Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 26

Kiedy dziewczyny wyszły, ja zeszłam na dół i usiadłam w salonie. Madison od razu przesunęła się do mnie i zaczęła pieszczotliwie mówić do dziecka, co trochę mnie denerwowało.

- Mogę wziąć ją jutro na spacer? 

- Za mała jest. 

- To kiedy?

- Biorąc pod uwagę twoją odpowiedzialność to sama będziesz mogła z nią wyjść za jakieś... trzy lata?

- Audrey! Przecież nie wyrzucę jej z wózka! 

- Po tobie można się wszystkiego spodziewać. 

Odsunęła się ode mnie udając obrażoną. Po chwili spojrzała na mnie i z perfidnym uśmiechem dodała:

- A ty jesteś odpowiedzialna mając dziecko z chłopakiem, którego poznałaś w barze i po pijaku przespałaś się z nim?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie opowiadałam jej szczegółów dotyczących poczęcia jej siostrzenicy. Wiedziała tylko, że ledwie znałam chłopaka, ale nie aż tyle szczegółów. Miałam ochotę wygarnąć jej całą prawdę dotycząca jej idola, ale wiedziałam, że nie dałaby mi spokoju to końca życia, a wysłuchiwanie imienia Justina jako co drugie słowo nie było zbyt fajną wizją. 

- Zamknij się - warknęłam wstając i kierując się na górę. 

Wieczorem Maddy podlizywała się. Kręciła się przy mnie, gdy pierwszy raz kąpałam Sophie i pyta co ma przynieść. W końcu zaczęła robić zdjęcia, a ja westchnęłam głośno wyrażając swój koniec cierpliwości. 

- Muszę coś wkleić w dziennik!

- Jaki dziennik?

- Dla ciebie też mam.

Ubierając dziecko leżące na łóżku słuchałam Madison, pokazującą książkę "Mój pierwszy dziennik". Miałam tam wklejać, wpisywać ważne wydarzenia, a także pisać swoje komentarze, które dziecko kiedyś będzie mogło przeczytać. Już bałam się co o Sophie napisze jej ciocia.

Karmiąc dziewczynkę byłam sama w pokoju. Poprosiłam mamę, by zabrała Maddy, która zaczynała działać mina nerwy. Przeglądając dziennik układałam w głowie tekst. Szkoda, że nie dostałam tego wcześniej, bo byłoby o wiele lepszym miejscem do opisywania uczuć niż mój nieszczęsny pamiętnik. Pocałowałam dziecko odkładając je do łóżeczka. Po cichu wyszłam z pokoju i dołączyłam do mojej rodziny jedzącej w kuchni kolację. Panowała miła atmosfera, a ja wspominałam czasy dzieciństwa. Staromodna tapeta została zastąpiona przez beżowa farbę, ale meble nadal były te same. Te same szafki, po których wspinałam się, by poszukać ciastek, te same krzesła, ten stół, przy którym zawsze najlepiej się bawiłam. Tutaj nauczyłam się robić masę solną i piec muffinki.

- Audrey, Sophie płacze - głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia. - Pójdę do niej. 

- Nie, nie, ja pójdę.

Szybkim krokiem skierowałam się na górę i wyjęłam dziecko przytulając do siebie. Mój wzrok automatycznie spoczął na smoczku, który czekał na komodzie. Obiecałam sobie, że Sophie nie będzie go używać. Nie chciałam przechodzić przez piekło odzwyczajania, a kilkuletnie dzieci ze smoczkami wyglądają po prostu głupio. 

Westchnęłam biorąc różowo - biały kawałek plastiku z kawałkiem gumy. Sophie łapczywie zaczęła ssać, ale przynajmniej uspokoiła się. Delikatnie położyłam ją w kołysce i wprawiłam mebel w ruch. Czekałam aż dziewczynka zaśnie, bo chciałam mieć pewność, że nie zacznie płakać po kilku minutach. Kołysanie uspokajało ją, a ja byłam wdzięczna Alexowi za prezent. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam na numer chłopaka. Odpowiedział, że musi dbać o swoją Księżniczkę skoro jej tatuś to dupek. Po krótkim "Eeeej..." przeprosił przyznając, że to było głupie. Zeszłam na dół dokończyć posiłek. 

Leżąc w łóżku czytałam polecenie pierwszego zadania w dzienniku i zastanawiałam się co napisać. Nie chciałam, by Sophie kiedyś przeczytała skąd się wzięła albo jak bardzo nie chciałam dziecka czy zostałam wyrzucona z domu. W końcu moja ręka sama zaczęła jeździć po papierze tworząc kolejne wyrazy i zdania.


Sophie, 

To nasz pierwszy dzień w domu. Minęła jedenasta więc zaraz pewnie obudzisz się z pustym brzuszkiem i głośnym krzykiem oświadczysz wszystkim, że Królewna się obudziła i mają się Tobą zająć ;)

Wiadomość o ciąży zawsze jest wielkim szokiem - nieważne czy starasz się miesiąc, rok, kilka lat czy może... dziecko pojawia się samo. Dla mnie ta wiadomość była wielkim zaskoczeniem z racji iż myślałam, że to tylko głupie przeziębienie. Widząc dwie kreski nie wiedziałam co zrobić. Nie wiedziałam czy podołam wychowaniu Cię, czy kiedyś mnie nie znienawidzisz. Bałam się. Jednak kiedy lekarz pokazał mi Cię na usg byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi. A kiedy powiedział, że jesteś moją Sophie, a nie chłopcem - mogłam góry przenosić! Może nie dosłownie, bo wyglądałam jak balon ;p 

Każdego dnia czekałam na znak od Ciebie. Gdy zaczęłaś kopać, ja z kolei zaczęłam odliczać dni do naszego spotkania. Niestety Tobie się nie spieszyło więc musiałam cierpliwie czekać przez kolejny tydzień. Jednak Twoja śliczna twarzyczka wynagrodziła mi wszystko, gdy tylko położyli Cię na mojej piersi.

Gdy teraz o tym myślę... Byłam idiotką. Jesteś całym moim światem i nie wyobrażam sobie teraz mojego życia bez Ciebie. 

Bardzo Cię kocham.


Postawiłam ostatnią kropkę i Sophie w tej samej chwili dała o sobie znać.

——-

Dobra, czas na odpowiedź na kilka pytań:

* "Kiedy będzie Justin?" Miałam Wam nie spoilerować, ale co tam. Musicie przemęczyć się jeszcze dwie notki

* "Mam nadzieję, że nie będzie słodko jak w innych ff" - Niestety będzie. Przez pewien czas.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro