Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX - Nie da się ukryć

Manchester, 2 września 2022

W piątek Ellie przyszła do pracy jak zwykle na ósmą. Czekały ją niespodzianki. Pierwszą zrobiła jej sekretarka i jednocześnie dobra koleżanka, Lacey, która oznajmiła, że ma urodziny i zaprasza ją na wieczór do klubu wraz z kilkorgiem znajomych.

– Jej, wszystkiego najlepszego, Lacey! A gdzie się wybieracie?

– Do Ark. Mam tam wykupioną prywatną lożę na dwanaście osób. Policzyłam cię z osobą towarzyszącą – dodała ze znaczącym uśmiechem.

Ellie się zawahała. Nie przepadała za nocnymi klubami i dyskotekami. Z drugiej strony, lubiła Lacey i nie chciała psuć jej urodzin. No i ucieszyła się, że zobaczy Ethana. Nie widzieli się przecież, od kiedy skończył LPC u Attorneya i przeszedł do konkurencji... po to, żeby mógł umawiać się z Lacey. Jednak pójdę.

– Okej, chętnie przyjdę na trochę.

– Ale ze swoim facetem?

– Muszę go zapytać, czy nie ma planów na dziś wieczór.

– A co może być ważniejszego niż impreza w piątkowy wieczór? – zaśmiała się Lacey.

– Mecz – odpowiedziała Ellie z powagą, ledwo maskując uśmiech.

– Aaaa, ten pan z takich... – zrozumiała jej koleżanka. – W takim razie pytaj szybko i daj mi znać.

– Dobrze, zadzwonię do niego w przerwie na lunch. Zaraz szef przyjdzie, nie ma obijania się w pracy.

Lacey przewróciła oczami i wróciła na swoje miejsca, a Ellie poszła do swojego biura.

W południe rzeczywiście zadzwoniła do Jacka. On nie miał nic przeciwko, bo akurat nie grał Manchester United. Najbliższy mecz Czerwonych Diabłów miał być w niedzielę.

– Chętnie wybiorę się z tobą do klubu, skarbie. Ale nie będę musiał zakładać smokingu? – zażartował.

– Nie, ale dresscode obowiązuje. Idziemy do strefy VIP i w końcu to urodziny.

– Coś wymyślę – obiecał. – O której mam po ciebie przyjechać?

Ellie znowu się zawahała. Nie chciała być niegrzeczna, ale... nie widziała się, przedstawiającej Jacka rodzicom.

– Bez sensu, żebyś jechał po mnie aż do Hale, Jack – zauważyła przytomnie. – Ja przyjadę do centrum i zostawię auto na parkingu strzeżonym. Albo podjadę po ciebie i pojedziemy moim. W klubie mamy być na ósmą wieczór.

– Nie ma mowy, żeby kobieta po mnie przyjeżdżała – zaperzył się Jack. – Daj mi znać, skąd mam cię odebrać w mieście.

– Dobrze, tak zrobimy, ale musisz popracować nad trybem maczo – zażartowała.

– Jak idę z moją kobieta do klubu, to wręcz go aktywuję – odparł równie żartobliwie. – Będę bardzo terytorialny.

– A to oznacza?

– Że będziesz tańczyła tylko ze mną – odparł mrocznym głosem.

– Zobaczymy – zaśmiała się, rozbawiona jego grą aktorską.

– Cieszę się, że mnie zaprosiłaś, Ellie – zamruczał Jack do słuchawki. – Nie mogę się doczekać, żeby z tobą znowu zatańczyć.

– Ja też nie mogę się doczekać – przyznała. – Pa.

Ellie się rozłączyła i wzięła się za jedzenie. Tego dnia wszyscy w biurze zamawiali pizzę, więc i ona się nie wyłamała. Wzięła małą i pochłonęła ją szybko.

Już kończyła jeść, kiedy zadzwonił jej telefon, wyświetlając numer z prefixem 1(929).

– Halo? – spytała z pełnymi ustami.

– Halo, halo! Ładnie to tak jeść przed ósmą rano? – Usłyszała rozbawiony głos Sophie.

– Jaką ósmą? U nas jest prawie trzynasta, lunch kończę – odparła. – Ładnie to spać do południa? – odgryzła się.

– Boże, właśnie mi uświadomiłaś, że ja nie jestem przygotowana na jet lag. Spędziłam tu ponad rok!

– A czemu miałabyś być przygotowana na różnicę czasów?

– Bo przyjeżdżam!

– Sophie! Chyba nie rzuciłaś praktyki?

– Nie, wariatko! Mam urlop. Prawdziwy urlop! Szef mnie zatrudnił i chce, żebym pracowała u niego przez kolejny rok.

– Uff, bo już się bałam, że rzucasz robotę i wracasz do Anglii – westchnęła Ellie.

– No wiesz!

– Kochana, nie o to mi chodziło. Ja bym chciała, żebyś wróciła w blasku chwały, a nie z podkulonym ogonem!

– Ktoś się nam tu nieźle wyrobił – zaśmiała się w odpowiedzi Sophie.

– Dorastamy, Soph.

– Tak. Więc będę w Londynie w przyszły weekend i chciałabym poznać się z tym twoim elegantem.

Ellie przełknęła głośno ślinę. Fakt, że nie powiedziała przyjaciółce o zerwaniu z Cardwellem odbijał się jej teraz czkawką. Nie chciała jednak słuchać jej rad o tym, że powinna sobie kogoś znaleźć.

– Kochana, ja już jakiś czas nie spotykam się z Chesterem – wypaliła w końcu, ciesząc się, że jest w biurze sama. – Zerwałam z nim.

– Jaki czas?

– Jakiś... rok?

– I nic mi nie powiedziałaś??? Co z ciebie za przyjaciółka?!

– Ty też za często nie dzwoniłaś. Kiedy ostatnio rozmawiałyśmy? W czerwcu?

– Ale ty z nim zerwałaś ROK temu!

– Jedenaście miesięcy. Jakoś lepiej nam się rozmawiało, jak byłaś na miejscu – westchnęła Ellie.

– Opowiadaj! Co się stało?

– A co miało być? Nakryłam go z kochanką w damskiej toalecie na przyjęciu organizowanym przez mojego i jego szefa.

– O kurwa! – Sophie nigdy nie certoliła się ze słowami. – Ale szmaciarz.

– Sama widzisz.

– I co teraz? Kto ogrzewa twoje łóżko i serduszko?

– Poznałam mężczyznę, który wymyka się schematom.

– Niech zgadnę? Nie jest szlachetnie urodzony?

– Niestety, nie.

– Ale przystojny?

– Jak młody bóg.

– Starszy od ciebie?

– Sporo, o siedem czy osiem lat.

– Czyli majtki ci same spadają na jego widok?

Ellie parsknęła śmiechem.

– Można tak powiedzieć. Głupieję przy nim i robię rzeczy, o które bym się nie podejrzewała.

– A to znaczy, moja droga, że w końcu trafił ci się prawdziwy mężczyzna, a nie jakiś wymoczek, który nie umie nawet dobrze trzymać węża w spodniach – zawyrokowała Sophie.

Eleanor znowu się roześmiała na takie określenie Cardwella. W sumie jej przyjaciółka miała rację. Jack był bardziej męski od Chestera. I ona czuła się przy nim jak normalna kobieta, a nie dodatek do kariery.

– Tak. Jeszcze daleka droga przez nami, ale chyba się zakochałam...

Po drugiej stronie słuchawki usłyszała pisk.

– Iiiii! El, ale to super!

– Jesteś pewna?

– Tak! Koniecznie musisz przyjechać z nim do Londynu na przyszły weekend! Nie żartuję!

– Jeszcze o tym pogadamy. Nie wiem, czy moi rodzice...

– Chyba nie zamierzasz pytać starych, czy możesz pojechać na weekend do przyjaciółki??? – oburzyła się Sophie.

– Właściwie chciałam, ale...

– Masz dwadzieścia cztery lata, do cholery! Skończyłaś studia i pracujesz?

– Tak.

– Więc oznajmisz rodzicom, że jedziesz na weekend do Londynu, bo przyjeżdża twoja dawno nie widziana przyjaciółka. Jasne?

– Dobrze, mamusiu. – Ellie burknęła do słuchawki, ale zaraz się uśmiechnęła i dodała: – Może masz rację, Soph.

– Ja wiem, że mam!

– Dobrze, kochana, muszę kończyć, bo zaraz kończy się przerwa na lunch i w moim biurze zaroi się od ludzi.

– Jasne. Do zobaczenia za tydzień. Ja też będę miała niespodziankę.

– Pa. – Ellie się rozłączyła i zastanowiła nad słowami przyjaciółki. Miałabym zabrać Jacka na weekend do Londynu? Dla mnie brzmi jak wymarzona sprawa, ale... czy się odważę?

Kiedy wychodziła z biura o szesnastej, w końcu to był piątek, pomyślała, że planuje przyszły weekend, a nie informowała jeszcze rodziców, że wychodzi dziś wieczór. W końcu uznała, że nie ma na co czekać i od razu wybrała numer taty. Jakoś wolała rozmawiać z nim niż z mamą.

– Co tam, córeczko? – spytał lord Bethell od razu po odebraniu telefonu. – W pracy jestem.

– Weekend jest, ojcze pracoholiku – zażartowała. – Zastanawiam się, czy zdążysz dziś na herbatę – zażartowała.

– A mam powód, żeby się pośpieszyć? Będziemy mieli gościa?

– Nie, w zasadzie to ja dziś wychodzę. Koleżanka z kancelarii zaprosiła mnie na urodziny do klubu. W takim razie zobaczymy się dopiero jutro przy śniadaniu.

– Czy będzie miał kto cię odwieźć? Czy może zawiozę cię do miasta i odbiorę z klubu?

– Nie fatyguj się, tato. Pojadę sama. Nie będę piła alkoholu – obiecała. – Pewnie nie zabawię długo, ale nie wypada mi odmówić.

– Oczywiście. W takim razie baw się dobrze, córeczko.

– Dziękuję, tato.

Ellie się rozłączyła i z ulgą wsiadła do auta. Tata załatwiony. A mamie powiem, że uzgodniłam z tatą.

Była już prawie w domu, kiedy przypomniała sobie o Jacku. Gdzie się spotkamy? Prezent dla Lacey miała z głowy, bo złożyła się z pozostałymi zaproszonymi osobami z pracy i jedna koleżanka obiecała, że coś kupi. Ale logistyka wyjazdu nie prezentowała się najlepiej. Naprawdę o wiele łatwiej byłoby, gdyby Jack przyjechał po nią. Albo ja po niego. Ale to – jak już wiedziała ­ – byłoby niemile widziane przez jego męską dumę.

W końcu dojechała do domu, przywitała się z mamą i Camillą, i nawet wypiła z nimi herbatę. Potem poszła się odświeżyć i wybrać sukienkę na wieczór. Wrześniowe wieczory bywały chłodne, ale w klubach zwykle bywa zbyt ciepło. Po zastanowieniu wybrała letnią sukienkę, ale dobrała do niej rajstopy i żakiet. I szpilki. Brrr... Aż się otrzepała na myśl że będzie musiała w nich chodzić tyle godzin. Ale czego się nie robi, żeby odpowiednio się prezentować w towarzystwie?

– Wychodzisz, Eleanor? – usłyszała głos mamy, kiedy zeszła tak przygotowana na dół.

– Tak, mamo. Rozmawiałam już z tatą. Mam spotkanie z ludźmi z pracy.

– Służbowe? W piątek o tej porze?

– Nie służbowe, raczej nieformalne. Ale wypada być – odparła lekko naginając rzeczywistość.

– Ach, to oczywiście, jedź. Może Chester tam będzie.

– Mam nadzieję, że nie, mamo. Mówiłam ci, że się rozstaliśmy. – Westchnęła poirytowana, bo od kilku miesięcy ten temat nie schodził z ust jej matki.

– Ale...

– Udanego wieczoru – zmieniła temat Ellie. – Pewnie niedługo tata wróci. Pa – pożegnała się i wyszło pospiesznie z domu. Była już prawie osiemnasta i żeby jej plan się udał, musiała się pośpieszyć.

Wsiadła w auto i odjechała z piskiem opon, kierując się w stronę warsztatu Jacka.



§&?

* Stany Zjednoczone, Nowy Jork.

** różnica czasów.

Jak myślicie? Co Ellie wymyśliła?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro