Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 14.

****A**U*D*R*E*Y****


Podczas siódmej wizyty u ginekologa zostałam zapytana o szkołę rodzenia. Kobieta wymieniała jej plusy, a ja przyznałam, że nie zastanawiałam się nad tym. Wydawało mi się to wyrzucaniem pieniędzy w błoto, ale moja babcia popierała ją. Kazała mi coś znaleźć i zapisać się. Nie mogła przyjąć moich tłumaczeń, że ja tego nie potrzebuję. W końcu obie przeglądałyśmy oferty szkół w internecie. W końcu wybrałyśmy najlepszą i zadzwoniłam pod podany numer, by dowiedzieć się czegoś więcej. Miła kobieta mówiła o zaletach kursu, przekazywała opinie innych mam.

- Kiedy są pierwsze zajęcia? - zapytałam. 

Trzeciego stycznia.

Zapytałam jeszcze o koszt po czym podziękowałam i rozłączyłam się. Zdałam relację babci, która cieszyła się. Jednak po usłyszeniu ceny postanowiłam, że nigdzie nie pójdę i sama sobie poradzę przy porodzie czy po nim. 

- Nie, nie, skarbie. Pójdziesz tam i dobrze się przygotujesz na przyjęcie naszego Aniołka.

- Ale babciu!

- Nie ma żadnego "ale"! Ja za wszystko zapłacę.

Świąteczna aura udzieliła się każdemu. Śnieg jak zwykle poprószył i zaraz stopniał więc nie było czasu na nacieszenie się nim. Jednak w tym roku byłam zadowolona. Zwłaszcza, że nogi zaczęły mi puchnąć i wszystko mnie bolało. Byłam książkowym przykładem kobiety w ciąży, która spodziewa się dziewczynki - moja cera zrobiła się szara i pojawiły się różnego rodzaju wypryski. Włosy straciły blask i wyglądały jakbym nie wiedziała o istnieniu szamponu. Miałam dość tego wszystkiego i już chciałam luty. Jednak dwudziesty piąty lutego przerażał mnie. Bałam się bólu i odpowiedzialności. Zwłaszcza, że mieszkam kątem u babci, jestem młoda, nie mam studiów i pracy. Będę naprawdę dobrym przykładem dla mojej Sophie. 

Tydzień przed świętami moi dziadkowie wpadli na genialny pomysł, by odświeżyć pokój, który zajmuję. Jakiś czas temu postanowiłam, że to tutaj chcę wrócić z Sophie po porodzie. Z ojcem miałam sporadyczny kontakt, gdy gdzieś na siebie wpadliśmy, a on szedł z mamą. Gdy mijaliśmy się tylko we dwoje, on odwracał głowę. Dla mnie był tchórzem i nie chciałam go znać. Nie wyobrażałam sobie, by moja córeczka mieszkała pod jednym dachem z mężczyzną, który wyrzucił mnie z domu. 

Na weekend, podczas którego miał być remont wyniosłam się do Lily. Dziewczyna chętnie mnie przygarnęła. W niedzielny wieczór zaparło mi dech, gdy weszłam do pokoju. Ściany były w słonecznym odcieniu żółtego, a meble zostały zastąpione przez zupełnie nową szafę, komodę dla Sophie i większe łóżko. 

- Tu będzie idealnie pasować to łóżeczko, które ci pokazywałam! - powiedziała Lily.

- Mówiłam ci coś o nim!

- Łóżeczko? - zapytała moja babcia. - Masz już coś wybranego? Najwyższy czas kupić resztę wyprawki!

- Babciu, ty też? - jęknęłam. - Co wy się tak mnie uczepiłyście?

Nikt więcej nie poruszył tematu wyprawki. Moja przyjaciółka posiedziała chwilę po czym musiała wracać do domu. Po kolacji siedziałam w salonie oglądając telewizję. Następnego dnia wybrałam się na zakupy. Musiałam dokupić resztę prezentów. Zwłaszcza, że zostało niewiele czasu do świąt. Na dodatek zapachy potraw gotowanych przez moją babcię i mamę doprowadzały mnie do szału. Moja siostra pojechała ze mną do centrum handlowego. Cieszyłam się, że babcia pożyczyła mi auto.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro