Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~3~

Rozdział niesprawdzony

~.~
Dwójka nastolatków patrzyła na siebie przez kilka, dość długich sekund. Obydwoje byli dość zszokowani swoim nagłym spotkaniem, chociaż bardziej było to widać u Kirishimy.

W końcu. Po pięciu latach znowu ma szansę ją zobaczyć. Po tym jak nagle zniknęła z jego życia i nie miał z nią kontaktu. Nikt nie wiedział, co się z nią stało, nawet jego rodzice, sąsiedzi, ale przede wszystkim on. To Eijiro czuł się z tego powodu najbardziej poszkodowany.

- Ran... Gdzieś ty była przez te pięć lat...? - spytał czując jak jego dłonie zaczynają się trząść. - Dlaczego odeszłaś bez słowa...?

- Nie rozumiem... A gdzie miałabym być? - głos blondynki był niepewny.

Bawiła się nerwowo palcami. Wiedziała, kim jest ten chłopak. Nie wiedziała tylko, kim dla niej był. Eijiro Kirishima. Przyjaciel czy wróg?
Zdjęcia niewiele jej mówiły, ojciec też milczał w tej kwestii.

- N-nie pamiętasz...? Pięć lat temu nagle zniknęłaś! Przeprowadziłaś się cholera wie gdzie i nawet mi nic nie powiedziałaś! Nie pożegnałaś się! Przestałaś chodzić do szkoły, zmieniłaś numer telefonu... A teraz, gdy znowu się widzimy, udajesz, że nic nie wiesz?! Co się takiego stało?! I dlaczego jeździsz na wózku?!

- Krzyczy na mnie... Jest zdenerwowany, a ja dalej nie wiem dlaczego... Jaka przeprowadzka? Ja nigdy się nie przeprowadzałam... Mieszkam z ojcem w tym samym miejscu co zawsze... Prawda?

Wróg.

~.~
- I co zamierzasz teraz zrobić? - spytała Mei, gdy obie wracały już do domu. - Rany, myślałam, że on cię uderzy! Jak na klasę 1A jest dość... agresywny. A wydawał się być taki przyjazny!

Ran milczała. Patrzyła smutnym wzrokiem przed siebie. Próbowała przeanalizować sobie wszystko na spokojnie.

- Eijiro Kirishima. Nie wiem skąd, ale go znam. Jego twarz, uśmiech, oczy, zęby... To na pewno ten sam chłopak ze zdjęcia, nawet jeśli ma inny kolor włosów. On mnie zna. W domu mam kilka albumów z naszymi zdjęciami, czy to znaczy, że w dzieciństwie się przyjaźniliśmy...? Jeśli tak jest, to dlaczego nie mogę sobie nic przypomnieć z tamtych czasów...? Ojciec tylko powiedział, że mam uszkodzony kręgosłup i straciłam czucie w nogach, ale nie mówił nic o amnezji... Może lekarze jej nie zdiagnozowali...? Nie, nie wierzę w to... Na pewno jest na to jakieś wytłumaczenie...! Tata zdecydowanie coś o tym wie...! Dziwnie się dzisiaj zachowywał, gdy o nim wspomniałam... Czy to możliwe, żeby-

- Hatsume Mei do Ueno Ran, Ran zgłoś się! - dalsze rozmyślanie przerwał jej krzyk przyjaciółki. - Znowu się wyłączyłaś!

- Przepraszam... - odpowiedziała cicho spuszczając lekko głowę.

- ...Myślisz o tamtym chłopaku, tak? Ej, jestem pewna, że w końcu wszystko sobie wytłumaczycie i-

- Nic nie rozumiesz. Niczego sobie nie wyjaśnimy, bo nawet nie wiem, co mogłabym mu powiedzieć. Praktycznie nic o nim nie wiem, jednak on wie o mnie dużo. Za dużo. Najpierw muszę porozmawiać z ojcem. Chcę wiedzieć, dlaczego unika ze mną rozmowy na jego temat i czy nie oszukał mnie w kwestii zdrowia.

- Naprawdę ci zależy, co...~? - spytała Mei z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Tak. Zwłaszcza, że widziałam jak on cierpi. Nie pozwolę, żeby tak się działo. Zwłaszcza, gdy chcę pomagać bohaterom. Gdy chodzę do U.A. - powiedziała poważnym tonem blondynka i zacisnęła jedną dłoń w pięść.

- Dowiem się prawdy. Całej prawdy.

~.~
Eijiro siedział w swoim pokoju na dywanie i patrzył smutno na zdjęcie trzymane w dłoni. Był na nim on oraz jego zielonooka przyjaciółka ubrani w kimona na jakimś festiwalu, prawdopodobnie Tanabata. Już sam nie wiedział i raczej nie chciał wiedzieć.

- Nie wiesz, o czym mówię, co...? - zaczął cicho patrząc na uśmiechniętą Ran ze zdjęcia. - Robisz ze mnie idiotę...? A może nie chciałaś się już ze mną przyjaźnić i dlatego odeszłaś bez słowa, bo bałaś się powiedzieć mi to prosto w twarz...? Taki z ciebie tchórz...?! - krzyknął rzucając fotografię na bok.

Wstał z podłogi, po czym skierował się do wyjścia. Szedł wolnym krokiem do kuchni, w której była już jego matka. Dochodziła godzina piętnasta, co oznaczało, że była w trakcie robienia obiadu i cichego podśpiewywania piosenek lecących w radiu. Codzienna rutyna.

Licealista przekroczył próg pomieszczenia. Miał rację. Kobieta kroiła warzywa do zupy śpiewając cicho jeden z popularniejszych utwór zespołu GRANRODEO, który słyszał już kilka razy. Chociaż miał wrażenie, że ten gatunek muzyczny w ogóle do niej nie pasował.

- Obiad będzie za jakieś pół godziny - oznajmiła spokojnie patrząc na swojego nastoletniego syna.

Kirishima kiwnął lekko głową i oparł się o framugę. Zilustrował czarnowłosą wzrokiem. Wypuścił cicho powietrze z ust, po czym, bez owijania w bawełnę, spytał:

- Wiesz może, co się działo z Ran przez ostatnie kilka lat?

Pani Kirishima otworzyła trochę szerzej oczy. Odłożyła nóż, którym jeszcze chwilę temu kroiła marchewkę na bok i uśmiechnęła się nerwowo.

- Z jaką Ran, synku? - odpowiedziała pytaniem.

- Ueno. Ran Ueno. Nie kłam, że jej nie pamiętasz.

- Aaa, Ueno-chan...~! Urocza była z niej dziewczynka...~

- Tutaj się zgodzę... - pomyślał, ale zaraz pokręcił lekko głową. - Wiesz, czy nie?

- ...Wybacz, ale nie. Tak samo jak ty straciłeś kontakt z Ran, ja straciłam kontakt z panem Ueno... - powiedziała wycierając ręce w ręcznik. - Wyprowadzili się miesiąc po wypadku i więcej ich nie widziałam...

- ...Jasne - mruknął czerwonowłosy, po czym odwrócił się i skierował swoje kroki w stronę salonu.

Kobieta patrzyła jeszcze na niego przez chwilę dopóki ten nie zniknął w sąsiednim pomieszczeniu. Westchnęła cicho.

- Wybacz Eijiro... Tak będzie lepiej dla ciebie, jak i dla niej...

~.~
Dziewięcioletni Kirishima biegł w stronę domu swojej przyjaciółki. Dosłownie dziesięć minut temu dostał wiadomość od Ran, że ma jak najszybciej stawić się u niej, bo inaczej mu się oberwie. Chłopaka ta groźba nie przestraszyła. Zawsze tak mówiła, ale nigdy nic mu nie zrobiła, dlatego czuł się bezpiecznie.

W końcu kto by skrzywdził wspaniałego Eijiro Kirishimę?

- Ran-chan! - krzyknął, gdy wszedł do dość sporego, białego domu i zaczął się rozglądać za dziewczyną.

- Jestem u siebie! - odkrzyknęła nie przerywając swojej "pracy".

Czarnowłosy wbiegł po schodach na piętro i z prędkością światła wpadł do pokoju Ueno. Widok śmieci oraz książek na podłodze czy tony kurzu na półkach wcale go nie zdziwił. To była u niej norma. Dopóki ojciec nie powie jej, że ma posprzątać to ona nigdy tego nie zrobi. Nie z własnej woli.

Ponieważ jej się nie chciało.

- Co ode mnie chcia- - urwał widząc jak zielonooka przejeżdża ostrzem małego noża po swoim nadgarstku. - ...Z-zwariowałaś...?! - krzyknął, podbiegł do Ran i wyrwał z jej dłoni przedmiot. - Co ty robisz?!

- ...Mogę zadać ci to samo pytanie. Co ty robisz? - zapytała patrząc na niego niezrozumiale.

- T-ty się tniesz...?! Dlacze-

- Baka! - krzyknęła blondynka i uderzyła go z otwartej dłoni w tył głowy. - Nigdy bym tego nie zrobiła!

- ...Przecież właśnie to robisz!

- Ale nie po to, że się zabić czy umyślnie okaleczyć! Eijiro, myśl!

- Cały czas myślę! - warknął ze łzami w oczach. - W takim razie jak mi to wytłumaczysz?!

- ...Który dzisiaj? - spytała ignorując krzyki chłopaka.

- Pierwszy zadałem ci pytanie! Zresztą... nie możesz sprawdzić w kalendarzu?!

- Nie, pytam o to ciebie. Który dzisiaj?

- ...Dziesiąty maja... - odparł. - Co to ma do rzeczy...?!

- Dziesiąty. Dziesiąty dzień miesiąca. Nie pamiętasz, co on dla mnie oznacza?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro