Rozdział 24
Olivia's POV
Siedziałam oparta o kaloryfer i czekałam aż stanie się coś ciekawego. Niedoczekanie. Od dwóch dni nikt tu nie przyszedł. Wywnioskowałam to po tym, że jedyną rzeczą, którą widzę przez to malutkie okienko to zachody słońca. Od kiedy bardzo irytujący brunet opuścił to pomieszczenie, nic nie jadłam, nie spałam. Już nawet nie czułam głodu, nie burczało mi w brzuchu jak to zwykle bywało. Opadłam z sił, a nuda tylko mnie dobijała. Jedyne, co mi pozostało to myśli i czas, który przeznaczałam głównie na tęsknotę. Przestałam płakać, gdy skończyły mi się płyny, których mój organizm mógłby się pozbyć. Nieustanna cisza zaczęła mnie przytłaczać, więc zaczęłam stukać palcami w rytm piosenki chłopaków. Tęskniłam strasznie za nimi. Piper nie widziałam od lekcji matematyki, ciekawa byłam jak radzi sobie Logan. Oby nie tak jak ja...właściwie to ja sobie w ogóle nie radzę. Siedzę w tym miejscu i nie mogę się ruszyć. Próbowałam poluźnić sznur, jednak pokaleczyłam tylko nadgarstki.
~ ~ ~
Obudziłam się z krzykiem. No proszę, jednak udało mi się zasnąć. Miałam okropny koszmar, śniło mi się, że coś niedobrego dzieje się Piper. Tak bardzo chciałabym być teraz przy niej. Chciałam schować twarz w moich rękach i położyć się na plecach, jak to zwykle robię, gdy przyśni mi się coś złego, jednak sznur był zbyt krótki, a ja siedziałam oparta o grzejnik. Nie mogłam się położyć ani wstać. Wieczne siedzenie naprawdę nie należało do mojej ulubionej pozycji. Znajduję się w jakiejś piwnicy, gdzie jest pełno pleśni i jestem całkiem sama. Nie dziwię się, śmierdzę na kilometr. Od mojego uprowadzenia się nie kąpałam ani nie zmieniałam ubrań. Na ciepłą kąpiel raczej nie mam, co liczyć, a o nowej bieliźnie też chyba mogę tylko pomarzyć. Nie znalazłby się choć ktoś do towarzystwa? Niedługo zacznę gadać do siebie. Myślałam, że samowystarczalność to dobra cecha. Drzwi momentalnie się otworzyły, wpuszczając trochę światła do tej nory. Żarówka na suficie zaświeciła i tym samym ukazała mi poznanego już chłopaka.
- Proszę tylko o to, żeby przyszedł tu ktoś i przerwał ciszę panującą w tym pomieszczeniu, a tym kimś musisz być akurat ty?! Chyba muszę bardziej precyzować pytania. - Powiedziałam załamana na widok irytującego bruneta.
- Ciebie też miło widzieć.
- Powiedz, że przyszedłeś mnie wypuścić.
- Chciałbym.
- Co w tym trudnego?
- To, że nie jesteś tu bez powodu. Nie mogę cię wypuścić, jeśli mój szef ma wobec ciebie jakieś zamiary.
- Mogę chociaż skorzystać z toalety?
- Tak, ale nie próbuj uciekać.
- A dostanę jakieś świeże ubrania i żel pod prysznic?
- Coś jeszcze? Może homara na kolację?
- Szampon.
- Nie za duże wymagania?
- Ciekawe, co ty byś powiedział mając na sobie te same, w dodatku brudne od pleśni i czarnego kaloryfera, który pierwotnie był biały, ubrania i nie kąpał się od trzech dni.
- Czekaj, spróbuję coś załatwić. Narazie zjedz to, co ci przyniosłem.
- Znowu tosty? Mogłeś się bardziej postarać.
- A czego księżniczka sobie życzy?
- Wiesz, ten homar to nie był taki zły...
- Nie kończ. Wcinaj tosty, bo następne mogą być za kolejne dwa dni. - Słusznie stwierdził brunet. Właściwie to można z nim normalnie porozmawiać. Nie wydaje się być jakimś gangsterem. Nie żebym miała z nimi kiedyś do czynienia, ale na filmach wygląda to nieco inaczej.
Zayn's POV
Michael nie wychodził z toalety po wczorajszej imprezie, więc to ja jeździłem z Calumem za Nickiem. Opinie na jego temat były dobre, podobno ma niezły towar. Żadnych zastrzeżeń.
- Wiesz, co zrobiła Liv przed porwaniem? Załatwiła nam kontrakt płytowy z świetnym producentem. Wysłała mu nasze demo i teraz trzeba tylko podpisać umowę. Jest niesamowita. Nawet, gdy dowiaduje się, że jest w niebezpieczeństwie, potrafi myśleć o innych.
- Znajdziemy ją, obiecuję. - Podziwiam tego chłopaka, naprawdę wytrwale do tego dąży i wierzy w to najbardziej na świecie. Kocham Olivię i będę jej szukał. Nigdy się nie poddam.
- Zawieziesz mnie na strzelnicę?
- Chcesz poćwiczyć?
- Przydałoby się.
- No to jedziemy, zrobię wszystko by choć na chwilę znaleźć się od Nicka dalej niż pięćdziesiąt metrów. Ciągłe śledzenie go potrafi wykończyć człowieka.
- Trzeba być gotowym na odbicie Liv. Nie pozwolę by stała jej się krzywda. Jeśli ktoś ją skrzywdzi...nie wybaczę sobie tego.
- Jeśli ktoś ją skrzywdzi to ma z nami do czynienia. No...ciebie trzeba trochę podrasować, ale moje pięści są już gotowe. Po za tym, mam świetnego cela.
- Stary, ty ledwo trafiasz do toalety.
- Co?! Nie wierzę, że to powiedziałeś! O nie, pożałujesz!
Ashton's POV
- Luke, wsiadaj! Nic tu nie ma!
- Ja coś znajdę!
- Ale nie masz tu czego szukać!
- Ja wiem, że tu coś jest!
- Czego ty właściwie szukasz?!
- Jeszcze nie wiem, dowiem się, jak znajdę! - Blondyn potrafi być naprawdę uparty. Stoimy przed jakimiś garażami, a ten liczy, że znajdzie sposób by wejść do jednego z nich. Dla mnie to zwykły garaż, ale dla niego on jest „inny". Luke uporczywie krąży wokół starego blaszanego pomieszczenia i liczy, że znajdzie coś, co mnie przekona, że to miejsce nie jest wcale normalne. Chłopak ubzdurał sobie, że to ma coś wspólnego z Maddie.
- Mam!
- Mówiłem ci, że nic tu po nas! Trzeba było mnie posłuchać, a nie chodzić w kółko i... zaraz, co?!
- Znalazłem, a ty mi nie wierzyłeś! - Wysiadłem z samochodu i szedłem za głosem chłopaka. - Widzisz! Nie wierzyłeś w mój geniusz!
- Nie drzyj się, stoję za tobą.
- O, faktycznie. - Chłopak się odwrócił i głupio uśmiechnął.
- Co ten twój geniusz przyniósł pożytecznego?
- Ty nie drwij z mojego geniuszu.
- Dobra, dobra. Do rzeczy Hemmo.
- Patrz. - Chłopak wskazał mi mapę. - Tu sprzedają lewe części do samochodów, tu handlują najlepszą bronią...tatuaże, najlepsze imprezy i wreszcie - nielegalne wyścigi. - Chłopak zaznaczył każdy z tych punktów na mapie i tym samym utworzył kółko. - Ten garaż znajduje się w samym środku tego koła, Maddie wybrała to miejsce nie bez powodu. Nielegalne wyścigi, broń, dilerzy...to wszystko z pewnością jest jej bliskie, a stąd ma wszędzie blisko. Ten garaż jak i reszta, nie ma wejścia. Nie dziwi cię to? Po co komu garaż, jak nie można tam wejść?
- No blondasku, przepraszam, że drwiłem z twojego geniuszu.
- Chyba nie myślałeś, że ci tak łatwo odpuszczę? Ty będziesz kopać. - Chłopak dał mi łopatę, którą wyciągnął z bagażnika samochodu, a na jego masce położył mapę.
- Ugh...
- Jeszcze narzekasz? Ciesz się, że nie kopiesz rowów.
~ ~ ~
- Luke, to na pewno tu? Przecież kopię tak od półgodziny i nic tu nie ma. - Spojrzałem na blondyna, a ten ledwo stał na nogach, gdyż wybuchnął śmiechem i nie mógł przestać się śmiać. Przetarłem ręką spocone czoło, na dworze robiło się coraz cieplej. - Co cię tak bawi, geniuszu?
- Geniusz ze mnie, a żebyś wiedział.
- Luke, ale tu naprawdę nic nie ma, jesteś pewien, że wiesz, gdzie trzeba kopać.
- Ja wiem, ale ty nie.
- Jak to? - Chłopak ponownie wybuchł śmiechem, a ja patrzyłem na niego lekko zdezorientowany. Blondyn wreszcie się uspokoił i spojrzał na mnie, po czym zaczął tłumaczyć.
- Nie wierzyłeś we mnie to kazałem ci tu kopać, w ramach zemsty. Teraz powinieneś już wierzyć, że we mnie się nie wątpi, blondasku. - Luke nie mógł się powstrzymać i ponownie wybuchnął śmiechem.
- Chcesz mi powiedzieć, że na próżno kopałem ten dół?!
- Nie od razu na próżno, wiesz jakie będziesz miał mięśnie.
- Hemmings!
Liam's POV
Póki sprawy z Maddie i Olivią się nie wyjaśnią, zamieszkam z Piper. Ostatnio nie było pomiędzy nami dobrze, kłóciliśmy się, ale po weekendzie spędzonym razem z przyjaciółmi poza miastem, wszystko wróciło do normy. Sytuacja, w której obecnie się znajdujemy, wstrząsnęła nami wszystkimi. Mam nadzieję, że Olivia jest cała i zdrowa. Oby jak najszybciej się odnalazła.
- Liam? - Moją uwagę zwróciła brunetka.
- Tak?
- Wyjedźmy z miasta.
- Myślałem o tym...mogłabyś odpocząć, nie myślałabyś tak dużo o tej sprawie, ale przecież ty masz szkołę.
- Wiem, ale tydzień wolnego mi nie zaszkodzi. Rzadko choruję, więc mogę to teraz wykorzystać.
- Ale co z zaległościami?
- Wszystko nadrobię. Jak się przyłożę to dam radę.
- Właściwie to dobry pomysł. Będziesz bezpieczna.
- Szkoda tylko, że Olivia nie jest. - Piper po raz kolejny miała łzy w oczach.
Luke's POV
Znaleźliśmy skrzynkę ukrytą w ziemi i podłączyliśmy przewody. Drzwi do garażu się ruszyły.
- A nie mówiłem! - Krzyknąłem, kiedy metalowe, solidne drzwi ukazały nam wnętrze kryjówki.
- Zdecydowanie za dużo dziś mówisz. - Powiedział Ash wchodząc do garażu.
- Od kiedy ona nas obserwuje? - Na jednej ze ścian wisiały nasze zdjęcia, ale najwięcej było Olivii. Zrobione były w samochodzie, u nas w domu, w szkole, w klasie, w sklepie... - To ja ją w to wciągnąłem.
- Przecież odebrałeś ją tylko ze szkoły. Skąd mogłeś wiedzieć?
- Mogłem to przewidzieć.
- Nie jesteś jasnowidzem.
- To zdjęcie jest zrobione w klasie. Kto z jej klasy mógłby... - Przerwałem i próbowałem zebrać myśli w głowie. - Może Nick działa razem z Maddie.
- Tylko skąd by wiedziała, że akurat on... - Nie dałem dokończyć przyjacielowi.
- To przypadek... albo nie. Nick siedzi w dilerce. Z tego, co wiem to się ściga. Przynajmniej tego się dowiedziałem od Caluma. Może Maddie poznała Nicka zanim on poznał ją.
- Co masz na myśli.
- Przecież na tej tablicy jest umieszczone całe życie Olivii. Jej lęki, smutne wydarzenia...i były chłopak. Całe jej życie przed porwaniem.
- Włącznie z dniem śmierci ojca.
- Maddie znalazła Nicka i kazała mu zrobić dla niej zdjęcia Liv.
- Liczyła, że za kasę to zrobi?
- Nie musiała używać argumentu z pieniędzmi. Wystarczyło go nastraszyć, spójrz. - Wyjąłem zdjęcie z szuflady w biurku, którą właśnie przeglądałem. Przedstawiało ono Nicka i jego rodzinę, przyjaciół.
- Czekaj, słyszysz? - Ashton zwrócił uwagę na dziwne dźwięki dochodzące z pokoju obok. Kiedy chłopak popchnął drzwi zobaczyliśmy mężczyznę obwiązanego sznurami. Miał on pociętą twarz. Wyglądało to okropnie, ale nie takie rzeczy już widzieliśmy. - Nie do końca wygłuszyli pokój.
- Pomocy! Ludzie, oni mnie zabiją! - Krzyczał siwy mężczyzna.
- Luke, rozwiąż go. Dlaczego porwali listonosza?
- Nie dałem się namówić na przekazanie jakiejś paczki. - Mężczyzna postanowił nam wszystko wytłumaczyć.
- Kiedy to było?
- Wczoraj.
- Dostaliśmy tą paczkę wcześniej.
- Czyli dostaniemy kolejną. - Stwierdziłem.
- Spostrzegawczy jesteś, Hemmings. - Nagle usłyszeliśmy kobiecy głos za plecami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro