Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czyżby zazdrosny?

Rzecz dzieje się w czasie rozdziałów:
"Co ty? Zakochałeś się" i "Dlaczego Freund ma krzywy nos"

Andreas

Obudziłem się w nieco lepszym humorze niż wczorajszego wieczoru. Naprawdę zastanawia mnie to, jak po tak krótkiej znajomości, jestem w stanie powiedzieć, że tak bardzo zależy mi na tej małej dziewczynce. Otworzyłem ciężkie powieki. W pokoju panował mrok, co wskazywało na bardzo wczesną godzinę. Zresztą nie tylko to. Chrapanie Markusa też nie należy do dźwięków spotykanych za dnia. Chwyciłem telefon i na wyświetlaczu sprawdziłem godzinę. To, co tam zobaczyłem na powrót wgniotło mnie w materac. Jak to możliwe, że po tak intensywnych przeżyciach, mój organizm samodzielnie obudził się o godzinie czwartej czterdzieści nad ranem?! Postanowiłem opuścić pokój i pójść zrobić poranną serię ćwiczeń, ponieważ Markus wstanie najwcześniej za dwie-trzy godziny, a mi nie za bardzo uśmiecha się siedzieć samemu w pokoju, w którym ciszę przerywa tylko miarowe, głośne i jakże denerwujące chrapanie Eisenbichlera. Założyłem swoje ulubione, szare dresy i wygodne buty, po czym opuściłem pokój. Wolnym krokiem przemierzałem hotelowe korytarze, w których zalegała cisza, gdyż tylko nieliczni skoczkowie (czyt. japońcy), którzy nie potrafili spać dłużej, powoli zaczynali wariować w pokojach. Opuściłem budynek i udałem się do pobliskiego parku. Trochę się porozciągałem i zacząłem wykonywać ćwiczenia, które zalecił mi nasz kadrowy fizjoterapeuta. Po kilkudziesięciu minutach, kiedy słońce powoli zaczynało wschodzić, ruszyłem się, aby trochę pobiegać. Podziwiałem krajobraz, jednocześnie rozmyślając o Polce. To cudowne uczucie, kiedy ci na kimś mocno zależy. Szkoda tylko, że jej na mnie nie i że traktuje mnie tylko jako przyjaciela. Około godziny siódmej postanowiłem wrócić do Markusa. Zbliżając się do pokoju natknąłem się na Domena, który od razu gdy mnie zobaczył, spróbował się do mnie zbliżyć. Oczywiście nie miałem najmniejszej ochoty z nim rozmawiać i szczerze wierzyłem, że po prostu mnie ominie. Moje prośby nie zostały jednak wysłuchane, ponieważ Słoweniec przystanął blokując mi tym samym dalszą drogę.

-Czego chcesz Prevc?-warknąłem

-Co ty taki dzisiaj nie w humorze Andi? No ale jak nie chcesz, to nie mów-dodał widząc mój morderczy wzrok-Tak właściwie, to miałbym do ciebie ogromną prośbę. Zaprosiłbyś Zuzię na niedzielną imprezę?-spytał, a momentalnie cała złość ze mnie uleciała

-Jasne, że tak, ale po co?

-Bo tak jakby bardzo chciałem pójść z Kasią, a ona powiedziała, że bez niej nigdzie się nie rusza, więc bardzo cię proszę, zrób to dla mnie-spojrzał na mnie błagalnie

-W sumie, czemu by nie. Całkiem przyjemnie nam się rozmawia, więc sądzę, że ten wieczór nie będzie taki zły.

-Dzięki ci Wellinger. Odwdzięczę się kiedyś!-krzyknął i pobiegł dalej

Cały w skowronkach ruszyłem do swojego pokoju. Kiedy przekroczyłem próg, Markus akurat wychodził z łazienki. Widząc, że mój nastrój od wczoraj zdecydowanie się poprawił, posłał mi pytające spojrzenie. Uśmiechnąłem się tajemniczo i opowiedziałem przyjacielowi o spotkaniu z Domenem. Kiedy skończyłem pokiwał tylko głową i posłał mi minę z serii "A nie mówiłem?". Kazałem mu spadać na bambus, po czym rzuciłem się na łóżko i rozmyślałem na temat tego, jak mógłbym zaprosić mój obecny obiekt westchnień na imprezę.
°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°
Miałem w głowie idealny plan na zaproszenie Zuzi, jednak moje plany spaliły na panewce, kiedy w drzwiach oprócz wyczekiwanej przeze mnie dziewczyny stała jej współlokatorka. Moja pewność siebie od razu wyparowała, a mój opracowany w głowie tekst odszedł w nie pamięć. Onieśmielony obecnością innej osoby dałem radę wydukać jedynie jakże popularne "Czy pójdziesz ze mną na imprezę?". Odetchnąłem z ulgą kiedy się zgodziła, lecz moje serce pękło na drobniutkie kawałeczki kiedy dodała, że mamy tam iść jako przyjaciele. Z bólem serduszka oznajmiłem, że też miałem to zaproponować, ponieważ nie chciałem żeby odkryła, że mi na niej zależy. Szybkim krokiem wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko, jednocześnie wciskając twarz w poduszkę i hamując łzy. Markus spojrzał na mnie uważnie, lecz nic nie powiedział tylko podał mi opakowanie chusteczek higienicznych.

-Friendzone, rozumiesz Markus?! Friendzone!-wydmuchałem głośno nos

-Stary, nie przejmuj się. Postaraj się zrobić jutro na niej piekielne wrażenie. Nie odstępuj jej na długo, dużo tańczcie dużo i przede wszystkim mów jej mnóstwo szczerych komplementów, okey? Zapamiętasz?

-Jasne. Dzięki przyjacielu. Zawsze wiesz jak człowieka na duchu podnieść-podziękowałem wycierając twarz w papier

Kiedy ponownie się ogarnąłem, wyszliśmy na trening.
~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°
Następny dzień zapowiadał się wspaniale. Słońce świeciło, wiatr nie wiał, co dawało nadzieję na sprawne przeprowadzenie konkursu. No ale w Norwegii nigdy nic nie wiadomo. Na szczęście nasze modlitwy zostały wysłuchane, a Walter nie przerywał konkursu ani na moment. Po dekoracji wszyscy skoczkowie zebrali się, aby iść do klubu. Oczywiście, ja i Domen, przed dołączeniem do tej grupki, udaliśmy się po nasze partnerki. Stały przy wyjściu ze skoczni i wyglądały zjawiskowo. Zwłaszcza Zuzia. Miała na sobie krótką, czarna sukienkę z koronką. Kiedy ją ujrzałem, zamówiłem i rozdziawiłem usta. Stała tam, z lekkim uśmiechem na ustach i jakby z dozą niepewności patrzyła na mnie. Miałem ogromną ochotę ją pocałować, jednak na szczęscie się powstrzymałem. Oczarowany podszedłem do niej i powiedziałem do ucha:

-Pięknie wyglądasz-na co zarumieniła się

-Ty też Andi-odpowiedziała

Razem z Kasią i Domenem poszliśmy w stronę grupy. Po wejściu do klubu Polka gdzieś mi zniknęła. Po kilkunastu minutach znalazłem ją w otoczeniu jej rodaków, gdzie w najlepsze śmiała się z różnych polskich dowcipów. Korzystając z rady Markusa, Zaprosiłem ją na parkiet. Chętnie się zgodziła i już po kilku chwilach wymiataliśmy na parkiecie. Było nam napawdę przyjemnie, a ja w głębi ducha dziękowałem mamie za te lekcje tańca, do których mnie zmuszała. Kołysaliśmy się do kilku piosenek, po czym puścili coś szybszego. Zaczęliśmy wykonywać gwałtowniejsze ruchy jednocześnie coraz bardziej się do siebie zbliżając. Kiedy wybrzmiały ostatnie nuty utworów wykonaliśmy efektownego pirueta ostatecznie lądując w fugurze, w której nasze czoła stykały się ze sobą. Zarumieni odsunęliśmy się od siebie. Aby ukryć zakłopotanie spytałem:

-Wyjdziemy na dwór? Chyba zrobiło się trochę gorąco.

-Jasne, czemu nie. Wydaje mi się, że przed wejściem widziałam ławeczkę-uśmiechnęła się przyjaźnie

Usiedliśmy na drewnianym przedmiocie i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnej chwili Polka zaczęła temat, o który zupełnie jej nie podejrzewałem.

-Wiesz Andi, ta dziewczyna, którą masz na oku ma wielkie szczęście-przypomniało mi się co wczoraj powiedziałem- Bo ja, tak naprawdę, to.... Nie chciałam tu iść z tobą tylko jako przyjaciółka. Mimo że znamy się tak krótko, ti chyba w jakiś, dość nieoczekiwany sposób mi na tobie zależy-powiedziała na jednym wydechu, po czym szybko uciekła do wychodzących z klubu Prevców i Kaśki, a ja dalej stałem jak głupi przy tej ławeczce

Z otępienia wyrwało mnie dopiero pojawienie się Markusa. Ruszyliśmy do hotelu, w czasie, kiedy ja zdawałem przyjacielowi relację z mojej rozmowy z Polką.

-I stary, ona powiedziała, że jej na mnie zależy-zakończyłem

-No to nieźle Welli-stwierdził otwierając pokój-Nie zaprzepaść tego

-Nie zamierzam

Domen
Po incydencie z Peterem od razu poszedłem spać, gdyż planowałem wstać w miarę wcześnie rano i trochę pobiegać. Nastawiłem budzik na piątą i poszedłem spać. Rano obudziłem się w naprawdę wspaniałym nastroju. Nie miałem pojęcia dlaczego. Może po prostu miałem przeczucie, że to będzie wspaniały dzień. Około szóstej, kiedy miałem wyruszyć już na poranny trening, przyszło mi powiadomienie z Messengera. Okazało się, że to Kasia, którą wieczorem dodałem do znajomych na moim "tajnym koncie". Jak się dowiedziałem, Zuzia zajęła łazienkę, przez co Kasia zaczęła się trochę nudzić i napisała. Pogadaliśmy chwilę, po czym do głowy przyszedł mi niekonwencjonalny pomysł. Ni z gruszki ni z pietruszki spytałem ją, czy pójdzie ze mną na jutrzejszą imprezę. Zdziwiło mnie, że się zgodziła, a spełnienie jej warunku wcale nie było trudne. Musiałem sobie tylko przypomnieć, który ze skoczków nie ma dziewczyny. Pierwszym, który przyszedł mi do głowy był Wellinger. Postanowiłem więc, że kiedy skończę biegać spróbuję go znaleźć. Los jednak postanowił być pomocny i na hotelowym korytarzu postawił mi na drodze Niemca. Po krótkiej wymianie zdań, gdzie Niemiec oznajmił, że może spróbować mi pomóc, ruszyłem dalej.

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°

Kasia tego dnia wyglądała olśniewająco. Na jej widok zaparło mi dech w piersiach. Szybko do niej podszedłem i zamknąłem w, chyba nie do końca przyjacielskim, uścisku. Rozmawiając, we czwórkę udaliśmy się w drogę, aby nie stracić reszty imprezowiczów z pola widzenia. Po wejściu do baru, moja kadra gdzieś mnie porwała, przez co straciłem dziewczynę z oczu. Odnalazłem ją dopiero po jakimś czasie i zaprosiłem do tańca. Kiedy weszliśmy na parkiet DJ puścił szybki kawałek, więc zaczęliśmy wywijać najróżniejsze figury. Tańcząc nieźle się zmachaliśmy, więc poszedłem po coś do picia. Kiedy spowrotem spojrzałem na Polkę, zobaczyłem jak próbuje wyrwać się wstawionemu Severinowi. Szybko do niej podbiegłem i z całej siły walnąłem Niemca w nos. Freund złapał się za bolący narząd węchu, z którego pociekła czerwona ciecz. Kiedy to robił, siłą rzeczy, musiał puścić Kasię. Złapałem ja w ramiona. Kiedy potwierdziła, że wszystko okey, poszedłem po Petera. Razem opuściliśmy klub, na zewnątrz którego dołączyła do nas Zuzia. W hotelu, dziewczyny były już tak padnięte że postanowiliśmy z Peterem wnieść je na odpowiednie piętro. Nie przeszliśmy jeszcze nawet połowy drogi, a one już spały w naszych ramionach.

___________________
Jest i rozdział drugi. Mam nadzieję, że jest w porządku, a jeśli nie, to piszcie zażalenia w komentarzach. Korzystając z okazji, chciałabym złożyć wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Wielkanocy. Mam nadzieję, że spędzicie je w rodzinnej atmosferze, a pogoda na Lany poniedziałek dopisze. Jako że jeszcze nie miałam okazji tego zrobić, dziękuję wam wszystkim, za te niesamowicie miłe rzeczy, które tu piszecie. To sprawia, że codziennie budzę się z myślą, że mogę zrobić coś, co spodoba się innym, którzy to docenią. Bo jak nie zauważyć tej niesamowitej liczby wyświetleń i gwiazdek pod wszystkimi częściami? Z całego serduszka dziękuję.
Zuzia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro