Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 8.

- Jak to? 
- Normalnie. Nie ty jeden spotykasz się z innymi.
- Zdradziłaś mnie?
- To ty mnie zostawiłeś - spojrzałam na niego przystając. - Chyba mam prawo spotykać się z kimś innym skoro to ty masz swoją muzę.
- Czyje to dziecko?
- Nie twój zasrany interes! - podniosłam głos. - Nawet jeśli byłoby twoje to i tak bym ci o tym nie powiedziała! Zasuwaj do swojego natchnienia!
Zdenerwowana ruszyłam przed siebie. Przeklinałam w myślach Ethana i jego matkę, która znowu musiała się wtrącić. Moja babcia zauważyła, że coś jest nie tak i nie pozwoliła mi iść do pokoju. Zawołała mnie do kuchni i kazała zająć miejsce. Drżały mi ręce kiedy próbowałam się wykręcić od rozmowy.
- Skarbie, nie denerwuj się - kobieta pogłaskała mnie po ramieniu. - Coś się stało w pracy?
- Nie. Wszystko jest w porządku, naprawdę.
- Audrey… ja może jestem stara, ale nie głupia.
Spojrzałam na nią i czułam pieczenie w oczach. Po chwili do wszystkiego dołączył ścisk w gardle, a wszystko zwieńczyły łzy. Tuląc babcie opowiadałam całą historię. Noc z Justinem, chęć udowodnienia, że umiem się wyluzować, potem nieprzyjemna wiadomość i kłótnia z rodzicami. 
- Każdy popełnia błędy, skarbie - usłyszałam szept. - Już za późno na płacz. Powinnaś się cieszyć. Nie płacz. Ten Justin wie?
- Babciu, ja nawet nie mam jak mu powiedzieć! - powiedziałam odrywając się od starszej kobiety. - I tak by nie uwierzył. To nie ma sensu…
- Nie martw się - dotknęła mojego policzka. - Ja ci pomogę.
Odwzajemniłam uśmiech, którym zostałam obdarowana. Chwyciłam kawałek czekoladowego ciasta i w ten sposób postanowiłam zabić smutek. Wiedziałam, że łzy czy złość nie mają najmniejszego sensu, bo to nie cofnie czasu. Zresztą nie wiem czy nie zrobiłabym tego ponownie. Justin był świetny i bardzo dobrze wspominam ten wieczór.
- Idę się położyć - powiedziałam wstając. Czułam jak boli mnie głowa, a wiedziałam, że nie mogę wziąć żadnej tabletki. 
Zaśnięcie było błędem. Obudziłam się po dziesiątej zupełnie wypoczęta. Wiedziałam, że to będzie ciężka noc. Zeszłam na dół czując głód. Moi dziadkowie siedzieli w salonie oglądając telewizję. Otworzyłam lodówkę i uderzył mnie zapach pomieszanych ze sobą potraw. Poczułam ucisk w żołądku i musiałam oddychać głęboko, by nie zwymiotować. W końcu postawiłam na cieście, które kusiło stojąc na stole. Zamknęłam lodówkę i podeszłam do czekoladowego grzechu. Z uśmiechem nakładałam na talerz dwa kawałki. Po chwili siedziałam w pokoju i czytałam książkę jedząc ciasto i popijając je sokiem pomarańczowym. 
Nie chciało mi się spać więc nadrabiałam książkę, która czekała na przeczytanie kilka dobrych tygodni. Lektura pochłonęła mnie i nim się zorientowałam minęła druga. Wzięłam szybki prysznic i chwilę później leżałam w łóżku. Rano czułam się okropnie. Byłam zmęczona, wszystko mnie bolało i czułam ogólne rozbicie. Nie miałam ochoty iść do pracy i najchętniej zakopałabym się w łóżku i była nieobecna dla innych. Moja babcia zauważyła, że długo nie schodzę na dół więc przyszła mnie obudził. Powiedziałam jej o swoim samopoczuciu, a ona pogłaskała mnie po policzku mówiąc, że mam iść pod prysznic i za chwilę zejść na dół. Wiedziałam, że nie mogę nie iść do pracy więc kwadrans później jadłam szybkie śniadanie. 
W pracy czułam się o wiele lepiej. Udało mi się zapomnieć o Ethanie. Humor Jennifer, która jest wieczną optymistką udzielił się i mi. Na dodatek moje przyjaciółki postanowiły mnie odwiedzić i zapytał jak ich mała Audi. Jęknęłam słysząc to, ale cieszyłam się, że przyszły. Ciemne chmury nadeszły wraz z wejściem “Muzy” Ethana do restauracji.

-----

Dziękuję za ponad 1k wyświetleń! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro