Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 40.

Już od rana panowało zamieszanie związane z plotkami na temat tajemniczej dziewczyny z dzieckiem i naszym wylotem. Scooter przyszedł do naszego pokoju i zapytał jak ma załatwić pierwszą sprawę.
- Może po prostu załatwię jakąś sesję i w końcu potwierdzicie swój związek, a świat ujrzy Sophie.
- Chyba pan oszalał! - obruszyłam się.
- To jest świetny pomysł! Takie rodzinne zdjęcia! - Justin jak zwykle był za.
- Nie, nie jest świetny! Obiecaliśmy coś sobie i ja prędzej zakończę ten związek niż go ujawnię razem ze zdjęciami Sophie - powiedziałam zdenerwowana po czym poszłam do pokoju Madison.
Dziewczyna otworzyła, a ja zauważyłam, że coś ją trapi. Przytuliła mnie mówiąc, że nie chce stąd wyjeżdżać.
- Jeszcze zobaczysz Justina na scenie. Nie martw się.
- Ale Londyn jest taki piękny!
- Masz szkołę, Mads.
Będąc na lotnisku nie mogłam doczekać się Ameryki. Obsługa lotniska pozwoliła przeczekać nam w specjalnym pokoju. Justin siedział obok i prosił żebym nie była zła za całą sytuację.
- Nie jestem zła. Po prostu mi smutno - wymusiłam uśmiech.
- Dlaczego?
Wtuliłam się, a łzy zaczęły moczyć moje policzki.
- Nie chcę jechać bez ciebie - szepnęłam.
- Więc zostańcie kilka dni, proszę.
Teraz Maddy podeszła i przytuliła się do nas szepcząc, że ona nie ma nic ważnego w szkole i może opuścić kilka dni. Spojrzałam na nią i miałam ochotę roześmiać się. Kobieta zapowiadająca loty przerwała nam. Pożegnałam się z chłopakiem długim, namiętnym pocałunkiem i chwilę później wchodziłam na pokład latającej maszyny. Zajęłam odpowiednie miejsce obok Madison w klasie biznesowej i spojrzałam na płytę lotniska. Poczułam wibracje więc wyjęłam telefon.


Tęsknię cholernie.

Odesłałam zdjęcie Sophie z podpisem, że my również. Lot do Stanów był męczący - niemowlakowi ciągle coś nie pasowało, ja byłam spięta, pozostali pasażerowie albo współczuli albo kręcąc nosem wyrażali swoją dezaprobatę, a Madison ciągle mówiła o koncercie. W końcu udało mi się uśpić Sophie podczas karmienia więc sama się zdrzemnęłam. Będąc na miejscu czułam zmęczenie. Poprosiłam mamę, by zaopiekowała się wnuczką, a sama poszłam wyspać się. Rozmawiałam jeszcze z Justinem, który dziękował za miły weekend i obiecał, że niedługo się spotkamy.
Następnego dnia czekało mnie szczepienie dziecka. Nie lubiłam tego, bo dziewczynka zawsze płakała i była marudna przez resztę dnia. Siedząc w gabinecie lekarza rozmawiałam z nim. Pytał czy po wizycie w szpitalu przyplątała się jeszcze jakaś choroba. Widząc jak pielęgniarka nabiera płyn do strzykawki i zbliża się do mnie żałowałam, że nie ma przy nas Justina. Przytuliłam Sophie do siebie zaciskając zęby. Po wszystkim prędko ubrałam ją i wyszłam z pomieszczenia. Wychodząc ze szpitala mówiłam do dziecka, że już jest po wszystkim i ma być cichutko. Cieszyłam się, że w domu jest mama i pomoże mi w opiece nad wnuczką.
- List do ciebie - powiedziała z uśmiechem podając mi dużą kopertę.
Poczułam szybsze bicie serca widząc logo collegu, na który chciałam iść w ubiegłym roku. Myślałam, że teraz mnie nie przyjmą, a tu taka niespodzianka. Mój uśmiech robił się coraz większy, gdy czytałam list z gratulacjami. Przytuliłam rodzicielkę mówiąc, że wreszcie będę mogła studiować.
- Nie idziesz na psychologię? - zapytała zdziwiona widząc zupełnie inny kierunek zapisany na kartce.
- Nie, mamo. Chcę robić to co Alex. Jesteś zła?
- To twoje życie - uśmiechnęła się.
Od razu wybrałam numer Justina i pochwaliłam się.
- Tylko stamtąd dostałaś list?
- Przyszedł jako pierwszy, ale to nic. To właśnie tu chciałam studiować.
- A co z Kalifornią?
- Co?
- Miałaś ze mną wyjechać.
- Nie, Juss. Ja powiedziałam ci, że nie wyjadę.
Zakończyłam połączenie w napiętej atmosferze. Jednak mi to nie przeszkodziło w radości. Czułam dumę i przytuliłam Sophie mówiąc, że mama idzie na studia. W tej samej chwili do domu weszła naburmuszona Madison.
- Coś się stało? - zapytała babcia, która właśnie robiła obiad.
- Nie.
- Znowu uciekłaś z lekcji? - moja mama nie była zadowolona.
- Daj mi spokój! - było mi jej żal widząc łzy w jej oczach.
Podążyłam za nią na górę pytając co się dzieje. Nastolatka rzuciła się na łóżko mówiąc, że mam wyjść z jej pokoju. Usiadłam obok niej na łóżku ponawiając pytanie.
- Ta pieprzona Stella śmieje się ze wszystkiego! Dzisiaj na całą klasę dogryzała mi, że to ty jesteś puszczalską laską z klubu, której szukał Justin. Jesteś zła?
- Nie, Maddy - przytuliłam ją. - Nie przejmuj się tą kretynką.
- Justin będzie zły?
- Nie.

Wieczorem rozmawiałam z Justinem o całej tej sytuacji. Nie gniewał się, ale powiedział, że powinniśmy coś z tym zrobić. Nie chciałam mówić wszystkim o moim związku z chłopakiem, bo nie chciałam na każdym kroku słyszeć gratulacji, słów nienawiści czy jaka tam byłaby reakcja. Westchnęłam przyznając, że nie mam pomysłu na rozwiązanie problemu i chyba powinnam iść spać. Pożegnaliśmy się wyznając sobie miłość i zakończyłam połączenie.

------

Czy Wy to ku*wa widzicie?! :O 

* 40 części

* 6 miesięcy i 6 dni

* 52,2K wyświetleń

* 4,2K gwiazdek

* 412 komentarzy

* 116 followers

Mogę umierać, jestem z siebie dumna. Jak osiągniemy 100K to już będzie cud! :') Gwiazdkujemy, misie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro