Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 1

Mogłam nie iść na imprezę pożegnalną i nie czułabym się tak okropnie. Alkohol, przeziębienie i na dodatek zatrute jedzenie nie podziałało na mnie dobrze. Od czasu imprezy źle się czuję i ciągle chce mi się wymiotować. Mogłam zostać w domu i pooglądać filmy niż teraz cierpieć. Szkoda, że tylko ja ze wszystkich absolwentów obecnych na imprezie u Matta cierpię. 
- Jak się czujesz, skarbie? - usłyszałam pytanie wypowiedziane głosem mojej rodzicielki. 
- Nadal tak samo.
Wzięłam od niej kubek z parującą herbatą i napiłam się. Było mi zimno, nie mogłam nic przełknąć i wszystko mnie bolało. Rodzicielka położyła mi dłoń na czole i stwierdziła, że nie mam gorączki. 
- Myślę, że naprawdę powinnaś iść do lekarza.
- Przejdzie mi.
W tej samej chwili do mojego pokoju weszła dwunastoletnia “dorosła” dziewczyna, która ani razu nie zapytała jak się czuję. Bez ogródek podeszła do mojej szafy i otworzyła ją. 
- Mogę wiedzieć co robisz? - zapytałam.
- Potrzebuję tej czarnej bluzki. Tej wiesz… z ćwiekami przy kołnierzu.
- Wyjdź stąd.
- Tylko ją znajdę, okey?
- Wynoś się z mojego pokoju! Nic ode mnie nie dostaniesz! Pamiętasz jak zalałaś mi spódnicę od Jack’a Wills’a? Wynoś się - powtórzyłam.
Nigdy nie wybaczę jej zalania mojej ulubionej spódniczki. Czerwona plama nadal na niej jest i za żadne skarby nie mogę jej sprać, a moja głupia siostra nic sobie z tego nie robi. Poprosiłam rodzicielkę żeby kazała wyjść Madison. Zostałam sama i starałam się zasnąć. Jednak nie było mi to dane, bo zadzwoniła Allison. Zdenerwowana odebrałam.
- Hej, skarbie. Co tam?
- Dalej to samo.
- Ugh, to niedobrze. Możemy wpaść?
- Lepiej nie, bo was pozarażam. Innym razem, okey? 
- Okey, okey. Zdrowiej!
Pożegnałam się z nią i zakończyłam połączenie. Widząc tapetę przypomniała mi się wspaniała noc sprzed dwóch miesięcy. Weszłam w galerię i otworzyłam zdjęcie zrobione w ten pamiętny dzień. Brunet uśmiechał się przytulając mnie kiedy leżeliśmy na łóżku. Widać było po nas, że promile na nas zadziałały i co robiliśmy. Zakrywałam biust prześcieradłem i leżałam na nagiej klacie chłopaka. Westchnęłam wyłączając zdjęcie i chowając komórkę pod poduszkę. Minęła mi już tęsknota za Justinem, bo wiedziałam, że to była przygoda na jedną noc. 
Chwyciłam kubek stojący na szafce nocnej i upiłam łyk gorącej herbaty. Liczyłam, że wysoka temperatura pomoże mi pozbyć się choroby i zniweluje mdłości. 
Znów przespałam cały dzień, a wieczorem odwiedziły mnie dziewczyny. Opowiadały jak korzystają z uroków wakacji, które właśnie się zaczęły. 
- Jutro mam rozmowę w Starbucksie! - pochwaliła się Lily.
- Ej, miałyśmy razem szukać pracy! - powiedziałam zawiedziona bo moja przyjaciółka właśnie złamała naszą obietnicę dotyczącą wakacyjnej pracy.
- Ale to czysty przypadek! Koleżanka mojej mamy usłyszała, że…
- Dobra, nie tłumacz się. A ty masz coś? - spojrzałam na Allison.
- Chyba będę pracować w restauracji wujka. 
- Czyli tylko ja nadal jestem bezrobotna. Fajnie - mruknęłam.
- Najpierw się wylecz, a potem myśl o pracy. Byłaś u lekarza?
- Oj męczysz jak moja matka! Przejdzie mi!
- Ale to dziwne, że nam nic nie jest, nie? Przecież jadłyśmy i piłyśmy to samo.
- Może to przez to, że wtedy zmokłam - przypomniałam im sytuację, gdy zostałam wrzucona do basenu z pianą. 
Dziewczyny roześmiały się stwierdzając, że sposób Marcusa na podryw jest słodki. 
- Dzieciak - podsumowałam. - U mnie tacy nie mają szans. 
- Ah, bo ty masz swojego Justina - moja przyjaciółka miała głos jakbym mówiła o wyimaginowanym przyjacielu, a przecież widziały zdjęcie. 
- Skończ z nim. To była tylko jedna noc. 
- Dobry był?
- Ally! Skończ! - zdenerwowałam się.
- Oj, dobrze, dobrze, koteczku. Wypoczywaj - dała mi całusa w policzek. - Odezwę się jutro.
Pożegnałam się z moimi przyjaciółkami i znowu zostałam sama. Chwyciłam kawałek ciasta leżącego na talerzu i ugryzłam go. Jednak cukier wywołał wymioty i musiałam biec do toalety. Wymiotując modliłam się żeby nikt nie wszedł do łazienki. Wychodząc z niej czułam jak kręci mi się w głowie. Obraz przed oczami pokrył się czarnymi plamami więc po omacku trafiłam do pokoju. Leżąc w łóżku czułam jakbym umierała. Przykryłam twarz poduszką, która była chłodna i przynosiła mi ulgę. W tej samej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i głos mojej siostry:
- Śpisz?
- Nie dam ci tej koszuli.
- Proszę, Audrey. Odkupię ci jeśli zniszczę.
- A moja spódniczka?
- Odpiorę ją. Proszę. 
Byłam zdziwiona, że tak bardzo jej zależy.
- Fajny chociaż? - zapytałam odkrywając twarz.
- Kto?
- Chłopak, dla którego tak się stroisz.
Uśmiechnęła się kiwając głową. Po chwili spuściła wzrok dodając, że to może być jej ostatnia impreza. Nie chciałam wyciągać o co chodzi, bo czułam się zbyt źle. 
- Weź ją sobie. Ale ma wrócić w takim stanie w jakim jest teraz! Inaczej odkupujesz! - zagroziłam.
- Dziękuję! - rzuciła się na mnie i pocałowała mnie mówiąc, że jestem najlepszą siostrą. 
Podlizywanie się opanowała do perfekcji. Z uśmiechem otworzyła moją szafę i odnalazła cel jej poszukiwań. Jeszcze raz mi podziękowała i powiedziała, że jutro odda wypraną. Moja siostra idzie na imprezę, a ja siedzę w domu z chorobą, która niczego nie przypomina - ani grypy, ani przeziębienia. Możliwe żebym miała kilka chorób naraz? Postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy i starałam się zasnąć. Ostatnio tylko sen mi pomagał i był wybawieniem. Tak było i tym razem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro