Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3


Nadszedł wieczór po pierwszym dniu nauki.

Clary siedziała z przyjaciółmi przed kominkiem, czasami zerkając na samotnego Maxa.

-Mielibyście coś przeciwko, jeśli bym zaprosiła Maxa do nas?-Spytała Clary.

-Oczywiście że nie-Odparła szybko Astoria, posyłając Draco mordercze spojrzenie, ponieważ już chciał coś powiedzieć.

Clary wstała i podeszła do Maxa.

-Przysiądziesz się do nas?-Spytała z uśmiechem, a on się zgodził.

Gdy wrócili przed kominek, Max usiadł obok Clary i wszyscy zaczęli rozmawiać o nadchodzącym meczu oraz o śmiesznych wypadkach na poprzednich meczach.

-A pamiętacie jak Max strzelił tłuczkiem w obrońcę Gryfonów i ten sam wpadł przez obręcz?-Spytał, śmiejąc się Blaise, a reszta momentalnie się zaśmiała.

-Może trochę za mocno-Powiedział Max.

-Trochę? tydzień leżał w skrzydle szpitalnym-Zaśmiał się Teo, a za nim reszta.

W pewnym momencie, gdy Blaise opowiadał kawał, dwoje trzeciorocznych chłopaków się o coś pokłóciło i zaczęli strzelać w siebie zaklęciami. Pech chciał że jedno trafiło Maxa i wyrosły mu psie uszy. Momentalnie cały pokój umilkł i wstrzymał oddech, a Max się wkurzył i już chciał coś im zrobić, gdy Clary się odezwała:

-Wyglądasz słodko-Powiedziała i chwyciła go za dłoń, a on się uspokoił.

-Uważajcie na przyszłość-Powiedział tylko Max do chłopców i się odczarował, oni go przeprosili i wszystko wróciło do normy.

-Kiedy tak właściwie jest ten mecz?-Zapytała nagle Astoria, a chłopcy posłali jej mordercze spojrzenie.

-Jutro Ast-Odpowiedziała jej Clary, śmiejąc się z min chłopaków.

-Wiesz że nadal trzymasz mnie za rękę?-Wyszeptał jej Max, a ona przytaknęła.

Mecz następnego dnia skończył się wygraną Slytherinu, gdyż Potter po tym jak dostał tłuczkiem od Maxa wylądował w skrzydle szpitalnym i nie miał kto złapać znicza dla Gryffindoru.

Clary schodziła właśnie wraz z Astorią z trybun, gdy podleciał do nich Blaise.

-Clary, mogę porwać Astorię na chwilę?-Spytał chłopak, a ona się zgodziła. Nim Blaise odleciał z Astorią, Clary zadała mu pytanie:

-Widziałeś Maxa?

-Zaraz powinien wyjść z szatni-Odparł Blaise i odleciał z Astorią.

Clary poszła w stronę szatni, gdzie dzisiaj przebierali się ślizgoni. Nim doszła do szatni, już słyszała krzyki i odgłosy bójki. Przed szatnią dwóch gryfonów biło się z Maxem, który wygrywał. 

-O co poszło?-Spytała Clary jakiegoś młodszego ślizgona.

-Ci dwaj czekali na bestię przed szatnią i zaatakowali go-Odparł młodszy chłopiec, nie odrywając wzroku od bójki. Clary czekając na Maxa rozglądała się po okolicy i wtedy zobaczyła jak Profesor McGonagall idzie w ich stronę, momentalnie pociągnęła Maxa za rękę i zaciągnęła go na drugą stronę szatni.

-To nie było tak...-Zaczął Max, lecz Clary dała mu buziaka i powiedziała:

-Gratuluje wygranej(mecz)-I się uśmiechnęła.

-Co do tej bójki...-Zaczął znów Max, lecz ona mu przerwała.

-To oni zaczęli i dodatkowo było ich 2Xwięcej-Powiedziała i wyleczyła mu szybko różdżką rozciętą wargę.

-Idziemy do zamku?-Spytał Max, a Clary pokręciła głową że nie.

-Nad jezioro?-Spytał ponownie, a ona się zgodziła.

Usiedli razem nad jeziorem obok siebie i Clary położyła głowę na ramieniu Maxa. Szkoda że nie widziała olbrzymiego uśmiechu, jaki zagościł na jego twarzy.

Minęło kilka dni i nadszedł dzień balu. Clary ubrana we fioletową suknię balową właśnie wyszła z dormitorium, a przed drzwiami czekał Max ubrany w czarno-granatową szatę wyjściową i trzymał w ręku bukiet róż. Przez chwilę stał z otwartą buzią, po czym szybko oprzytomniał i lekko czerwony wręczył jej bukiet, który ona włożyła do wazonu w dormitorium.

-Ślicznie wyglądasz-Powiedział Max i pocałował jej dłoń.

-Musiałam się dopasować-Powiedziała z uśmiechem i dała się poprowadzić w stronę Wielkiej Sali.

Ten wieczór był niezapomniany. Tańczyli niezliczoną ilość razy, śmiali się podczas odpoczynku i po balu Max zadał Clary pytanie:

-Dochowasz tajemnicy?

Clary skinęła głową i czekała.

-Nie powinienem nikomu mówić, ale jestem siostrzeńcem Voldemorta-Powiedział chłopak i czekał na jakąś reakcję.

-Acha-Odpowiedziała Clary. W końcu człowiek nie wybiera w jakiej rodzinie się urodził.

-Liczyłem na to że uciekniesz, albo okażesz zachwyt-Powiedział po chwili Max, po czym przycisnął ją do ściany i namiętnie pocałował. Z początku była zdziwiona i nic nie robiła, lecz później zaczęła oddawać pocałunek. Gdy oderwali się od siebie, Max znów zadał pytanie:

-Zostaniesz moją dziewczyną?

Clary uśmiechnęła się delikatnie, kiwnęła głową że tak i pocałowała Maxa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro