Part 54.
****J*U*S*T*I*N****
Stojąc przed odpowiednimi drzwiami czułem jak przyspiesza mi bicie serca. W głowie ciągle miałem słowa listu, w którym Caroline błagała o pomoc. Nie umiałem sobie wyobrazić siebie na jej miejscu. Ja poruszyłbym Niebo i Ziemię gdyby mojemu rodzeństwu coś miało się stać.
Z pokoju dobiegały ciche dźwięki pianina. Delikatnie zapukałem, a muzyka ucichła. Nacisnąłem klamkę znowu słysząc melodię. W pokoju panował bałagan. Na podłodze leżały butelki po wodzie, gitara, kartki. Okna zasłonięte były masywnymi zasłonami i nie przepuszczały światła słonecznego. Przy instrumencie siedziała nastoletnia dziewczyna, która przerażała chudością. Była cieniem człowieka w porównaniu do Audrey, z którą były prawie rówieśniczkami. Zdziwiła się widząc mnie.
- Cześć - szepnąłem, wymuszając uśmiech.
Nie wiedziała co powiedzieć, a w końcu wstała. Bez słowa przytuliłem ją, a ta wtuliła się jeszcze bardziej. Czułem napiętą atmosferę i nie miałem pomysłu jak się zachowywać. W końcu podprowadziłem ją do łóżka i usiadłem na miękkim materacu. Ta oderwała się ode mnie i próbowała opanować łzy.
- Jestem Justin - podałem jej rękę, a po kilku sekundach zrozumiałem jak głupio to zabrzmiało.
Blondynka uśmiechnęła się podając rękę i mówiąc:
- Amber.
Patrzyliśmy na siebie i jednocześnie uśmiechałem nieśmiało. Dziewczyna peszyła mnie co było dziwne, bo przecież to ja byłem jej idolem, a nie odwrotnie.
- Przepraszam za bałagan - powiedziała w końcu. - Ja... wiesz... Co ty tu robisz?
- Ktoś mi doniósł, że czasami słuchasz moich piosenek.
- Ktoś? Raczej nie wierzę w życie niczym w fanfiction, wybacz.
- Okej, twoja siostra.
- Zabiję.
- Martwi się.
****A*U*D*R*E*Y****
Siedząc w salonie zastanawiałam się jak poszło Justinowi z Amber. Martwiłam się o nich i miałam nadzieję, że wszystko będzie miało szczęśliwy koniec. Matka dziewczyn opowiadała o anoreksji, z której ich córka powoli zaczyna wychodzić i głębokiej depresji, przez którą Amber nie opuszcza domu od miesięcy. Współczułam jej, bo została z tym wszystkim sama, gdy mąż odszedł do innej kobiety. Nienawidziłam zdrad i najchętniej wykastrowałabym każdego faceta, który zrobił.
Czas dłużył się, a Justin ciągle siedział w pokoju Amber. Czułam zniecierpliwienie, bo myślałam, że będziemy tam tylko chwilę. Chwila przedłużyła się do godziny, a potem do dwóch. Wiedziałam, że powinnam wracać do Soph. W końcu przeprosiłam wszystkich i skierowałam się na górę. Zapukałam i weszłam do pokoju, w którym chłopak obejmował dziewczynę i wspólnie grali na pianinie. Poczułam ukłucie zazdrości, bo nie lubiłam, gdy Juss obejmował inne dziewczyny.
- Skarbie, wracam do Soph - powiedziałam, wymuszając uśmiech.
- Będę za jakiś czas.
Pożegnałam się z Amber, do której współczucie jakoś mi minęło. Wracając do domu wspominałam ich objęcie i czułam, że za to dość długo będziemy się kłócić. Opowiedziałam mamie o zaistniałej sytuacji, a ta kazała mi się nie przejmować. Przebrałam Sophie i zapięłam ją w wózku. Moja siostra za pół godziny miała skończyć lekcje, a ja chciałam zrobić jej niespodziankę swoją obecnością. Stojąc przed szkołą wspominałam jak sama tu chodziłam. Nienawidziłam tego miejsca i odliczałam dni do zakończenia edukacji. Dzwonek przywołał kolejne nieprzyjemne wspomnienia związane ze wczesnym wstawaniem, stresem przed egzaminami i zadaniami domowymi.
- Audi! - moja siostra prawie spadła ze schodów, zbiegając na dół. Rzuciła się na mnie, a ja przytuliłam ją. Po chwili wyjęła z wózka swoją siostrzenicę, a na jej miejsce wrzuciła torbę. - Bam, Soph.
- Bam! - powtórzyła dziewczynka, a ja uśmiechnęłam się.
- Mama?
- Bam!
- Tego jeszcze nie opanowała – wyjaśniłam.
- Mama, Soph. Ma-ma.
- Ma.
- Tak! Blisko! Mama!
Dziewczynka zdenerwowała się, a Mads przytuliła ją i pocałowała. Zabrałam moją siostrę na lody, bo niedługo miała trening. Stojąc przed szkołą akrobatyki i baletu obiecałam, że odbiorę ją później. Gdy ta przestąpiła próg, mój telefon jak na zawołanie dał o sobie znać. Cieszyłam się, widząc imię Alexa. Chłopak przywitał się i zapytał co u nas. Powiedziałam o całej sytuacji, a ten zaproponował duże lody i pogawędkę. Byłam wdzięczna, bo potrzebowałam męskiej rady. Siedząc w kawiarni piłam kawę i patrzyłam jak Alex bawi się Soph.
- Wujek tęsknił za jego księżniczką - powiedział odwracając ją w swoją stronę i stawiając na nóżkach. Dziewczynka uginała kolana jakby chciała podskoczyć, a pediatra mówił, że w ten sposób przygotowuje się do chodzenia. - Jestem już taką dużą dziewczynką.
- Bam!
- Powiedz 'wujek'. Nie? A Alex.
Roześmiałam się widząc jak chłopak próbuje nauczyć ją swego imienia. W końcu zapytał co nas tutaj sprowadza, a ja zaczęłam temat Amber. Opowiadałam, że chłopak często wytyka mi spotkania z Oliverem, a tutaj sam tuli blondynkę.
- Czuję się jak matka, Alex - jęknęłam. - Nie umiem wrócić do figury sprzed ciąży, jestem brzydka i ciągle zmęczona.
- Hej, Audi. Jesteś śliczna. Jesteś moją małą chudzinką i nie masz na co narzekać, tak?
- Ale ja czuję się jakbym miała trzydziestkę na karku i piątkę dzieci!
- To wyjdźcie gdzieś dzisiaj. Jeśli nie masz z kim zostawić Soph to podrzuć ją do mnie.
- Nie wiem, Alex. Justin ma mnie gdzieś. Myślałam, że mi się oświadczy, a on nawet o tym nie mówi.
- Ma ci powiedzieć "Hej, Audrey, planuję zaręczyny, cieszysz się?"? No błagam!
- Może masz rację.
- Na pewno mam.
Zmieniliśmy temat, a jakiś czas później zadzwonił Justin. Mówił, że już wracał i pytał czy jesteśmy w domu. Powiedziałam, że jestem w kawiarni z Alexem i zaraz wracam. Mieliśmy spotkać się w domu. Pożegnałam się z moim przyjacielem i podziękowałam za wszystko.
Wieczorem Justin zaczął temat naszej randki. Mówił, że dawno nigdzie nie byliśmy i ciągle siedzimy w domu. Miałam wrażenie, że Alex coś mu powiedział, bo chłopak sam zauważył, że 'zachowujemy się jakbyśmy mieli trzydziestkę na karku' co było moim tekstem wobec Alexa. Siedząc w restauracji napawaliśmy się sobą i okazywaliśmy sobie czułość. Chłopak ciągle całował mnie, przytulał i karmił. Wychodząc z lokalu usłyszałam:
- Jedziemy do hotelu, skarbie.
- Hotelu?
- Rozmawiałem z twoją mamą. Zajmie się Soph, a my mamy całą noc dla siebie.
Uśmiechnęłam się, całując go i wsiadając do taksówki.
-----
170K wyświetleń tuż tuż! Tak jak 13K gwiazdek! c:
No i mamy Amber, teraz akcja się zacznie! xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro