Part 28.
****J*U*S*T*I*N****
Po urodzinach miałem kilka dni wolnego. Dochodziłem do siebie po imprezie gdzie alkohol lał się strumieniami, a moi przyjaciele świętowali moje wstąpienie w krąg pijących legalnie. Już nie musiałem przejmować się prawem czy gadaniem mamy. Miałem dwadzieścia jeden lat i legalnie mogłem pić napoje z procentami.
Postanowiłem w ten dzień zalać mózg, by nie mógł myśleć o Audrey. Kilka dni wcześniej rozmawiałem z detektywem i mieliśmy realizować kolejny plan. Dostałem listę wszystkich Audrey z okolicy, które były w zbliżonym wieku do mojej Audrey. Do niektórych dołączone były zdjęcia z albumów szkolnych, ale żadna twarz nie była znajoma. Musieliśmy sami posprawdzać adresy. Wierzyłem, że teraz nam się uda.
Siedzieliśmy w aucie zaparkowanym na końcu ulicy i przez ukrytą kamerę podglądaliśmy pracę podstawionego chłopaka, który miał udawać kuriera z przesyłką do Audrey. Z niecierpliwością przyglądałem się każdej z nich i zastanawiałem się czy moja Audrey tez mogła zamienić się w tlenioną blondynkę z powiększonymi ustami. Po kilku godzinach zakończyliśmy pracę w trzech rejonach, które były potencjalnymi miejscami zamieszkania mojej ukochanej brunetki. Następnego dnia znowu się zawiodłem. W końcu musiałem wrócić w trasę. Pewnego dnia otrzymałem kolejnego MMSa, a moje oczy powiększyły się dwukrotnie widząc tak dobrze znaną mi osobę. Wystukałem krótkie: "TAK!" Po czym sam czekałem na więcej informacji. Kiedy detektyw nie oddzwonił, ja wykonałem połączenie.
- Audrey Hudson, dziewiętnaście lat, kilka miesięcy temu przeprowadziła się do babci. Chce pan więcej informacji?
- Oczywiście!
- Proszę dać mi godzinę.
- Chcę jej adres.
Na małej kartce spisałem ciąg liczb i ulicę. Po rozłączeniu wybrałem numer mojej mamy.
- Znalazłem ją, mamo! - krzyknąłem słysząc głos mojej rodzicielki.
- Audrey?
- Tak!
Opowiedziałem jej wszystko co sam wiedziałem. Po zakończeniu połączenia udałem się do mojego managera. Podekscytowany opowiadałem o wynikach śledztwa.
- Fajnie, Juss. Jednak nie dostaniesz wolnego. Mamy koncert za dwie godziny.
- Zarezerwuj mi bilet na jedenastą, okey?
- Justin...
- Obojętnie, która klasa. Chcę być tam najszybciej.
Odwróciłem się na pięcie i wróciłem do pokoju. Podczas koncertu byłem bardziej pobudzony niż po podwójnym espresso. Fani nie narzekali na mój dobry humor, a ja na każdej przerwie pytałem o mój bilet. Słysząc, że nie mogę wyjechać, bo mam trasę, powiedziałem:
- Nie wychodzę już. Możesz coś wymyślić.
- Masz trzy sekundy na zmianę stroju.
- Bujaj się - uśmiechnąłem się zajmując krzesło przy stoisku do makijażu.
- Justin...
- Jutro mam być w Nowym Jorku.
- Dobra! Załatwię to, a ty wyjazd na scenę!
Prędko zmieniłem strój i chwilę później śpiewałem kolejny hit z najnowszej płyty. Koncert skończył się po dziewiątej więc w hotelu byłem zaledwie kilka sekund. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i byłem gotowy na spotkanie z Audrey. Podczas jazdy na lotnisko rozmawiałem z moim managerem:
- To jest najgorsza trasa, Justin. Fani są wkurzeni.
- Oni mnie kochają.
- Do czasu, Justin. Zaczną oddawać bilety, zobaczysz. Masz góra dwa dni.
- Wystarczy mi - zapewniłem. Wiedziałem, że tyle wystarczy, by wyjaśnić Audrey wszystko, przeprosić za całą tą sytuację i poprosić o utrzymywanie kontaktu. Gdy trasa się skończy zacznę pracować nad czymś więcej niż przyjaźń.
——-
Yaaaaay, nareszcie! Ktoś też się cieszy tak jak ja? Miałam dziś nie wstawiać, ale jestem ciekawa komentarzy. I mam prośbę: niech dzisiaj da gwiazdkę każdy, kto przeczyta. Jestem ciekawa ile osób wgl czyta :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro