Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3




Wszedłem do pokoju, w którym czekała na mnie Olivia. Siedziała na moim łóżku i przyglądała się zdjęciu stojącemu na szafce nocnej. Na fotografii znajdowała się moja rodzina: mama, tata i moje dwie młodsze siostry. Wszyscy byli uśmiechnięci.

- Szczęśliwa rodzinka co? - Podszedłem do dziewczyny i usiadłem obok.

- Przepraszam, ja... - Nie dałem jej dokończyć.

- Nie przepraszaj. Nic się nie stało. - Spojrzałem na nią, a po jej policzku spłynęła łza. - Wszystko w porządku?

- Tak, ja po prostu... Moja mama zmarła 8 miesięcy temu w wypadku samochodowym i nadal nie mogę się po tym pozbierać.

- Strasznie mi przykro. - Przytuliłem dziewczynę, a po moim policzku również spłynęło parę łez. - Wiem co czujesz, moja siostra kilka miesięcy temu także była ofiarą wypadku samochodowego, w którym zginęła mama Liama. Najgorsze w tym wszystkim jest to... - W tym momencie odsunąłem się od dziewczyny i odwróciłem się w drugą stronę. Nie chciałem, żeby patrzyła jak płaczę. - ona nie żyje przeze mnie. Miałem kiepski dzień, więc poszedłem do klubu. Poprosiłem Liama, żeby przyjechał i ze mną wypił. Byliśmy nieźle spici. Miałem odebrać moją siostrę z wycieczki szkolnej, ale żaden z nas nie mógł prowadzić, a mama Liama akurat wracała do domu ze szpitala, była pielęgniarką. Pani Payne była strasznie zmęczona, ale gdy dostała sms-a od Liama, że ma odebrać Waliyhę z wycieczki i przyjechać po nas, oczywiście to zrobiła. Jechaliśmy ulicami Hollywood. Liam i jego rodzina wtedy tam mieszkali, a ja z Waliyhą go odwiedzaliśmy. Mama Liama zasnęła za kierownicą i... - W tym momencie z moich oczu wylewało się morze łez. - Moja siostra była w szpitalu, a lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Mama Liama nie żyje, a my pod wpływem alkoholu ledwo pamiętamy całe to zdarzenie.

- Zayn, nie możesz się obwiniać za to co się stało. To nie twoja wina. - Dziewczyna wstała z łóżka, a po chwili usiadła na wprost mnie. Podniosła moją głowę i zaczęła delikatnie ścierać łzy z moich policzków.

Olivia's POV

Otarłam z łez jego policzki i spojrzałam w jego piękne brązowe tęczówki. Oczy Zayna wyrażały smutek i ból. Moje serce rozsypało się na małe kawałeczki. Gdy usłyszałam tą historię i zobaczyłam jak on płacze, poczułam, że jestem bezsilna. Nie wiedziałam jak mu pomóc. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, a ja przytuliłam się do niego najczulej jak byłam w stanie w tej chwili to zrobić. Siedzieliśmy tak dosyć długo. Chłopak się uspokoił, wstał i stanął przy oknie.

- Przepraszam.

- Za co? Przecież nic nie zrobiłeś.

- Ale ja... - Przerwałam mu.

- Zayn, ja cię rozumiem. Straciłam bardzo bliską mi osobę i nie jest mi z tym łatwo. Strasznie mi brakuje mojej mamy, była mi najbliższa z całej rodziny. Od tych ośmiu miesięcy bardzo dużo się zmieniło. Dorosłam. Nawet nie wiem kiedy. Często zamykam się w pokoju, słucham muzyki i płaczę. Nie myślę o niczym. Łzy same spływają po moich policzkach, a ja nie wiem co zrobić, żeby przestały. Osiem miesięcy to i tak za mało by się z tym pogodzić. Po prostu nie potrafię, ale przez ten czas zrozumiałam jedno, czas nie stoi w miejscu, a ty musisz iść do przodu, bo możesz wiele stracić. Nie możesz się poddać. Choćby nie wiem jak było ciężko. Po prostu idź. - Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Patrzył mi w oczy i nie odrywał ode mnie wzroku.

- Dlaczego tak się patrzysz? - Spytałam i poczułam jak moje policzki robią się czerwone.

- Bo tak mądrze mówisz. - W tym momencie stałam się burakiem. Jednym, wielkim, czerwonym burakiem. Chłopak zaczął się śmiać, ale nadal widziałam smutek w jego oczach.

- Widzisz do czego doprowadziłeś? Przez ciebie wyglądam jak burak.

- Raczej jak taki uroczy buraczek. - Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Moja twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej, próbowałam to ukryć, ale chłopak i tak to zauważył.

- No przestań! - Powiedziałam roześmiana.

- Ale ja nic nie robię. - Brunet uniósł ręce w obronnym geście.

- Robisz, robisz.

- Zayn, musimy wyprowadzić psa. - W pokoju nagle pojawił się Harry.

- Słuchaj, a nie możemy później? Jestem trochę zajęty.

- Pączek potrzebuje się wybiegać, więc panie Malik rusz łaskawie swój tyłek i zabierz pupila na spacer. - Z trudem powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. Słowa Harrego były wypowiedziane z szerokim uśmiechem, jednak brzmiały całkiem poważnie.

- Już idę. - Powiedział do chłopaka o lokowanych włosach, po czym zwrócił się do mnie. - Przepraszam, znowu. Nie uciekniesz jak pójdę wyprowadzić Pączka na spacer?

- Nie jestem najlepsza z lekkoatletyki. Myślę, że wolę poczekać. - Chłopak szeroko się uśmiechnął, a ja w duchu śmiałam się jak opętana. Słowo „Pączek", którym odnosił się do psa brzmiało komicznie w jego ustach.

Zayn's POV

- Pączek?! Serio? - Powiedziałem do zielonookiego zaraz po opuszczeniu pokoju.

- No przepraszam, to było pierwsze co mi przyszło do głowy.

- Jak będzie się nazywać twoje dziecko? Babeczka?!

- Dobra, dobra. Chodź już.

Zabrałem kurtkę i wyszedłem z Harrym na zewnątrz. Na dworze padał śnieg. Szliśmy ulicą, a ja zastanawiałem się o co może chodzić chłopakowi. Widziałem, że bił się z myślami i chyba sam nie wiedział co dokładnie chciał mi powiedzieć.

- Podoba ci się? - Wreszcie szatyn przemówił.

- Co? - Spytałem lekko zdziwiony.

- Olivia.

- Aaa...o to ci chodzi.

- Więc?

- Myślę...To głupie, ale chyba tak. Znam ją dwa dni, ale nie jest mi obojętna. Chcę jej pomóc. Jej chłopak chciał ją skrzywdzić...pojawiłem się w dobrym momencie. Nie chcę, żeby coś jej się stało. To mądra dziewczyna, nie zasługuje na takie traktowanie. Najchętniej przyłożyłbym mu jeszcze raz. Jak tylko pomyślę o tym idiocie to...

- Okej, rozumiem. Uspokój się, bo ze złości zrobiłeś się cały czerwony.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj.

- Dlaczego o nią pytasz?

- Tak z ciekawości. - ,, Jasne, znam go tyle czasu, że wiem, kiedy kłamie." - pomyślałem.

- Harry, daj spokój. Nie znamy się od wczoraj. Jesteśmy przyjaciółmi.

- Tak, ale...chodzi o to, że... nie chcę, żebyś się rozczarował. Znasz ją dwa dni i prawie nic o niej nie wiesz. - Wiedziałem, że nie to chciał powiedzieć. Chciał uniknąć rozmowy na jego temat, więc nie brnąłem.

- Spokojnie. Wracamy do domu?

- Tak. Zaraz zamarznę.

Olivia's POV

Po tym jak chłopcy wyszli z pokoju, znudziło mi się siedzenie w pustym pokoju, więc zeszłam na dół. Na kanapie siedział Louis i oglądał jakiś serial.

- Mogę się przyłączyć?

- O, no jasne.

- Widzę, że będę musiał zaparzyć więcej wody na herbatę. - W pokoju pojawił się Liam, jednak nie czekając na moją odpowiedź, wrócił do kuchni.

- Gdzie jest Zayn? - Spytał Louis, a ja zachichotałam.

- Wyprowadza psa. - Odpowiedziałam, a brunet wydawał się być zaskoczony.

- Proszę, herbatka dla pani. - Powiedział Liam podając mi kubek.

- Dziękuję. - Odpowiedziałam z uśmiechem.

Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś serial, z którego nic nie rozumieliśmy, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Było bardzo sympatycznie.

- Jesteśmy! - Zayn krzyknął przekraczając próg domu.

- Odwiózł byś mnie do domu? - Podeszłam do chłopaka, a wzrok wszystkich skupił się na mnie.

- Coś się stało? - Mulat spojrzał mi w oczy.

- Nie, ale obiecałam Loganowi, że będę o trzeciej w domu.

- No tak, zapomniałem. Przepraszam. Zaraz cię odwiozę.

- Nie przepraszaj, nie masz za co. - Powiedziałam do chłopaka z uśmiechem, a on odwzajemnił gest.

Zayn zabrał kluczyki od samochodu i otworzył przede mną drzwi. Wsiedliśmy do czarnego BMW, podałam mu mój adres zamieszkania i po chwili ruszyliśmy.

- Jakbyś miała jakieś problemy z twoim byłym chłopakiem to... służę pomocą.

- Dziękuję, naprawdę. Nie wiem jak ci się odwdzięczę. Przeze mnie masz problemy z Paulem.

- Chyba mam pewien pomysł. Możesz podać mi twój numer telefonu, a ja obiecuję, że jeszcze dziś się odezwę.

- Zgadzam się na taki układ. - Odparłam z uśmiechem, na co chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Wysiadłam z samochodu, podeszłam do drzwi wejściowych, odwróciłam się i pomachałam do Zayna z uśmiechem. Na twarzy chłopaka pojawiły się rumieńce. Zadzwoniłam do drzwi, a po chwili stanął w nich mój brat. Weszłam do środka i ostatni raz spojrzałam na czarne BMW, które ciągle tam stało. Zayn uśmiechnął się do mnie i odjechał.

- Kto to był? - Spytał Logan, a ja nie miałam pojęcia co mu powiedzieć.

- Brat tej koleżanki, u której spałam.

- Ojciec jest w pracy, ale jak wróci to będziesz musiała mu się wytłumaczyć. Na początku próbowałem cię bronić, ale chyba tylko pogorszyłem sprawę.

- To nic. Dziękuję i przepraszam.

- Daj spokój, masz 18 lat. Nie jesteś małym dzieckiem. Ale następnym razem napisz mi chociaż sms-a, okej?

- Czekaj, czyli nie jesteś zły?

- Nie, ale sama musisz pogadać z tatą. Ja cię poprę, ale ty musisz to załatwić.

- Jasne, dziękuję. Znowu. Kocham cię Logan, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- Ja Ciebie też.

- O której wraca tata? Od razu po jego powrocie z nim pogadam.

- Chyba o czwartej.

- Okej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro