Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27.

   Po zjedzeniu kolacji Cassandra odłożyła tackę na stoliczek znajdujący się tuż obok łóżka, położyła się i zaraz po tym zasnęła. Gdy się obudziła leżała na plecach, dlatego też pierwsze promienie słońca wpadające przez okno, zagościły na jej twarzy. Dziewczyna zmrużyła oczy, a następnie podniosła się do pozycji siedzącej, by po chwili przetrzeć oczy. Zerknęła na wiszący nad drzwiami zegar ścienny, wskazujący godzinę siódmą.

– Czas się ubierać – mruknęła pod nosem, odczuwając lekki smutek z powodu nadchodzącego odjazdu przyjaciółek.
Ślizgonka wyskoczyła z łóżka, stając na chłodnej posadzce i podreptała do krzesełka, na którym znajdowały się jej czyste ubrania, które natychmiast na siebie włożyła. Gdy tylko skończyła usłyszała zbliżające się kroki, a po chwili szczęk otwieranego zamka.

– Dzień dobry – przywitała się z wchodzącą pielęgniarką.

– Dzień dobry, jak się dziś czujesz? – Wyśmienicie, bardzo pani dziękuję.

– Nie masz za co, drogie dziecko. – Uśmiechnęła się ciepło, a Cassandra odpowiedziała tym samym. – Jeśli na pewno nie odczuwasz żadnych zawrotów głowy i wszystko jest w porządku, to śmiało możesz schodzić na śniadanie.

– Miałam właśnie taki zamiar – oznajmiła, podchodząc do drzwi. – Jeszcze raz dziękuję za wszystko.

– Drobiazg.

– Do widzenia – powiedziała Cassandra przez ramię i zbiegła po schodach, kierując się wprost do Wielkiej Sali.

Po drodze na śniadanie Cassandra minęła kilka zrobionych przez nią posągów, które w wyjątkowo niespodziewanym momencie jej zasalutowały. Za pierwszym razem dziewczyna wystraszyła się, dodatkowo zwiększając swój niepokój myślami o skutkach ubocznych leczenia rany, jednak gdy sytuacja powtórzyła się, znacznie się uspokoiła. Po wejściu do Wielkiej Sali spostrzegła profesor McGonagall, która także zwróciła na nią uwagę i nakazała ruchem ręki, by Ślizgonka do niej podeszła. Cassandra minęła swoje standardowe miejsce przy pojedynczym stole, jaki umieszczono na czas wakacji, po czym przeszła kilka metrów, podchodząc do opiekunki Gryffindoru.

– Dzień dobry. – Cassandra pochyliła się lekko, spoglądając w oczy pani McGonagall.

– Dzień dobry, moja droga.

Minerwa uśmiechnęła się do Ślizgonki, a następnie przyciągnęła ją do siebie, robiąc dzióbek.


Cassandra otworzyła gwałtownie oczy, które z trudem przyzwyczajały się do ciemności, panującej w skrzydle szpitalnym.

"Co za poryty sen" – pomyślała, przekręcając się na drugi bok.

– Merlinie! – krzyknęła, podrywając się do pozycji siedzącej.

– Jonkins, nie wiem kto z naszej dwójki prędzej zejdzie na zawał – warknął Snape.

– Wystraszył mnie pan, jak nie wiem co. Czemu pan tu jest? – spytała, zawijając się kołdrą w naleśnika.

– Poppy prosiła mnie, bym do ciebie zaglądał.

– Czemu?

– Musisz zadawać tyle pytań? – syknął niezadowolony.

– Kto pyta nie błądzi, panie profesorze – odparła zadowolona, wiercąc się na łóżku.

– Co ty robisz?

– Burito – parsknęła, układając głowę wygodnie na poduszce. – Nie spał pan tak nigdy?

– Nie i nie mam zamiaru.

– Nie ma pan pojęcia, co pan traci.

– Zapewne. – Rzucił jej zniesmaczone spojrzenie.

Nastała chwila ciszy, przez którą siedzący na krześle Severus obserwował Ślizgonkę. Cassandra nie mogła znieść napięcia, jakie odczuwała przez jego wzrok, dlatego zaczęła:

– Wie pan, że to trochę niekomfortowe?

– Dla mnie nie – odparł, wzruszając ramionami.

– Dla mnie tak.

Kiedy nic nie odpowiedział, westchnęła i ponownie podjęła:

– Miał mi pan powiedzieć, czemu pan mnie pilnuje.

Snape wywrócił oczami, założył nogę na nogę i odparł swoim zwyczajnym, beznamiętnym tonem:

– Poppy musiała udać się do Świętego Munga, a nie chciała zostawiać cię bez opieki i słusznie, bo w nocy musiałem ci coś podać.

– Aż dziwne, że się obudziłam. – Zrobiła zszokowaną minę, rozszerzając oczy.

– Taaak, też żałuję – odparł, a Cassandra rzuciła mu zażenowane spojrzenie.

– Nie chce się panu spać? – spytała, patrząc na niego badawczo.

– Czy to propozycja? – zapytał, spoglądając na nią wzrokiem, od którego jej bicie serca gwałtownie przyspieszyło.

Cassandra wydała z siebie dziwny dźwięk i schowała głowę w poduszce, a Snape zaśmiał się, wprawiając dziewczynę jednocześnie w zszokowanie. Po kilku sekundach poderwała głowę, zaczerpując powietrza i powiedziała szczerze:

– Bardzo ładnie się pan śmieje.

Severus, jak się tego spodziewała, natychmiast spoważniał i spojrzał na nią spode łba.

– No co? – mruknęła pod nosem, marszcząc brwi. – Nic nie mogę powiedzieć.

– Możesz – westchnął. – Ale nie powinnaś mówić takich rzeczy. Po prostu takie są zasady.

– Jakie zasady? – spytała, dziwiąc się nagłemu przypływowi odwagi.

– Etyki nauczycielskiej.

Cassandra chciała coś powiedzieć, jednak Severus zrobił ostrzegawczy ruch ręką i odrzekł:

– Oboje wiemy, jaki to ma kontekst.

Po chwili ciszy, Cassandra zdobyła się na jeszcze więcej odwagi i powiedziała:

– Nic na to nie poradzę, to nie jest moja wina.

– A moja?

– Niczyja – odpowiedziała ze smutkiem w głosie. – Po prostu tak jest i już, nie mogę tego kontrolować. – Odczuła bolesny ścisk w gardle, dlatego zrobiła długą pauzę. – Nie da się, a przynajmniej ja nie potrafię.

Cassandra przekręciła się na plecy i z takim samym uczuciem goryczy, cichym i słabym głosem, oznajmiła:

– Oddałabym za pana życie. Mówię zupełnie poważnie. – Wpatrzyła się w sufit, modląc by nie zobaczył spływającej po jej lewym policzku łzy.

– Jonkins... – mruknął, opierając się o swoje nogi. – Moje życie nie jest warte twojego poświęcenia.

– Dla mnie jest. – Spojrzała na niego przeszklonymi oczami. – Jest tak samo warte, jak każde inne.

– To życie głupiego chłopaka, który wybrał nieodpowiednią ścieżkę i przez stanowczo za długi czas nią kroczył – odrzekł, kładąc jeden łokieć na łóżku, nieopodal dziewczyny.

Severus zbliżył swoją dużą, przyjemnie szorstką dłoń do policzka dziewczyny, a następnie otarł spływającą po nim łzę z niewiarygodną delikatnością, zupełnie jakby młoda kobieta była kruchym i delikatnym kawałkiem porcelany.

– Ale zawrócił z tej ścieżki i się zmienił – szepnęła Cassandra, unikając kontaktu wzrokowego z nauczycielem.

Emocje uczennicy dały za wygraną i pomimo tego, że starała się wyjść z twarzą w zaistniałej sytuacji, łzy nadal znajdywały ujście z powiek, a większość z nich po oderwaniu się od skóry znikała w głębi materiału pościeli. Severus przesunął swoją rękę z policzka dziewczyny, w miejsce, gdzie znajdowałby się jej pas gdyby nie był ukryty pod warstwą kołdry, a następnie przysunął ją do siebie. Cassandra wysunęła swoje ręce spod kołdry i chętnie objęła mistrza eliksirów, wiedząc, że chwile takiej czułości są u niego tak rzadkie, jak znalezienie czterolistnej koniczyny.

Nie wiedziała, jak długo ją obejmował, ale kiedy obudziła się rano, nie pamiętała momentu, w którym Severus odszedł, co oznaczało, że pozwolił jej zasnąć w jego objęciach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro