Rozdział 3
Wszedłem do pokoju, w którym czekała na mnie Olivia. Siedziała na moim łóżku i przyglądała się zdjęciu stojącemu na szafce nocnej. Na fotografii znajdowała się moja rodzina: mama, tata i moje dwie młodsze siostry. Wszyscy byli uśmiechnięci.
- Szczęśliwa rodzinka co? - Podszedłem do dziewczyny i usiadłem obok.
- Przepraszam, ja... - Nie dałem jej dokończyć.
- Nie przepraszaj. Nic się nie stało. - Spojrzałem na nią, a po jej policzku spłynęła łza. - Wszystko w porządku?
- Tak, ja po prostu... Moja mama zmarła 8 miesięcy temu w wypadku samochodowym i nadal nie mogę się po tym pozbierać.
- Strasznie mi przykro. - Przytuliłem dziewczynę, a po moim policzku również spłynęło parę łez. - Wiem co czujesz, moja siostra kilka miesięcy temu także była ofiarą wypadku samochodowego, w którym zginęła mama Liama. Najgorsze w tym wszystkim jest to... - W tym momencie odsunąłem się od dziewczyny i odwróciłem się w drugą stronę. Nie chciałem, żeby patrzyła jak płaczę. - ona nie żyje przeze mnie. Miałem kiepski dzień, więc poszedłem do klubu. Poprosiłem Liama, żeby przyjechał i ze mną wypił. Byliśmy nieźle spici. Miałem odebrać moją siostrę z wycieczki szkolnej, ale żaden z nas nie mógł prowadzić, a mama Liama akurat wracała do domu ze szpitala, była pielęgniarką. Pani Payne była strasznie zmęczona, ale gdy dostała sms-a od Liama, że ma odebrać Waliyhę z wycieczki i przyjechać po nas, oczywiście to zrobiła. Jechaliśmy ulicami Hollywood. Liam i jego rodzina wtedy tam mieszkali, a ja z Waliyhą go odwiedzaliśmy. Mama Liama zasnęła za kierownicą i... - W tym momencie z moich oczu wylewało się morze łez. - Moja siostra była w szpitalu, a lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Mama Liama nie żyje, a my pod wpływem alkoholu ledwo pamiętamy całe to zdarzenie.
- Zayn, nie możesz się obwiniać za to co się stało. To nie twoja wina. - Dziewczyna wstała z łóżka, a po chwili usiadła na wprost mnie. Podniosła moją głowę i zaczęła delikatnie ścierać łzy z moich policzków.
Olivia's POV
Otarłam z łez jego policzki i spojrzałam w jego piękne brązowe tęczówki. Oczy Zayna wyrażały smutek i ból. Moje serce rozsypało się na małe kawałeczki. Gdy usłyszałam tą historię i zobaczyłam jak on płacze, poczułam, że jestem bezsilna. Nie wiedziałam jak mu pomóc. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, a ja przytuliłam się do niego najczulej jak byłam w stanie w tej chwili to zrobić. Siedzieliśmy tak dosyć długo. Chłopak się uspokoił, wstał i stanął przy oknie.
- Przepraszam.
- Za co? Przecież nic nie zrobiłeś.
- Ale ja... - Przerwałam mu.
- Zayn, ja cię rozumiem. Straciłam bardzo bliską mi osobę i nie jest mi z tym łatwo. Strasznie mi brakuje mojej mamy, była mi najbliższa z całej rodziny. Od tych ośmiu miesięcy bardzo dużo się zmieniło. Dorosłam. Nawet nie wiem kiedy. Często zamykam się w pokoju, słucham muzyki i płaczę. Nie myślę o niczym. Łzy same spływają po moich policzkach, a ja nie wiem co zrobić, żeby przestały. Osiem miesięcy to i tak za mało by się z tym pogodzić. Po prostu nie potrafię, ale przez ten czas zrozumiałam jedno, czas nie stoi w miejscu, a ty musisz iść do przodu, bo możesz wiele stracić. Nie możesz się poddać. Choćby nie wiem jak było ciężko. Po prostu idź. - Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Patrzył mi w oczy i nie odrywał ode mnie wzroku.
- Dlaczego tak się patrzysz? - Spytałam i poczułam jak moje policzki robią się czerwone.
- Bo tak mądrze mówisz. - W tym momencie stałam się burakiem. Jednym, wielkim, czerwonym burakiem. Chłopak zaczął się śmiać, ale nadal widziałam smutek w jego oczach.
- Widzisz do czego doprowadziłeś? Przez ciebie wyglądam jak burak.
- Raczej jak taki uroczy buraczek. - Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Moja twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej, próbowałam to ukryć, ale chłopak i tak to zauważył.
- No przestań! - Powiedziałam roześmiana.
- Ale ja nic nie robię. - Brunet uniósł ręce w obronnym geście.
- Robisz, robisz.
- Zayn, musimy wyprowadzić psa. - W pokoju nagle pojawił się Harry.
- Słuchaj, a nie możemy później? Jestem trochę zajęty.
- Pączek potrzebuje się wybiegać, więc panie Malik rusz łaskawie swój tyłek i zabierz pupila na spacer. - Z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Słowa Harrego były wypowiedziane z szerokim uśmiechem, jednak brzmiały całkiem poważnie.
- Już idę. - Powiedział do chłopaka o lokowanych włosach, po czym zwrócił się do mnie. - Przepraszam, znowu. Nie uciekniesz jak pójdę wyprowadzić Pączka na spacer?
- Nie jestem najlepsza z lekkoatletyki. Myślę, że wolę poczekać. - Chłopak szeroko się uśmiechnął, a ja w duchu śmiałam się jak opętana. Słowo „Pączek", którym odnosił się do psa brzmiało komicznie w jego ustach.
Zayn's POV
- Pączek?! Serio? - Powiedziałem do zielonookiego zaraz po opuszczeniu pokoju.
- No przepraszam, to było pierwsze co mi przyszło do głowy.
- Jak będzie się nazywać twoje dziecko? Babeczka?!
- Dobra, dobra. Chodź już.
Zabrałem kurtkę i wyszedłem z Harrym na zewnątrz. Na dworze padał śnieg. Szliśmy ulicą, a ja zastanawiałem się o co może chodzić chłopakowi. Widziałem, że bił się z myślami i chyba sam nie wiedział co dokładnie chciał mi powiedzieć.
- Podoba ci się? - Wreszcie szatyn przemówił.
- Co? - Spytałem lekko zdziwiony.
- Olivia.
- Aaa...o to ci chodzi.
- Więc?
- Myślę...To głupie, ale chyba tak. Znam ją dwa dni, ale nie jest mi obojętna. Chcę jej pomóc. Jej chłopak chciał ją skrzywdzić...pojawiłem się w dobrym momencie. Nie chcę, żeby coś jej się stało. To mądra dziewczyna, nie zasługuje na takie traktowanie. Najchętniej przyłożyłbym mu jeszcze raz. Jak tylko pomyślę o tym idiocie to...
- Okej, rozumiem. Uspokój się, bo ze złości zrobiłeś się cały czerwony.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj.
- Dlaczego o nią pytasz?
- Tak z ciekawości. - ,, Jasne, znam go tyle czasu, że wiem, kiedy kłamie." - pomyślałem.
- Harry, daj spokój. Nie znamy się od wczoraj. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Tak, ale...chodzi o to, że... nie chcę, żebyś się rozczarował. Znasz ją dwa dni i prawie nic o niej nie wiesz. - Wiedziałem, że nie to chciał powiedzieć. Chciał uniknąć rozmowy na jego temat, więc nie brnąłem.
- Spokojnie. Wracamy do domu?
- Tak. Zaraz zamarznę.
Olivia's POV
Po tym jak chłopcy wyszli z pokoju, znudziło mi się siedzenie w pustym pokoju, więc zeszłam na dół. Na kanapie siedział Louis i oglądał jakiś serial.
- Mogę się przyłączyć?
- O, no jasne.
- Widzę, że będę musiał zaparzyć więcej wody na herbatę. - W pokoju pojawił się Liam, jednak nie czekając na moją odpowiedź, wrócił do kuchni.
- Gdzie jest Zayn? - Spytał Louis, a ja zachichotałam.
- Wyprowadza psa. - Odpowiedziałam, a brunet wydawał się być zaskoczony.
- Proszę, herbatka dla pani. - Powiedział Liam podając mi kubek.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś serial, z którego nic nie rozumieliśmy, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Było bardzo sympatycznie.
- Jesteśmy! - Zayn krzyknął przekraczając próg domu.
- Odwiózł byś mnie do domu? - Podeszłam do chłopaka, a wzrok wszystkich skupił się na mnie.
- Coś się stało? - Mulat spojrzał mi w oczy.
- Nie, ale obiecałam Loganowi, że będę o trzeciej w domu.
- No tak, zapomniałem. Przepraszam. Zaraz cię odwiozę.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. - Powiedziałam do chłopaka z uśmiechem, a on odwzajemnił gest.
Zayn zabrał kluczyki od samochodu i otworzył przede mną drzwi. Wsiedliśmy do czarnego BMW, podałam mu mój adres zamieszkania i po chwili ruszyliśmy.
- Jakbyś miała jakieś problemy z twoim byłym chłopakiem to... służę pomocą.
- Dziękuję, naprawdę. Nie wiem jak ci się odwdzięczę. Przeze mnie masz problemy z Paulem.
- Chyba mam pewien pomysł. Możesz podać mi twój numer telefonu, a ja obiecuję, że jeszcze dziś się odezwę.
- Zgadzam się na taki układ. - Odparłam z uśmiechem, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Wysiadłam z samochodu, podeszłam do drzwi wejściowych, odwróciłam się i pomachałam do Zayna z uśmiechem. Na twarzy chłopaka pojawiły się rumieńce. Zadzwoniłam do drzwi, a po chwili stanął w nich mój brat. Weszłam do środka i ostatni raz spojrzałam na czarne BMW, które ciągle tam stało. Zayn uśmiechnął się do mnie i odjechał.
- Kto to był? - Spytał Logan, a ja nie miałam pojęcia co mu powiedzieć.
- Brat tej koleżanki, u której spałam.
- Ojciec jest w pracy, ale jak wróci to będziesz musiała mu się wytłumaczyć. Na początku próbowałem cię bronić, ale chyba tylko pogorszyłem sprawę.
- To nic. Dziękuję i przepraszam.
- Daj spokój, masz 18 lat. Nie jesteś małym dzieckiem. Ale następnym razem napisz mi chociaż sms-a, okej?
- Czekaj, czyli nie jesteś zły?
- Nie, ale sama musisz pogadać z tatą. Ja cię poprę, ale ty musisz to załatwić.
- Jasne, dziękuję. Znowu. Kocham cię Logan, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Ja Ciebie też.
- O której wraca tata? Od razu po jego powrocie z nim pogadam.
- Chyba o czwartej.
- Okej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro