Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

69.

 Jakiś czas później Cassandra stanęła razem z Severusem w ciasnej budce telefonicznej, służącej czarodziejom jako winda prowadząca do Ministerstwa Magii. Spojrzała na swojego ukochanego, który po chwili nawiązał z nią kontakt wzrokowy, obdarzając kobietę ciepłym, pokrzepiającym uśmiechem. Cassandra odpowiedziała tym samym, ścisnęła go za dłoń i odwróciła głowę, patrząc przed siebie, choć nie zauważając niczego. Jej myśli popłynęły, podrzucając jej wszystkie wspomnienia ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. Ślizgonka przypomniała sobie wizytę w dworze Malfoyów – szczęście w oczach dwóch wieloletnich małżonków, którzy po wyleczeniu niejednokrotnie deklarowali jej wdzięczność. Po opuszczeniu ich rezydencji Severus poinformował Cassandrę, że słowo Malfoya jest jak Przysięga Wieczysta – jeśli Lucjusz powiedział, że pomoże jej w ciężkiej sytuacji finansowej lub jakiejkolwiek innej, jeżeli tylko będzie w stanie, to znaczy iż tak właśnie będzie.

 Po powrocie do zamku Cassandra naskrobała list do Scarlett, Anwey i Neville'a, jednak Severus zaproponował jej, że najszybszym sposobem przekazania takich informacji będzie wizyta za pomocą kominka. Kobieta po kilku minutach rozmyślania za i przeciw, zgodziła się i na samym początku udała się do Neville'a. Wylądowała w przytulnym, choć niewielkim salonie. Otrzepała się, użyła zaklęcia czyszczącego na podłogę, na którą wniosła popiół, a także na swoje szaty. Nie wiedząc, co powinna dalej zrobić, spojrzała w stronę schodów, gdzie z ulgą zobaczyła stopniowo pojawiającą się postać.

 – Cassandra? – zdziwił się Gryfon, stając w połowie schodów.

 – Tak, to ja, bardzo cię przepraszam, za takie najście – mówiła szybko – ale wybaczysz mi, jeśli usłyszysz o co mi chodzi. – Stanęła przed pierwszym stopniem, a Neville zszedł ze schodów i przywitał przyjaciółkę uściskiem.

 – Chcesz się czegoś napić albo coś zjeść? – zapytał.

 – Nie, dziękuję, jestem po obiedzie. – Uśmiechnęła się. – Do rzeczy... Neville, oficjalnie informuje cię o tym, że eliksir działa.

 Przez chwilę w pokoju panowała głucha cisza. Żadne z dwójki absolwentów Hogwartu nie wydawało z siebie żadnych dźwięków głośniejszych od oddychania. Po tym jednak Neville w trzech pewnych krokach pokonał odległość dzielącą go od Ślizgonki i uniósł ją, ściskając mocno.

 – Wiedziałem, wiedziałem, że dasz radę! – zawołał, a Cassandra zobaczyła, jak w kącikach jego oczu pojawiają się łzy szczęścia, odbijające światło dochodzące z salonu. Gryfon postawił młodą kobietę, wbiegł po paru schodkach i krzyknął – Babciu! Babciu chodź!

 – Co się stało, czemu tak krzyczysz? – spytał po krótkiej chwili głos starszej, choć dumnej kobiety, który Cassandra słyszała tylko raz w życiu.

 – Jak się dowiesz, to sama będziesz krzyczeć – odpowiedział pewnie Neville, uśmiechając się do schodzącej babci. 

 – Słucham.

 – Przyszła do nas Cassandra – oznajmił młodzieniec, kładąc dłoń na ramieniu koleżanki. – I nie uwierzysz co zrobiła. Powiedz, Cass, powiedz.

 – Udało się opracować eliksir na skutki uboczne Cruciatusa. Działa i jego efekt jest permanentny – stwierdziła, wbijając wzrok w powoli schodzącą ze schodów staruszkę.

 Augusta zatrzymała się na pierwszym stopniu.

 – Profesor Snape był pierwszą osobą, która zażyła dawkę tego eliksiru i zadziałał. Podobnie było w przypadku Narcyzy i Lucjusza Malfoyów.

 – To oni żyją? – spytał Neville.

 – No tak, długa historia. – Machnęła ręką.

 Augusta przekroczyła pokój i podeszła do fotela przy kominku, na którym zasiadła.

 – Naprawdę działa?

 – Tak, proszę pani, wszystko jest tak, jak być powinno – odpowiedziała Cassandra, uśmiechając się pokrzepiająco.

 Augusta podniosła dłoń do swoich warg, opierając łokieć o fotel. Neville natychmiast spostrzegł łzy w oczach swojej babci, dlatego podszedł do niej i ją przytulił. Cassandra poczuła uścisk w swoim gardle.

 – Proszę, nie płaczcie – powiedziała, wachlując dłońmi powietrze obok swych policzków. – Bo wtedy ja zaczynam płakać. Zrobiliśmy to dla was. Ja już nie mam kogo ratować, zresztą moi rodzice nigdy nie byli dotknięci jakimikolwiek efektami zaklęcia – wyznała.

 – Cassandro, nie masz pojęcia, ile to dla nas znaczy – mruknęła Augusta, ocierając łzy. – Wreszcie zobaczę wszystkie swoje ukochane dzieci w komplecie. – Potargała ze słabym uśmiechem włosy Neville'a.

 – Jak zobaczą ciebie, to nie wyjdą z podziwu, że wyrósł z ciebie tak wspaniały mężczyzna.

 Cassandra przyłożyła dłonie do swych oczu, czując napływające do nich łzy. Doskonale pamiętała, jak Neville mówił, iż jego babcia skąpi komplementów, a fakt, że jej syn oraz synowa byli torturowani do utracenia zmysłów traktuje jak powód do dumy. Słowa, które wypowiedziała o swoim wnuku, były niesamowicie poruszające i z pewnością wzruszyłyby niejedne serca.

 – Niestety muszę już iść, mam jeszcze dwa miejsca do odwiedzenia – oznajmiła młoda kobieta, stając przed kominkiem. Neville wręczył jej sakiewkę z proszkiem Fiuu, po raz ostatni przytulił ją i uśmiechnął się na pożegnanie. Cassandra opuściła salon Longbottomów, lądując w gabinecie mistrza eliksirów, którego zastała siedzącego za biurkiem.

 – I jak? – spytał, obserwując otrzepującą się uczennicę. 

 – Tak. – Wskazała na swoje zaczerwienione od płaczu oczy. – Odwodnię się, jestem tego prawie pewna.

 Severus parsknął.

 – Raczej u panny Ceadley i Slickner nie będziesz miała powodów do płaczu.

 – Nie wiadomo – stwierdziła, ponownie nabierając proszek w dłoń. – W sumie nie wiem, dlaczego od razu się tam nie przeniosłam. Mam problemy z myśleniem.

 – Nie od dziś – mruknął pod nosem Snape, rozbawiając młodą kobietę. – Anwey Ceadley, Dolina Godryka – powiedziała Cassandra, wstępując w zielone płomienie.

 Kobieta utraciła grunt pod nogami, poczuła jak coś szarpie jej ciałem, to w lewą, to w prawą stronę. Do jej uszu dochodziła nieprzyjemna mieszanka odgłosów mugolskich samochodów, śpiewu ptaków, rozmytych rozmów różnych osób, a także trzeszczących płomieni ogniska. Gdy wreszcie wylądowała w jadalni połączonej z kuchnią, otrzepała się, oddychając z ulgą.

 – Anwey! – zawołała, zaglądając do salonu. – Ben! 

 Stanęła, nasłuchując. 

 – Dlatego niezapowiedziane wizyty to zły pomysł – oznajmiła, rozglądając się za czymś do pisania. W momencie, w którym spostrzegła na stole ołówek, usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, dochodzący z korytarza. Cassandra poszła w stronę źródła dźwięku i szczerze ucieszyła się na widok swojej przyjaciółki, zamykającej za sobą drzwi.

 – Anwey!

 – Aaa! – krzyknęła ze strachu.

 – Merlinie, przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.

 – To się tak nie skradaj – stwierdziła Anwey, witając się z przyjaciółką.

 – Robię to nieświadomie. – Cassandra wzruszyła ramionami.

 – Dopiero wróciłam z pracy, nie spodziewałam się ciebie kompletnie.

 – Jakby mnie ktoś jeszcze jakiś tydzień temu zaczepił i powiedział, że przyjdę do ciebie tak niespodziewanie, z taką nowiną, jaką ci za chwilę przekażę, to kazałabym zawieźć go do szpitala dla obłąkanych.

 – Co się stało? – zapytała Anwey, wstawiając wodę na kawę.

 Cassandra wzięła głęboki oddech, stając przed swoją przyjaciółką.

 – Udało się stworzyć eliksir. Anwey spojrzała na Cassandrę wytrzeszczonymi oczyma. 

 – Żartujesz?

 – Ani trochę!

 – Salazarze, gratuluję! – Uścisnęła mocno dłoń przyjaciółki, ciesząc się razem z nią.

 – I w sumie tyle chciałam ci powiedzieć. – Zaśmiała się Cassandra. – Poznałam rodziców Dracona. Byłam u nich po śniadaniu razem z Severusem. 

 – I jak? – Super, wbrew pozorom są bardzo mili. 

 – A jak z Sevem? – Przyjaciółki usiadły do stołu. – Och, to jest rozmowa na popołudniową herbatkę.

 – Woda już się gotuje – stwierdziła Anwey. 

 – Tak, ale chciałam jeszcze iść do Scarlett, by powiedzieć jej to samo.

 – Nie ma jej w domu, pracuje do późna. 

 – Serio?

 – Mhm. – Anwey skinęła głową, za pomocą magii wyłączając palnik pod gotującą się wodą. – Dostała jakimś tam przydział ostatnio i tak wyszło, że musi pracować trochę dłużej. 

 – Szkoda, ale to w takim razie mogę ci co nieco opowiedzieć.

 – Szczęście w nieszczęściu – podsumowała Anwey, lewitując w stronę przyjaciółki kubek z parującą herbatą.


 Cassandra usłyszała monotonny głos kobiety, informującej, iż dotarli do Ministerstwa Magii. Wyrwana ze swoich myśli, spojrzała po raz kolejny na swojego ukochanego, w głębi duszy czując, iż to, co niedługo ma nastąpić, zdecydowanie nie przypadnie mu do gustu. Jednak Cassandra doskonale wiedziała, że tak trzeba postąpić i nic nie było w stanie odciągnąć ją od swego postanowienia. Złapała za dłoń mężczyzny, który mocniej ją ścisnął, chcąc dać jej niewerbalny sygnał, by się nie martwiła, ani nie stresowała. Winda zatrzymała się, a w momencie gdy drzwi się rozsunęły, Severusa oraz Cassandrę oślepił blask fleszy reporterów, chcących uwiecznić tę wspaniałą chwilę w historii. Wreszcie klątwa torturująca, uchodząca za jedno z najgorszych zaklęć czarnomagicznych, doczekała się swego godnego przeciwnika – eliksiru na skutki uboczne Cruciatusa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro