Rozdział 3
Nadszedł wieczór po pierwszym dniu nauki.
Clary siedziała z przyjaciółmi przed kominkiem, czasami zerkając na samotnego Maxa.
-Mielibyście coś przeciwko, jeśli bym zaprosiła Maxa do nas?-Spytała Clary.
-Oczywiście że nie-Odparła szybko Astoria, posyłając Draco mordercze spojrzenie, ponieważ już chciał coś powiedzieć.
Clary wstała i podeszła do Maxa.
-Przysiądziesz się do nas?-Spytała z uśmiechem, a on się zgodził.
Gdy wrócili przed kominek, Max usiadł obok Clary i wszyscy zaczęli rozmawiać o nadchodzącym meczu oraz o śmiesznych wypadkach na poprzednich meczach.
-A pamiętacie jak Max strzelił tłuczkiem w obrońcę Gryfonów i ten sam wpadł przez obręcz?-Spytał, śmiejąc się Blaise, a reszta momentalnie się zaśmiała.
-Może trochę za mocno-Powiedział Max.
-Trochę? tydzień leżał w skrzydle szpitalnym-Zaśmiał się Teo, a za nim reszta.
W pewnym momencie, gdy Blaise opowiadał kawał, dwoje trzeciorocznych chłopaków się o coś pokłóciło i zaczęli strzelać w siebie zaklęciami. Pech chciał że jedno trafiło Maxa i wyrosły mu psie uszy. Momentalnie cały pokój umilkł i wstrzymał oddech, a Max się wkurzył i już chciał coś im zrobić, gdy Clary się odezwała:
-Wyglądasz słodko-Powiedziała i chwyciła go za dłoń, a on się uspokoił.
-Uważajcie na przyszłość-Powiedział tylko Max do chłopców i się odczarował, oni go przeprosili i wszystko wróciło do normy.
-Kiedy tak właściwie jest ten mecz?-Zapytała nagle Astoria, a chłopcy posłali jej mordercze spojrzenie.
-Jutro Ast-Odpowiedziała jej Clary, śmiejąc się z min chłopaków.
-Wiesz że nadal trzymasz mnie za rękę?-Wyszeptał jej Max, a ona przytaknęła.
Mecz następnego dnia skończył się wygraną Slytherinu, gdyż Potter po tym jak dostał tłuczkiem od Maxa wylądował w skrzydle szpitalnym i nie miał kto złapać znicza dla Gryffindoru.
Clary schodziła właśnie wraz z Astorią z trybun, gdy podleciał do nich Blaise.
-Clary, mogę porwać Astorię na chwilę?-Spytał chłopak, a ona się zgodziła. Nim Blaise odleciał z Astorią, Clary zadała mu pytanie:
-Widziałeś Maxa?
-Zaraz powinien wyjść z szatni-Odparł Blaise i odleciał z Astorią.
Clary poszła w stronę szatni, gdzie dzisiaj przebierali się ślizgoni. Nim doszła do szatni, już słyszała krzyki i odgłosy bójki. Przed szatnią dwóch gryfonów biło się z Maxem, który wygrywał.
-O co poszło?-Spytała Clary jakiegoś młodszego ślizgona.
-Ci dwaj czekali na bestię przed szatnią i zaatakowali go-Odparł młodszy chłopiec, nie odrywając wzroku od bójki. Clary czekając na Maxa rozglądała się po okolicy i wtedy zobaczyła jak Profesor McGonagall idzie w ich stronę, momentalnie pociągnęła Maxa za rękę i zaciągnęła go na drugą stronę szatni.
-To nie było tak...-Zaczął Max, lecz Clary dała mu buziaka i powiedziała:
-Gratuluje wygranej(mecz)-I się uśmiechnęła.
-Co do tej bójki...-Zaczął znów Max, lecz ona mu przerwała.
-To oni zaczęli i dodatkowo było ich 2Xwięcej-Powiedziała i wyleczyła mu szybko różdżką rozciętą wargę.
-Idziemy do zamku?-Spytał Max, a Clary pokręciła głową że nie.
-Nad jezioro?-Spytał ponownie, a ona się zgodziła.
Usiedli razem nad jeziorem obok siebie i Clary położyła głowę na ramieniu Maxa. Szkoda że nie widziała olbrzymiego uśmiechu, jaki zagościł na jego twarzy.
Minęło kilka dni i nadszedł dzień balu. Clary ubrana we fioletową suknię balową właśnie wyszła z dormitorium, a przed drzwiami czekał Max ubrany w czarno-granatową szatę wyjściową i trzymał w ręku bukiet róż. Przez chwilę stał z otwartą buzią, po czym szybko oprzytomniał i lekko czerwony wręczył jej bukiet, który ona włożyła do wazonu w dormitorium.
-Ślicznie wyglądasz-Powiedział Max i pocałował jej dłoń.
-Musiałam się dopasować-Powiedziała z uśmiechem i dała się poprowadzić w stronę Wielkiej Sali.
Ten wieczór był niezapomniany. Tańczyli niezliczoną ilość razy, śmiali się podczas odpoczynku i po balu Max zadał Clary pytanie:
-Dochowasz tajemnicy?
Clary skinęła głową i czekała.
-Nie powinienem nikomu mówić, ale jestem siostrzeńcem Voldemorta-Powiedział chłopak i czekał na jakąś reakcję.
-Acha-Odpowiedziała Clary. W końcu człowiek nie wybiera w jakiej rodzinie się urodził.
-Liczyłem na to że uciekniesz, albo okażesz zachwyt-Powiedział po chwili Max, po czym przycisnął ją do ściany i namiętnie pocałował. Z początku była zdziwiona i nic nie robiła, lecz później zaczęła oddawać pocałunek. Gdy oderwali się od siebie, Max znów zadał pytanie:
-Zostaniesz moją dziewczyną?
Clary uśmiechnęła się delikatnie, kiwnęła głową że tak i pocałowała Maxa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro