Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 37.

Następnego dnia zostałam obudzona całusem i śniadaniem do łóżka. Po posiłku poszłam pod prysznic. Stojąc w kabinie rozglądałam się po przestronnym pomieszczeniu utrzymanym w ciemnych barwach i zastawiałam się ile panienek zaliczył Justin w wannie z hydromasażem, która stała na podwyższeniu. Uśmiechnęłam się karcąc samą siebie i zakręciłam wodę. Osuszyłam ciało i ubrałam wczorajsze ubrania. Po wyjściu z łazienki usłyszałam:
- Chyba sobie żartujesz. Masz - Justin podał mi dwie torby i karton.
- Justin, ja nie przyjmę od ciebie prezentów.
- Ubrania to nie prezenty. Chcesz jechać we wczorajszych ubraniach?
Dałam mu do zrozumienia, że właśnie o tym myślałam, a on kazał szybko mi się przebrać dodając przy okazji, że ma nadzieję, że buty są wygodne. Wyjęłam z czarnej torebki rurki, a z drugiej koszulę w kratę. Otworzyłam karton i moim oczom ukazały się czarne botki na obcasie ze złotymi dodatkami. Wsunęłam je na nogi i skierowałam się do garderoby gdzie był chłopak. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Uśmiechnęłam się, bo efekt końcowy był zadowalający.
- To ile ci wiszę? - zapytałam przeglądając się z każdej strony.
- Dwa buziaki i... i może tydzień ze mną w trasie - chłopak wyszczerzył się.
- Justin, rozmawialiśmy o tym.
- Pięć dni? Cztery? Trzy? - zaczął wymieniać, ale widząc moją minę ciągle zmieniał warunki. - Weekend?
- Zastanowię się. Mogę czapkę? - zapytałam widząc beanie.
- Jasne. Daj to Maddy - podał mi koszulkę sportową ze swoim nazwiskiem.
- O nie, nie. Nie będę spełniać każdej jej zachcianki.
- Okey, ja jej dam.
Na lotnisko zawiózł nas ochroniarz, który miał nas pilnować do czasu lotu. Na lotnisku czułam strach. Justin ściskał moją dłoń co chwilę powtarzając, że jest obok, a fanki i tak nie podejdą. Okrył mnie swoją kurtką, a ja zakryłam twarz, bo nie chciałam by ktokolwiek wiedział, że to akurat ja - zwykła Audrey Hudson - jestem nową dziewczyną Justina Biebera. Siedząc w samolocie wtuliłam się w chłopaka mówiąc, że cieszę się mając go obok. Na widok Sophie oboje ucieszyliśmy się. Mama Jussa znowu dziękowała mi za wszystko. Siedzieliśmy w salonie całą rodziną i rozmawialiśmy o trasie, w którą jutro miał wrócić Bieber, a także o Sophie, która budziła się w nocy. Obiecałam, że przyjedziemy kiedyś na koncert, a Madison zapytała o koszulkę.
- Justin ma coś dla ciebie - uśmiechnęłam się.
- Właśnie!
Oboje poszli na górę, a po kilku sekundach piętro wypełniło się piskiem mojej siostry. Przewróciłam oczami wzdychając.
Leżąc wieczorem na łóżku patrzyliśmy na usypiające dziecko i cieszyliśmy się naszą trójką. Po chwili Sophie została odłożona do łóżeczka, a ja przytulona i pocałowana. Pieszczota znowu stała się coraz bardziej namiętna, a ja znowu ją przerwałam.
- Nie, Justin.
- Nie możesz, wiem.
- Nie chcę. Nie chcę zaczynać związku od seksu. Wystarczy, że po tamtym razie wszystko się spieprzyło.
- Ale teraz jesteśmy razem.
- Chcę poczekać.
- Okey, jasne. Rozumiem.
Przytulił mnie, a ja byłam wdzięczna, że nie naciska.
Następne dni były pełne spokoju i szczęścia. Postanowiliśmy dać sobie szansę na związek i utrzymywać go w tajemnicy. Media i internet szalały zastanawiając się kim jest nieznajoma dziewczyna z lotniska, którą obejmował Justin Bieber, a ja śmiałam się z tego wraz z Madison. Chłopak od czasu do czasu udostępnił jakieś zdjęcie Sophie - rączkę, małe nóżki albo jak tuli dziewczynkę do siebie. Cieszyłam się, że nie obdarł niemowlaka z prywatności, bo nie chciałam stać się pożywką show biznesu. Justin dzwonił każdego dnia. Opowiadał o koncertach, pytał co u nas i prosił o zdjęcia. Na początku czerwca postanowiłam odwiedzić go. Madison miała iść na swój pierwszy koncert idola, a ja chciałam spędzić z ukochanym kilka dni. Podróż do Londynu minęła nam dziwnie spokojnie. Sophie cały czas spała albo rozglądała się. Późnym wieczorem byliśmy w hotelu. Byłam padnięta i jedyne o czym marzyłam to długa, gorąca kąpiel. Juss ucieszył się widząc nas. Pożegnałam się z Madison, która od razu poszła do swojego pokoju i przywitałam się z chłopakiem długim pocałunkiem. Po chwili Sophie już była na rękach ojca, który cieszył się na widok swojego maleństwa.
- Zamówić ci kolację?
- Nie jestem głodna, ale zapytaj Maddy. A ty jadłeś coś?
- Czekałem na was.
- To zamów coś. Mi też.
Kwadrans później jedliśmy kolację. Wiedziałam, że za chwilę położę się w wannie wypełnionej wodą i pachnącymi olejkami. Nakarmiłam Sophie i przebrałam ją. Przygotowując sobie kąpiel rozmawiałam z chłopakiem. Mówił jak bardzo się cieszy widząc nas tutaj.
- Tęskniłem.
- Ja też, kotku - powiedziałam wstając z wanny, na której dotychczas siedziałam i podchodząc do chłopaka po czym całując go.
Chwilę później zanurzałam się w wannie i kątem oka obserwowałam jak Justin zdejmuje ubrania.
- Posuń się - poprosił wchodząc za mnie.
- A ty gdzie?!
- Nie mogę?
Przesunęłam się do przodu po czym oparłam o ciało chłopaka, który mnie objął. Cały wstyd przed nagością odszedł w niepamięć, bo przecież dzieci nie biorą się z powietrza. Czułam przyjemną ulgę, gdy Justin robił mi masaż i mruknęłam z zadowolenia.
- Przyszedł list z collegu? - usłyszałam w pewnej chwili.
Pokręciłam przecząco głową mówiąc, że i tak pewnie nigdzie się nie dostanę.
- Twój referat był zbyt dobry żeby cię odrzucili.
Płacz Sophie zakończył sielankę. Brunet szybko wyszedł z wanny i przewiązał ręcznik wokół bioder. Dokończyłam wieczorną toaletę i chwilę później leżałam w łóżku obok dziewczynki. Pocałowałam ją na dobranoc i sama próbowałam usnąć. Ramiona mojego chłopaka pomogły mi w tym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro