Part 58.
Kilka dni później leciałam do Nowego Jorku po Soph. Byłam zdenerwowana, gdy Juss zapowiedział, że Amber zostanie z nami kilka dni. Blondynka zdążyła się zadomowić, a ja nadal jej nie lubiłam. Nie mogłam pozwolić, by zostali sami na noc więc wracałam pierwszym samolotem do Los Angeles. Sophie cieszyła się na widok taty i płakała, gdy Amber chciała ją potrzymać. Siedziałam z dziewczynką w salonie i bawiłam się z nią. Dziewczynka głośno śmiała się podając mi zabawki. W końcu stanęła przy kanapie i przytuliła się do Justina. Chłopak posadził ją na kolanach, a ta zaczęła gaworzyć.
- Daj Amber piłeczkę - powiedział brunet, wskazując na blondynkę. - No daj, księżniczko.
- Nie chce to jej nie namawiaj - mruknęłam, zabierając dziecko.
Nadszedł czas posiłku więc skierowałam się z Sophie do kuchni. Dziewczynka siedząc w krzesełku uderzała łyżką w plastikowy stoliczek. Nasypałam jej kilka czekoladowych kuleczek i patrzyłam jak ze skupieniem zbiera je. Miałam chwilę spokoju, by przygotować normalny posiłek. Karmiłam dziewczynkę, która interesowała się wszystkim wokół, a potem położyłam ją. Zdziwiłam się widząc pustkę. Znalazłam chłopaka z nową koleżanką w pokoju prób, gdzie Juss często przesiadywał, gdy się pokłóciliśmy. Para śmiała się, a dziewczyna siedziała przy fortepianie. Chłopak brzdąkał na gitarze, a ja czułam ukłucie zazdrości.
- Jadę do Olivera, zajmiesz się Sophie? - zapytałam, gdy nawet nie zauważyli mojej obecności.
- O, Audi! Po co do niego jedziesz?
- Po prostu chcę się z nim spotkać.
- Ale po co?
- Bo tak.
Wycofałam się i zamknęłam drzwi. Leżąc w sypialni oglądałam telewizję i po raz pierwszy czułam, że żałuję wyjazdu tutaj. Chciałam spotkać się z przyjaciółkami o każdej porze dnia i nocy i nie musieć tłuc się samolotem, by je zobaczyć. Przeglądałam internet na komórce i lubiłam zdjęcia moich znajomych. W końcu sama wrzuciłam jedno z Soph i patrzyłam na komentarze. Oliver zachwycał się dziewczynką i mówił, że jest malutką kopią mnie. W tej samej chwili Allison napisała wiadomość, że powinnam poznać ją z Olim, bo chłopak wydaje się słodki. Roześmiałam się, ale nie skomentowałam nic więcej. W okienku wiadomości pojawiło się kolejne zdanie, w którym dziewczyna narzekała, że mnie otaczają tacy fajni faceci, a ona nie ma szczęścia.
Zajebiści wręcz. Jeden jest gejem, a drugi chichocze jak mała dziewczynka z Amber, grając na gitarze i ma mnie w dupie. Żyć, nie umierać.
Ally nie mogła uwierzyć, że Oliver jest gejem, a ja zaczęłam opowiadać o miłości do koszul i książek, perfekcyjnie ułożonych włosach czy okularach. Moje serce przyspieszyło, gdy na ekranie wyskoczyło mi nazwisko Olivera. Chłopak proponował kawę po jutrzejszych zajęciach, a ja zastanawiałam się czy mogę zostawić Justina i Amber samych. Zresztą będzie z nimi Soph, a dziewczynka ma drzemkę w okolicach mojego powrotu więc zostałoby im mało czasu na ewentualny seks. Zgodziłam się, a on powiedział, że spotkamy się na parkingu. Płacz Sophie sprawił, że musiałam wstać z łóżka. Wysypałam zabawki na podłogę i podawałam dziewczynce kolejne klocki i kolorowe piłeczki. Chwilę później do pokoju wszedł Justin i zdziwił się na mój widok.
- Nie miałaś jechać do Olivera?
- Nie.
- Coś się stało?
- Nie.
- Przecież widzę, że coś nie gra. Co jest?
- Domyśl się - mruknęłam, wstając i schodząc ze zbuntowanym dzieckiem na dół.
Chłopak szedł za mną i pytał o co mi znowu chodzi. Zamilkł, gdy zobaczył Amber. Wieczorem brunet znowu pytał o co mi chodzi, a ja wyrzuciłam z siebie, że obecność obcej dziewczyny w domu trochę mi ciąży. Ten kazał mi jedynie nie przejmować się i obiecał, że niedługo sytuacja się rozwiąże. Byłam zestresowana na uczelni i ciągle pisałam do Justina pod głupim pretekstem. Pytałam o Soph i denerwowałam się, gdy nie odpisywał od razu. W końcu przeprosił i powiedział, że jest na spotkaniu z managerem. Od razu zaczęłam wypytywać po co, ale on nie odpowiadał. Wpadłam na Olivera na parkingu, idąc do samochodu. Widział, że jestem wściekła i zapytał co się dzieje.
- Poza tym, że w MOIM domu z MOIM chłopakiem i MOIM dzieckiem jest jakaś obca laska to nic - warknęłam.
- Siostra do ciebie przyjechała?
- Nie. Po prostu... to długa historia - jęknęłam.
- Chodź na kawę, mam czas.
- Miałam wracać do domu.
- Oj, przestań, na pewno nie kochają się, gdy twoja córeczka jest z nimi.
- Boże, nie mów 'nimi', błagam.
Roześmiał się kierując do pobliskiej kawiarni. Siedząc na fotelu z kubkiem gorącego napoju opowiadałam chłopakowi o całej sytuacji. Potrzebowałam trzeźwej oceny tego wszystkiego i liczyłam, że Oliver mi ją da. Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie.
- Ty jesteś po prostu zazdrosna, Audrey - powiedział, a we mnie znowu zawrzało.
- Bo ja go kocham! On jest mój i Sophie!
- A Amber jest jakaś nienormalna i nie dziwię się, że on chce jej pomóc.
- Ale dlaczego takim kosztem? Niech odeśle ją do domu z kwiatkami i tyle.
- Zdradził cię ktoś kiedyś, prawda?
Przed oczami od razu stanął mi Ethan, który zostawił mnie dla swojej 'muzy'. Długo się po tym zbierałam, a w końcu zebrałam się z dzieckiem w brzuchu. Kiwnęłam głową, spuszczając wzrok. Utkwiłam je w Vansach chłopaka, którego sznurowadła tworzyły poziome paski, a nie ukośne jak zwykle.
- On ciebie kocha, Audrey. Macie dziecko i w ogóle. On na pewno cię nie zdradzi.
Westchnęłam, mówiąc, że mam taką nadzieję. Zmieniłam temat na jego Sylwestra, a chłopak opowiadał o nartach z przyjaciółmi w Austrii. Zawsze chciałam tego spróbować i szczerze zazdrościłam chłopakowi. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała wybrać się tam z Justinem. SMS od bruneta przerwał długa pogawędkę. Powiedziałam, że muszę wracać i dziękowałam za wszystko. Pożegnaliśmy się przytuleniem i wróciłam do domu. Od razu przytuliłam Soph i przywitałam się całusem z Bieberem.
- Po co byłeś u managera? - zapytałam, biorąc kawałek pizzy z prawie pustego opakowania.
- Rozmawialiśmy o płycie. Muszę zacząć coś nagrywać.
- Już?
- Tak, przedstawiłem mu Amber - powiedział, a ja zamarłam. Spojrzałam na nastolatkę i zbierałam cierpliwość, by jej nie uderzyć.
-------
Wielkie BAM już blisko! Zupełnie jak moje wymarzone 200K *-*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro