zadzwoniłem do żony:

-Kochanie, wracaj. Nie radze sobie. wiem, że chciałaś odpocząć, ale nie umiem się odpowiednio zająć tymi szkrabami. Ratuj nas, bo zastaniesz nasz dom w płomieniach-wyrzuciłem  na jednym wydechu

-Spokojnie Domi. Przewidziałam to, że zadzwonisz i już jestem na krakowskim lotnisku. Nie długo będę, a ty postaraj się w tym czasie nie zabić. Całuski-rozłączyła się, a ja odetchnąłem z ulgą

Jednak jesteśmy uratowani.

___________________
Czy tylko mi się tak nudzi na tych wakacjach?
Zuzia

Ps. Jeszcze tylko jakieś 4 rozdziały do końca 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro